Skocz do zawartości
Nerwica.com

black swan

Użytkownik
  • Postów

    1 865
  • Dołączył

Treść opublikowana przez black swan

  1. Tylko ja się ciągle zastanawiam skąd ta wrażliwość lub jej brak się biorą, czy jest to po prostu genetyka, czy istnieje jakaś przyczyna, coś co rodzice mogli zrobić źle... W tej chwili cała moja osobowość to jest wypadkowa wszystkich przeszłych wydarzeń, to wiem, tylko mam nieodpartą chęć, aby te wydarzenia poszufladkować, poprzyklejać im etykiety, ułożyć to w jakiś logiczny wzór, równanie, z którego wychodzi taki właśnie wynik a nie inny. Pewnie jest to nieosiągalne... No to trochę podobnie do mnie we wczesnych klasach podstawówki...
  2. A czym ta inność się objawiała? Mi też dokuczali jakiś czas, ale nie jakoś mocno. Zresztą wszystkie dzieci u mnie w szkole dokuczały sobie nawzajem w normalny sposób i większość przyjmowała to normalnie.
  3. Nie byłam jeszcze nigdy na terapii, to była tylko pojedyncza wizyta u psychiatry.
  4. Rozważam terapię, tylko trochę wstyd by było przyznać się do tego facetowi... A znowu ukrywać chodzenie na terapię to też nie jest dobre wyjście.
  5. Też wyobrażam sobie dość często, że z kimś rozmawiam i opowiadam o moich opiniach, tłumaczę coś komuś w myślach. To chyba wynika z samotności, potrzeba wygadania się, uwagi, rozmowy. I też potrafię czytać wielokrotnie swoje wypowiedzi na forum czy w komunikatorach. Wtedy wyobrażam sobie, jakbym odebrała swoją wypowiedź gdybym czytała ją po raz pierwszy i czy na pewno odbieram ją tak jak powinna być odebrana. Albo po prostu czytam ją wielokrotnie, bo dociera to do mnie lepiej, co sama napisałam. Ta pierwsza rzecz znika, gdy mam częsty i regularny kontakt z różnymi ludźmi, a ta druga rzecz nie jest uciążliwa. Jak kiedyś pisałam blogi o swoich przemyśleniach i autoanalizie, to potrafiłam wielokrotnie czytać swoje własne posty. Jakoś sprawiało mi to przyjemność.
  6. Dla mnie agresja to spotęgowana forma złości. Agresja bierze się pewnie ze złości. Ja chcę po prostu zrozumieć co mi jest i dlaczego to mi jest. Dlaczego jestem taka, a nie inna, co mną kieruje z rzeczy, z których nie zdaję sobie sprawy. Chcę po prostu wiedzieć co zryło moją psychę i sprawiło, że moje życie jest takie a nie inne. Skąd się wzięły moje wszystkie problemy. Szukam po prostu winy - chcę najwidoczniej zwalić winę za to, że bardzo często mam siebie dość i się nie lubię na nieumiejętne wychowywanie mnie przez rodziców, na różnicę pomiędzy mną a bratem, na znerwicowaną nauczycielkę i na kto wie co jeszcze. Nie chcę winić samej siebie za to jaka jestem, dlatego szukam winnych (ludzi, rzeczy, zdarzeń). Mam odczucie, że jak znajdę winnych za wszystkie moje problemy ze sobą, to doznam ulgi, bo to już nie będzie moja wina, że jestem taka, a nie inna. Bo mam poczucie, że powinnam sobie ze wszystkim radzić, być najlepsza, odnosić same sukcesy, być szczęśliwa, zadowolona i mieć idealne życie. A tak nie jest. Powinnam być najlepsza, a czuję się jakbym przegrała i była sama sobie winna. I wiem, że to wszystko jest niedorzeczne, może po prostu ja jestem niedorzeczna jako całość. Nie wiem do końca jak mam rozumieć "emocjonalnie zależna" - chodzi o związek? Gdy ktoś staje się dla mnie ważny, to powoduje masę problemów - martwię się o tą osobę, martwię się czy ta osoba się o mnie równie mocno martwi, boję się odrzucenia, braku akceptacji jak będę wyrażać uczucia, martwię się czy mnie nie przestanie kochać... To ciężka próba psychiczna pozwolić sobie na to, by ktoś był dla mnie ważny. Nie zawsze zachowuję się spontanicznie przy nim, im bardziej mi zależy tym mniej jestem spontaniczna i tym mniej czuję się bezpiecznie. Im bardziej mi zależy, tym bardziej czuję, że tracę kontrolę. Chciałabym mieć oprócz faceta przyjaciółkę, a piszę takie rzeczy. Nie chcę się izolować, a mam wręcz popychające do izolacji przekonania...
  7. To nie jest takie proste uwierzyć w coś nowego. Kiedyś czytałam dużo książek psychologicznych o manipulacji i o NLP. Praktycznie praniem mózgu pozbyłam się w znaczącym stopniu fobii społecznej. Kiedyś miałam ataki lęku/paniki jak próbowałam zasnąć albo w szkole na korytarzu podczas przerw. Zaczęłam czytać te książki, prać sobie mózg i to zniknęło. Kiedyś pisałam tony pamiętników, w których analizowałam wszystkie swoje zachowania, bo chciałam się zawsze pozbyć tego, co mnie męczyło w danym czasie. A zawsze miałam takie czy inne problemy z samą sobą. Teraz zaprzęgnę znowu NLP do roboty i zakoduję sobie nowy system przekonań, bo to co się ze mną dzieje musi się wreszcie skończyć. Myślałam, że dam sobie radę bez tego i bez psychiatrów. Przez to, że poszłam do tego psychiatry, uświadomiłam sobie co, jak i dlaczego się ze mną dzieje/działo. Na tej podstawie mogę zbudować nowe przekonania i sobie je wpoić.
  8. Dobry sposób na analizę samej siebie. Tylko czy to nie jest taka racjonalizacja na siłę? Zawsze znajdzie się jakieś wytłumaczenie, nawet jeśli nie będzie ono prawdziwe. Właściwie to nie da się sprawdzić czy dane wytłumaczenie naszego zachowania jest prawdziwe czy nie, jeśli sami nie wiemy skąd tak naprawdę bierze się jakieś zachowanie. Myślę, że muszę też ułożyć sobie listę nowych przekonań, przeciwnych do tych starych i zacząć w nie wierzyć. Nie chcę, żeby moje życie stało się pasmem unikania odpowiedzialności... Musi w końcu do mnie dotrzeć, że porażka to jest tylko jeden z wielu możliwych rezultatów, za które ja jestem odpowiedzialna. Nie determinuje ona mojej wartości, jest po prostu efektem określonych działań. A na miłość nie trzeba zasługiwać/zapracowywać, aby ją otrzymywać. I można być akceptowanym takim jakim się jest, ze wszystkimi porażkami. Muszę uwierzyć w siebie na nowo, w to, że określone działania zaprowadzą do określonego celu, bo w tej chwili tkwię w takiej niemożności, jestem unieruchomiona psychicznie, zablokowana, bezczynnie tracę czas. Jak się odblokować?
  9. black swan

    Samotność

    Ja się boję pokazywać ludziom, że mi na nich zależy, wyrażać uczucia słowami, boję się odzywać zbyt często, pytać za dużo, rozmawiać zbyt wiele. To jest strach przed odrzuceniem i brakiem akceptacji. Strach przed wyśmianiem, strach przed zawstydzeniem siebie. Siedzi w głębi mnie takie przekonanie bardziej podświadome, że nie zasługuję na miłość i akceptację, że ciągle nie jestem wystarczająco dobra, aby na to zasłużyć i nie wiadomo co zrobię, i tak nie będę idealna i wystarczająco dobra aby być zaakceptowana i pokochana. Dlatego nic nie robię, nie staram się nawet, bo mam jakieś przekonanie, że moje starania nie wiadomo jak silne i tak nic nie dadzą, i tak nie będę wystarczająco dobra. Mam jeszcze inne dziwne przekonanie zakorzenione w dzieciństwie: że jestem złą osobą i dlatego także nie zasługuję na miłość. Obojętnie co zrobię i tak będzie za mało, poza tym tak czy siak jestem złą osobą. Wiem, że brzmi to niedorzecznie, ale siedzi we mnie zakorzenione w dzieciństwie.
  10. Nie chodzi mi o diagnozę, a o pomysły na ewentualne diagnozy. Może niektóre zaburzenia biorą się z jakiegoś typu doświadczeń w dzieciństwie? Może jest jakaś kategoryzacja złych doświadczeń z dzieciństwa? Może ktoś zna jakieś naukowe źródła powiązania wydarzeń z dzieciństwa z problemami w dorosłym życiu? Moimi obecnymi problemami w dużym skrócie jest depresja przeplatana przypływami energii, zmienność nastroju, huśtawki emocjonalne, sama nie wiem czego chcę, zagubiłam się, nie wiem co mam ze sobą zrobić, raz chcę tego, raz tamtego, co chwilę mi się zmienia, raz mi się podoba to, raz całkiem odwrotnie. Wszystko jest takie niestabilne, nie mam jak inni ludzie żadnego stabilnego celu, mam słomiany zapał, szybko się poddaję, najpierw ogarnia mnie szał robienia czegoś, nagle, impulsywnie, niecierpliwie, szał realizowania jakiegoś celu, a potem nagle wygasa, zapał mija tak szybko jak się pojawił i jestem znowu w depresji i do niczego nie jestem zdolna, znowu wszystko nie ma sensu. Jak te epizody trwały po kilka miesięcy lub tygodni, to dało się żyć, realizować rzeczy, a jak zaczęły się przed świętami szybko zmieniać, co kilka dni, to było już nie do wytrzymania. Czasami wydaje mi się, jakbym była podzielona na dwie osobowości, jedna z nich to zimna, samowystarczalna, zapatrzona w siebie, bezuczuciowa egoistka, a druga to skulona w sobie, bojąca się wszystkiego, wrażliwa na wszystko zahukana kupka nieszczęścia. Te dwie osobowości to takie jakby dwa bieguny, a ja jestem nieustannie przeciągana raz w stronę jednego, raz drugiego, nigdy nie jestem na środku, zawsze bliżej jednego albo drugiego. Złości nie tłumię, od razu wyrzucam ją na wierzch, a czy da się stłumić wstyd to nie wiem. Wstydzę się siebie przed ludźmi - to na pewno, choć nie mam do tego żadnych racjonalnych powodów. -- 05 sty 2013, 13:57 -- Wymyśliłam takie rozwiązanie: jak byłam mała, nauczyłam się, że rodzice kochają mnie zawsze za coś. Za to, że jestem we wszystkim najlepsza, za sukcesy w szkole, itp. Nauczyłam się, że na miłość trzeba sobie zasłużyć. Potem okazało się, że mojego młodszego brata kochają za nic. Skoro jego kochali za nic, a ja musiałam sobie zapracowywać, to dla mnie oznaczało, że jestem niechciana przez nich, mniej ważna, że tak naprawdę to mnie nie chcą i nie lubią. Następnie lub przed tym doszła jeszcze ta traumatyczna wtedy dla mnie porażka w szkole (publiczne ośmieszenie i zawstydzenie z powodu mojej pomyłki), co uruchomiło fobię społeczną. Przestałam się starać, bo staranie się nie zmieniało poczucia bycia niechcianą, poza tym staranie się wystawiało mnie na możliwość poniesienia porażki, a porażki sprawiały, że czułam się jeszcze gorsza. I tak to wszystko rosło i się nawarstwiało. Taki scenariusz chyba jest najbardziej prawdopodobny.
  11. Łatwo mówić, że nie ma co szukać winnych. Nie ma co ich szukać, jak już się znalazło. A ja bym chciała wiedzieć, dlaczego jestem taka, a nie inna. Dlaczego w wieku 10 lat zmieniłam się praktycznie o 180 stopni, a potem to się tylko pogarszało do samej 18. Dalej było inaczej. Te 8 lat z mojego dzieciństwa to było jedno wielkie nieszczęście. Z pewnością wiele osób miało dużo gorzej, bo u mnie nikt nie pił, a bili tylko za przewinienia, pasem. To co głownie pamiętam z tych lat to siedzenie w pokoju, słuchanie ich krzyków na mnie, wyzwisk od ojca, czasem od matki i ich gniewnych twarzy, gdy na mnie patrzyli i ogólnej obojętności mieszanej z nienawiścią. Nie wiem co ja im zrobiłam albo co się stało, że wszystko się tak zmieniło w wieku tych 10 lat. Nie wiem jaki mechanizm zadziałał. W każdym razie wcześniej byłam ich idealnym dzieckiem, które było najlepsze i najmądrzejsze pod każdym względem. Nie wiem czemu nagle stałam się dla nich zbędnym ciężarem, niechcianą gówniarą - bo tak właśnie się potem czułam.
  12. Mnie właśnie drażni wesoła muzyka, jak jestem dobita. Może to zależy od jakichś uwarunkowań czy co...
  13. Coś w tym jest, muzyka dopasowana do nastroju pozwala go intensywniej przeżywać, jakby mocniej doświadczać. Tylko dlaczego to przynosi ulgę? Bo będąc w depresji i słuchając depresyjnej muzyki ja też doznaję ulgi. Nie wiem czy czuję się wtedy bardziej zrozumiana, wywnętrzniona, ale to uczucie depresji jakby trochę uchodzi na zewnątrz i człowiek się oczyszcza. Płacząc lub nie.
  14. Byłam u psychiatry. Zapisał mi 2 leki - jeden stabilizator nastroju i jeden na depresję. Nie stwierdził co mi konkretnie jest, mam przyjść za miesiąc, powiedział że bardzo przydałaby mi się terapia. Od tej wizyty nieustannie analizuję swoje dzieciństwo - ponieważ dość sporo o to pytał. Doszukuję się właśnie w dzieciństwie przyczyn swoich zaburzeń. Stworzyłam taki schemat elementów w moim życiu które mogły mieć największy wpływ na kształtowanie mojej osobowości: 1. Córeczka tatusia. (2-3 latka) 2. Zazdrość o młodszego brata i odczucie, że matka kocha go bardziej. (5-6 lat) 3. Od czasu do czasu dostawanie lania, głównie od ojca. (do około 10 lat) 4. Idealizowana przez rodziców, zero krytyki, we wszystkim najlepsza, nieumiejętność przyjmowania porażek, przegrywania, nieliczenie się z innymi, wywyższanie się. (7-9 lat) 5. Trauma, zderzenie z rzeczywistością (ostre publiczne zjechanie przez nauczycielkę w szkole). Przypomnienie sobie tego dopiero w wieku 20-kilku lat. (10 lat) 6. Zamknięcie się w sobie, odsunięcie na bok, wycofanie z kontaktów, wyparcie traumatycznego wydarzenia. (10 lat) 7. Odsunięcie się ojca, jedynie krytyka z jego strony, poczucie bycia znienawidzoną przez niego. Obserwacje jakoby ojciec nie szanował matki i źle się do niej odzywał, a ona pozwalała na to. Niechęć do matki, nielubienie jej, uważanie za głupią. Bardzo zamglone wspomnienia, niepewność czy pomiędzy rodzicami nie było większego konfliktu. (10 lat) 8. Poczucie bycia nieakceptowaną i niekochaną przez oboje rodziców, brak pochwał, wieczna krytyka, pretensje, tylko oczekiwania. Poczucie niespełniania ich wygórowanych oczekiwań. Poczucie beznadziejności. (10-15 lat) 9. Całkowita utrata poczucia własnej wartości, fobia społeczna, lęki, izolacja. Strach przed płcią przeciwną. (10-16 lat) 10. Odnalezienie w szkole osoby-wzorca do naśladowania, wyjście z fobii społecznej i lęków, odzyskanie pewności siebie. (17-18 lat) 11. Wyjazd z domu rodzinnego na studia, urwanie się z łańcucha, powrót do starych zachowań: egoizm, arogancja, wywyższanie się, nie liczenie się z innymi, nie szanowanie innych. Lekkomyślność, impulsywność, burzliwe relacje damsko-męskie. Zwątpienie w sens życia. (19-21 lat) 13. Utrata poczucia własnej wartości. Psychiczne uzależnienie się od mężczyzny. Izolacja od społeczeństwa. (22-23 lata) 14. Usamodzielnienie się psychiczne od faceta, usamodzielnienie się finansowe od rodziców. Znowu burzliwy związek. Epizody depresji. Ogromny stres związany z pracą i ukańczaniem studiów, nadgorliwość, dążenie do perfekcji, ciągły brak wiary we własne możliwości (wątpienie w siebie) pomimo bardzo dobrych wyników i osiągów. (24-25 lat) 15. Krótkotrwałe poczucie celowości, sensu działań, własnych możliwości, niezależności, samowystarczalności. Utrata ostatnich przyjaciół i znajomych, konflikty z rodzicami, izolacja. (25 lat) 16. Utrata wiary w siebie, w sens własnych działań (zaniechanie ich), w swoje możliwości, brak celowości życia, niezdecydowanie, niewiedza czego się chce, wiecznie niezaspokojona potrzeba akceptacji i miłości, dotkliwość samotności. (26 lat) Czy czytając ten schemat możecie dopatrzyć się rozwoju jakichś konkretnych zaburzeń osobowości? Czy z wymienionych tu wydarzeń mogą wynikać jakieś konkretne zaburzenia? Chciałabym, aby temat ogólnie był o zależnościach pomiędzy urazami/wydarzeniami z dzieciństwa a zaburzeniami osobowości, nie tylko w moim przypadku.
  15. Ja bym tak chciała, żeby mnie ktoś zmusił do robienia sensownych rzeczy, stał nade mną z batem i pilnował czy na pewno zajmuję się poszukiwaniem pracy, zarobku, rozwijaniem się, planowaniem przyszłości itp. Sama za cholerę nie potrafię się za to wziąć, choć MUSZĘ, bo inaczej zgniję w tym domu wkrótce.
  16. Mrs.Hyde, problem samooceny. Też go mam... Jestem w podobnej sytuacji, siedzę w domu od kilku miesięcy, nigdzie prawie nie wychodzę (wyjazd na sylwestra - wyjątek), czuję jakąś niemoc zabrania się za cokolwiek, ciągle tylko wszystko przekładam. Samoocena chyba mi tak spadła w ciągu tych kilku miesięcy, że już nic nie wydaje mi się możliwe, plany jakie miałam wydają mi się teraz nierealne, a jeszcze wtedy dążyłam do nich jak oszalała. Miałam motywację, zapał, wiarę. Teraz to się wszystko odwróciło. Etap depresji, przeplatany czasami dniami jakiegoś przypływu energii. Ja idę do psychiatry, żeby mnie zdiagnozował - może Ty też powinnaś.
  17. Może to jakaś forma samoobrony przed porażkami? Podświadomie boisz się, że coś ci się nie uda, więc nie podejmujesz działań? Ja chyba tak mam, stąd mój pomysł...
  18. black swan

    Samotność

    Życzę wszystkim mniej samotnego nowego roku. Jestem już po wyjeździe we dwójkę, o którym wcześniej pisałam. Było fajnie. Merridell, może masz racje, sama już nie wiem... Jakoś depresja się nie odzywała podczas tego wyjazdu, została tylko niepewność siebie, którą jakoś próbowałam zatuszować. Saiga, taaak, niby wiem że nie ma co się obwiniać, ale nieustannie o wszystko siebie obwiniam. To strasznie blokuje jakiekolwiek działania ku polepszeniu własnego stanu. Obecność drugiego człowieka blisko jest jednak zbawienna. Endorfiny same się produkują. Chyba od paru miesięcy nie byłam tak zadowolona jak podczas wspólnych chwil w ciągu tych paru dni. Ja mam przeważnie skłonność do zbyt emocjonalnych zachowań w sytuacjach bliskości fizyczno-psychicznej, ale jakoś udało mi się je powstrzymywać. Zwykle brakuje mi bardzo zacieśnionego porozumienia psychicznego z drugą osobą, ale widocznie nie zawsze i nie po paru dniach od długiego czasu niewidzenia się można je otrzymać. Ale to nic, i tak było fajnie. Teraz pewnie będę tęsknić.
  19. black swan

    Samotność

    Saiga, wiem, że się powinno... Tylko jak mu to przetłumaczyć? "Hej, jak jestem w depresji, to musisz mi poświęcać więcej uwagi i czułości niż zwykle, a nie dystansować się i czekać aż mi przejdzie samo"? To brzmi desperacko i żałośnie. Poza tym jaki facet chce widzieć w swojej kobiecie jakąś małą zagubioną dziewczynkę, nad którą musi roztoczyć opiekę. Ja też nie lubię, jak on wie i czuje, że ma mnie w garści. Wolę jak ciągle się o mnie stara. A stara się, jak nie jest pewien na 100%, że jestem usidlona. Ta depresja tylko we wszystkim przeszkadza i wszystko psuje. Zła ja! :wali głową w ścianę:
  20. black swan

    Samotność

    Wiem... Tylko on nie jest taki, żeby bawić się w jakieś gierki. Jemu po prostu ochładzają się uczucia, jak widzi, że ja nie trzymam się kupy, mimo że się z tym nie obnoszę, a nawet próbuję ukrywać. On kocha tę pierwszą wersję mnie, a nie tę, która stałam się teraz.
  21. Żebym to ja wiedziała z 6-7 lat temu, jak mnie rodzice na studia wysyłali.. Wtedy wszyscy myśleli i mówili, że papier jest ważny. Teraz wiem, że to gówno prawda i 5 lat poświęconych na studia, po których i tak nie chcę pracować w zawodzie nikt mi nie zwróci.
  22. Dzisiejszy dzień minimalnie lepiej. Przełaziłam pół dnia po lesie z psem, w lekkim deszczu. Były dziki i sarny. Pies się cieszył z atrakcji.
  23. black swan

    Samotność

    Saiga, nie wiem jakie kobiety to lubią. Ja tego nienawidzę. Olewam go, tylko i wyłącznie wtedy, jak on mnie olewa (czyli jak mam depresję - jest to wtedy wyjątkowo utrudnione). Za to on chyba to lubi, bo wtedy bardziej mu na mnie zależy. Tylko ja nie umiem na dłuższą metę zgrywać takiej niedostępnej. Wolałabym być szczera. A on chyba właśnie woli gonić przez całe życie za króliczkiem jak napisała Kiya. Nie umiem sobie wyobrazić naszej przyszłości. Chyba że wyzdrowieję, znajdę wspaniałą pracę, stanę się znowu pewna siebie i totalnie niezależna. Wtedy urosnę w jego oczach tysiąc razy. Merridell, moje zachowanie zdecydowanie takie nie jest jak twojej byłej. Nie mówię mu takich rzeczy, w ogóle nie poruszam tematu tej depresji. Po prostu jestem smutna, niepewna swojej przyszłości, chcę jego bliskości, rozmów nawet o byle czym, trochę pocieszania. Żeby roztoczył nade mną jakąś psychiczną opiekę, nawet na odległość, przez kilka wiadomości dziennie choćby... A on nie. On umiera z tęsknoty tylko wtedy, jak w ogóle się do niego nie odzywam. -- 26 gru 2012, 19:11 -- I to nie są już podchody, tylko kilkuletni związek, co mnie najbardziej zasmuca...
  24. black swan

    Samotność

    Zmieniłam wypowiedź trochę w międzyczasie, ale i tak chodzi o to samo. No właśnie mi się wydaje, że on nic sobie nie myśli. Po prostu ma zakodowane co mu się podoba, a co nie. Pewnie gustuje w uśmiechniętych, niezależnych kobietach czerpiących przyjemność z własnego życia. Z tym, że ja taka byłam do jeszcze całkiem niedawna, tylko ta gówniana depresja zawładnęła nade mną całkowicie. I on się we mnie przez to odkochuje. -- 26 gru 2012, 18:46 -- Zamiast mi pomóc i stanowić oparcie, dzięki czemu pewnie byłoby mi lepiej...
×