Skocz do zawartości
Nerwica.com

Victta

Użytkownik
  • Postów

    127
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Victta

  1. Narcysta to dziecko wykorzystane. To dziecko, które nie było traktowane jak cudowna roślina, którą się chroni, pielęgnuje i odkrywa. To dziecko, które było traktowane jak kloc drewna, w którym rodzice według swoich wyobrażeń i potrzeb, rzeźbili postać. Taką jaka im się podobała, lub taką, która zaspakajała ich potrzeby. Taki okaleczony pień drzewa, odcięty od życiodajnych soków płynących w korzeniach, zaczyna gnić i robi się spróchniały i pusty od środka. A im bardziej jest pusty tym bardziej trzyma się swojego fałszywego obrazu, swojej zewnętrznej skorupy, bo nie ma nic innego. Nie ma swojego ja, swojego rdzenia, nie ma nic. Przejmujący ból związany z brakiem autentycznego ja jest potworny, lęk przed pustką zmienia się w panikę. Do tego rozdzierająca samotność i niemożność nawiązania prawdziwej więzi. Świat wrogi, podzielony na dwie części, dobrych, tych, którzy zadowalają się skorupą, lub złych tych którzy dotykają rany. Przeskakiwanie pomiędzy dwoma skrajnościami, idealizacja i dewaluacja, na zmianę. Brak możliwość rozwoju, kreatywności, poczucia sensu życia, brak dostępu do uczuć Potworny strach przed przemijającym czasem, którego ta okaleczona osoba nie potrafi twórczo zapełnić. Kompulsywna aktywność pozwala uciec od pustki. Brak, pustka, ból, samotność, lęk, głód, nieświadomość, wstyd wstydów, opakowane w złoty papierek. Trzeba zejść do piekła. Wyrzucić opakowanie, dotknąć bólu do samych trzewi i z całego gówna wyciągnąć małe nierozwinięte nasionko swojego ja i zacząć je pielęgnować. Dzień po dniu. Kontaktować się ze sobą, rozumieć swoją historię, czuć. I gdy trzeba, schodzę do piekła raz za razem, bo tylko tam jest życie. Reszta to złoty celofan.
  2. A robicie coś z sobą oprócz leków typu psychoterapia, relaksacja, zmiana myślenia?Ja pierwszy atak lęku miałam po masażu relaksacyjnym, tak mi było bosko, tak się rozluźniłam że franca zaatakowała z całą mocą.
  3. Ja na bezsenność cierpię od 2011 r., czyli już 4 lata. Oczywiście nie cały czas.Od 2012 r. zaczęłam zażywać Lerivon, który wyregulował mi sen i czułam się bardzo, bardzo dobrze. Po odstawieniu 2 tygodnie temu problem powrócił i znowu meczarnia. Marzę, żeby wymyślili lek na sen, który by nie uzależniał. Ja czasami ratuję się Stilnoxem, po jednej tabletce spię. Rano mam jednak strasznego doła. Staram się odpędzać nagatywne mysli, ale widzę, żę bardzo łatwo w padam w koło lękowe jak nie śpie. Wczoraj nie miałam przed spaniem żadnych lęków, a i tak nie mogłam zasnąć, a ponieważ czeka mnie cały tydzień w pracy to wzięłam Stilnox i nastrój od razu poszybował w dól.
  4. Oczywiście, że się da wyjść z nerwicy. Nerwicą nigdy nie jest zainfekowana cała osobowość i zdrowa część zawsze będzie walczyć, żeby uzdrowić chorą część. Dlatego neurotyk nigdy nie czuje się dobrze na dłuższą metę. Dla mnie, używając metafory, nerwica przypomina źle zrośniętą, kiedyś złamaną nogę. Człowiek jest pokrzywiony, wszystko go boli, utyka, ale jakoś chodzi. Żeby wyjść z nerwicy należałby powtórnie połamać nogę i na nowo ją złożyć. A to niestety bardzo boli i nigdy żaden człowiek się na to nie zdecyduje świadomie. Poza tym neurotyk boi się bólu, który już raz przeżył, przy złamaniu metaforycznej nogi. Wtedy przy pierwszym urazie (a nerwica rozwija się w wyniku urazu psychicznego) jakoś się pozbierał, zrósł i funkcjonuje, lepiej lub gorzej. A nie ma gwarancji żadnej, że po powtórnym złamaniu wszystko pójdzie dobrze. Ryzyko istnieje zawsze. Dlatego czasami pomaga nam kryzys, który zsyła los, kiedy człowiek dosłownie rozsypuje się wewnętrznie pod wpływem jakiś zewnętrznych wydarzeń niosących cierpienie (śmierć, choroba, strata pracy, duży stres itp). Wtedy jest szansa żeby wykorzystać ten kryzys dla siebie i na nowo się poskładać. Tutak kłania się model dezintegracji pozytywnej Dąbrowskiego. Co jest dowodem na zdrowie? Bardzo konkretne sprawy. A mianowicie. Dobre relacje z otoczeniem czyli zdrowe, dobre relacje ze sobą - spokój wewnętrzny, zwiększona odporność na stres i frustracje oraz rozwijanie siebie, wykorzystywanie swojego potencjału. Ogólnie rzecz biorąc satysfakcja z życia. I jeszcze jedno czasami jest tak, ze człowiek, który nie jest neurotykiem, czyli zdrowy, przejawia zachowania nerwicowe pod wpływem stresu, z którym psychicznie sobie nie radzi. Nikt nie jest tak silny i zdrowy, żeby żadne w życiu cierpienie nie mogło, go złamać. Wiec nie ma gwarancji, że jak człowiek wyjdzie z nerwicy, z takiego naurotyzmu osobowości to będzie silny psychicznie jak koń i nic tej nerwicy nie przywoła. To jest nierealne. Chodzi tylko to, żeby przestać reagować nerwicowo na małe i średnie bodźce. Żeby w miare uodpornić się na życie i móc czerpać z niego to co najlepsze.
  5. Jest szansa - psychoterapia. Jak miałeś trudne, pokręcone dzieciństwo to tam są korzenie lęku, ale niekoniecznie tak jest. Trzeba zmierzyć się ze sobą, wybeszyć psychicznie i wtedy na nowo poukładać i zbudować. Kupę pracy, ale można.
  6. Masz rację. Ja jestem przyzwyczajona, że z problemami radzę sobie sama. Ale po przemyśleniu masz rację, że człowiek ma prawo oczekiwać od bliskich wsparcia, ponieważ to takie zobowiązanie wzajemności. Ja się tyle razy sparzyłam na barku empatii, że już poprostu tego nie oczekuje wtedy mniej boli kolejne rozczarowanie.
  7. Smutny Listu generalnie Cię rozumiem, ale.... zadam podchwytliwe pytanie, sprawdzając poziom Twojej empatii względem innych. Co byś powiedziała osobie chorej na raka, ale takiego nieuleczalnego, w fazie terminalnej, który jest pełen żalu, złości i przerażenia że musi umrzeć. Zadaje sobie pytania o przyczyny niesprawiedliwości losu, dlaczego go to dotknęło, ma żal do Boga, że pozwala mu cierpieć i zazdrość w stosunku do tych zdrowych, którzy sobie jeszcze pożyją. Co można takiej osobie powiedzieć, jak ją pocieszyć? Ja pomimo, uważam dużej empatii, nie znajduje słów. To jest mega trudne. I myślę, że ludziom też jest trudno pomagać w cierpieniu psychicznym innej osobie-bo się sami boją, bo nie rozumieją, bo nie czują w danej chwili wagi tych problemów, bo mają ciężki dzień, bo sami powypierali mnóstwo bolesnych własnych spraw i boją się, że jak zaczną być empatyczni względem innych, otworzą serce to ich problemy wewnętrzne ich zaleją. Mnóstwo jest takich czynników. Nie skreślaj zaraz takich ludzi.
  8. Victta

    Fobia społeczna!

    Trzy lekarstwa na trujący wstyd: szczerość, godność, bliskość. Szczerość wymaga, żeby się odsłonić: ujawnić Ja, którego się lękam, ażeby dotrzeć do Ja, jakim jestem. Dzięki szczerości otwiera się szeroka droga do prawdy o sobie. Z kolei wzajemna szczerość powoduje, że ludzie zaczynają zbliżać się do siebie, a w sytuacji bliskości przekazują sobie liczne sygnały, w większości niewerbalne, które „ładują akumulator” znacznie szybciej i skuteczniej niż jakiekolwiek słowa. Doświadczają też wówczas szczególnej koncentracji uwagi na sobie i poczucia, że oto spotykam się z troską, współodczuwaniem, zrozumieniem – w takim klimacie wstyd musi topnieć jak lód w słońcu. Bliskość wydobywa z samotności, budzi nadzieję i powoduje, że nie boimy się być sobą. Dzięki temu może dojść do pogodzenia się z własnymi słabościami i własną niedoskonałością. Osoba o naruszonej godności musi usłyszeć z zewnątrz – od terapeuty, przyjaciół, kolegów z grupy terapeutycznej– i to nie jeden raz, że żadne sytuacje z przeszłości, żadne osoby z zewnątrz, żadne aktualne okoliczności nie były i nie są w stanie pozbawić jej godności. Że prawo do jej respektowania przez wszystkich innych ma od urodzenia i tylko z tej przyczyny, że jest istotą ludzką. Że nawet ci, którzy zrobili w życiu wiele rzeczy niegodnych, mogą starać się o przywrócenie godności. W jaki sposób? Zaczynając żyć inaczej, właśnie bardziej godnie. Każde z trzech głównych lekarstw na wstyd wywołuje zrozumiały lęk, bo z każdym wiąże się duże ryzyko. Szczerość budzi obawy o dalsze zawstydzanie i ośmieszanie, próby bliskości mogą skończyć się odrzuceniem, a przyjrzenie się własnemu poczuciu godności może uprzytomnić, jak mało jej mamy. Dlatego korzystanie z tych dróg uzdrawiania wstydu wymaga świadomej decyzji i odwagi. Na szczęście zwykle na pozytywne wyniki nie trzeba czekać długo: pojawia się przypływ dobrego samopoczucia, przejawy zrozumienia i sympatii od innych ludzi, a nawet wyraźnie lepszy stan fizyczny. Oprócz aktualnych oddziaływań grupowych czy indywidualnych warto ustalić z klientem długofalowy plan uwalniania się od toksycznego wstydu (i koniecznie go zapisać), żeby połączyć leczenie z realiami spoza terapii i umieścić w perspektywie drogi życiowej klienta. Ogromnie ważne jest powiązanie leczenia wstydu z tworzeniem wizji własnego rozwoju osobistego i duchowego. We wszystkich oddziaływaniach terapeutycznych najważniejsza jest jednak postawa terapeuty, w tym - szacunek dla klienta ujawniającego swój wstyd. Wiąże się z tym konieczność przepracowania przez osobę udzielającą pomocy własnego wstydu.
  9. Victta

    Fobia społeczna!

    Z moich doświadczen wynika, że fobia spoleczna, nie polega tylko na odczuwaniu lęku, ale na połączeniu lęku z wstydem. A ponieważ jest to mix dwóch emocji, poradzenie sobie z samym lękiem nic nie da. Trzeba jeszcze poradzić sobie ze wstydem, a to jest trudniejsze, ponieważ po pierwsze wstyd jest emocją, bardziej nieakceptowaną społecznie od lęku, więc trudniej go ujawnić, poza tym dotyka jestestwa człowieka, samego rdzenia, człowiek wstydzi się tego jaki jest. Ta emocja jest jak grzybnia, przenikająca każdą komórkę ciała. Z lękiem łatwiej sobie poradzić, wystarczy się spiąć i zdecydować na skok. Ze wstydem tak się nie da. Wstyd wywołuje lęk. Powoduje, że człowiek chce się ukryć, schować, a jak nie ma gdzie zaczyna się bać. Taki zamknięty krąg. Ponoć pokonać wstyd można jedynie ujawniając go, ale trzeba to zrobić w maksymalnie bezpiecznych warunkach, przy pełnej akceptacji innych, gotowych też się obnażyć emocjonalnie. Trudno znaleźć taką grupę. W normalnych społecznych kontaktach, gdzie wszyscy grają, walczą, przywdziewają maski ujawnienie swojego wstydu byłoby myślę traumatyzujące. W grupie ważna jest hierarchia, rywalizacja. Można by próbować załatwić też wstyd zdrowym poczuciem wartości, bycie w czymś dobrym, rozwijaniem swojego talentu, czy swoich predyspozycji. Myślę, że gdyby dobrać się wstydowi do tyłka, lęk by również zniknął.
  10. Masz duza samoswiadomosc siebie, to wielka wartosc. Wstyd to emocja, ktora jedynie mozna zneutralizowac poprzez przyznanie sie innym do wlasnej ulomnosci. Ty zrobiles krok naprzod, bo napisales o tym na forum. Mysle, ze w obecnosci psychologa mozna tez sprobowac poraadzic sobie ze wstydem.
  11. Tez mam kolatania, bulgotania, zmiane rytmu i roze dziwne objawy ze strony serca.
  12. Oczywiscie, ze tak mam. Nosi mnie, chcialabym uciec przed sama soba, mam potworne poczucie, ze niekonstruktywnie wykorzystuje czas. A jednoczesnie mam poczucie uwiezienia. Teraz w zime szczegolnie, wczesnie robi sie ciemno i strach wychodzic z domu. Albo na odwrot jestem jak sparalizowana, nie moge sie ruszyc, chcialabym cos zrobic, ale nie potrafie sie zmusic nawet zeby zrobic sobie herbaty. I tak zle i tak niedobrze. Mam wrazenie ze to dwie twarze tego samego leku.
  13. Madziu będzie dobrze. Spokojnie. Weź hydroksyzynę. Nic się nie bój. Ona jest nieszkodliwa. Nawet ten nieszczęsny Xanax można wziąć doraźnie, byle z głową. Teraz musisz zrobić tylko jedno uspokoić się i nie kombinować. Jak emocje szaleją, głowa pracuje tak bardzo, że aż się przepala. Nie można myśleć. (wiem po sobie). Jak się uspokoisz możesz zacząć myśleć czemu tak nagły atak, szukać pomału przyczyny.
  14. Mi w stanach dużego napięcia, pomaga technika uwagi wahadłowej. Nie wiem czy by pomogło na ataki paniki, ponieważ odpukać długo ich nie mam. Polega to na tym by znaleźć sobie w ciele miejsce komfortu oraz namierzyć to problematyczne ( u mnie to jest serce) i przeskakiwać uwagą pomiędzy tymi dwoma miejscami. W strefie komfortu należy być dłużej, a w strefie problematycznej krótko (tylko ją namierzyć i zauważyć). To jest technika stosowana przy PTSD i sprawdza się też przy dużym niepokoju.
  15. Jak się boisz, to zwiększaj dawkę pomału, po ćwiartce tabletki. Ja dostałam ataku paniki, po pierwszej dawce Afobamu, więc psychika może zdziałać cuda. Oczywiście po czasie nawet mnie to śmieszy. Poza tym zmianiłam Lerivon na triticco i tak się stresowałm że mi nie zadziała, że znowu będzie bezsenność, że oczywiści nocki mam z głowy. Porażka.
  16. Victta

    Wygrałem.

    Ale może jakiś konkret. Co Tobie uświadomiła Twoja nerwica?
  17. Ja się znowu źle czuję. Boże, jakbym nie była na lekach, to atak za atakiem, a tak mogę jakoś przetrwać. Mam cholerny problem ze stresem w pracy, przez to najczęściej nocki z niedzieli na poniedziałek mam bezsenne. Skojarzyłam sobie ten stres ze stresem jaki przeżywałam w dzieciństwie, taka kalka wcześnijszej sytuacji i co ...dupa. Zastanawiam się, czy może nie powinnam się zwolnić, ale wtedy co z kasą. W dodatku na rynku pracy nie ma pewnie prac bezstresowych i jestem w kropce.
  18. Nie wiem totalnie jak mam tolerować bezsenność i iść do pracy na następny dzień. Pracy w której mam pracować intelektualnie, do tego odbierać tysiąc telefonów i obsługiwać interesantów. Mózg mam wypruty, jak nie śpie, to nawet nie potrafie obsługiwać xero. Wiec dziś znów poleciała ćwiartka Stilnoxu.
  19. Kurcze, a ja mama ataki paniki, daleko od domu, na jakiś wyjazdach i gdy jestem z mężem, który ma focha. Wtedy jestem rozwalona psychicznie. Boje się tak, że szok. Nie wiem, czy macie coś takiego, że ktoś się niby do was normalnie odzywa, ale czujecie podskórnie, że coś nie gra, że ma jakieś wąty, ale ich nie werbalizuje. A ponieważ ja mam problemy z poczuciem własnych emocji i zaufaniem im, nie wiem wtedy co się dzieje. Czuje jakbym traciła grunt pod nogami, poczucie kontroli, ogarnia mnie rozpacz, no i atak paniki gotowy.
  20. michalb Kino ma idealny klimat na ataki paniki. Głośno, system nerwowy bomabradowany dźwiękami, z którymi sobie nie radzi, a do tego zamknięta przestrzeń. Nerwica ma taki potencjał, że lubi atakować właśnie w zamknietych pomieszczeniach typu kino, kościół, supermarket.Albo zupełnie na odwrót w otwartych przestrzeniach, po wyjściu z domu. A czasmi ma się i to i to.
  21. Było dobrze,ale znowu się posypało . No cóż. Wygląda na to, że wchodzę w zyciu ciagle w to samo bagno. Póki nie zakończy się w sobie jakiegoś procesu, ma się tendencje do odtwarzania ciągle tej samej historii, tylko aktorzy się zmieniają. Co do mnie to byłam dzieckiem niechcianym, kłopotem, przykrym obowiązkiem, żeby istnieć w rodzinie musiałam sobie zasłużyć zaspakajaniem potrzeb innych. I najgorsze jest to, że ja cały czas to robię. Lęce jak ćma do ognia. Szczególnie ciągnie mnie do ludzi, którzy mają mnie w d...pie. Widać czas na małą terapię. Dzięki nerwa za zainteresowanie. Podczytuje Was oczywiście, ale już myślałam, że wszystko dobrze. Wrócił mi sen, lęki zeszły, a tu wszystko od nowa.
  22. nerwa, Kurcze, poważnie o mnie myslałaś? Nie znamy się wcale i Ty o mnie myślisz. Jestem w szoku. Bardzo miłym szoku. Biorąc pod uwagę, że ludzie, którzy są blisko, nie myślą o mnie wcale. nerwa, dla mnie to sygnał, że muszę wyjść ze skorupy, przestać czekać aż "bliscy" okażą mi łaskę poświęcenia mi uwagi. To takie trudne.
×