Skocz do zawartości
Nerwica.com

sokzczeresni

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sokzczeresni

  1. Hej kochani... Lexotan... Jak kazde benzo nie powinien byc brany dluzej, niestety, zyjemy w kraju, w ktorym nieraz pacjent musi byc madrzejszy od lekarza... nie zgadzajcie sie na wielomiesieczne kuracje lexo, bo on JEST uzalezniajacy - co zreszta latwo zauwazyc po poprzednich postach. Osobiscie biore lexo bardzo sporadycznie - tylko przy nawrotach lęku, co nie zdarza mi sie czesciej niz raz na dwa tygodnie. I mam swiadomosc, ze jesli lęki wroca na dluzej - nie wolno poleciec w lexo ani zadne inne benzo. Uwazajcie na ten lek. Jest spoko doraznie, ale moze uzalezniac. Osobiscie mialam przygode odstawienna kiedys z afobamem (xanaxem) i nie zycze nikomu takich przygod. Lexo pomaga, ale ostroznie z nim:)
  2. sokzczeresni

    Dewiacja

    Ojeny, ale fajnie, ze sie tak otworzylas, to po pierwsze. Wiesz co? czytam te twoje posty... Powiem tyle tylko, ze mialam problem z fantazjami masochistycznymi: bez nich nie moglam sie spelnic. I nie chcialam tego zaakceptowac, wkurzalo mnie to i czulam sie podle. Udalo mi sie to w bardzo znacznym stopniu opanowac podczas psychoterapii. Oczywiscie te fantazje gdzies sa, ale nie sa tak nahalne i nie sa koniecznym warunkiem zaspokojenia. Takze na prawde poleacm ci psychoterapie. I jeszcze jedno: w trakcie postowania w tym temacie kilka razy napisalas, ze na pewno cale zycie bedziesz sama. Nie mowie, ze to niemozliwe - pewnie, ze mozliwe. Tak samo jak to, ze sie z kims zwiazesz i bedziesz szczesliwa. Mysle, ze jak wezmiesz pod uwage fakt, ze nie znasz z cala pewnoscia przyszlosci, i ze - poza tym - na prawde bardzo wiele zalezy od Ciebie - bedzie Ci latwiej. To co prawda bedzie oznaczalo koniecznosc walki, a nie oddanie sie okrutnemu losowi, i bedzie trudne. Ale mam mega nadzieje, ze pojdziesz ta wlasnie droga. I juz teraz zycze Ci powodzenia. Wymadrzam sie tak bo jeszcze nie dalej jak 4 lata temu bardzo podobnie myslalam o sobie i swoim zyciu i przyszlosci. Pisze, bo Cie bardzo rozumiem a z drugiej strony wiem, ze da sie wyjsc z wielu rzeczy, o ktorych jest sie wrecz przekonanym,ze nie mozna z nich wyjsc. No wiec powodzenia raz jeszcze:)
  3. Hehehe... no jo. ja tez pisze... nawet na tym zarabiam... bataille i foucault brzmia niezle, chociaz teraz skupiam sie na wlasnej magisterce "ontologia podmiotu histerycznego" ... choroba nie pomaga w pisaniu prac logicznie poprawnych, ale co tam - fajnie probowac.... i wiersze sadze i prozy tez... fajnie wiedziec, ze piszecie tez... moze powinnismy zorganizowac jakies forum pseudoliterackie? w pisaniu glownie przeszkadza mi moje drapanie sie po glowie do krwi. ciezko jest stukac w klawiature kiedy obie rece sa zajete drapaniem... :/ ale coz, piszmy, piszmy, piszmy... ja sobie tak mysle, ze musze tworzyc, zeby nie marnowac tylko tlenu na planecie... bo - jak ktos juz wczesniej zauwazy;- skoro juz cierpimy, to przynajmniej starajmy sie produkowac piekno...
  4. dzieki za lekkie uspokojenie., na prawde sie przestraszylam na poczatku... musze powiedziec, ze niezle na mnie dziala ten lek. troche mnie martwi to, co piszecie o prolaktynie, zwlaszcza, ze i bez tego leku mam dwa razy za wysoka i problem z miesiaczkami... myslicie ze zanik miesiaczki jest wskazaniem do odstawienia tego leku?
  5. bylam dzis na GODZINNYM spacerze po miescie!!! zmeczylo mnie to psychicznie, bo lęk sie tlił pod skora, ale dalo rade... i teraz tak przyjemnie... sobie i wam wszystkim gratuluje malych-wielkich sukcesow...:)
  6. ha! a pewno ze to nerwica... rozumiem cie, tez miewam takie akcje...
  7. wlasnie przestalam go brac, n poczatku dzialal na mnie tez lekko usypiajaco i na pewno uspakajajaco - po pierwszej dawce tak mi sie rozluznil kark i ramiona, ze az nie moglam uwierzyc... ale to nie trwalo za dlugo, po 2miesiacach juz w ogole nie czulam jego dzialania na sobie, i znow zmienilam teraz na inne leki... ale zadnej depersonalizacji ani nic takiego nie czulam. pzdr.
  8. ej, ale to jest przeciez lek na psychozy,m dlaczego oni go nam zapisali?? ja sie zalamaalam jak zobaczylam ulotke, myslicie, ze to oznacza diagnoze, ze mamy psychoza a nie nerwice? wlasnie zaraz wezme pierwsza dawke, ale jestem troche przerazona...
  9. Jesli cie to az tak przeraza to moze czas sie zastanowic czy nie masz problemu z alkoholem... Tez biore pramolan, od 3 miesiecy. na poczatku super, zero leku, potem troche mi wzrosla tolerancja, ale i tak jest b.dobrze. polecam ten lek.
  10. mniej wiecej o to mi chodzilo... za rogiem zawsze jest cos lepszego, tak ciezko osadzic sie w sobie i powiedziec sobie, ze juz wystarczy, to juz jest ten moment kiedy moge siebie zaakceptowac w pelni... nie jutro, kiedy bede miala lepsza prace, ani za tydzien, kiedy schudne jeszcze ze dwa kilo... i moze to zabrzmi dziwnie, ale moim zdaniem to jest nam wpychane do glowy... na ludzkim braku akceptacji siebie zarabia sie grube pieniadze... ale nie twierdze, ze tylko ze swiatem jest cos nie tak... ani ze tylko z nami, Jovita... I faktycznie, jak na moje jest cos z tym systemem autodestrukcji dla nieprzystosowanych jednostek... I wiem, ze to juz chaos, ale jeszcze jedno. Za cierpienie na tym swiecie n i k t nie ponosi winy... ...i tak fajnie byloby przestac szukac winnych, katow i ofiar Wlasnie, sluchajcie, a jak to bylo z Hiobem? Czy on przypadkiem nie przestal dostawac od Boga tych potwornych cierpien kiedy zaakceptowal swoj los?... Mi by to tak pasowalo ale juz nie wiem czy tak to bylo...
  11. dzieki za odp. Mysle jednak, ze rpoblem nie lezy w psychologu, tylko we mnie... no, coz... teraz wracam po dluzszej przerwie i przynajmniej wiem, nad czym powinnam pracowac... dam sobie jeszcze szanse z ta psycholog... trzymajcie kciuki
  12. a ja juz sama nie wiem... bylam przez 1,5 roku na terapii psychodynamicznej (takiej raz w tygodniu, skierowanej na relacje)... teraz wracam po przerwie... duzo sie nauczylam tam o sobie, ale niewiele sie zmienilo...leki raz sie pojawiaja, raz znikaja... sama nie wiem... i czasami mam wrazenie, ze jestem taka nieszczera jakas na tej terapii... tak strasznie sie boje tam otworzyc i to wszystko wyglada jakos z dupy... jak myslicie, co robic?
  13. Przyszlo mi to wlasnie do glowy. Nie twierdze, ze od razu to jakas rewolucyjna mysl, w ktora trzeba wierzyc... ...sama w to nie wierze do konca, ale ta wizja przyniosla mi nieco ulge... wiec sie dziele... otoz... zyjemy w swiecie, w ktorym przez 15 minut mijamy na ulicy wiecej osob, niz przecietny czlowiek widzial przez prawie 2 tysiace lat w ciagu calego swojego zycia... w swiecie, gdzie edukacja nie jest szansa, ktora witamy z usmiechem na ustach, tylko zmudnym, wieloletnim obowiazkiem, wiazacym sie przede wszystkim z uzeraniem sie z ludzmi pelnymi goryczy i niezrozumienia gdzie zycie rodzinne ogranicza sie czesto do wspolnego wgapiania sie w dziwne, kolorowe pudelko gdzie jestesmy zmuszeni sila do ogladania ogromnych bilboardow zachecajacych nas do stawiania coraz wiekszych oczekiwan sobie samym i wszystkim dookola... i nie radzimy sobie z tym i nie potrafimy sie na to zgodzic... moze wiec problem tylko czesciowo lezy w nas, a czesciowo w rzeczywistosci... tutaj sie urywa ta moja zlota mysl, nie wiem, moze cos w tym jest?... jak myslicie?...
  14. to o czym piszesz to brzmi najbardziej na swiecie jak agorafobia. Tez na to cierpie, i o dziwo, tez pierwsza diagnoza jaka uslyszalam byla fobia spoleczna. Ale wiesz, i tak najlepiej jesli pogadasz o tym z lekarzem. pozdr.
  15. hej mam pytanie a wlasciwie kilka... na pewno sprobuje tej terapii ale chcialabym najpierw Was o cos spytac... czy to jest cos w rodzaju treningu uwalniania tlumionych emocji? czy to bardziej przypomina terpie np. psychodynamiczna lub psychoanalityczna, czy raczej behawioralna? (jesli ktos z was ma takie porownanie)? i czy ktos z was faktycznie robil to przez telefon? ja tak tylko bede mogla to zrobic... boje sie z jednej strony ze tak to moze byc mniej skuteczne, a z drugiej, obawiam sie, ze wylezie cos traumatycznego na tej terapii i zostane z tym sama... poniewaz jestem na etapie wchodzenia we wszystko co daje nadzieje, wejde w to na bank i bede Wam pisac co i jak, sprobuje nieco bardziej konkretnie niz poprzednicy pozdr.
  16. znam ten bol. Moj patent to masowac miejsce 'zawiasow' szczeki. najmocniej zaciskam w nocy, wtedy jakos nauczylam sie przez sen wkladac sobie kciuka na sile miedzy zeby, sila woli sie nie da puscic... czasem robi to moj chlopak, lepiej mu to wychodzi, ale wygladac to musi nieco smiesznie... ...odkad jestem na terapii coraz rzadziej mi sie to zdarza...
  17. heej, zamiast netu, troche 'papierowej' literatury: Judith Bemis i Amr Barrada Pokonac leki i fobie Polecam ta ksiazke. Dala mi bardzo duzo do myslenia i zawiera sporo bardzo konkretnych wskazowek, napisana przez terapeutow, ktorzy kiedys cierpieli na agorafobie. Bez problemu do kupienia w necie, ja przypadkowo znalazlam w ksiegarni. pzdr
  18. ostatnio uslyszalam, ze dobrze jest zahartowac cialo, ze to pomaga... ale jakos nie mam mocy wylewac na siebie z samego rana kilku wiader zimnej wody... ...sama zreszta nie wiem... na pewno nie podzialala na mnie homeopatia, chociaz uwaznie dobrana przez specjaliste, krople walerianowe tez nie, przy medytacji Zen boje sie bardziej niz przed i po razem wziete... esh...
  19. Rena nie istnieja za duze dinozaury! no co ty... wszyscy mamy ze soba wiele wspolnego, niezaleznie od wieku... piwa chyba sie nie przestaje lubic z wiekiem, hmm? pozdr. z gdyni
  20. haha!! nie, to tylko w ekstremalnych sytuacjach. Na ogol po prostu chce mi sie sikac ...NATYCHMIAST!!!!
  21. sokzczeresni

    Muzyka...

    moje najulubiensze: choc z powodzeniem mozna nie patrzec na ten klip bo rozprasza;) I want to be someone else or i'll explode floating upon the surface for the birds you want me? fucking come on and find me i'll be waiting with a gun and a pack of sandwiches and nothing you want me? well, come on and break the door down you want me? fucking come on and break the door down i'm ready i to z kolei, przede wszystkim ze wzgledu na klip... pzdr.
  22. cholera, przeczytalam ten artykul... auaaa... zgadza sie WSZYSTKO lacznie z np. niepamietaniem ludzkich twarzy (mieszkam w centrum miasta ale dzien dobry mowie wszystkim,ktorych spotkam w promieniu kilkuset kwadratowych od domu, na wszelki wypadek, bo nie mam pamietam jak wygladaja sasiedzi...) i tak bardzo mnie zmartwily te slabe rokowania... ale z drugiej strony, jesli nawet i jestem boarderline, za godzine przestane sie tym przejmowac niech sie przynajmniej wylecze z lękow... pzdr
  23. czytałam te posty umierajac ze smiechu, i kurcze, pomyslalam sobie, mam te leki od 7 lat, musialo sie zdarzyc cos zabawnego... i faktycznie zdarzylo sie, tylko troche trudno spojrzec na to w ten sposob... ...otoz... to byl jeden z moich pierwszych atakow. wiosna, cieplutko, jade autobusem do szkoly, jak zawswze nieco niespokojna, ale ppowtarzam sobie, (jak zwykle), ze dwie minuty da sie wytrzymac nawet najgorszych tortur. Autobus zapchany fatalnie, majowe sloneczko wiec wszyscy sa duszni i spoceni, masakra. i nagle, o, losie - korek! w zupelnie niespodziewanym miejscu! no i oczywiscie - poty, dreszcze, zawroty, siku, musze wyjsc i wszystko,dwudziestu minut przeciez nie wytrzymam! przedzieram sie przez ten potworny tlum w strone kierowcy, i mowie do niego, starajac sie opanowac, zeby nie zaczac krzyczec: przepraszam pana bardzo, czy moglby pan otworzyc drzwi tak, zebym mogla wysiasc? bardzo prosze...' a pan na to: 'no co pani, nie moge, to wbrew przepisom, co pani w ogole!' no i stracilam troche panowanie nad soba i dre sie na caly autobus: TAKI PAN JESTES??? JAK TAK TO SIE ZARAZ NA PANA WYRZYGAM!!! i wsadzam sobie palce do gardla. Facetowi prawie wyszly oczy z orbit. ale drzwi otworzyl... boze, jak to musialo komicznie wygladac
  24. hmmm dżejem borderline... myslalam ze po prostu N lekowa heh, zreszta czyz to nie tylko nomenklatura tak, masz faktycznie racje, spojrzalam na to tylko z jednej strony... [i to z tej co zwykle;] a ze szczeroscia masz 100% racji... dla mnie tez w bliskich relacjach to jest bardzo wazne o ile nie najwazniejsze... ale to jest strasznie trudne, mysle ze to jest dosc wysokie oczekiwanie... bo wymaga wlasciwie stalego wgladu w swoje wnetrze, prawda? ,ysle ze ludzie czesto bywaja nieszczerzy wlasnie dlatego, ze sami nie wiedza jaka jest ich prawda... jak sie czuja, a jesli cos kluje to gdzie dokladnie. Ale fakt, nie jest az tak trudne przyznanie sie sobie, ze w ogole kluje... a co do moich oczekiwan... haha, tak, tam gdzies pod spodem siedzi turecki niewolnik... mam nadzieje, ze dalsze lapanie sie na tym moze to zmieni... przynajmniej go zobaczylam, to juz duzo, prawda? no wlasnie... 'prawda cie wyzwoli', kto jest za reka do gory
  25. jaki fajny temat... dżejem, ta bajka o krzyżu jest rewelacyjna... ja wlasnie jestem w tym miejscu - dowiedzialam sie, a moze raczej doglebnie to poczulam (a to przeciez roznica), ze codziennie to wybieram... zmieniaja sie sny, zaczynam rozumiec wiecej... symbole sie prostuja i zasadzaja sie nowe... a ja sie wczepiam paznokciami w moj lek i moze paradoksalnie najbardziej boje sie ze zniknie?? jest takie fajne zdanie w ksiazce 'kiedy Nietzsche szlochal' I. Yalom'a (polecam) - koles obsesyjnie mysli o pewnej kobiecie i hmm... terapeuta pyta go: zastanow sie, o czym bys myslal, gdybys nie myslal o niej? no wlasnie, a co my bysmy robili, gdybysmy sie nie bali...? ja cierpie na nerw.lek +agorafobia+napady paniki od 15 roku zycia, teraz mam 22 lata... kiedy tylko czuje, ze lek znika... ...zaczynam sie panicznie bac... teraz jestem tutaj, staram sie nie panikowac, planowac jak najwiecej rzeczy, wyobrazac sobie co robie i jak zyje bez leku... to strasznie trudne... pozdr. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:48 pm ] hmm jeszcze jedno, a propos dyskusji na temat przyjazni... mam nadzieje, ze nie zlinczujecie mnie za ta wypowiedz, wiedzcie ze ona dotyczy tylko mnie, a wam wrzucam to tylko jako temat do zastanowienia... tez wielokrotnie przezywalam tego typu momenty... ktos jest tak blisko i zaczyna zwyczajnie uciekac... nie wiem dlaczego, nie wiem co sie wlasciwie dzieje... tak tez jest teraz w moim zwiazku... a powtorzenie daje do myslenia... moze warto abysmy sie zastanowili nad naszymi oczekiwaniami co do osoby, z ktora jestesmy blisko?... ja czasami mam wrazenie, ze stawiam poprzeczke tak wysoko ludziom, z ktorymi jestem/chce byc blisko, ze jestem z jednej strony tak zalezna a z drugiej tak wymagajaca, ze te oczekiwania sa niemozliwe do spelnienia, a kiedy tylko dostaje palec, siegam po cala reke... ...sama bym uciekala przed taka osoba jaka jestem... przed takimi oczekiwaniami i - nie oszukujmy sie - tak wielkim poczuciem odpowiedzialnosci... ludzie ktorzy z nami sie zadaja maja przeciez nieustannie uczucie, ze trzymaja w reku najdelikatniekjsza porcelane... i nawet jesli kochaja i maja wspaniala wole, to przeciez ciagle musza sie o nas bac... troszczyc... byc w pogotowiu... moze sie myle, a moze to co mowie dotyczy tylko mnie, nie wiem... tak tylko wrzucam temat...
×