
refren
Użytkownik-
Postów
3 901 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez refren
-
Warto przeczekać wycie (czyli pierwszą minutę), dalej doskonały kawałek. [videoyoutube=1dl5hdtVH4c][/videoyoutube]
-
Powstanie Warszawskie- bohaterstwo czy niepotrzebna śmierć
refren odpowiedział(a) na carlosbueno temat w Socjologia
Otóż to, z tym ocenianiem, siedzimy sobie teraz przy biureczkach przed kompem i już wiemy, co było dalej, mamy wszechwiedzę (powiedzmy) o przeszłości i sobie oceniamy. Oni nie wiedzieli, co będzie dalej. A prawda jest taka, że byliśmy między młotem a kowadłem i nie było dobrego wyjścia, wchodził nowy okupant na miejsce drugiego. Tu się nie ma co mądrzyć, bo to była sytuacja bez wyjścia, i w 39-ym i w 44-ym. A Ruscy sami przez radio wzywali warszawiaków do walki z Niemcami. Była silna organizacja: Państwo Podziemne, wyszkoleni do walki żołnierze i była nadzieja, że uda się przejąć kontrolę i właśnie chronić ludność cywilną w tej zawierusze, tam gdzie był zasięg powstania, Polacy byli wolni, poza tym AK nadstawiała karku, żeby np. uwolnić więźniów z Gęsiówki (większość Żydów), którzy mieli zostać rozstrzelani i część z nich przeżyła dzięki temu wojnę. Hitler inaczej traktował inne podbite kraje, a inaczej Polskę. Nienawidził chronicznie Żydów, a Polacy byli na drugim miejscu. Chciał zniszczyć Warszawę i są dokumenty, że jeszcze przed Powstaniem zaplanował zrównać ją z ziemią. Nie wiemy, jakby wyglądał scenariusz zdarzeń bez powstania. A Francuzi... może mieli mniej powodów do powstania, bo doznali mniej krzywd. -
Powstanie Warszawskie- bohaterstwo czy niepotrzebna śmierć
refren odpowiedział(a) na carlosbueno temat w Socjologia
Przecież jakby nie zginęli w Powstaniu, to by ich wykończyli radzieccy towarzysze, którzy tak robili na terenach Polski, które zajmowali. http://pl.wikipedia.org/wiki/Akcja_%E2%80%9EBurza%E2%80%9D -
no w tym też, bo takim młody człowiek widzi, że wybaczanie nie jest odbierane jako gest dobre woli, tylko jako słabość. szkolny lans, to próżność itd. Nie wiem jak sobie wyobrażasz wybaczanie w praktyce. Że ktoś Cię popchnie, a ty mówisz "wybaczam"? zmienny, nie bardzo to ogarniam, czy Ty chcesz zmieniać na terapii lub inaczej swoją tożsamość kulturową?
-
obrażanie Boga w myślach przez nerwicę?
refren odpowiedział(a) na znerwicowana92 temat w Nerwica natręctw
Może wypada obejrzeć, ale nie wtedy, jeśli się przy tym źle czujesz. Jak ktoś ma chory żołądek, to przechodzi na dietę. Poza tym moim zdaniem lekarstwem na taką nerwicę może być odejście od wiary regułkowej i sztywnej, na rzecz autentycznie przeżywanej, jak zaczniesz sobie teraz wymyślać obowiązki i powinności, to daleko z tym nie zajdziesz. Jeśli ktoś będzie Ci ciągle powtarzał, że seks, to małżeński obowiązek, to stracisz na to ochotę, podobnie jest z wiarą. -- 30 lip 2013, 12:25 -- zgadzam się. Wszystkie natręctwa trzeba potwierdzać i akceptować wtedy szybko mijają. Jak zaczniemy analizować jeszcze bardziej wkręcimy się w spiralę myśli. Moim zdaniem gra w słowa potwierdzam-odrzucam jest niebezpieczna i u osoby znerwicowanej może budzić lęk - jeśli "potwierdza", to że ponosi za nie odpowiedzialność, jeśli ma "odrzucać", to również, jeśli jej się nie uda. A te myśli bez potwierdzenia czy odrzucania po prostu są, to jest jakiś fakt, na który się nie ma wpływu. Przychodzą i mijają. Dla mnie dobrym słowem byłoby "przeczekać". Patrzeć na nie jak na patyk na wodzie, który płynie aż zniknie. -
A ja się dziwię, że tylko 3 osoby poza mną zaznaczyły ramiona, a przecież tam są te.. no, mięśnie. Ładnie umięśnione ramiona są fajne.
-
Można nawet odprawiać mszę i odwiedzać agencje towarzyskie, nie w tym rzecz, chodzi o to, że dziecko pomimo dorastania w katolickim domu widzi, że rzeczywistość rządzi się swoimi prawami. Tak, ale w chodzeniu do agencji i byciu księdzem jest sprzeczność, a w tych rzeczach nie. Moim zdaniem wiara nie zmusza do tego, żeby popadać w sprzeczność z jakimś oczywistym doświadczeniem, a już na pewno nie w dzieciństwie, tak samo dziecko z katolickiego domu, jak i nie z katolickiego wie, że żeby dostać dobry stopień, trzeba się nauczyć, że żeby mieć dużo kolegów/koleżanek, to trzeba im mieć coś do zaoferowania, odkrywa że jeśli jest dla innych miłe, to inni też są milsi dla niego, że są osoby które lepiej omijać, takie z którymi jest fajnie itd... Nie ma "rzeczywistości katolickiej" i "normalnej", jest jedna. No tożsamość nabyta w doświadczeniach kiedy jak to Amery ujął człowiek uczy się swojego ja. -- 29 lip 2013, 14:04 -- Zwróć uwagę, że rdzenny językiem jest ten, którego się uczysz pierwszego, wchłaniasz go lepiej niż pozostałe, tak samo kształtuje człowiek swoje Ja, to jest jego najgłębsze Ja, z tego okresu właśnie. Nie wierzę chyba w to Twoje "najgłębsze ja" z okresu dzieciństwa, wydaje mi się, że te rzeczy, które składają się na przykład na moją "istotę" w sporej części to były doświadczenia po 15-ym roku życia, z drugiej strony ciężko by mi było określić, czym jest taka esencja, jeśli np. zespół przekonań decydujących o interpretacji wydarzeń życiowych i postępowaniu, to to się zmieniało we mnie wiele razy i nadal zmienia. Oczywiście osoby dorosłe są już raczej ugruntowane, ale też są takie, które zmieniają się w dużym stopniu przez całe życie - wydaje mi się, że jest taki typ "rozwojowy", który całe życie jest otwarty na nowe doświadczenia, reinterpretowanie poprzednich itd, mam nawet taką jedną osobę w rodzinie. Ta zdolność do zmian po przekroczeniu, powiedzmy, 26 roku życia, to kwestia indywidualna, jedni mają większą inni mniejszą, ale jest to możliwe.
-
obrażanie Boga w myślach przez nerwicę?
refren odpowiedział(a) na znerwicowana92 temat w Nerwica natręctw
Nie wiem czy to dobrze, że szukasz porady w Internecie, rozumiem, że nie masz z kim o tym pogadać, ale tutaj nie wiesz na kogo trafisz, na temat wiary i innych ważnych rzeczy lepiej rozmawiać z ludźmi, do których masz zaufanie i widzisz, że dobrze i mądrze żyją (bo jeśli dobrze żyją, to muszą mieć jakąś mądrość w sobie). Co do tych Światowych Dni Młodzieży - litości, przecież nie masz obowiązku oglądać wszystkich programów religijnych. To zrozumiałe zresztą, że sprawia Ci to trudność, bo przeżywasz problemy na tle religijnym, więc wiara kojarzy Ci się z Twoim cierpieniem, a poza tym każda taka rzecz może potencjalnie wzbudzić w Tobie nowe wątpliwości, więc oglądasz pewnie podminowana lękiem "co znowu mi się przytrafi". Jeśli coś na Ciebie źle wpływa, to nie możesz się do tego zmuszać - to kwestia higieny psychicznej. To nie jest wina programu, że jest zły, ani Twoja, tylko jesteś na takim etapie, że nie jesteś w stanie odbierać go w sposób konstruktywny. -- 30 lip 2013, 00:48 -- Był taki czas, że nie mogłam czytać katechizmu Kk, bo przy każdym zdaniu wkręcałam sobie jakieś obsesyjne poczucie winy (zwykle nieuzasadnione) i wpadałam w zły stan psychiczny. Więc przestałam czytać na parę lat, nie rzuciłam wiary ani chodzenia do kościoła, ale to sobie odpuściłam, a moja bardzo pobożna mama pozbyła się Katechizmu z domu, żeby mnie nie korciło. Dziś mogę go już czytać bez żadnych problemów. -
Nie chodzi o to, że postępują szybko, ale do niczego nie prowadzą - technologia się rozwija, ale człowiek się przestał rozwijać. Nie widzę przeszkód, żeby się modlić i strzelać dużo bramek oraz dobrze się bić. A jeśli chodzi o to, skąd się bierze wiara, to do pewnego stopnia niby jest to przewidywalne, ale dla mnie nie do końca. Wiadomo, że ważne jest wychowanie, ale mój brat przyrodni nie ma tego od rodziców, bo nasz ojciec był ateistą, a jego matka jest niepraktykująca i niezainteresowana tematem. Ale on jest wierzący, a ma 12 lat, można to wytłumaczyć tym, że przygotowywał go do komunii fajny ksiądz i go zachęcił, ale jego koledzy też się z nim zetknęli, a nie złapali aż tak "bakcyla", brat też ewidentnie ma własne zdanie - widziałam raz, jak w niedzielę po niego przyszli jak co dzień koledzy, żeby wyszedł na podwórko, a on, że teraz idzie do kościoła. Może mamy jakiś wspólny "gen" , tylko nie wiem po kim, bo nie po ojcu... A tak serio, to może niektórzy potrzebują tego, żeby szukać genu religii czy wymyślą, że jakaś budowa mózgu jest za to odpowiedzialna, ale mi odpowiada podejście metafizyczne - "Duch dąży, dokąd chce" . Jeśli chodzi o myślenie "logiczno-empiryczne", to nie da się dowieść empirycznie, że zasadne jest, by się do niego ograniczyć, jest to podejście, które nie umie się uzasadnić korzystając tylko z własnych metod, natomiast nie wiem czemu wielu ludzi uważa, że ograniczone podejście empiryczne powinno być jedynym uprawnionym. Choć to dygresja, bo mówiłeś raczej o doświadczeniu codziennym niż o jakiejś metodzie poznawczej. Co do nadstawiania policzka - myślę, że różnie można to rozumieć i nie odbieram tych słów jako wezwanie do cierpiętnictwa, ale jako wezwanie do tego, żeby nie wypierać się prawdy i nie robić uników. Przykładem tego jest odpowiedź Jezusa na pytanie Piłata "Czy ty jesteś mesjaszem, królem żydowskim" - "Tak, ja nim jestem". Mógł powiedzieć: "to pomyłka, nie jestem żadnym mesjaszem ani królem, wypuście mnie" - wtedy by nie nadstawił drugiego policzka, ale ludzie nie musieliby wybierać, czy wierzą w to, że jest mesjaszem czy nie. Nie rozumiem ciągle, czym jest według Ciebie ta "podstawowa tożsamość".
-
numery - "nie ze mną te numery, Bruner"
-
zmienny, jestem pod wrażeniem, że tak wnikliwie się zajmujesz tematem. Pesymiz to pojawił się u niego dużo wcześniej przed pobytem we Francji i nie na skutek przeczytania Sartre'a tylko ustaw norymberskich, a później, na skutek bardzo ciężkich, traumatycznych przeżyć. Masz rację, to co napisałam, to był sąd powierzchowny, a oczywiste jest, że nikt po takich przejściach nie jest optymistą i w ogóle to nie były lata optymizmu, zwłaszcza dla Żydów, ale nie tylko. A jednak odniosłam wrażenie, że uważa to, za jakiś brak w sobie, to że nie może się pozbyć pragnienia ojczyzny. Jeśli się pisze, że ktoś się z tego pragnienia wyzwolił "dumnie i po męsku", to jest w tym podziw. Więc nie potrzebować ojczyzny jest chyba dla niego czymś bardziej płodnym niż potrzebować, może wynika to z tego, że jego pragnienie wynikało z traumy i potrzeby bezpieczeństwa - tak przynajmniej pisze, a więc mógł je odczuwać jako coś "gorszego". Co do tego, że prawdziwą tożsamość, ojczyznę, nabywa się w dzieciństwie i to determinuje, to nadal nie jestem do końca przekonana. Tu jest dużo niuansów, różnych przypadków do rozpatrzenia, można by o tym pisać w nieskończoność. I nie wiem, czy przejście ze sceptycyzmu do wiary w naszej kulturze jest porównywalne do zmiany ojczyzny, komuś wychowanemu w Islamie ciężko łamane przez niemożliwe jest zmienić mentalność na mentalność europejską, ale jeśli żyjesz w pluralizmie światopoglądowym, a to mamy w naszej kulturze - to nie jesteś w niczym ustawiony aż tak na sztywno. W dodatku sceptycyzm nabiera siły od niedawana, żyjesz w kraju, który był raczej katolicki, więc to nie jest dla Ciebie całkiem obce, chcąc nie chcąc to masz w powietrzu i tym oddychasz. Myślę, że są takie przypadki, jak też odwrotne. Pewien lekarz na przykład nawrócił się, choć nawet nie to, że był sceptykiem, ale dokonał masę aborcji. Mój znajomy jest nieochrzczonym ateistą i uważał, że Pismo św niczym nie różni się od książek fantasy, a niedawno doszedł do wniosku, że musi istnieć jakiś Demiurg. Nie podoba mu się jednak Bóg katolicki, bo każe nadstawiać drugi policzek i ten znajomy mówi, że wolałby jakiegoś innego. :) -- 27 lip 2013, 02:54 -- A zobacz: dużo jest przypadków, że ktoś został wychowany w katolickim domu, ale kiedy dorośnie, wiara od niego odpada, jak uschła skorupa - bo była tylko czymś zewnętrznym, tradycją, albo przykład rodziców z jakiegoś powodu go zniechęcił. Taki ktoś może zostać i buddystą- jeśli coś go do tego przekona, choć się w tym nie wychował.
-
Moim zdaniem zależy od pracy. Kobiety według mnie częściej mają dziwne problemy, urazy, humory i knują. Mężczyźni słabo się sprawdzają przy jednym wspólnym zadaniu dla kilu osób, bo nie umieją pracować bez wyznaczonego przywództwa i za bardzo się skupiają na sobie, natomiast jeśli mają określone zadania i pozycję, to robią co potrzeba. Takie mam przynajmniej doświadczenie.
-
carlosbueno, poczytaj Nowy Testament, choćby listy św Pawła, to dowiesz się, jaki chrześcijaństwo ma stosunek do Starego. A co tzw. tzw. liberalizacji, jeśli będzie dalej postępować, to nastąpi schizma, która zresztą w Kościele istnieje, tylko nieoficjalnie. Z drugiej strony od lat słyszę, że Kościół wkrótce zniesie celibat i zmieni podejście do antykoncepcji, ale jakoś się to nie dzieje i być może szybciej nadejdzie koniec świata niż to :)
-
Marazm z Rotterdamu obserwacja czy uczestnictwo ?
-
Katolickie kościoły też różnie wyglądają jeśli chodzi o ortodoksję, na przykład niemieckie żyją sobie własnym życiem. A jeżeli np. Martini, który nie jest szeregowym księdzem, tylko kardynałem, popiera sobie w książce związki partnerskie, to coś nie tak z tą ortodoksją... A nie jest to jedyny taki przypadek. -- 26 lip 2013, 18:08 -- Możliwe, ale też powiedziałabym, że konserwatywny kościół trzyma się tam, gdzie jest konserwatywny :)
-
carlosbueno, ale te kościoły chrześcijańskie, które starają się "przystosować" do współczesności świecą pustkami. I to logiczne, bo jeśli kościół ma być pragmatyczny, to ludzie nie potrzebują do niego chodzić, sami sobie poradzą.
-
Widzisz, dla każdego odrzucenie może znaczyć coś innego. Nie mam na myśli walki z myślami, tylko zajęcie wobec nich stanowiska, kiedy już miną. Może to nie jest dobra metoda dla każdego i w każdej sytuacji. Piszę, tak, bo czasem mi się zdarzają - jak każdemu- myśli które łamią tabu -np. że źle życzę komuś z rodziny itp. I przechodzę nad tym do porządku dziennego, a potem zajmuje właśnie stanowisko względem nich - że nie, świadomie, to się z tym nie zgadzam. I zapominam o tym. Myślę, że takie myśli każdemu się zdarzają, a cały sęk w tym, jak na nie reagujemy. Jedni o tym zapominają, a inni zaczynają drążyć - "a może podświadomie naprawdę im źle życzę", "a może jestem psychopatą" - i tu powstaje nerwica. Moim zdaniem nakręca ją brak zaufania do samego siebie. Jeśli komuś na przykład rodzice mówili, że jest zły, to po takiej myśli zacznie drążyć. -- 26 lip 2013, 17:24 -- Poza tym - taką mam teorię - natręctwa zdarzają się często osobom o analitycznych umysłach, z pewną "nadpobudliwością" intelektualną - które częściej się posługują intelektem niż uczuciami - i przez to mogą mieć wątpliwości, co do tego, kim są "naprawdę" - bo tego wyraźnie nie czują, a intelekt im się zapętla - jak to intelekt :) Gdyby ktoś szukał intelektualnego dowodu na to, że lubi kurczaka, to pewnie też by się zapętlił.
-
Litości, bo spojrzałeś na pupę? To prawdopodobnie był odruch, Twój mózg nie zdążył przekazać oczom, że to dziecko. Poza tym, jak pisałam wcześniej, nasza kultura jest przesycona seksem i mamy machinalnie erotyczne spojrzenie na wszystko, dzieci nie są wyjątkiem - tak jesteśmy zaprogramowani, na szczęście jest rozum, który mówi nam co dobre, a co złe.
-
Dla mnie jak gra w duszy, to gra, wszystko jedno czy "rdzennie" czy "wtórnie". Według mnie nie jest tak, że tylko to, co przeżyte w dzieciństwie się liczy. Choć oczywiście nikt się nie stanie ortodoksyjnym żydem ot tak, bo tak sobie postanowi. Może problem w tym, że tradycja żydowska się pokrywa z wiarą, w dodatku jest to dość zamknięty krąg, masa obrzędów, i taki klimat "dla wtajemniczonych", żeby do niego wejść, trzeba się "oddzielić" od świata i można się też czuć do tego wejścia nieuprawnionym, jeśli się w tym ktoś nie wychował. Problem jest więc może w stopniu zamknięcia tej wspólnoty. Ale to nie jest tak, że nie można wejść w coś nowego, człowiekowi wychowanemu w cywilizacji może coś "odbić" i może przyłączyć się do Amiszów i naprawdę się w tym odnaleźć - bo tak mu właśnie zagrało. Oczywiście takie skrajne przypadki to rzadkość, ale są. Są muzułmanie, którzy nawracają się na katolicyzm - z tym że tu jest sprawa autentycznej wiary, a nie wyboru innej tradycji jako czegoś zewnętrznego. Tu też jest może jakiś klucz do tego tekstu jaki wkleiłeś - jeżeli ktoś nie wierzy w Boga ze Starego Testamentu i się nie wychował w tradycji żydowskiej - to rzeczywiście ma marne szanse, żeby był autentyczny jako żyd - bo ma zamknięte obie drogi. -- 26 lip 2013, 02:19 -- Sorry, aktualnie muzułmanie się nawracają raczej na protestantyzm w Stanach, bo tam prężnie działają kościoły protestanckie. Mój Kościół stracił niestety parę, jeśli chodzi o ewangelizację.
-
Wyleczyłem nerwice dzięki uwodzeniu kobiet:)
refren odpowiedział(a) na Edi1000 temat w Kroki do wolności
ale czy potrafisz tak żyć jakby to było prawdą,olać społeczne konwenanse? Olać konwenanse nie jest moim najwyższym celem, nie mam z tym problemu i nie czuję, żeby mnie one ograniczały, natomiast czasem ogranicza mnie to, że nie umiem ich przestrzegać i myślę, że powinnam się ich trochę pouczyć. -- 26 lip 2013, 01:52 -- Nie każdemu może pasować rola takiego bawidamka i pisałaś o byciu kimś, chyba nie chodziło o bycie bawidamkiem, czy też pozerem? No ale przypuszczam, że faktycznie wielu kobietom może być wygodna taka sytuacja, że mężczyzna o nie zabiega, a one tylko go nagradzają swoją aprobatą jeśli podobają się zaloty. Dziwnie bym się czuł, gdybym miał się tak przed kobietami zachowywać, trochę jak jeleń na rykowisku, trochę jak kłamca. Tu akurat się cieszę, że to się zmienia. :) Bawidamek to określenie negatywne, dla mnie umiejętność rozmowy nie jest pozerstwem, zawsze mi imponowały osoby, które potrafią rozmawiać z każdym i o wszystkim i podobają mi się mężczyźni, którzy potrafią poprawić humor kobietom wokół siebie- wszystko jedno czy będzie to starsza babcia czy kioskarka. Oczywiście nie mam na myśli nałogowego flirtowania, ale taki flirt grzecznościowy, którego celem nie jest poderwanie kogoś - tylko wprowadzenie fajnej atmosfery i sprawienie, że kobiety czują się kobietami. -
Zmienny, tu się nakłada kilka szczególnych sytuacji - raz że autor jest Żydem, a to jedyny naród, który nie miał ojczyzny, dwa, że jest emigrantem - odczuwa przemożnie potrzebę osadzenia się w jakiejś tradycji i "totalności", ale nie jest mu to dane, więc tym bardziej za tym tęskni, w dodatku posiedział we Francji, poczytał Sartre'a i innych modnych myślicieli i uwierzył, że "internacjonalizm" jest najwyższą formą rozwoju :) I jak tu nie wpaść w pesymizm? Wniosek: nadmiar Sartre'a szkodzi A bardziej serio, mi się nasuwa ta znana myśl: "Żeby być wolnym, trzeba chcieć być wolnym nie za bardzo". Założenie, że nawet tradycję sobie należy wybrać czy stworzyć jest absurdalne - bo tradycja jest po to, żeby osadzała nas w jakiejś realności, dokonaniach przodków, w dziedzictwie - z którego chcąc czy nie chcąc i tak czerpiemy, żeby nas łączyła z czymś, z czym i tak jesteśmy związani. Dzięki niej poznajemy, kim jesteśmy. Pragnienie więc zmiany o 180 stopni nie jest zdrowe, bo wyrywa człowieka z jakichś fundamentów. Bananowiec nie będzie dobrze rósł na Antarktydzie. Z drugiej strony - bywały takie sytuacje, że dwóch braci wybierało świadomie walkę po dwóch stronach konfliktu w czasie jakiejś wojny - więc jednak wychowanie w jakimś środowisku nie zdeterminowało ich na tyle, żeby nie poszli za głosem swojego serca. Były takie rodziny, gdzie połowa uważała się za Niemców, a połowa za Polaków. Są też ludzie, którzy się utożsamiają z kilkoma ojczyznami i tradycjami - i w nich to się harmonijnie łączy. Więc nawet w tak rozumianej tożsamości jest pewna doza wolności. W dodatku identyfikując się z jakąś tradycją często ludzie wybierali z niej te akcenty, które były zgodne z tym, co im w duszy grało. W dzisiejszych czasach nie ma już zresztą w naszej części świata tradycji "totalnych", które by determinowały tożsamość, w naszym chociażby kraju jedni chodzą pod pomniki Dmowskiego, inni śpiewają na wiecach partyjnych "Wyklęty powstań ludu ziemi" :) Do wyboru, do koloru.
-
Wyleczyłem nerwice dzięki uwodzeniu kobiet:)
refren odpowiedział(a) na Edi1000 temat w Kroki do wolności
Ćwiczenie komunikacji to raczej nie jest. Prędzej wyćwiczenie w sobie schematu działania, olewania co inni pomyślą, na "kursach" dają Ci do wykonania ćwiczenia/zadania mające uzmysłowić, że ludzie mają Twój los gdzieś :) Do tego, że inni mają mój los gdzieś, doszłam już dawno, bez żadnego kursu. W tym momencie czuję się z siebie dumna Odkrycie to faktycznie ma kilka praktycznych zastosowań, bo mogę np. wracać do domu z pedicure w różowych tekturowych podkładkach przyczepionych recepturkami do nóg, kiedy zapomnę, żeby przyjść w klapkach. -
Wyleczyłem nerwice dzięki uwodzeniu kobiet:)
refren odpowiedział(a) na Edi1000 temat w Kroki do wolności
Jeżeli to całe PUA ma na celu ćwiczenie komunikacji, to może akurat to jest w nim dobre. Ja się staram ćwiczyć na różnych przypadkowych ludziach, głównie podczas spacerów z psem. Ale nie widzę dużych efektów, to znaczy czasem mam wrażenie, że mi się poprawia, rozkręcam się, a potem przez kilka tygodni mi się nie chce, znowu zamykam się w sobie no i wracam do punktu wyjścia.