Skocz do zawartości
Nerwica.com

DelRey25

Użytkownik
  • Postów

    254
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez DelRey25

  1. DelRey25

    SSRI/SNRI i miłość

    O spłyconej emocjonalności wiem bardzo dużo. Były i takie momenty, ale nie zwalałbym wszystkiego na leki, bardziej na samą chorobę/zaburzenie.
  2. DelRey25

    SSRI/SNRI i miłość

    Jestem na antydepresantach od 7 lat. Bywały też kombinacje z neuroleptykami, a obecnie biorę też Lamitrin, od sierpnia 2012. Zauroczony byłem wiele razy w ciągu tych 7 lat, niezależnie od leku, dawki itp. Obecnie zakochany. Jak nastolatek
  3. nomorewords43, cieszę się, że moja sugestia okazała się pomocna :) Co do tej wyleczalności to bym się kłócił. Owszem, da się nas w dość znaczny sposób zmodyfikować, nasze myśli, zachowania, emocje, ale to nie jest równoznaczne z wyleczeniem. Zależy to też od zaawansowania samego zaburzenia, wiadomo. Narcyzm ma wiele oblicz i rzadko kiedy spotyka się jednostkę prezentującą czysty wzorzec z DSM. Trzeba też trafić na odpowiedniego terapeutę co w Polsce niestety nie jest zbyt łatwe.
  4. Przestańcie już pier&olić. Moja narcystyczna nuda sięga zenitu...
  5. Kolega nomorewords43 z lekka nawiedzony jest, to widać O narcyzmie można poczytać w Terapii Poznawczej Zaburzeń Osobowości Becka, Zaburzeniach Osobowości We Współczesnym Świecie Millona i Davisa. Najbardziej jednak polecam (dla znających angielski) wykłady Otto Kernberga na temat narcyzmu. Facet jest specjalistą w tej materii. Jest też fajna książeczka, Narcyzm - zaklęte ja Rohra. Bardzo ciekawe przedstawiony problem na podstawie pewnej baśni. Brzmi śmiesznie, ale książka jest naprawdę dobra.
  6. Pewnych rzeczy nie da rady przewidzieć. Tak naprawdę nikt z nas, nawet ten najbardziej pewny swojego związku, nie jest w stanie przewidzieć czy kiedyś coś się posypie czy nie. Zdrady były, są i będą. Z kolei zaufanie raz naruszone już nigdy nie będzie takie samo. Ciesz się tym co jest. Inna sprawa to taka, że wydaje mi się, że Ty podświadomie wolałabyś, żeby Twoje podejrzenia o rzekomą zdradę męża znalazły potwierdzenie. Taka niepewność jest bardzo trudna i tu Cię rozumiem. Wolałabyś wiedzieć na 100% niż rozmyślać nad tym co było lub czego nie było. A jeśli było to mieć właśnie tę szansę, by pokazać swoją siłę. Poza tym ten Twój kolega. Sama piszesz, że tęsknisz. Cieszysz się ze zmiany męża ze względu na córkę, ale czy Ty go kochasz? Mam wrażenie, że paradoksalnie jesteś trochę poirytowana faktem, że mąż zmienił się gdy Ty kogoś poznałaś i ta znajomość nie miała okazji się rozwinąć. Coś zostało zaczęte, ale nie skonsumowane, nie skończone. I domyślam się, że dochodzi jeszcze u Ciebie poczucie winy, że pojawiły się uczucia do kogoś innego, a przecież mąż teraz taki zajebisty, więc to ja pewnie jestem teraz ta 'zła'. Ciężka sytuacja. Wierzę jednak, że zrobisz coś na czym przede wszystkim nie ucierpi Wasza córka. Tego Ci życzę
  7. tiktalk, na zaburzenia osobowości świetnie oddziałuje również terapia poznawcza, a w borderline najlepsze rezultaty - wręcz spektakularne - ma jej modyfikacja czyli terapia dialektyczna. Osobowość unikająca szczególnie dobrze leczy się poprzez właśnie terapię poznawczo-behawioralną. Jestem trochę jak zdarta płyta, ale psychoanaliza wcale nie ma aż tak wspaniałych rezultatów.
  8. Jak sobie radzę? Różnie. Wzloty i upadki. Nie jestem w terapii. Póki co staram się pomagać sam sobie. Wiem doskonale skąd u mnie wzięło się to zaburzenie. Czasami samoświadomość pomaga, czasami przytłacza. Staram się być szczery i nie manipulować ludźmi - wychodzi mi jak dotąd. Pracuję nad swoją samooceną, która pod tą narcystyczną maską jest niższa niż 0. To w jakimś minimalnym stopniu daje mi zadowolenie z siebie i nie szukam już zapewnienia u innych. Przynajmniej tak mi się wydaje. Z drugiej strony nie jestem takim książkowym narcyzem. Takich jest wyjątkowo mało. Drażni mnie to, że o tym zaburzeniu pisze się w samych negatywach, praktycznie nie dając ludziom nadziei. Każdy narcyz jest inny, inne jest nasilenie problemu. Na amerykańskim forum poznałem ludzi, którzy są w terapii i pomaga im to w znaczny sposób. Są też tacy, którzy po usłyszeniu diagnozy sami 'coś' z sobą robią. Z różnym skutkiem. Myślę, że od września wrócę na poznawczo-behawioralną, bo zeszłego roku otworzyła mi oczy na pewne sprawy i dała jakieś nadzieje. W razie czego pisz na PW.
  9. Byłem raptem kilka dni. Chcieli mnie zostawić na diagnostyczny, ale musiałem wrócić w związku z pracą. Teraz wiem, że była to dobra decyzja. 6 miesięcy psychoanalizy to nie dla mnie.
  10. NPD to chyba ulubiona diagnoza lekarzy z 7F A tak serio to nie utożsamiaj się zbytnio z tym. Rozumiem, że był to pobyt diagnostyczny, tak? Z tego co wiem, diagnoza końcowa po całych 6 miesiącach jest w 70% przypadków inna od tej początkowej. W obecnych czasach każdy ma bardziej czy mniej nasilone cechy narcystyczne. Nawet najbardziej zaburzony border
  11. Oczywiście, że nie ma co uogólniać, bo jak sama piszesz, taki nurt akurat Ci pomógł i zapewne jest mnóstwo osób, które mogą to potwierdzić. Mimo to, uważam że system terapeutyczny w Polsce jest przestarzały, bo są zaburzenia, na które psychoanaliza czy terapia psychodynamiczna nie działa. Może nie 'nie działa', ale jest niewskazana. Mam tu np. na myśli leczenie zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych. Tutaj terapia analityczna czy psychodynamiczna może wyrządzić więcej szkody niż pożytku.
  12. A te realia jakie są widać gołym okiem. Będąc kilka dni na 7f poznałem dziewczynę, która psychiatrycznie leczyła się 10 lat. Minimum 1 hospitalizacja w roku z powodu próby samobójczej, dziesiątki różnych kombinacji leków itp. Wyobraź sobie, że dopiero po tych 10 latach i wielu, wielu lekarzach trafiła na takiego, który przeglądając historię jej choroby i robiąc z nią solidny wywiad zdiagnozował BPD. Tyle lat musiało minąć i tyle niepotrzebnych rzeczy się stać, żeby zaczęto ją leczyć na to co jej naprawdę dolega... O terapii psychodynamicznej się nie wypowiadam, bo na mnie ona kompletnie nie działa. Jest dobra dla ludzi ze słabym wglądem lub jego brakiem. U mnie nie zdała egzaminu.
  13. To zależy od lekarza. Mój psychiatra pod tym względem jest niesamowity. Zresztą, nawet dwóch innych, do których chodziłem wcześniej zawsze podkreślali, że zaburzenia osobowości to nie wyrok. BPD jest najlepiej zbadanym zaburzeniem i ludzie na to cierpiący mają największe szanse na 'wyleczenie'. Piszę w cudzysłowiu, bo wyleczenie nie jest możliwe, ponieważ to nie choroba. Terapia daje bardzo dobre wyniki. Problem tylko, że w Polsce mało kto podchodzi do tego sensownie. Ja nie mam BPD, ale sam psychiatra mówił, że w naszym kraju jesteśmy bardzo do tyłu z leczeniem z.o. 99% przypadków przypina się łatkę 'nieuleczalny' i straszy się 'wieloletnią psychoterapią'. To wcale tak nie działa. Każdy z nas jest inny to przede wszystkim. W Polsce nie ma DBT z tego co słyszałem, a to jest najbardziej skuteczny nurt terapeutyczny dla osób z BPD. Niestety u nas mimo wszystko nadal stawia się największy nacisk na psychoanalizę i stąd ta źle osławiona 'wieloletnia terapia'. Nurt behawioralno-poznawczy daje o wiele bardziej obiecujące rezultaty, a mimo to nie jest wystarczająco spopularyzowany, a w terapii z.o. nie chodzi tylko o zrozumienie przyczyn zaburzenia i jego istoty, ale głównie o modyfikację myślenia i zachowań. Mnie samego zeszłego roku przerażała wizja wieloletniej terapii, a po roku pracy nad sobą już widzę spore rezultaty. Nie ma się co sugerować tym co znajdziemy w sieci, a jeśli sam lekarz nie daje nam nadziei to znaczy, że jest niedoinformowany. Minęły czasy kiedy z.o. traktowano jako wyrok.
  14. Hahahaha, witam kolegę narcyza :)
  15. Przestańcie już z tym 'borderem'. nieidealna, jeśli już mamy się bawić w pseudo-diagnozy, jest do bólu histrioniczna. Dobre w całej tej historii jest to, że ma jakiś wgląd w siebie. Teraz tylko trzeba posunąć się o krok naprzód i 'coś' z tym zrobić. Polecam terapię behawioralno-poznawczą, a jeśli koleżanka chce się babrać w przeszłości i przy tym uczyć się modyfikować swoje myśli/zachowania to w takim razie polecam terapię integratywną. Będzie dobrze
  16. Wypowiem się, bo problem dotyczy również mnie. W przeciwieństwie do Ciebie, Arkana, u mnie w domu nie było przemocy fizycznej czy jakiegoś poniżania. Owszem, nadopiekuńcza matka i ojciec-furiat, który wiecznie krytykował, ganił, a raz na miesiąc zmieniał się w miękkiego, troskliwego tatusia coś na pewno do tego mają. U mnie schemat jest identyczny. Jak facet jest niedostępny, chłodny czy jest po prostu wrednym ch&jem i traktuje mnie jak ścierwo to wtedy będę umierał z miłości i stawał na głowie, żeby coś z 'tego' wyszło. Potem takiego delikwenta poznam i jak zobaczę najmniejszą oznakę zainteresowania czy jakieś uczucia skierowane w moim kierunku to wtedy ja 'chłodnę' i zaczynam się odsuwać, izolować, wyszukiwać wady, aż wreszcie z hukiem rzucam. I tak w kółko. Ostatnio jednak coś się powoli, minimalnie zmienia. Zaczynam dostrzegać jakieś zmiany w postrzeganiu innych ludzi. Poznam kogoś ciekawego i o ile jakieś okazy uczucia czy oznaki zaangażowania mnie nadal przerażają to robię sobie na przekór i staram się coś z tym zrobić. Ucieczka to mimo wszystko najłatwiejsze wyjście. Nie mówię, że się zmuszam, bo ja naprawdę lubię tego obecnego faceta i chcę, żeby mimo wszystko coś z tego było. Boję się, jestem przerażony, że znów coś spier&olę i będzie tak jak zawsze, ale zrozumiałem, że jeśli zawsze tak będę do tego podchodził to tak faktycznie się stanie. Miałem kiedyś koleżankę, starszą ode mnie o 3 lata. W domu alkohol od dziecka i jej stosunki z chłopakami takie jak 'nasze'. Wyrwać, starać się, zrobić wrażenie, a potem rzucić. Wyszła z tego. Jest ze swoim narzeczonym już od 4 lat. Pytam 'jak?'. Mówi, że trzeba trafić na odpowiedniego faceta. Takiego, który będzie sobie umiał poradzić z trudnym charakterem i mimo nieprzyjemności i tak zostanie. Nie jakąś pizdę, tylko faceta. Chodzi o to by nie popadać w skrajności typu: totalny sku&wiel i słodki pączuś z kwiatkami. Trzeba dać szansę temu z charakterem, takiemu, który jest pewny siebie i nie da sobą pomiatać, a nawet jeśli będę się starał zrobić na przekór to on będzie wiedział jak mnie podejść, żeby wybić mi z głowy swoje nawyki. Piszę może trochę chaotycznie (czekam na nowe łóżko ), ale mam nadzieje, że ma to jakiś sens.
  17. Powiedzcie mi jak jest u Was po alkoholu. Ja popijam czasami, niedużo. Butelkę wina raz w miesiącu albo i rzadziej. Tak, wiem - jestem złym człowiekiem, bo piję na lekach (Lamitrin 100mg, Cital 20mg). Np., wczoraj tak zrobiłem i dzisiaj od rana świat cudowny, ptaszki ćwierkają, w głowie 10 000 pomysłów i ogólna, wszechogarniająca zajebistość. Gdzieś koło 13 dostałem takiej zwały, że byłem na granicy łez, sam nie wiem z jakiego powodu. Dałem sobie w kość, wypociłem się na siłowni i jakoś się polepszyło, ale nadal taki niepokój czuję jakby. Myślicie, że to po tym alkoholu wczorajszym? Też tak macie?
  18. Ja brałem jedynie przez kilka dni w dawce 25mg. Jedyny plus to taki, że mogłem spać w miarę normalnie. Poza tym, miałem wrażenie jakbym był zamknięty w jakimś szklanym kloszu. Do tego emocje stępione tak, że NIC nie robiło na mnie wrażenia. Są podobno ludzie, którym pomaga, ale moim zdaniem jest mnóstwo lepszych leków zarówno na lęki jak i depresję.
  19. DelRey25

    Satanizm

    Nigdzie nie napisałem, że widziałem kiedykolwiek duchy. Czytaj ze zrozumieniem
  20. DelRey25

    Satanizm

    Nigdzie nie napisałem, że widziałem kiedykolwiek duchy. Czytaj ze zrozumieniem
  21. DelRey25

    Satanizm

    XXI wiek, a zabobon kwitnie w narodzie, to smutne. Taaa, nie znam się to się wypowiem :)
  22. DelRey25

    Satanizm

    XXI wiek, a zabobon kwitnie w narodzie, to smutne. Taaa, nie znam się to się wypowiem :)
  23. DelRey25

    Satanizm

    Satanizm swoją drogą, ale jeśli chodzi o "duchy" oraz egzorcyzmy to zbyt wiele rzeczy widziałem/słyszałem, żeby w to nie wierzyć. Egzorcyzmy to nie tylko wypędzanie demonów z ludzi, tak jak nam to przedstawiają filmy. Rzadko, bardzo rzadko egzorcyści mają do czynienia z faktycznym opętaniem. To czy ktoś jest ateistą, wierzącym czy satanistą ma tutaj małe, a nawet żadne znaczenie.
  24. DelRey25

    Satanizm

    Satanizm swoją drogą, ale jeśli chodzi o "duchy" oraz egzorcyzmy to zbyt wiele rzeczy widziałem/słyszałem, żeby w to nie wierzyć. Egzorcyzmy to nie tylko wypędzanie demonów z ludzi, tak jak nam to przedstawiają filmy. Rzadko, bardzo rzadko egzorcyści mają do czynienia z faktycznym opętaniem. To czy ktoś jest ateistą, wierzącym czy satanistą ma tutaj małe, a nawet żadne znaczenie.
  25. Ja niczego nie wyśmiewam, moja droga :) Z tego Big Brothera śmialiśmy się z ludźmi na oddziale i jakoś nikt nie czuł się urażony, wręcz przeciwnie, każdy zauważył od razu mnóstwo podobieństw Zgodzę się z Tobą w jednym: taki pobyt dużo daje ludziom, którzy są właśnie nie do końca świadomi natury swoich problemów. Wtedy taka psychoanaliza ma jakiś sens. W innych przypadkach robi w głowie niepotrzebne zamieszanie.
×