
mark123
Użytkownik-
Postów
12 773 -
Dołączył
Treść opublikowana przez mark123
-
Gdy ja mam bardzo smutny nastrój (nie powiem depresję, bo nie mam pojęcia czy to depresja, czy nie), to każda muzyka mnie jeszcze bardziej dobija (nie ważne, czy wesoła, czy smutna), że aż jakby chciało mi się płakać, a ja nie chcę płakać. Wolę wtedy ciszę i ciemność. Łatwiej mi wtedy uciec do fantazjowania i nie skupiać się tak na nastroju. Czasem też staram się, by stać się bardzo śpiący, wtedy też tak nie odczuwam smutku.
-
Wkurzył mnie ojciec. Niewiele o mnie wie, a myśli, że wie wszystko. Mam ochotę coś zniszczyć
-
Obecnie czekam na następną wizytę u neurologa, która... już latem Co prawda nie zna i nie może znać wszystkich moich problemów, ale może będzie chociaż potrafił określić, do jakiej grupy należą moje zaburzenia, że nie odeśle mnie z tym do psychologa. Ale dziwnie mi, gdy uświadomię sobie, że sporo osób ma trochę większe pojęcie o swoich problemach i wydają się one jakieś bardziej typowe.
-
Czasami, jak czytam czyjeś opisy problemów, to odnoszę jakieś wrażenie, że w danej grupie problemów znajdzie się wiele osób, którzy mają chociaż podobnie, czasem też wychodzi mi, że zdecydowana sporo osób jeszcze przed wizytą u specjalisty zna przyczynę swoich problemów i wie jak nazwać swoje zaburzenia chociaż tak ogólnie. A ja mogę sobie tylko gdybać. Jakiś z innej planety jestem, już od zerówki zacząłem miewać takie uczucie, które potem się nasiliło. A może naprawdę jestem z innej Nie leczę się, bo nie mam diagnozy, więc nawet nie wiem, na co powinienem się leczyć.
-
Ja też z kilku powodów. Już jako dziecko nie potrafiłem się bawić tak jak rówieśnicy. Powody są takie, że wielu takich zabaw nie lubiłem, bardzo krępowała mnie bardzo luźna atmosfera wśród obcych ludzi oraz miałem wtedy duży wstręt do brudu. Skrępowanie lub lęk przed luźną atmosferą wśród obcych ludzi pozostał mi do dziś, niechęć do wielu zabaw też pozostała.
-
Nikomu nie robiłem na złość, jej gadanie sprawiało, że moje poczucie własnej wartości było coraz niższe. Ja od zawsze wiele rzeczy odbierałem inaczej niż inni, moje poczucie własnej wartości bardzo łatwo można było zniszczyć, co wynikało prawdopodobnie z problemów psychicznych, które właśnie już jako dziecko miałem. Problemy te wynikły prawdopodobnie z tego, że przez pierwsze kilka lat życia wychowywałem się wśród alkoholowych awantur, a że charakter mam słabszy, to tyle wystarczyło, by skrzywić psychikę.
-
A moja matka mi często gadała, że muszę znaleźć sobie kolegów, że muszę się otworzyć, przełamać, czasami opieprzała mnie o to, że nie mam kolegów. Ale jej gadki jedynie sprawiły, że czułem wstyd, upokorzenie i jeszcze większą niechęć do tego, by mieć kolegów.
-
Czasami pełnoletność nie oznacza, że można za pstryknięciem palca przestać bać się rodziców.
-
Teraz, gdy już więcej przeczytałem, to czasami zdarza się, że daje mi impuls, który chce mi uświadomić, że w Polsce osób z podobnym zespołem problemów do mojego jest tylko kilka-kilkanaście.
-
W realu nie potrafię, w świecie fantazji potrafię.
-
film jasność czy ciemność ?
-
Ja miałem kiedyś jakąś tam chęć stania się zaradnym, ale to było w przeszłości. Gdy miałem jakieś 12 lat, to się zastanawiałem, jaka praca w przyszłości byłaby dla mnie dobra. Moja chęć bycia choć trochę zaradnym znikła, gdy miałem 17 lat, po drugim epizodzie chandrowym lub depresyjnym, ale nie wiem, czy to wpłynęło na zniechęcenie do bycia zaradnym czy nie. Myślę, że abym stał się zaradny, to nie tylko będę musiał zmienić swoje podejście do życia, ale także zwalczyć przynajmniej część zaburzeń (te, które utrudniają mi funkcjonowanie w społeczeństwie). Ale na razie nie potrafię uznać się za kogoś, kto ma na to szansę. -- 02 sty 2013, 23:31 -- Ja gdy np. czytam, jak się ktoś ogarnia, jak mu wychodzi, to czuję się jakoś dziwnie, ale nie potrafię nazwać tego uczucia. Pracy w sklepie i nie tylko też sobie nie wyobrażam, nie chodzi tylko o finanse, ale także o spore "trzęsawki", które bym wtedy miał. Też nie lubię swojego miasta i nie tylko swojego. Wolałbym mieszkać na jakimś zaciszu.
-
Nawet jeśli niezaradność nie jest wynikiem zaburzeń, to może gdybym zwalczył zaburzenia, to jakoś miałbym mniejszy problem by stać się zaradny. A co do zmian, to ja chyba nawet nie potrafię o nich myśleć, bo wtedy się jakoś dziwnie czuję. Czy życie wymusi na mnie zmiany, to tego pewny nie jestem, bo umiejętność przystosowania się do nowych sytuacji mam raczej bardzo niewielką.
-
góry wschód czy zachód ?
-
Jem śniadanie, piję herbatę, rozmyślam o krępujących bezcelowych pytaniach i komentarzach, których za około 2 godziny będę musiał słuchać