Skocz do zawartości
Nerwica.com

mrs.grey

Użytkownik
  • Postów

    123
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mrs.grey

  1. Ja chodzę do niej prywatnie ale przyjmuje na NFZ w ZOZie przy ul. Fredry w Rzeszowie.
  2. mrs.grey

    [Rzeszów]

    xanciax, ja polecam Panią Jadwigę Jochym-Stachyrę. Chodzę do niej prywatnie, ale wiem że przyjmuje też w ZOZie przy ul. Fredry. Moim zdaniem jest świetna.
  3. mrs.grey

    [Rzeszów]

    xanciax, ja polecam Panią Jadwigę Jochym-Stachyrę. Chodzę do niej prywatnie, ale wiem że przyjmuje też w ZOZie przy ul. Fredry. Moim zdaniem jest świetna.
  4. mrs.grey

    [Rzeszów]

    xanciax, ja polecam Panią Jadwigę Jochym-Stachyrę. Chodzę do niej prywatnie, ale wiem że przyjmuje też w ZOZie przy ul. Fredry. Moim zdaniem jest świetna.
  5. meeduza, z pewnością są. Ja chodzę na terapię do mgr Jadwigi Jochym-Stachyry i jestem bardzo zadowolona.
  6. meeduza, z pewnością są. Ja chodzę na terapię do mgr Jadwigi Jochym-Stachyry i jestem bardzo zadowolona.
  7. meeduza, z pewnością są. Ja chodzę na terapię do mgr Jadwigi Jochym-Stachyry i jestem bardzo zadowolona.
  8. Dzień nie do życia. Wszystko było w porządku do południa a potem mój nastrój zmienił się diametralnie. Straciłam wiarę we wszystko w co zaczynałam wierzyć. Nic mi się nie chce. Może dlatego że nic jeszcze nie osiągnęłam straciłam wiarę w to że kiedykolwiek cokolwiek mi się uda. Do dupy z takim życiem. Nie nadaję się do niczego.
  9. Dzień nie do życia. Wszystko było w porządku do południa a potem mój nastrój zmienił się diametralnie. Straciłam wiarę we wszystko w co zaczynałam wierzyć. Nic mi się nie chce. Może dlatego że nic jeszcze nie osiągnęłam straciłam wiarę w to że kiedykolwiek cokolwiek mi się uda. Do dupy z takim życiem. Nie nadaję się do niczego.
  10. Dzień nie do życia. Wszystko było w porządku do południa a potem mój nastrój zmienił się diametralnie. Straciłam wiarę we wszystko w co zaczynałam wierzyć. Nic mi się nie chce. Może dlatego że nic jeszcze nie osiągnęłam straciłam wiarę w to że kiedykolwiek cokolwiek mi się uda. Do dupy z takim życiem. Nie nadaję się do niczego.
  11. freya, gratulacje ! Filiżanka cappucino z "Biedronki"
  12. Nie wiem od czego powinnam zacząć. Mam wrażenie że jestem uwięziona w sobie. Nie znam siebie. Nie wiem co czuję, myślę na dany temat, po prostu nic. Mam kłopoty z wyrażaniem swoich uczuć albo w ogóle ich nie mam Kiedy mówię na terapii to czasem mam wrażenie że nie mówię o sobie tylko gram. Udaję. Być może ma to swój początek w tym że udawałam często przed matką bo zawsze była toksyczna w swej nadopiekuńczości. Nie wiem. Jestem zagubiona. Nie wiem ile z tego co mówię jest prawdą a ile kłamstwem. Nie wiem czy ja naprawdę mam problemy czy je sobie wymyślam. Zawsze koloryzowałam bo chciałam żeby ktoś mi pomógł. Od ponad dwóch lat z przerwami choruję na depresję. Nic już nie wiem. Nie wiem czego chcę ani czego powinnam chcieć. Czasami mam wrażenie że będę żyła tylko do jakiegoś czasu aż coś we mnie pęknie i zacznę podejmować próby samobójcze. A nie czuję się przecież źle. Jestem zresztą sceptycznie nastawiona do diagnozy. Za pierwszym razem może była to depresja ale teraz sama nie wiem. Myślałam że psychiatra zrobi mi jakieś testy a on tylko mnie wypytywał. Przecież ja to wszystko mogłam wymyślić. I może tak rzeczywiście jest? Może ja wymyśliłam to wszystko żeby nie zostać sama? Nie wiem. Poza tym ciągle mam wrażenie że nie zasługuję na szczęście. Kiedy przez chwilę jest dobrze czuję się wręcz nieswojo. I zawsze staje się wtedy coś co zabija moją kruchutką motywację. Boję się. Nie wiem dokąd zmierza moje życie. Nie wiem czy chcę wiedzieć. Jestem sama. Jedyną osobą jaką "mam" jest terapeutka a ostatnią sesję miałam dwa tygodnie temu. Następną mam dopiero za tydzień. Może z powodu tej przerwy czuję się jeszcze bardziej samotna i zagubiona. Poza tym mam wrażenie że nie dla mnie jest "normalne" życie. Nie dla mnie są (mam 18 lat) studia, praca. Z jakiegoś powodu nie zasługuję na to. Nie wiem czy to odpowiednie słowo. Czuję że coś mi przeszkodzi. Zostanę ukarana albo z mojej winy stanie się coś tragicznego. Czasem mam wrażenie że kiedy będę czuła się całkiem szczęśliwa nie zniosę oczekiwania na to aż "coś się zepsuje" i skrzywdzę kogoś. Mam też pewne dziwactwa. Wiem że gdybym np złamała nogę nie zniosłabym myśli że muszę pójść do lekarza i tego wszystkiego. Gdyby tak się stało pewnie podjęłabym próbę samobójczą bo upadła by moja krucha równowaga. Czuję że nie wytrzymam kolejnej kropli i że ta akurat przepełniłaby kielich. Nie toleruję myśli że mogłabym w pewien sposób nie mieć "idealnego" ciała. Nie zniosłabym myśli że mogłabym mieć jakąś skazę, zostać oszpecona przez starość, chorobę, nie wiem. Powoli zaczynam zdawać sobie sprawę że wtedy bym umarła. Nie mogłabym żyć. Nie wtedy. Nie mogłabym nie być cieleśnie "idealna" choć wiem że nie jestem. Nie wiem dokąd zmierza moje życie. Nie mam pojęcia gdzie jest sens i czy w czymkolwiek sens. Czuję się po prostu pusta, jakbym nie wiedziała kim jestem. Proszę pomóżcie.
  13. black swan, dało mi to pozytywnego kopa. Dziękuję Postaram się odnaleźć cokolwiek czego będę mogła się "chwycić". I jakoś to będzie.
  14. black swan, może zabrakło. Ale ja w ogóle jestem jakimś wyjątkowo nieudanym dziwadłem. Nie wychodzę na imprezy i życie towarzyskie mnie nie pociąga. Przez to w ogóle nie mam znajomych i jestem samotna. A poza tym jedynaczką jestem. Nie wiem gdzie i w czym miałabym sens odnaleźć. Drobne niepowodzenia wyprowadzają mnie z równowagi bo jest ona wyjątkowo krucha. Nie widzę siebie w normalnym życiu. Mam 18 lat i widzę jak moje życie zmierza donikąd. Nie wiem jak miałabym pójść na studia o pracy nie wspominając. Moją winą nie jest chyba to że mój schemat myślenia jest zły tylko to że zmarnowałam sobie początek. Jakie są teraz szanse że mi się uda? Raczej mizerne. Przecież nic mi "z nieba nie spadnie". Ani praca ani miłość ani pieniądze... Dziwi mnie to że chcę jeszcze żyć. Bo w sumie czy za 30 lat coś się zmieni? Wątpię. Być może moje myślenie to wynik depresji ale no cóż...
  15. HarajukuAino, też nie ogarniam całego procesu "zmiany myślenia". Zastanawia mnie czy nie mając celu w swoim życiu warto go szukać czy wystarczy cudownie zmienić sposób myślenia a powodów będzie aż nadto. Bo wydaje mi się że sama zmiana myślenia (a samo to jest cholernie trudne) nie wystarczy jeśli ktoś czuje że jego życie nie ma sensu. Można by zresztą poruszyć jeszcze wiele kwestii w tym temacie. Wiele razy wydawało mi się że udało mi się zmienić sposób postrzegania świata ale zawsze coś się psuło. Wystarczyło zbyt wiele całkiem drobniutkich niepowodzeń by cała nowa filozofia upadła. W moim przypadku najgorsze jest przeczucie że ja nie mogę być szczęśliwa. Zawsze wtedy kiedy wydaje mi się że będzie dobrze, że już powoli odnajduję sens, coś się wali. A to terapeutka odwoła sesję, to znowu najdą mnie jakieś natrętne myśli. Także czuję się już nawet trochę nieswojo jak jest dobrze przez dłuższy czas bo obawiam kary(?).
  16. Mam pytanie. Biorę Mirtor (15mg) od dwóch tygodni. Właściwie brałam go już w ubiegłym roku ale teraz znowu do niego wróciłam. Czy można po nim nie przytyć? To znaczy czy da się coć zrobić tak żeby nie przytyć ?
  17. chojrakowa, na pewno nie będziesz złą matką. Jak czytam Twoje posty, mam wrażenie że jesteś niezwykle ciepłą osobą. Wiem że jestem żałosna i to co piszę jest niemniej żałosne ode mnie i pewnie myślisz że nie powinnam komentować skoro Cię nie znam, ale jakoś dawno przestałam robić to co podpowiada mi rozsądek. Sama marzę o dziecku mimo moich niespełna 18 lat. Był czas kiedy chęć posiadania dziecka była moją obsesją. Tyle że ja pewnie nie mam co liczyć na męża, na dziecko tym bardziej. Nie pamiętam kiedy ostatnio gdzieś wyszłam. Właściwie poza szkołą nie ruszam się z domu. A dzisiejszy dzień utwierdza mnie w przekonaniu że nie warto walczyć o cokolwiek. Jutro psychiatra... Jedna konieczność gorsza od drugiej. Już sama nie wiem co ze sobą zrobić. Dawno nie miałam takiego doła.
  18. siostrawiatru, każdy powód dobry. Gorzej jak go nie ma
  19. A ja dziś w kościele miałam wrażenie że ludzie mają mnie za wariatkę. Serce mi tak waliło że mało nie wyszłam z siebie.
  20. Adekwatna, moja matka całymi dniami płakała, powtarzała "gdzie zrobiłam błąd?!", koszmar. Więc nie tylko Ty masz z tym problem. A co do pedagog, to w moim przypadku to się nie było jakieś specjalnie dobre rozwiązanie ale to na pewno początek czegoś. Najgorsze jest nic nierobienie moim zdaniem, bo wtedy może być jeszcze gorzej. Odwagi
  21. Adekwatna, uważam że powinnaś pójść do psychiatry. Koniecznie. Nie znam Cię, nie wiem jak zareagowałaby Twoja matka ale idź! To Twoje życie, nie jej. Mnie też nie było łatwo z matką, bo jest masakrycznie nadopiekuńcza. Musisz się jakoś przełamać. Jeśli Ci łatwiej to idź do pedagoga/psychologa szkolnego ale myślę że i tak powinnaś skontaktować się z lekarzem. Powodzenia
  22. Przy świetle księżyca para kochanków marzyła namiętnie o wspólnym wyjeździe do kołchozu. Ich masochistyczne pragnienia buzowały intensywnie niczym bąbelki białoruskiego szampana. Para kochanków lubiła chłostanie w szampanie, jęcząc nacjonalistyczne hasła takie jak np. precz z komuną! Tymczasem zza krzaka dobiegły ich śmiechy beztroskiej pary krasnali kompletnie ujaranych marichuaną. Pośród nich leżała martwa Królewna Śnieżka. Atmosfera stała się co najmniej patologiczna. Królik w dziupli obserwował całe zajście i miał antidotum, które ożywi Królewnę. Tanie wino marki 'owoc lux' roztaczało upojny zapach niepranych marzeń, które odżyły a brat Rafał powiedział "Idźcie i rozmnażajcie się".I poszli i rozmnażali się chędożąc do woli. Zwłaszcza krasnale, które obdarzone były wielkimi,długimi zaskrońcami, które pobierały opłatę za to by ich szukać u wróżki. Widząc to brat Rafał miąchał i miąchał. Był zadowolony że po raz pierwszy wróżka znalazła jego wrażliwy na pieszczoty punkt na ciele i zamienił sie wtedy w brata Micha - uległego masochistę uwielbiającego okładanie ołowianym pejczem, bo ból to jego tajna metoda na redukcję stresu po drapaniu się. Masochista miał także pewien wstydliwy problem w kolorze czerwonym , który będzie tematem krążącym w jego myślach. Problem dotyczył orientacji w terenie poszukiwań organów płciowych wielorybów. Jak powszechnie wiadomo ruja zielonych ogrów przypadała we wtorek czterdziestego dnia miesiąca. Zatem już niedługo tańce, hulanki, swawole,jak zwykle u brata Rafała przemienionego w brata Michała zwanego potocznie Michem miały zaowocować w nastepną zmianę imienia brat Michał -Rafał pomyślał, że zamieni sie w Megii,ale chwilę później pomyślał,że lepszy byłby przydomek Kikut , który jasno wyjaśniałby wygląd jego krocza a biorąc pod uwagę jego nerwice i trzęsące się ręce oraz długi nos zaczął popadać w kompleksy i umniejszać swoją wartość jako człowieka. Nagle za oborą z pomarszczonym troskami czołem brat Michał zobaczył coś czego by nie mógł polizać swoim długim językiem, który zwisał mu do pasa, ponieważ zastępował mu krawat, który był mu niezbędny do stania się niewidzialnym dla fotoradarów, które Jaśnie Wielmożny Pan,Władca Trzech Kamyków rozkazał zamontować na kurniku przy oborze
×