Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. Monster6, moim zdaniem demonizujesz neuroleptyki, leki jak każde inne psychotropy, ani lepsze ani gorsze. Jeśli jesteś w silnej manii i bierzesz neuroleptyk, to Twoje neurony robią zwrot o 180st, słowo pacyfikacja naprawdę dobrze to oddaje i tu nie będzie lekkiego przejścia, to pewien szok dla mózgu i mogą się dziać dziwne rzeczy w tym zombiwacenie. :) Ja nawet bez manii kiedy nie brałam regularnie ketrelu i brałam doraźnie, to wchodziłam w stan pół-śpiączki, bo to był szok dla mózgu. Jak bierzesz regularnie, to się mózg stabilizuje i jest prościej. Pomijając to, że ketrel to neuroleptyk pożal się Boże, działa na wszystko poza schizofrenią.
  2. wiejskifilozof, współczuję, ale nie sądzę, żeby to wyjście dało Ci satysfakcję. Ale przynajmniej nie będzie z tego dzieci. Tylko że człowiek naprawdę potrzebuje bliskości, akceptacji, miłości, tego by widzieć szczęście w oczach drugiej osoby, a tego się nie da kupić.
  3. mirunia, tak to widocznie jest, że człowiek ograniczony ma ograniczoną liczbę tematów.
  4. Freud to przeżytek. Na unowocześnionej psychoanalizie opiera się chyba tylko jeden nurt terapii- psychodynamiczna, są też inne nurty terapii. Teoria poznawczo-behawioralna na przykład nie odnosi się w ogóle do przeszłości, jest na dobrą sprawę przywoływaniem w człowieku myślenia realistycznego i zdroworozsądkowego i nakłanianiem go do weryfikowania prawdziwości swoich przekonań, czyli "wzięcia na zdrowy chłopski rozum", co się szumnie nazywa terapią poznawczą, behawioralna to trenowanie się w pożądanych zachowaniach, nawykach. Chrześcijańskim psychologom zwykle najbliżej jest to terapii humanistycznej, zwłaszcza Kazimierza Dąbrowskiego (teoria dezintegracji pozytywnej) i Viktora Frankla (terapia przez sens czyli logoterapia), ale mają certyfikaty w różnych nurtach, też w psychodynamicznym. Dla mnie psychoanaliza jest bezużyteczna, jest jedynie interpretacją, przy czym interpretacja przeciwstawna może być równie dobra, poza tym jest to "wiedza", która nie wywołuje w człowieku zmiany, a odniesienie do dzieciństwa nie zmienia w niczym teraźniejszości. Żeby zaistniała zmiana, trzeba dążyć do pozytywnej wartości w życiu, a psychoanaliza takich nie posiada. Poza tym według psychoanalizy tylko wydaje się nam, że chcemy to, czego chcemy i że dążymy tam gdzie dążymy, skupia się ona na udowadnianiu, że w istocie chcemy zupełnie czegoś innego niż nam się wydaje i nasze motywy są ukryte przed nami samymi, więc de facto ktoś ci wmawia coś na Twój temat zupełnie niezgodnego z Twoim doświadczeniem wewnętrznym i twierdzi, że wie lepiej, ty się rzecz jasna wkurzasz, a terapeuta otwiera sobie ukradkiem skrypt na kluczowym rozdziale "opór w psychoterapii" , gdzie twój opór jest wyczerpująco i nieprawdziwie objaśniony
  5. Przynajmniej wątroba Ci odpoczęła przez rok, o ile mocno nie balowałeś.
  6. Miałam na myśli ketrel i olanzapinę, że jeden z tych dwóch, a nie że w ogóle jeden.
  7. Dobijające, wszystko mam. I po co łazić na terapię, słuchać gadania rodziny, biczować się psychicznie, skoro mam to w receptorach? Jak będzie lepiej, to może zejdziesz do niższych dawek, na razie muszą Cię spacyfikować. Może w przyszłości wystarczy 1 lek. Widywałam w szpitalu ludzi biorących olanzapinę i mam wrażenie, że to jeden z niewielu leków, który nie obniża funkcji intelektualnych, jedna np. dziewczyna była po prawie i pracowała jako radca. Tylko tycie...
  8. 30 lat to jeszcze nie jest czas, żeby mówić o przegranym życiu. Jeszcze masz szansę wszystko zmienić. Uwierz, mam więcej lat i wiem co to przegrane życie. :) Teraz mam wrażenie, że w wieku 30 lat jeszcze mogłam wszystko i dużo się potem działo.
  9. Palenie czarownic, inkwizycja, że cierpienie uszlachetnia i inne takie tam? Dobrze, że jeszcze jest możliwy wybór innych wartości Wykryto sieczkę w mózgu. Nie wiem co czytasz i oglądasz, ale zmień.
  10. Psycholog chrześcijański jak każdy inny kończy studia z zakresu psychologii oraz szkołę psychoterapii w wybranym nurcie. Respektuje chrześcijański system wartości, nie redukuje spraw sumienia do rzeczy wtórnych. Nie narzuca nikomu religijnego punktu widzenia, ale potrafi się odnaleźć w problemach religijnych i duchowych. Nie powinien wyrokować o kwestiach moralnych, ponieważ to wykracza poza pracę psychologa (ale w praktyce może to obejść i coś sugerować, spotkałam się z tym). Tu jest opis: http://www.spch.pl/ a tu statut: http://spch.pl/files/dokumenty/statut_spch.pdf Osobiście chodziłam m.in na konsultacje do księdza, który jest doktorem psychologii, terapeutą i kierownikiem szkoły psychoterapii, ma wieloletnie doświadczenie dot. nerwicy, innych zaburzeń, problemach małżeńskich, duchowych i uważam, że jest genialny.
  11. A co może się stać i dlaczego?
  12. Jedna wizyta nie pomoże nikomu, a już na pewno komuś z tak silną nerwicą. Trzeba chodzić regularnie. Zgadzam się z kop, że terapeuta powinien być wierzący i poważnie traktować Twój system wartości. Bo choćbyś trafiła na najlepszego specjalistę, jeśli będziesz czuć jego sceptycyzm do religii, to będziesz niespokojna i może Ci to generować konflikty (myślenie, że terapeuta reprezentuje "bezbożny" punkt widzenia), z kolei jeśli będziesz mieć zaufanie do terapeuty i przekonanie, że jest praktykujący, będziesz się mogła na nim oprzeć. Mówię na podstawie swojego doświadczenia. Może potrzebujesz leków, ogólnie nie ułatwiają nauki, ale w tym momencie nerwica przeszkadza Ci dużo bardziej. Leki są skuteczniejsze nawet niż terapia i szybciej działają, choć najlepsze jest połączenie jednego i drugiego. Podejmuj decyzje na podstawie tego, co racjonalne i nie zakładaj, że natręctwa będę Tobą zawsze rządzić lub że jesteś zdeterminowana, żeby pójść do zakonu. Te natręctwa kiedyś miną. Musisz wybrać ścieżkę zgodną z Twoimi zainteresowaniami, żebyś dała radę po niej iść mimo nerwicy, którą mam nadzieję uda się wyleczyć albo złagodzić, ale może też mutować w nowe postacie i Cię nękać (myśli o zakonie na pewno miną). A życie zgodne z zainteresowaniami, rozwój jest ważnym lekiem na nerwicę. .Wyrzucić się nie da, ale możesz inaczej na to spojrzeć, złapać dystans, nie interpretować w sposób lękowy. Pomoże czas, tylko nie funduj już sobie takich nowych doświadczeń i więcej nie czytaj. Nie możesz się tak męczyć aż do matury, zadbaj zdecydowanie o swoje leczenie. Nie ma co odkładać, liczyć że może przejdzie czy że coś Cię definitywnie "przekona". Trzeba działać.
  13. refren

    czego aktualnie słuchasz?

    [videoyoutube=DMrhscGybDo][/videoyoutube]
  14. Myślę, że to po prostu Twoje przekonanie, raczej nie oparte na racjonalnym myśleniu, ale na jakiejś wierze w przeznaczenie, myśleniu magicznym. Nie jest to też urojenie, włączyłaś tylko nieracjonalny tryb myślenia o rzeczywistości. Związek na odległość tworzy wiele iluzji, łatwo nakręcić uczucia, nie wiedząc za wiele o drugiej osobie, to jest sytuacja w której jest wiele sprzeczności - można osiągnąć duży stopień bliskości pisząc, ale nie jest to prawdziwa bliskość jak w relacji na żywo. Stąd moim zdaniem może pojawić się jakiś rozstrój, lęki, bo znajomość nie rozkręca się w sposób naturalny, bezpieczny czyli twarzą w twarz i przez stopniowe poznawanie się.
  15. A najważniejsze jest niewidome dla oczu. Naprawdę.
  16. Kurcze, sprzeczne zeznania Ale nie rzuciłam jakimś ogólnikiem na odczepnego, mi się naprawdę podobają młode dziewczyny, zazdroszczę im, bo nie mają cellulitu, mają ładną skórę i dużo słodkiego uroku, choć tego może nie widzą. Prawdą też jest, że nikt nie jest idealny, jesteśmy ludźmi i mamy wszyscy różne brzydoty, które staramy się ukrywać, tuszować lub kompensować. Ważna jest pewność siebie, dodaje mocno urody, choć niektórzy wolą nieśmiałość, a najfajniejsza jest chyba mieszanka jednego z drugim.
  17. Zapomniałam dodać, moim zdaniem każda 18-latka jest ładna, bo młodość i świeżość same w sobie są ładne, tylko że jak się jest samemu młodym, to się tego nie widzi.
  18. Sufit, w wieku 18 lat wiele osób jest niezadowolonych ze swojego wyglądu, z czasem się uczymy obchodzić ze swoim ciałem, dbać o siebie, czesać się, ubierać, malować tak, żeby dobrze wyglądać. Proporcje ciała też się zmieniają. Wiem, że pewnie próbowałaś już wielu rzeczy, żeby lepiej wyglądać, ale to nie znaczy że wszystkich. Pomysły przychodzą też z czasem. Duża głowa, to może być odczucie subiektywne albo może to nie mieć tak dużego znaczenia, jak Ci się wydaje. Zdarzają się osoby zafiksowane na jakimś puncie swojej urody, np. nosie, kształcie twarzy, ale inni nie poświęcają tym częściom ich ciała tak dużej uwagi i nie widzą, że coś jest nie tak. Najważniejsze: nie możesz się izolować! To może mieć złe skutki. Skoro znajomi chcą, abyś się z nimi spotykała, to znaczy że Cię akceptują, Twój wygląd również. Siedzenie w domu niczego nie polepszy, człowiek jest istotą społeczną i potrzebuje innych ludzi, żeby zdrowo funkcjonować. Staraj się czerpać z towarzystwa innych ludzi radość, a nie myśleć o swoim wyglądzie. Możesz się z innymi dobrze bawić, ciekawie porozmawiać, dowiedzieć się jakichś nowych rzeczy, wygląd w tym nie przeszkadza. Siedząc w domu nie znajdziesz bratniej duszy. PS. Ta pani np. ma krótkie nogi i dużą głowę i niespecjalnie się tym przejmuje
  19. O, to mnie też zaskoczył. Pozytywnie. Moim zdaniem on sam, ale jeśli chce koniecznie z Tobą, to też warto. Zresztą terapeuta powinien to zasugerować, jak lepiej. Tak czy siak postęp.
  20. Sama musisz podjąć taką decyzję, znasz swojego chłopaka i wiesz, na ile jest w stanie Ciebie wspierać i zrozumieć problem. Dobrze, jakbyś zaczęła terapię, dobrze dla Ciebie, a też chłopak nie będzie czuł, że leczenie Ciebie jest na jego barach, potrzeba zresztą specjalisty, sam nie da rady Ci pomóc i może czuć się z tym źle.
  21. Tylko z tego co zrozumiałam, to nie mówił, że na chwilę, tylko mówił o przeszkodach i zerwaliście. Nie świadczy to za dobrze o jego empatii, skupiony na sobie i swoim lęku, nie wiem czy przejmuje się tym co czujesz. Jak niby miałaś zareagować? Zlekceważyć? Jak widać skłoniło go to pewnej refleksji i szczerości, więc może było warto podjąć taką decyzję. Pytanie, czy to był chwilowy kryzys czy będzie się to powtarzać. Pokonać lęk może tylko on sam, Ty możesz póki co nie naciskać i pozwolić mu się oddalić, może dojdzie do tego, czego chce.
  22. https://portal.abczdrowie.pl/zespol-leku-uogolnionego http://www.centrumdobrejterapii.pl/materialy/zespol-leku-uogolnionego/
  23. Też o tym pomyślałam, niektórzy nie potrafią być w stałym związku, boją się stabilizacji, zobowiązań. Symptomatyczne jest to, że facet się wycofuje, kiedy wszystko się dobrze układa. Może jest z dysfunkcyjnej rodziny albo DDA. To wcale nie jest dobra wiadomość, jeśli tak jest, bo osobie z lękiem przed bliskością nie pomożesz, jeśli nie będzie tego chciała, a zwykle nie widzi ona problemu tam, gdzie jest naprawdę. Może natomiast ranić drugą osobę, bo z jednej strony ma lęk przed bliskością, a z drugiej strony tej bliskości potrzebuje, więc próbuje być z kimś jednocześnie się nie wiążąc i nie dając siebie w całości., co tworzy toksyczne układy.
×