
refren
Użytkownik-
Postów
3 901 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez refren
-
tosia_j,
-
Ktoś grozi? Nikt tak chyba nie powiedział.
-
Nie, poczytaj o czym była rozmowa, niestety "nie można zagnieździć tylu cytatów".
-
Widzę cię, jeśli chodzi o kodeks karny, to mimo, że dziecko się go może bać, nie powiesz, że jest wbrew ludzkiej naturze, a z faktu, że dziecko może bać się piekła wyciągasz wniosek że religia jest przeciwna ludzkiej naturze. Przestrzeganie prawa nie wystarczy do tego, żeby dobrze żyć. Strach przed piekłem też nie.
-
Może być, że z dzieckiem nie ma kto porozmawiać i że czuje się źle. Ale podobnie małe dziecko, które wzięło cukierka na straganie, może się bać, że pójdzie do więzienia, czy to znaczy, że mamy znieść pojęcie kradzieży i rozwiązać więzienia?
-
Po prostu mam inne spojrzenie niż Ty, a Ty ode mnie chyba oczekujesz, że przyjmę Twoje. Jest wpisany w ten sposób, że jest dla człowieka dobry, ale człowiek w pewnym stopniu musi swoją prawdziwą naturę, daną przez Boga, odkrywać, więc potrzebuje wskazówek.
-
Dobrze to ujęłaś. -- 14 cze 2014, 14:04 -- To znaczy faktem jest, że na katechezach i kazaniach bardziej się podkreśla to, że prawo Boże jest bezwględne i nacisk idzie na to, żeby ludzie go nie zmieniali dla własnej wygody i druga strona, czyli pewna elastyczność, nie zaprzeczająca istocie tych praw, może być stłumiona. Tak samo różne stwierdzenia na temat piekła czasem pogarszają sprawę. Kk mówi na przykład chyba, że jeśli ktoś umrze w stanie grzechu ciężkiego, to pójdzie do piekła. Ale każdy to może inaczej rozumieć. Moja koleżanka uważa, że jeśli popełni grzech ciężki i nie zdąży się wyspowiadać, to pójdzie do piekła. Ja uważam raczej, że jeśli ktoś "nie zdążył", to w chwili śmierci żal za grzechy też jest formą spowiedzi i wierzę, że Bóg jeszcze daje szansę na też żal. Moja mama z kolei mówi, że Bóg jest dobry, więc dlaczego miałby zsyłać człowiekowi wtedy śmierć, kiedy akurat jest niegotowy - da mu szansę i poczeka (oczywiście nie w nieskończoność).
-
Nie wiem czy przeczę. Próbuję Ci pokazać różnicę między tym, do czego Bóg przeznaczył człowieka a jego faktycznym stanem. Więc Bóg zaprogramował człowieka tak, żeby szacunek dla matki i ojca był dla niego dobry i dał mu takie przykazanie- jako instrukcję obsługi do niego samego - ale czasem stan faktyczny czyli postępki rodziców to bardzo utrudniają. Tak samo nie stworzył człowieka, żeby był alkoholikiem lub pedofilem. Patrząc na człowieka, chrześcijanin powinien widzieć jego godność czyli to do czego Bóg go przeznaczył, nawet jeśli ten człowiek się sam upodlił, tak mi się wydaje. Dla dziecka to może być za trudne, choć też dzieci czasem mają lepsze spojrzenie niż dorośli i potrafią w prosty sposób dobrze ująć sprawy skomplikowane - różnie bywa. Jeśli dziecko ma lęki przed piekłem z powodu tego, że widzi sprzeczność między "czcij" a zachowaniem ojca, matki, to ktoś powinien z nim porozmawiać. Taki lęk u osoby dorosłej nie wynikałby rzeczywiście z prawd wiary, tylko z pewnej sztywnej interpretacji. U dziecka będzie ona wynikać raczej z jego fazy rozwoju - w którym ma się jeszcze właśnie dość sztywne podejście do nakazów i zakazów, więc jeśli dziecko ma z tym problem, to ktoś dorosły powinien mu pomóc. Dziecko nie ma jeszcze rozwiniętych takich sposobów myślenia jak relatywizm czy konwencjonalność, ale dorośli powinni już mieć.
-
[videoyoutube=atxyOCHFd8U][/videoyoutube]
-
Przykazanie nie jest formą ubezwłasnowolnienia. Dla człowieka dobrze jest, żeby szanował ojca i matkę, ale nie jesteśmy robotami, które nie rozróżniają żadnego kontekstu i różnych sytuacji życiowych. Ale i matki alkoholiczki nie kopniesz i przykryjesz, jak będzie naga. Szanujesz to, że jest matką, choć nie szanujesz jej zachowania. -- 14 cze 2014, 01:14 -- Jeśli matka albo ojciec się zachowują w sposób niegodny, to krzywdzą swoje dziecko, odbierając mu możliwość szanowania swoich rodziców, czyli postawy zgodnej z jego naturą, dziecko potrzebuje rodziców, których by mogło szanować i jeśli nie może, to jest okaleczone i wina jest tu oczywiście rodzica, że szacunek jest zaburzony i trudny.
-
Osoba myśląca logicznie, Twoim zdaniem, nie wyraża swoich emocji? To się wyklucza? Osoba myśląca logicznie wyraża emocje, ale emocje nie są logicznym myśleniem. A kiedy przez czyjeś emocje przebija agresja, to jest to podejrzane.
-
Jeszcze co do tego. Wiara nie tyle jest w sprzeczności z naturą ludzką, co moim zdaniem w sprzeczności ze współczesną mentalnością. Pytanie tylko czy współczesna mentalność jest zgodna z naturą człowieka. Ale rzeczywiście coś trzeba wybrać. A Ty po coś na uspokojenie, może to pomoże, bo nie ma leków, które by działały na kulturę.
-
Gorzej, jeśli przy jakiejś diagnozie są "słabe rokowania" i "ograniczona skuteczność terapii", ale równocześnie wskazane jest ją podjąć. Umarł w butach.
-
No patrz, a dla mnie jest oczywiste, że wiara chroni moją ludzką naturę. Jak piszesz o logicznym myśleniu, to nie klnij, słabo to wygląda, zupełnie jakby Twoje logiczne myślenie całe było podminowane emocjami. Może problem w tym, czy uważamy, że ludzka natura jest to nasz aktualny stan, czy coś, co się staje bądź co odkrywamy, biorąc pod uwagę, że człowiek ma możliwość rozwoju, to ciężko tak łatwo stwierdzić, który punkt w tym rozwoju jest prawdziwą ludzką naturą. A także biorąc pod uwagę różne sprzeczne dążenia, które się w nim odzywają. Człowiek z definicji różni się od zwierząt tym, że przekracza rządzące nim siły biologiczne, tworzy kulturę, a nawet w jakimś sensie potrafi przekroczyć własną śmierć, np. oddając życie za coś w co wierzy - czyli odrywa swoje myślenie od swojego jednostkowego życia i śmierci i myśli o tych, co będą po nim i o uniwersalnej sprawiedliwości czy prawdzie. Tak samo kontroluje swoje popędy, to jest natura zwierzęca, całkowicie być nimi kierowanym.
-
To jest Twoja interpretacja, że są przeciwko ludzkiej naturze. Według wiary, są właśnie zgodne z ludzką naturą, bo to Bóg ją stworzył i wie, jak się z nią obchodzić, jakie są dla niej zagrożenia, dlatego dał nam 10 przykazań. Więc zdania są podzielone, gdyby zasady wiary były sprzeczne z ludzką naturą, to nie byłoby ludzi wierzących albo wszyscy byliby chorzy albo nieszczęśliwi, a tak nie jest. Wiara wymaga praktykowania, pewnego wysiłku, modlitwy, mszy, szacunku dla Boga, podtrzymywania więzi z nim, sakramentów, tak z marszu nie można wskoczyć i dźwignąć wszystkich zasad, żeby żyć dobrze, potrzebna jest łaska, pomoc Boga, nie można tego mieć z samego siebie - jeśli tego oczekujemy, to rzeczywiście się okaże, że to niemożliwe. Można w to nie wierzyć, ale przyjmując same zasady, a odrzucając działanie Boga i konieczność praktyki, nie mówimy naprawdę o wierze. -- 13 cze 2014, 13:32 -- Upatrywanie zbawienia w słowach terapeuty - brzmi smutno.
-
Może nie chciał, żebyście pili, ale nie chciał Wam całkowicie odbierać nadziei A tak serio, takie kalkulacje i podchodzenie do religii jak do zbioru paragrafów nie ma dla mnie sensu, odpowiedzią na paragrafy jest kombinowanie, jak je ominąć, to nie ma za wiele wspólnego z byciem prawym człowiekiem i kierowaniem się sumieniem. Czy ktoś dzień przed 18-tymi urodzinami jest inny niż dzień po? I w ogóle dlaczego po 18-ym roku życia picie alkoholu ma być akurat grzechem lekkim, czy wszyscy dorośli, którzy wypiją piwo, grzeszą? Czy ktoś kto codziennie jest pijany jak bela grzeszy lekko? Czy ktoś, kto już jest uzależniony i nie panuje nad sobą, grzeszy tak samo, jak ktoś kto się właśnie uzależnia i ma wybór? A może właśnie nałogowiec grzeszy ciężej, bo bardziej niszczy siebie i innych? Na to też są jakieś zasady?
-
LAMOTRYGINA(Epitrigine, Lamilept, Lamitrin, Lamitrin S, Lamotrix, Symla)
refren odpowiedział(a) na turkawka temat w Stabilizatory nastroju
Wczoraj wielki dołek, dziś znowu dobry nastrój i brak skupienia. Widać 25 mg lamo to za mało, żeby się ustabilizować. -
czy raczej ktoś, kto zaprzecza słowom Boga i mówi o grzechu innych, choć nie był po tamtej stronie, nikogo nie zbawi, sam jest grzeszny i potrzebuje zbawienia?
-
Z tego co pamietam to jest grzechem ciężkim do 18 roku zycia a potem już lekkim. Pamietam że my baliśmy się palic przed 18 rokiem życia ze względu na ten grzech. Dopiero potem próbowaliśmy. Ha, ha, ha, Inga_beta, powinnaś być prawniczką, to Twoje powołanie. Najlepiej prawo podatkowe.
-
Jeszcze co do tego: Nie bardzo wierzę w taką możliwość, to znaczy można czynić zło nieświadomie, mieć złe rozeznanie, a przy braku wiary jest duże takie ryzyko albo czynić dobro mimo braku wiary, a każdy kto czyni dobro potwierdza według mnie, że jest pod opieką Boga i robi rzeczy zgodne z Jego wolą, więc prędzej czy później Bóg doprowadzi go do wiary, nawet jeśli jego droga prowadzi częściowo przez niewiarę, najpóźniej doprowadzi w momencie śmierci, ale prawdopodobnie wcześniej. Nie wierzę, że można czynić dobro i być przez Boga porzuconym.
-
"Z informacji,które wyczytałem"- hmm "ale jak np. zdarzy się wypić parę razy piwo, zapalić papierosa itd. to już klapa, bo to wszystko jest ponoć grzechem" - to zależy, jakie wznosisz toasty, jak na pohybel piekłu, to nie jest źle A tak b. serio, nie wiem ile masz lat, ale chyba nie 12, a trochę takie podejście do grzechu - nie zmówiłem paciorka, przeklinałem, piłem piwo. Grzech jest czymś, co się bierze z serca, z wewnątrz, a nie z tego, że wypijesz piwo. "Np. są ludzie którzy twierdzą, że osoby które nie czyniły w życiu zła, ale w Boga nie wierzyły i tak pójdą do piekła, bo po prostu nie wierzyły." Nie ufałabym ludziom, którzy wiedzą, kto pójdzie do piekła, a kto nie, bo to wiedza zarezerwowana dla Boga. A brak wiary ma różne wymiary. Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre nagradza, a za złe karze - więc karze za zło, a nie brak wiary, choć brak wiary może być złem, ale nie musi. Ktoś, kto nie wierzy, też ma w środku mechanizm, który mu mówi co jest dobre, a co złe i ma wybór. "Bo gdy poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach, gdy jednocześnie ich sumienie staje jako świadek, a mianowicie ich myśli na przemian ich oskarżające lub uniewinniające" - List do Rzymian.
-
To chyba nie jest najlepszy początek zaczynać przygodę z wiarą od czytania o opętaniach i objawieniach - to jest i dla ludzi wierzących trudne do zniesienia albo do zaakceptowania i można ześwirować. Myślę, że ta obsesja Ci z czasem po prostu przejdzie, zapomnisz, wrażenie osłabnie, tylko już nie czytaj nic nowego w ten deseń. Lepiej choćby Ewangelię. Ja znoszę świadomość, że istnieje piekło, bo wierzę, że Bóg nie chce mnie tam posłać i że w chwili śmierci mamy wybór - każdy zostaje otoczony miłością Boga, wręcz zbombardowany (coś takiego pisała św Faustyna) i może ją przyjąć, niektórzy odrzucają, bo się tak zatwardzili, że już nie potrafią odpowiedzieć na tę miłość, ale trzeba się zaprzeć, żeby tam trafić i długo w życiu się utwardzać. Jakoś tak mam w głowie ustawione, że bardziej niż od grzechów, zależy to od tej miękkości, otwarcia na Boga, choć grzechy mogą powodować zatwardziałość. No ale to mój sposób poukładania, nie jestem teologiem.
-
To nie jest wina jej. To jest wina ich bo one wszystkie są takie same Jeżeli wszystkie są takie same, to wychodzi na to, że jednak błąd powstał gdzieś na górze. No nic...
-
Po prostu maciek, jeśli przez kobietę, to słusznie, że nie miałeś pretensji do Boga, to nie Jego wina tylko jej ! Szczerze mówiąc mi też, ale może to też zależy od podejścia i czyjejś natury, nie każdy w ogóle ma skłonność by się złościć na kogoś/coś, kiedy cierpi.
-
Teraz już nie, teraz już raczej jestem nienormalna normalnie.