
nerwa
Użytkownik-
Postów
4 912 -
Dołączył
Treść opublikowana przez nerwa
-
dusznomi, wlasnie alkoholu narazie nie tykam, bo ostatnie moje picie skonczylo sie tak, ze cala noc nie zmruzylam oka, mialam zwiekszony puls i kolejnego dnia nie dalam rady do pracy isc :) W ogole wlasnie ja to zawsze pamietam, ze po alkoholu nie moglam spac - jak niektorzy sie napija i zasypiaja to ja mam wrecz odwrotnie... moge byc zmeczona nie wiem jak, ale jak puls mi skoczy w gore (a zazwyczaj tak jest) to nie ma mowy o zasnieciu... Wiec pozostaje mi melisa, na chwile obecna do picia :) Al ejeszcze tam jeden dzien, to pol biedy, tylok najgorzej, ze ja mam tak dzien w dzien :) nagla aktywnosc wieczorna! Juz wlasnie staralam sie wylaczac wczesniej internet i wszystko i czytac... ale wtedy wciagam sie w te ksiazki i tez nie moge spac
-
A ja mam taki problem i nie wiem od czego to. Zazwyczaj (codziennie) caly dzien chce mi sie raczej spac, natomiast wieczorem dostaje nagle takiej energii, powera itd. Rano ledwo sie ruszam, zmeczona jestem, nic mi sie nie chce, a wieczorem jest wrecz odwrotnie. W sumie chyba to dosc normalne w depresji/nerwicy, ale wkurza mnie troche, bo wieczorem kiedy chcialabym byc senna i zasnac to wlasnie nie moge przez to wszystko... I neizaleznie czy robie cos w ciagu cale dnia czy nic - zawsze to samo macie jakies sposoby? Jak się ponownie "zamulić" na wieczor? ))
-
ja sie ciesze, ze wypadlo w niedziele, bo jutro moze bedzie lepszy troche stan chociaz :)
-
ja dzisiaj jednak srednio bo okres mam i wiecie.. nie jest lekko. Glowa mnie boli, oslabienie i niedobrze mi :-/ Ale jakos trzeba przetrwac. Ty się Michal ciesz, ze chociaz tego nie masz wiesz jaka to męczarnia jest!!!
-
hania33, no pare kuleczek bralam, ale teraz od dwoch dni juz postanowilam nie brac (jak sie naczytalam o tym, ze niektorzy maja powolny metabolizm i wtedy im szkodza tylko leki). Benzo ostatnio bralam kawalek jak taki kiepski dzien lękowy w pracy mialam, ale ogolnie dziwnie - bo jak dopada mnie jakis atak po drodze to juz nawet nie mysle o bezno... jakos tak wiem, ze czy z benzo czy bez to i tak zaraz minie, az kolei boje sie, że złapie mnie jakies zamulenie po nich :-/ No ale jak taki dluższy stan w pracy jest to wzielam wtedy.
-
vitaminac, ja siegnelam, bo jestem za granica, nie mam opcji na terapie teraz i chcicalam jakos przetrwac ten kilka miesiecy. Pomyslalam, ze w sumie fajnie bedzie, zaczne je brac, lepiej sie bede czula, lęków nie bedzie itd. No ale jak zaczelam, czulam sie beznadziejnie, wiec bralam przez ten czas małą dawke, a kilka dni temu w ogole przestalam brac, i musze przyznac (choc moze to przypadek) ale czuje sie duzo lepiej przeszlo mi takie otumanienie wewnatrz glowy i odrealnienie. Powrocila jasnosc myslenia. Zobacze jak bedzie dalej, moze po prostu lepszy dzien sie trafil. Ogolnie chcialam, żeby mi leki pomogly normalnie funcjonowac, ale widze, ze w moim przypadku tylko pogarszają sprawe :-/
-
hania33, ale wlasnie mi nogi zaczely na wieczor latac :) a szczegolnie jedna! :-/ ehhh
-
michalb, super, ze sie tak wyspales wreszcie :) Ja dzisiaj tez w miare ok, pojechalam do pracy (bo myszki wczoraj zapomnialam zabrac), po drodze zakupy - zero lęku, i jakas taka zrelaxowana bylam :) Chociaz poczatkowo troche to dziwne bylo i tylko czekalam, az sie cos zacznie. Ale bylo caly czas ok. I troche jakby odzyskalam jasnosc myslenia, minela chyba ta derealka i otumanienie. A co do forum - zgadzam się z Tobą. Ono jest baardzo pomocne, jak jest czlowiekowi zle, i wtedy moze napisac, albo uspokoic sie, ze inni tez mają podobnie itd. Ale z kolei jest to caly czas skupianie sie na tych wszystkich objawach i czytanie o nich A mi poprzednio najbardziej pomoglo wlasnie zapomnienie o tym jak sie czuje fizycznei i skupienie sie na codziennych sprawach - wtedy i fizycznosc sie poprawila... vitaminac, ja pameitam, ze moj pies juz w tej ostatniej fazie byl w takim stanie, ze serce sie krajało jak patrzylam
-
vitaminac, ehhh współczuje Ci bardz - przezywalam to samo kilka lat temu
-
hania33, aaa to moze jakies takie chwilowe - jednodniowe zalamanie? Ale dobrze, ze chociaz nie masz tego "genetycznie", bo moja mama bez leków ma tak cale zycie (od czasu do czasu) no i ja tez odziedziczylam :-/
-
hania33, nie no, na pewno nie. A Tobie kiedy sie zaczelo? jak paro zaczelas brac, czy wczesniej tez? i masz codziennie czy od czasu do czasu?
-
hania33, mnie w dzien bardzo rzadko... przewaznie wieczorem sie zaczyna (a juz nad ranem tez raczej nie). W ogole dziwnie, bo kiedys mialam to naprawde sporadycznie, raz na miesiac moze. Potem po wzięciu wenli zaczelo sie coraz czesciej, az jakies 3 tygodnie temu mialam wrecz noc w noc. A najbardziej wtedy, kiedy w biometeo zapowiadali, ze bedzie zle dla reumatyzmu. A teraz juz z tydzien mam w miare spokoju... tzn. zdarzyla sie jakas noc czy dwie , ale tak to ok. Chociaz i tak zawsze smaruje sobie czyms przeciwbolowym wlasnie.
-
hania33, z tymi nogami to jest generalnie problem ja sie juz duzo o tym naczytalam. Podobno tez niektorym pomaga jak sie ogrzeje (np. termoforem - moja mama tak robi i zadowolona, ale mi nie pomagalo), a niektorym z kolei jak sie schlodzi - czyli np. w nocy jak sie wyjmie nogi spod kołdry :) Ale ogolnie cieżko z tym... :-/ -- 04 paź 2013, 22:19 -- mika211, ja nie mam takich mysli, ze cos musze zrobic ileś razy, ale za to czesto mam w glowie taki natlok ogolnie mysli, i taka czuje się przeładowana nimi. Jakbym nie miala spokoju w glowie, tylko ciagle jakby mi mozg pracowal na wysokich obrotach. I wtedy mam wrazenie, ze jeszcze chwila i po prostu zwariuje.
-
ja wam jeszcze tak napisze na koniec dnia... Rano.. kiedy mialam isc do pracy, czulam silny lęk, jak pomysallam, ze musze jechac daleko od domu i spedzic tam caly dzien - robilo mi sie niedobrze. Czulam sie beznadziejnie i oczywiscie zastanawialam, czy się nie wykrecic jakos i nei zostac. Ale tez powtarzalam sobie, ze unikanie poglebi to wszystko. Mimo lęku - wyszlam. Czekalam na autobus, też z lękiem. I bylo to naprawde takie przerazające uczucie i jeszcze ta świadomosc "a moze to nie minie i bede sie tak meczyc caly dzien?". Ale z czasem podczas podrózy powoli przeszło. W pracy w ogole zero lęku, robilam to co bylo do zrobienia. I potem powrot juz na calkowitym luzie - i w autobusie, i w metrze - spokój jak za dawnych lat :) No i wieczorem juz też fajnie. Nawet jak mysle o jakichs rzeczach ktore mam do zalatwienia, teraz mnie to w ogle nie przeraza (podczas gdy, w czasie lęku, te rzeczy urastaja do niewyobrazalnych rozmiarów). Tak napisalam tutaj, bo napisalam sobie to samo na kartce przed chwila, zeby pamietac - jak rano odczuwam lęk przed wyjsciem, ze to i tak minie, i potem moze byc calkiem fajny dzien, mimo wszystko :)
-
hania33, no sluchaj, ostatnio mi przeszlo - az zdziwilam sie (bo pogoda nie bardzo). Ja wczesniej stosowalam aspiryne na noc, ale juz mi sie skonczyla niedawno - a Ty zdaje się nie mozesz. A teraz to robie tak, ze smaruje po prostu mascią jakos przeciwbolowa (wczesnije Fastum teraz Naproxen mam), a potem nacieram jeszcze olejkiem mentolowym olbas-oil. Zakladalam tez takie skarpetki narciarskie (pod samo kolano) bo wyczytalam, ze jak cos uciska tak troche noge to tez pomaga czasem. No i jeszcze nieraz jak mi sie chce, to przed tym wszystkim robie sobie prysznic na nogi zimno-gorący (raz taką wode puszczam, raz taką).
-
Natalia1913, masz na ten temat caly watek na tym forum zalozozomy przez tomakina - jak wyleczyc nerwice w tydzien, czy jakos tak. Juz nie pamietam, ale jest dosc wysoko - mozesz poczytac dyskusje :) Ja siedze w pracy, glowa mnie boli i uciska czolowo :-/ Jak wychodzila z domu mialam duzy lęk, po drodze w autobusie tez, ale juz w metrze mi przeszlo i teraz spoko. Ale nawet jak potem jest ok, to i tak co rano ta sama śpiewka nerwicowa.. ehh
-
Powiem Wam tak, z tym wszystkim to jest tak - jak np. ktos mieszka na wsi, i czasem moze sie czuc tam nieszczesliwy, chcialby gdzies mieszkac w wielkim miejscie, albo za granicą albo gdziekolowiek i poznac smak zycia. A z kolei moze byc osoba, ktora mieszka w miescie, zarabia kupe kasy, wydawaloby sie, ze ma wszystko - a ona np. by chciala nie miec tego wszystkiego, tylko sobie mieszkac na wsi w spokoju i miec tylko na swoje utrzymanie i wypasac owce :) Wiec ogolnie nigdy nie mozna powiedziec, co jest LEPSZE. Bo dla danej osoby w danej sytuacji moze to byc jedno, a dla kogos innego cos wrecz przeciwnego. dusznomi, a Twoja Mama to w ogole jest MEGA hehhe
-
hania33, no wiem wiem. Ja po prostu jak to uslyszalam, to sobie obiecalam, ze bede życ tak, zeby potem nie zalowac niczego (oczywiscie w miare mozliwosci). A teraz juz załuje, ze zostałam dluzej tutaj zamiast wracac wiec juz jak bede umierala, to bede zalowala tego roku dodatkowego (bo wyjazdu jako wyjazdu nie zaluje, ciesze sie, ze tu przyjechalam na jakis czas). -- 04 paź 2013, 10:52 -- hania33, moja jedna znajoma wyjechala do Londynu niedawno (dodatkowo nie sama, bo z jeszcze jedna kolezanka) wiec w sumie zle tam nie miala i nie narzekala. Zarabiala tez calkiem dobrze. I dostała propozycje pracy w Polsce - za marną kase (naukowo), i zdecydowala sie wrocic i robic to za marną kase niż zarabiac dobrze w Londynie (i tam naprawde dobrze jej bylo). Ale wlasnie pomyslala, ze jesli tego nie sprobuje, to potem moze zalowac. A do Londynu zawsze wyjechac mozna :) I ja tez tak mysle, ze jakbym w Polsce naprawde przymierala z glodu, no to nikt mi nie zabroni wyjazdu przeciez....
-
hania33, no wlasnie nie wiem do konca jak to bylo. WIesz, to bylo 20 lat temu, on moze wiedzial, ze nie chce tam mieszkac tez na stale, wiec nie chcial tak ich "przeprowadzac" co chwile z kraju do kraju. A mozeliwe tez, ze nie wiedzial, ze bedie tyle czasu, bo mial krotkie kontrakty ktore sie wciaz przedluzaly? Albo nie zarabal az tyle, zeby ich tam wszstkich utrzymac... nie wiem. Wiem tylko, ze zalowal tego strasznie, ze stracił ten czas - i tak mowil, ze to jedyna rzecz ktorej zaluje w zyciu. -- 04 paź 2013, 10:44 -- michalb, jak wyjezdzal... pewnie kolo 30-stki, potem wrocil, pracowal juz w Polsce 10 lat i potem zachorowal na raka i umarl.
-
a jeszcze co do tego tematu to Wam napisze (odnosnie wyjezdzania bez rodziny), ze moj byly szef, spedzil wlasnie w Niemczech w sumie 7 lat, i w Polsce zostawil zone z dziecmi (czasem przyjezdzal, czasem oni go odwiedzali), ale ogolnie byl czesto daleko. Dodatkowo to byly takie czasy, ze jeszcze internet nie byll tak rozwiniety, wiec dodatkowo kontakt utrudniony. Ale dzieki temu zdobyl dorobek naukowy, kontakty itd. Zarobil tez, dom wybudowali. I potem wrocil, pracowal w Polsce, i potem jak umieral - to mowil, ze najbardziej zaluje tego wyjazdu, ze tyle czasu spedzil sam za granica zamiast byc z rodziną
-
hania33, no wlasnie, wiec Ty masz wiecej plusów za granicą. I mąż, i praca - a w Polsce niewiadoma przyszlosc. Wiec to jest ok, ze tam jestes. Ja gdybym w Polsce nie miala zadnych szans na prace.., nie wiem, moze tez bym sie zastanawiala. Ale skoro tu nie mam nikogo, a w Polsce mysle, ze z pracą jakos będzie - wiec też zupelnie inaczej myse bo inna mam sytuacjie niż Ty.
-
Ale hania33, bo ja nie chce zebys Ty zle mnie zrozumiala. To, że ja pisze, ze chce wracac, i ze wole zyc w PL itd. to w ogole nie znaczy, ze uwazam, ze Ty tez powinnas czy , ze np. Twoja nerwica by minela w Polsce czy cokolowiek. Zupelnie nie. Ty masz calkowicie inna sytuacja, i kto wie - ja na Twoim miejscu moze tez mialabym zupelnie inne myslenie niz mam teraz. Ja po prostu wiem, ze mam pewne mozliwosci w Polsce i licze, ze pod wzgledem finansowym jakos to bedzie. Ty jak pisalas, nie mialas zadnych mozliwosci - i ja to w pelni rozumiem.
-
hania33, no dokladnie, Ty masz zupelnie inna sytuacje - i ja to rozumiem. Mozliwe, ze gdybym miala podobnie to bym wolala tutaj zostac - jest to dosc prawdopodobne. Ale ze mam wybor, no to wole co innego.
-
hania33, Ty w ogole masz troche inaczej tez, bo np. Ty wiesz, ze chcesz tam prawdopodobnie zostac na stałe, tak? Wiec tez inaczej patrzysz na to. Ja wiem, ze dla mnie to jest ograniczony czas (taka specyfika tej pracy), wiec ja tu siedze "na walizkach". Mysle sobie... kupilabym mikrofale, ale zaraz mysle - po co - skoro i tak jeszcze te kilka miesiecy, a bede musiala wszystko tutaj zostawic raczej. I tak jest ze wszystkim... Wiec dla mnie tutaj, nie jest zycie, ktore sie toczy tylko taki czas wyjazdu do pracy, zeby projekty wykonac i tyle. A ja juz chce spac we wlasnym mieszkaniu, urzadzac sobie cos, kupowac jakeis wypozazenie, ktore wiem, ze przyda mi sie na lata itp. Moze gdybym od pozatku wiedziala, ze bede tu 3 lata, to inaczej bym sie nastawila. Ale najpierw wiedzialam, ze bede 1 rok, potem +3 miesiace , potem znow + 4 miesiace , potem + 3 kolejne i tak dalej. Wiec zawsze myslalam, ze wracam, a nagle sie okazywalo, ze jeszcze 3 miesiace. Wiec na 3 miesiace oplaca sie cos kupowac? oczywiscie, ze nie...
-
No wlasnie, tez mi sie wydaje, ze ciezko by bylo wam byc np. 2 lata za granica, gdy mąż byłby w kraju... Ja nie mam męża wiec mi troche łatwiej :) ale i tak brakuje mi rodziny. W kazdym razie, powiem Wam, ze jak tak piszecie, ze moze powinnam zostac, to jeszcze bardziej mnie utwierdza w tym, ze wlasnie chce wracac heh, wiec nie jest to takie złe. Bo jeszcze pol roku temu myslalam "faktycznie, moze to inni maja racje i nie jest wazne to co ja odcuwam". A teraz mam myslenie, ze nikt kto nie jest na moim miejscu nie moze podjac za mnie decyzji, bo tylko ja wiem, jak sie tu czuje, jak mi mija czas, czego mi brakauje itd. Ale michalb, - dzieki za zrozumienie! :) hania33, w ogole z przyjaciolmi jest tu dosc specyficzna sytuacja. W nauce (za granica) jest tak, ze np. w danym miejscu osoba robi doktorat 4 lata, i potem wyjezdza pracowac gdzie indziej na tzw. post-doca np. na 2 lata, potem znow gdzie indziej na kolejne 2. Wiec jest bardzo duza rotacja. U mnie w pracy jest 14 osob, z czego mniej niz polowa byla tutaj jak ja przyszlam. W miedzy czasie juz pokonczyli ludzie prace, przyszli nowi. W tym roku kolejne osoby beda konczyc. Nikt tu dlugo miejsca nie zagrzewa... I tak to wyglada.