-
Postów
2 093 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez scrat
-
Nie, tym razem forum było basenem w którym pływał syf, wkurzyliśmy się i spuściliśmy wodę a baranki dalej na główkę skakały...
-
Bo jak serwer czyta te bzdury które niektórzy wypisują to się buntuje - tupnął nogą i powiedział że takich rzeczy nie będzie obsługiwał i trzeba go było pałą potraktować :)
-
Używaj rękawiczek bo załatwisz sobie stawy... Na czym wyglebiłeś?
-
Nigdy coś takiego się nie zdarzyło, Charles Linden o tym nawet pisał - że nigdy się nie zdarzyło żeby od objawów nerwicy ktoś umarł, nie było takiego przypadku.
-
Ach te przygody Paranoi z depilatorem
-
Teoria to parę dni wykładów i egzamin wewnętrzny (zgodnie z prawem musi być, ale w praktyce różnie to bywa), w każdym razie leci od razu. Jak oblejesz wewnętrzny to nic się nie stanie, zdajesz go do skutku, w większości szkół to i tak tylko formalność (chociaż są takie które każą sobie np. płacić symboliczną kasę za kolejny wewnętrzny). Ale teoria jest do nauczenia, po prostu musisz usiąść w domu nad testami na kompie i je przerabiać tak długo aż się nauczysz. A jazdy możesz brać tak często (albo tak rzadko) jak chcesz.
-
Przy czym gdyby ktoś miał pilną potrzebę zmiany, dodania, usunięcia itd. czegoś potem, to można to zrobić - tylko że ręcznie, raportując post z odpowiednią adnotacją lub prosząc któregokolwiek z moderatorów i wtedy jeżeli uznamy za stosowne (a jeszcze nie było sytuacji żebyśmy nie uznali) to to zrobimy.
-
Kasy raczej nikt nie odda, po prostu kurs można przerwać w każdej chwili i kontynuować jak się ma ochotę albo czuje się lepiej. To jest ważny bezterminowo. Po prostu jak zdasz teorię to masz pół roku na zdanie praktyki a potem znowu musisz zdawać teorię, no i 3 niezdane teorie lub praktyki to konieczność wzięcia lekcji doszkalających (niekoniecznie tam gdzie robiłaś kurs). Mam skoczki.
-
Nie :) Ale można wejść i wyjść jak towarzystwo nie pasuje :)
-
A kiedy zrobiłaś kurs? Przed 1 lipca 1998 r. czy po? Jakoś trzeba sobie radzić :) Zgodnie z prawem nie przepadną, ale zdarza się że szkoła jazdy np. w międzyczasie bankrutuje i nawet jeżeli zapadnie jakiśtam wyrok to pieniędzy i tak się nie odzyska. Znam jedną taką sytuację. Ale jak wybierzesz dobrą szkołę która jest już jakiś czas na rynku to nie ma takich problemów. Najlepiej zapytaj o przerwanie kursu w sekretariacie wybranej szkoły, ale generalnie nie powinno być z tym problemu. To bardzo dobrze - masz obcykaną okolicę, wiesz gdzie trzeba uważać, gdzie kto ma pierwszeństwo itd. To ułatwia.
-
Kurs jest bezterminowy, jedyne co się przeterminowuje to zdana teoria - od tego momentu masz pół roku na zdanie praktyki lub musisz znowu zdawać teorię. Dobrze wiem... Wtedy wychodzi z nas małe dziecko. Co wtedy zrobić? Jak jesteś z instruktorem na kursie to mówisz że musisz wyjść bo się źle czujesz, i wychodzisz... I najwyżej 50 zł ci przepada (bo tyle mniej więcej kosztuje godzina jazdy). Na egzaminie powiedz że chcesz przerwać i tyle, nikt cię na siłę nie będzie trzymał, jesteśmy dorośli. Powiem tylko że na tyle godzin ile wyjeździłem (na obu kategoriach + doszkalaniu) nigdy nie miałem sytuacji że przerwałem w połowie jazdę, a było ze mną naprawdę źle. Co najwyżej na motocyklowym parę razy zanim wszedłem to poszedłem do kibla (był na placu). A w samochodzie gra radio, jest ciepło, instruktor zajmuje rozmową... Jest dobrze. No ja mam tak że wystarczy mi kibel, przyjedź po mnie = czekanie na kogoś, to nie pomaga. Wystarczy po prostu dostęp do kibla który a) jest go więcej niż jeden (tak że nikogo nie blokuję i nie będzie kolejki) i b) jest czynny przez najbliższe parę godzin. To się tylko wydaje takie straszne, ja miałem najgorszy stres na egzaminie. Kurs poszedł spoko, było przyjemnie, instruktorzy nie stresowali. Zresztą na kursie masz tyle nowych rzeczy, tyle ogarniasz jednocześnie, że naprawdę nie ma czasu na myślenie o tym jak się czujesz. Właśnie dlatego powinnaś spróbować. Zresztą kurs można w każdej chwili przerwać... Próbowałem i to skutecznie. W samochodzie (jak na kogoś czekam) - uspokaja mnie myśl że mam full paliwa + pełny kanister w bagażniku. Włączam gorący nawiew, rozkładam fotel i tak sobie leżę... Czasami przeglądam na komórce demoty albo gram w Tetrisa. Kiedyś na teorii na kursie... Było bardzo źle, wstrzymywałem oddech tak długo jak mogłem... I pomogło. Mi nie pomaga - bo zwiększa perystaltykę jelit.
-
No ja tak samo. Czerwone to może nie zawsze (tylko jak jest naprawdę źle), ale generalnie to podobnie. Plus jak coś ode mnie zależy (deklaruję się że się z kimś spotkam, odwiozę go, albo np. jestem na jednokierunkowej samochodem w korku, tak że nie mogę uciec bo zablokuję całą ulicę). Łatwo nie było, ale cholernie się cieszę że dałem radę. Na egzaminie motocyklowym dodatkowo czekasz dwa razy - najpierw aż wszyscy z twojej grupy zrobią plac, potem aż wrócą z miasta... To też nie jest przyjemne. Dodatkowo na pierwszym terminie na kat. B byłem bez leków (tzn. zmieniałem wtedy na Lexapro, które zupełnie nie działało, czyli tak jakby bez), czekałem niecałe 3 godziny aż mnie wylosują... 3-godzinny pełny atak. Koszmar. Ale nie żałuję. Bardzo się cieszę że kiedyś miałem taki impuls, żeby się zapisać na kurs (bo to był impuls) i że przez to przeszedłem, że mimo tego że było tak ciężko z tą cholerną nerwicą dałem radę. Ogólnie mam wrażenie że nasze życie to ciągła walka, jeżeli nie walczymy, to nerwica z nami wygrywa... Tylko walcząc mamy szansę na jako takie normalne życie. A co do kursu a nie egzaminu - jeżeli masz normalnego instruktora to naprawdę nie jest źle, jeździcie sobie powoli, on czuwa nad wszystkim... Zawsze możesz wyjść, odwołać, zapłacić za tą lekcję a on nawet się ucieszy (bo będzie miał wolną chwilę). Taka wizja mnie uspokajała. Ogólnie wizja że za coś płacę i jeżeli ucieknę to jedyne co to stracę kasę, uspokaja mnie. A koleś zrozumie jak mu powiesz że się czymś zatrułaś, zresztą nie ma wyboru. Warto zadać sobie jedno pytanie - co się może stać najgorszego. Jeżeli już powiesz co, to drugie pytanie - i co wtedy, co z tego, co to zmienia? I tak kilka razy. Czasem wtedy można dojść do wniosku że ta wizja wcale nie jest taka straszna jak się nam wydaje. Że jest straszna dla dziecka w nas (reakcji emocjonalnych wyniesionych z dzieciństwa) a nie dla dorosłego (dorosłych możliwości radzenia sobie z różnymi sytuacjami). Może by się okazało że wcale nie jest tak źle, że dajesz radę.
-
Ja takie sytuacje wykorzystałem żeby się przełamać - bo co się może stać najgorszego, będziesz musiała iść do kibla i tyle. Ludzka rzecz, tylko my ją tak postrzegamy. Przekonałem się dzięki temu m.in. że w każdej sytuacji, w obcym mieście, jestem w stanie znaleźć kibel, że będąc na łódce ze znajomymi parę kilometrów od brzegu, bez kibla, też jestem sobie w stanie poradzić. A podróżowanie samochodem po wiecznie zakorkowanej Warszawie, i to jeszcze z pasażerami (czyt. czujesz że nie możesz ich zawieść), to już w ogóle hardkor... Ale nie uciekam bo po prostu wtedy jest gorzej, wyobrażenie o niebezpieczeństwie sytuacji się nasila. Dobrze że to zrozumiałeś.
-
Bardzo dużo ludzi tak ma, więcej niż ci się wydaje (ja też). Poczytaj na forum o zespole jelita drażliwego, było kilka tematów.
-
Jak ja namawiałem jedną panią do programu sprawdzającego błędy to dostało mi się od rasistów i innej dyskryminacji, straszyła że pójdzie do rzecznika praw człowieka itd. Ludzie to jednak mózgu nie mają :)
-
Ja wiem!
-
Ej miś co to był za SMS bo czytam go trzeci raz i nic nie rozumiem
-
I dobrze uważasz bo twoja. To się z nimi dogadaj. Zapytaj co chcą żebyś zrobił żeby się odpieprzyli. Ta, też dzisiaj miałem - śmigałem na moto, panowie policjanci postanowili mnie zatrzymać do kontroli - niby wszystko w porządku więc nie ma się czego bać (wszystkie dokumenty mam ok) ale taki niepokój, że nie można uciec (jak sprawdzają w tej swojej bazie - czeka się) itd. To zrób coś z tym. Biegunki? Ale zostałeś i to na swoje własne życzenie, życie już takie jest że nie zawsze wszystko jest po naszej myśli i im szybciej przestaniesz przed nim uciekać tym lepiej dla ciebie. Takim podejściem naprawdę nie szkodzisz nikomu innemu oprócz siebie.
-
Chyba ci się adresaci pomylili z takim tekstem. Mam cię pogłaskać po główce i przytulić? Nie mam cię w dowodzie ani nie masz cycków. Potraktuj tą całą chorą sytuację jako lekcję od życia, wyciągnij z niej wnioski i idź dalej. Myśl po prostu na przyszłość zanim coś napiszesz, myślenie boli tylko na początku.
-
Bo dzieci jeszcze jesteście, mam wrażenie że on większe niż ty. To się zabij. Oczywiście obaj wiemy, że tego nie zrobisz. Że zamiast ścisnąć się mocno za wydmuszki wolisz wypłakiwać się na forum i wyciągać publicznie jakieś brudy które innych interesują tyle co tania rozrywka. Po co w ogóle takie pieprzenie? Jesteś facetem, samcem, czy pięciolatkiem któremu zabrano zabawkę? Masz tego swojego idola to chociaż czerp z niego to co dobre. To pomyśl dlaczego spierdzieliłeś, wyciągnij z tego wnioski i postaraj się następnym razem nie popełnić tych samych błędów.
-
Jak ja z jednego forum chciałem poleźć bo mi się odechciało pisać przez kogoś to po prostu polazłem, nie były mi do tego potrzebne wielkie pożegnania. Słowa nie napisałem że odchodzę itd. Jak mi przeszło to również bez żadnej pompy ani niepotrzebnych słów wróciłem. Koleś (dzieciak) wywlókł publicznie wasze brudy a ty (dzieciak) postanowiłaś z tego powodu obrazić się i iść z miejsca, w którym było ci dobrze. Takie pożegnania bo komuś coś z kimś nie wyszło to nawet nie przedszkole tylko piaskownica. A ty Feith i tak wrócisz, i wtedy, może pod innym nickiem a może nie, napiszesz posta powitalnego. A mnie to ani trochę nie zdziwi. Forum zawsze chętnie przyjmowało zbłąkane duszyczki z powrotem. Mimo wszystko powodzenia w życiu, dojrzała z ciebie dziewczyna, chociaż nadal dziecko, to na pewno dojrzalsza od Krzysia, który popisał się gówniarstwem do kwadratu. Poradzisz sobie w życiu. I tyle w temacie.
-
-
To czytaj, dużo czytaj, dużo analizuj, dużo myśl. Dopiero na końcu pisz. Ile książek psychologicznych przeczytałeś?
-
Niektórzy wolą pisać niż czytać