-
Postów
12 595 -
Dołączył
Treść opublikowana przez acherontia styx
-
A bo mnie znowu chcieli cofnąć z odcinka sanatoryjnego na wstępny nie zgodziłam się przy okazji mówiąc jednemu lekarzowi, że ma beznadziejne metody leczenia, bo leki nie działają i się doktorek na mnie wkurzył (ale ten lekarz mnie akurat nie prowadzi ) Jeśli chodzi o leki to mam: Rano: Sertalina 50 mg i Xanax SR 0,5 mg Południe: Xanax 1mg Wieczór: Karbamazepina 400 mg i Ketrel 25 mg Będę grzeczna jak
-
Witam i ja Sylwestrowo Ponownie wypuszczono mnie na kolejną przepustkę z Kliniki z kolejną kombinacją leków ale jeden to jak uj za kare za mój wczorajszy bunt teraz już odliczam dni do końca, bo jak to powiedziała moja pani doktor, że myśli, że dużej niż 2 tygodnie to już nie potrwa A przyłączając się do życzeń: Pamiętajcie wszystkie sukcesy ostatnich 12 miesięcy, by móc je powtórzyć i wszystkie porażki, by móc ich uniknąć. Szczęście i zdrowie także mile widziane Wszystkiego dobrego w tym nadchodzącym Nowym Roku
-
kosmostrada, no są dłuższe, ale mi bardziej niż o wydłużenie chodziło o zagęszczenie, a z tym już gorzej Oni wiedzą, że mają czas max do połowy stycznia, bo później MUSZĘ wrócić do pracy i to bez dyskusji ale myślę, że max do 10 stycznia mnie wypuszczą, trzeba policzyć dni, bo przepustki nie mogą przekroczyć 25% pobytu. Też bym poszła sobie coś kupić, niestety ale muszę dzisiaj wejść do Sinsay'a przy dworcu i kupić koszulkę z napisem: "cute but PSYCHO but cute odszczelę się w nią jutro na wizytę lekarską, co tam mi tam adekwatnie do miejsca, w którym przebywam Zosia_89, chodzi o Long4Lashes czy jakoś tak
-
hodbyt, bez jaj, bo Cię zamknę w tej klinice
-
Dzień bry Ja od rana wyskoczyłam do Rossmana po żel do mycia papy i do Pepco po małe plastikowe pojemniki, bo w Klinice, na oddziale wstępnym nie można mieć nic szklanego a w coś muszę zapakować kawę Teraz żłopię karmelową kawkę i zaczynam powoli się pakować smutno mi, że te 4 dni tak szybko zleciały i trza wracać się dalej leczyć, ale pociesza mnie myśl, że tylko na 4 dni i następna przepustka no i mam cichą nadzieję, że jutro już przeniosą mnie na odcinek sanatoryjny Tak w ogóle tak się od rana zatarłam, że zapomniałam wziąć leków ale już nadrobiłam, to co, że 3h później niż powinnam
-
platek rozy, tylko, spójrz na swój post. Bierzesz lek od kilku dni, przeczytałaś w ulotce, że może powodować przyrost masy ciała i już wiesz, że na pewno przytyjesz i nie możesz go brać, nosz what's the fuck? Ze szklanej kuli to wywróżyłaś?! Karbamazepina, którą biorę, przy długotrwałym stosowaniu może powodować rozmiękanie kości. Jedynym moim stwierdzeniem po przeczytaniu tego, po którym moja koleżanka z sali kulała się po łóżku ze śmiechu było "zostanę człowiekiem gumą? " Widzisz różnicę? Jak mi się działanie jakiegoś leku nie podoba, to nie stwierdzam, że nie mogę go brać, tylko rozmawiam na ten temat z lekarzem. Tak było z Ketrelem, poprosiłam panią doktor, powiedziałam o co chodzi, uzyskałam satysfakcjonującą mnie odpowiedź w postaci takiej, że przed wypisem do domu i tak prawdopodobnie zostanie on odstawiony i sprawy nie ma. Wcześniej, jeszcze w czasach leczenia ambulatoryjnego, to samo było z Citalem. Poszłam, powiedziałam i wspólnie zadecydowałyśmy o zmianie leku. Nie chodzi, żeby ślepo wierzyć lekarzom, bo lekarze też nie są w stanie wszystkiego przewidzieć, ale żeby patrzeć realnie. Nigdy nie zakładałam z góry po 3 dniach brania, ze nie mogę czegoś brać, bo skutki uboczne leków mają to do siebie, że wraz z upływem czasu mijają.
-
platek rozy, bo po 2 tygodniach pobytu i obserwacji pacjentów z objawami takimi jak Twoje połowa rzekomych skutków ubocznych to jest wkręcanie sobie a nie rzeczywiste skutki uboczne i tu jeden z lekarzy powiedział jedną mądrą rzecz na wizycie: "ludzie, po wykupieniu leku z apteki pierwsze co powinniście zrobić to wyrzucić ulotkę bez czytania jej". Myślisz, że w Klinice ktoś się bawi w zmianę leków po 3 dniach brania jak pacjent narzeka na skutki uboczne?! Nie. Jak nie pasuje, nikt na siłę leków nie wciska, zawsze można odmówić przyjęcia leku, ale zostaje to zaznaczone w karcie. Odmówisz jednego leku, drugiego, trzeciego, do widzenia, na dane łóżko jest kolejka chętnych. Nikt nikogo na siłę leczyć nie będzie (no poza pacjentami umieszczonymi sądownie w szpitalu), ale 99% pacjentów jest tam dobrowolnie. I byli tacy co dostawali jedną szansę, drugą, trzecią, nie potrafili jej wykorzystać. I był dyscyplinarny wylot z kliniki bez możliwości powrotu. Wtedy zostają takim osobom jeszcze 2 inne szpitale w pobliżu ale tam dopiero można poznać co oznacza faszerowanie lekami.
-
Wypatrywanie uboków kojarzy mi się tylko z jedną pacjentką z którą leżałam na sali w Klinice. Wkręcała sobie uboki, których nie miała, za to my mieliśmy ubaw A wahania wagi do 2kg to mogą być nawet dobowe, także spoko. Rzucać lek bo się przytyło 2kg, a to wcale nie od leku może być, ale co ja tam wiem zresztą, ja wolałabym przytyć nawet i 10 kg a czuć się dobrze niż na siłę utrzymywać wagę a męczyć się z ujowymi objawami. Idąc tym tropem w Klinice już pierwszego dnia powinni mi wyrzucić karbamazepinę z jadłospisu dropsów, bo zemdlałam, a ona przecież ma zapobiegać omdleniom i Ketrel bo chce mi się po nim spać, a przecież pracuję na nocki i Xanax też bo uzależnia nosz kurna, wychodzi na to, ze nic nie mogę brać
-
[videoyoutube=iThoFmx0s48][/videoyoutube]
-
[videoyoutube=MAryiYHYkZ8][/videoyoutube]
-
platek rozy, aktualnie czytam Najgorszy człowiek na świecie a następne w kolejce mam Blackout
-
wino i książka
-
Witam świątecznie Jaka piękna pogoda za oknem aż żal siedzieć w chałupie platek rozy, a może zamiast afka doraźnie, niech Ci lekarka przepisze coś o przedłużonym uwalnianiu i będziesz brała w te dni gdy wiesz, że będzie dużo stresu? Ja na czas hospitalizacji mam tak rozpisany Xanax SR 0,5mg i może się walić, palić a ja mam to gdzieś tylko, że on zaczyna działać później niż zwykły, ale działa dłużej a tak w ogóle jak w Klinice raz mi dali Xanax 1mg doraźnie, to pamiętam, że siedzę na łóżku, rozmawiam z koleżanką z sali i w pewnym momencie jak zaczęłam bełkotać wysłowić się nie mogłam mówię tylko do koleżanki, że sorry, ale ja idę spać bo mnie ścięło po godzinie mnie pielęgniarka obudziła a ja jak nowonarodzona Też mam w planach dzisiaj książkę poczytać
-
Witam wieczornie Jak tam? Objedzeni? Prezenty rozpakowane? Ja również dołączam się do życzeń Święta to dobry czas by zacząć być miłym i wyrozumiałym nie tylko dla innych, ale też dla siebie. Szkoda złości i krzyków, niech będzie tylko miłość i uśmiechy ❤ Zosia_89, ja też się wybieram na pasterkę i dlatego twardo siedzę i się nie kładę, bo wiem, że jakbym się położyła to już bym nie wstała Tak w ogóle pomimo, że jestem w domu i jest mi dobrze i mega się cieszę, że wypuszczono mnie na przepustkę z Kliniki, to cały czas gdzieś w głowie mam te osoby, które tam zostały i te święta spędzają w szpitalnych murach a także te, które wyszły i zastanawiam się jak sobie radzą chciałabym, żeby na poniedziałkowej wizycie wszyscy powiedzieli, że przepustka minęła dobrze , bo jakby nie patrzeć jest to jakiś test skuteczności leczenia
-
Psychiatra: dr Agnieszka Remlinger - Molenda - bardzo sympatyczna, empatyczna, wrażliwa i w ogóle kochana pani doktor, chociaż jak potrzeba potrafi też opierdzielić Pracuje w Klinice Psychiatrii Dorosłych UM i przyjmuje na pewno na Słowackiego i gdzieś na Skórzewie w Poznaniu. Cen nie znam, bo miałam z nią styczność tylko w Klinice, ale szczerze polecam
-
No, widzę większość w przedświątecznym szale Ja zaraz idę se robić nastrój w pokoju znaczy się lampki powiesić W ogóle muszę Wam powiedzieć jaka żem wredna istota. Leżałam na odcinku wstępnym z taką starszą już panią z rozpoznaniem nerwicy lękowej czy innego ustrojstwa w tym stylu. Przychodzi jednego dnia wizyta lekarska i pytają ją czy nie chce przejść na odcinek sanatoryjny. Ta, że no nie wie, ona się nie czuje na siłach itepe. itede., no to dr R. do niej, ze no dobra dzisiaj nie, ale to będzie kwestia 2-3 dni i będzie musiała przejść. Jednocześnie jej lekarka zmieniła jej lek nasenny ze zlecenia stałego, na doraźny no i nie dostała tego swojego Miansecu z wieczornymi lekami o 20. Oczywiście kobieta wróciła na sale z fochem na cały świat i tam narzeka, że ona na pewno nie zaśnie i w ogóle już jej się lęki załączyły. Jeszcze nam walnęła tekstem "bo wy wszyscy się tu dobrze czujecie, tylko ja nie". Ja przemilczałam, ale koleżanka z sali się wkurwiła i ją opierdzieliła za to. No to pani E. wstała poszła jęczeć pielęgniarkom. Jedna pielęgniarka zauważyła, że ta się zdenerwowała brakiem tego Miansecu to mówi do niej "no już chodź kobieto, dam ci tą tabletke skoro jest w zleceniu" i poszła i jej dała. No ale E. zdążyła się już nakręcić, usiadła przy stoliku koło pielęgniarek no i typowy atak paniki, płacz, histeria i cała masa atrakcji, że skonczyło się wezwaniem lekarza dyżurnego i podaniem Clonazepamu doraźnie po którym E. zasnęła jak dziecko. No a teraz do sedna. Za każdym razem jak była mowa o odcinku sanatoryjnym, że ma przejść E. nagle się źle czuła. Przy czym jej złe samopoczucie polegało na tym, że wystarczyło, że lekarz wyszedł z sali, E. nagle cudowne ozdrowienie i uśmiechnięta, pełna energii, śpiewała kolędy itp. Pech (dla niej), że mamy tą samą lekarkę prowadzącą. Przy którymś razie jak słyszałam jak E. mówi dr D. jak to ona nie spała całą noc, jakie miała duszności (przez nowy lek) i nie mogła oddychać i w ogóle obozesz jaka to ona nie jest biedna, to mnie i nie tylko mnie, bo pozostałe dziewczyny z sali też trafił szlag. Prawda była taka, że E. od 21.30 do rana spała jak dziecko, problemów z oddychaniem jakoś ani ja ani nikt inny u niej nie zauważył, bo kto miał duszności wie, że na płasko się wtedy nie wyleży chociażby nie wiem co, tylko przy lekarce mówiła coś zupełnie innego. No to dziewczyny do mnie, że mam porozmawiać z dr D. i powiedzieć o E. Nie jestem zwolenniczką kablowania na kogoś, ale stwierdziłam, że no trza się poświęcić i poprosić dr D. na rozmowę dla dobra całej naszej sali coby nam się nerwica nie nasiliła i dla dobra samej E. tak na prawdę Poprosiłam dr D. na rozmowę, najpierw pogadałam z nią o tym co ja miałam w swojej własnej sprawie do zapytania/wyjaśnienia, po czym na końcu przeszłam do E. Pani doktor podziękowała mi za to, powiedziała, że jej to też dużo pomoże co powiedziałam. Następnego dnia od rana dr D. ani widu ani słychu. Wszyscy lekarze gdzieś tam się pojawiali tylko nie dr D. Minął obiad, wchodzi pielęgniarka i do E. "pani E., wziąć stoliczek i poduszkę i w ogóle pobrać wszystkie rzeczy bo przechodzi pani na odcinek sanatoryjny". Dopiero jak E. się przeniosła pani doktor się pojawiła na oddziale, tak, że E. nie miała nawet szansy zrobić czegoś, żeby zostać na wstępnym miałyśmy na sali taki ubaw z tego, że koniec trza przyznać, że mam jednak cwaną lekarkę
-
platek rozy, a no muszę nadrobić stracone kilogramy bo schudłam 2kg będąc tam, bo żarcie niestety mają fatalne jak widziałam te ich szynki czy mięsa to na szczęście moja pani doktor wpisała mi dietę wegetariańską bo ją poprosiłam i nie musiałam tego jeść dostawałam coś innego
-
Witam wszystkich świątecznie i serdecznie po dość długiej przerwie Niestety nie dam Was rady nadrobić chociażbym bardzo chciała, bo jednak nie było mnie prawie 2 tygodnie, a tu święta za pasem i trzeba też się aktywnie włączyć w przygotowania świąteczne Nadal jestem w Klinice Psychiatrii UMP, ale wypuścili mnie na przepustkę do niedzieli<3 na Sylwestra dostanę następną Co do samej Kliniki… po początkowej załamce i moim płaczu nad obiadem pierwszego dnia, później już poszło dobrze Poznałam kilka zajebistych osób, w różnym wieku, tylko dość mocno poharatanych przez życie no i przede wszystkim zajebistych lekarzy <3 pokażcie mi psychiatrów, którzy średnio 3 razy dziennie pojawiają się i zaglądają do swoich pacjentów (nie liczę oficjalnej wizyty, gdzie chodzi ich cała zgraja), praktycznie w każdej chwili do godziny 15 są dostępni i chętni do rozmowy, nieważne co by się działo, a przy tym wszystkim przy jakimś nasileniu objawów potrafią sprawić, że zaczynasz się śmiać z nich w końcu Szczegółów i zasad pobytu tam pisać nie będę, pomyślę nad założeniem osobnego tematu w odpowiednim dziale a moja lekarka to już w ogóle <3 <3 <3 kobieta co prawda świeżo po studiach, czyli maks 2-3 lata starsza ode mnie, na pierwszym roku specjalizacji z psychiatrii, ale decyzje odnośnie leków i tak podejmuje tam kierownik Kliniki, nie ważne czy prowadzi danego pacjenta młody lekarz, tak jak moja lekarka, czy lekarz z pierdyliardletnim doświadczeniem Co do samej Kliniki, rzeczywiście selekcja pacjentów i jak nie masz wejść lub nie leczysz się,u któregoś z lekarzy pracujących w Klinice to szanse, że tam się zostanie i całe leczenie odbędzie się tam są niestety małe, ale zdarza się. Dotyczy to zwłaszcza pacjentów przyjętych "na ostro". Praktycznie codziennie jakiś pacjent oczekiwał tylko na transport medyczny i przewiezienie do innego szpitala. Wynikało to też z przepełnienia na oddziale wstępnym. No i Klinika jak to Kliniki, lubią eksperymentować, sama byłam, powiedzmy, że świadkiem takiego eksperymentu na koleżance z sali jeśli chodzi o leczenie bezsenności i depresji przy tym. O efektach na razie nie mogę się wypowiedzieć, bo za mało czasu minęło od tej próby ale w przypadku kilku pacjentów profesor łapał się za głowę jak widział ile leków pacjenci dostali od swojego lekarza ambulatoryjnie, i np. na 5 leków, które pacjent brał wcześniej, zostawiał 2 delikatnie modyfikując dawki i szybciej osiągał efekt niż pacjent przez 5 lat lecząc się ambulatoryjnie [autentycznie była taka pacjentka, nawet ze mną na sali]. Ja mam całkowicie zmieniony zestaw leków na czas pobytu tam, bo aktualnie rano Xanax SR (czyli o przedłużonym działaniu), a wieczorem Tegretol 400 i Ketrel 25mg, ale plany są takie, że jak już mnie będą wypisywać na stałe zostanie sam Tegretol
-
Bry Łobuzy kosmostrada, nikt mi telefonu nie zabrał, po prostu nie lubię w tel na foro wchodzić Jestem w Klinice, na razie niestety na oddziale zamknietym, ale dzisiaj jak się zwolnią miejsca na odcinku sanatoryjnym to mnie tam przeniosą Ale trafiłam na fajne babki na sali także spoko Ogólnie pomiędzy moim stanem a stanem pozostałych pacjentów przepaść. Większość osób tutaj jest z poważną depresją, co mnie w sumie nie dziwi bo ta Klinika w depresji się specjalizuje. Dołożyli mi z leków Xanax o przedłużonym działaniu i 25mg Ketrelu, no i mam też ten Escitalopram który miałam wcześniej. Jutro mam rozmowę z profesorem, który ma osteteczny głos w temacie leczenia także pewnie wtedy zostanie ustalony konkretny zestaw leków W weekend prawdopodobnie będę na przepustce w domu to wtedy napiszę wiecej;)
-
Muszę się spakować do Kliniki najchętniej bym zwiała niestety, bo wiem, że nie będzie to łatwy pobyt ale jak to dzisiaj usłyszałam od pewnej osoby 'muszą potrzaskać cię na kawałki i poskładać na nowo, żeby było lepiej' i chyba jest w tym sporo racji
-
misty-eyed, u niego są 2 opcje. Jak jest przed jakimś ważnym zabiegiem i się denerwuje to lepiej go unikać, bo można oberwać za samo oddychanie. Jak nie to poważnie z dziadem nie pogadasz. Jakiś tydzień temu powiedział przy mnie do oddziałowej, że muszą mi męża znaleźć, żebym szybko w ciąże zaszła i urodziła dziecko ale i tak gościa lubie
-
cyklopka, pozwolę sobie odpowiedzieć za Kamilę Kliniki mają często najwyższe stopnie referencyjności, co oznacza, że lepszych od nich już nie ma. Mają większe możliwości, dostęp do lepszych metod diagnostycznych i terapeutycznych, owszem, czasami może i trochę poeksperymentują ale też czasami im coś fajnego wychodzi z tego często stosują nietypowe połączenia leków, prowadzą badania kliniczne i mogą włączyć pacjenta do programu badań nad zupełnie nowym lekiem, niedostępnym jeszcze nigdzie i pierdyliard innych rzeczy. A przede wszystkim mają zupełne inne podejście do człowieka. Na przykładzie Kliniki, w której ja pracuję, dla takich oddziałów nie ma przypadków beznadziejnych. Dawałam ostatnio link do artykułu o jednym pacjencie, którego uratować mógł tylko zabieg niewykonywany w Polsce, a na świecie wykonany tylko kilka razy. Co zrobili u nas w Klinice? W skrócie: zamówili świńskie serca u rzeźnika w liczbie sztuk 5, poćwiczyli i uratowali 70 letniemu facetowi życie.
-
misty-eyed, taaa dzisiaj jeden doktorek ode mnie z oddziału, który mnie przez jakiś czas leczył, co prawda krótki, bo aż jedna wizyta, mówi do mnie 'Powodzenia i pamiętaj jakby Cię tam bili, to dzwoń, ja raz w tygodniu jestem na S., to przyjadę im nakopać' bardzo poważny lekarz, jeden z najlepszych w Polsce - no nie pogadasz z dziadem normalnie
-
kosmostrada, a tam skierowanie ja zdecydowałam się na klinike i idę jutro i oczywiście przy pomocy mojego szpitala i wałka stulecia wszyscy liczą po cichu, że się uda bo gwarancji nie ma niestety ale moja szefowa się niestety zrobiła ciut zbyt kreatywna w tym temacie i dzisiaj stwierdziła 'jak się nie uda z kliniką to gdzieś w zachodniopomorskim są 2 dobre szpitale to tam ci załatwimy miejsce' - taaaa, w tamtym województwie mnie jeszcze nie było
-
platek rozy, nie wiem skąd psychiatra założyła, że leczenie szpitalne będzie trwało 3 miesiące fakt, zdarzają się tacy co leżą i dłużej, ale standard jest ok. 3 tygodni. A jeśli leczenie ambulatoryjne nie przynosi efektu to może warto rozważyć szpital bo tak, to ambulatoryjnie można sobie chodzić i na chodzeniu się skończy. No najgorzej jak lekarz nie potrafi się przyznać, ze nie umie pomóc i skończyły mu się możliwości