
niestety
Użytkownik-
Postów
226 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez niestety
-
Widzę pewien wpływ terapii, ale trudno zbudować stałą relacje i mówić o poprawie, kiedy wszystko we mnie jest zmienne i zależy od niewiadomoczego. Jak mówi terapeutka, robię krok do przodu a później pięć w tył. Co kilka sesji neguję wszystko co do tej pory wypracowałam, później pracuję dalej, później zawalam i myślę o rzuceniu terapii. Tak to wygląda, ale mam nadzieję, że jakaś szansa jest.
-
Chodzę, od ponad roku. Chaos panuję we mnie, więc i w tym co piszę...
-
Żyję w morzu negatywnych przekonań o sobie i świecie. Z pełną świadomością problemu. Na poziomie rozumu - rozpracowane to niemal na najdrobniejsze szczególy. Psychologiczne sztuczki, dzienniczki emocji pod którymi stawiam sobie punkty uznania lub nagany za samoświadomość i zrozumienie problemu. Emocjonalnie bagno. I kiedy tylko coś zaczyna się układać następuję nagły, niezapowiedziany, niezapraszany zwrot o 180 stopni, równia pochyła. To co cieszyło, nadawało sens znika, rozpływa się we mgle. Nie jestem gotowa do doświadczenia spokoju i pogodzenia ze sobą. Stale walczę, ratując się i niszcząc na przemian.
-
Jest nas więcej skufka...niestety... Czasami wydaję mi się, że dźwigam już absolutnie całe syf tego świata, że bardziej na dnie być już nie można...ale później okazuję się, że można. Zawsze można. Budzę się rano i nie potrafię zrekontruować wydarzeń dnia poprzedniego. To co było jeszcze kilka godzin wcześniej końcem świata, traci znaczenie. To na co czekałam, nie mogąc zasnąć aż do świtu - staje się przerażającym zadaniem niedowykonania. Codzienne skoki między wiarą w sens swojego życia, a kompletną rezygnacją. Czas się rozwarstwia. Świadomość umyka. Myśli przytłaczają. Ciało boli.
-
Czuję się mało realna. Odłączona od świata. Samotnie wypełniająca się codziennymi zdarzeniami. Trzeba zapełnić się, doszczętnie zapchać się, emocjami, zdarzeniami, ludźmi, sytuacjami, myślami, aż do momentu kiedy będą się przelewać. Móc je wyrzygać i „spokojnie” na nowo dokonywać codziennego rytuału stworzenia. Jednak ciągle pozostaje coś na dnie żołądka. Emocje niedowyrzygania, kwaśne i boleśnie odbijające się każdego ranka. Nawet realne bordowobure ślady na rękach nie pozwalają poczuć się bardziej „jakaś”, bardziej „konkretna”, żywa. Skoro jeszcze płynie we mnie krew, to znaczy, że żyję. Czy aby na pewno? Może moje życie jest jak te rany?Ukrywana, pod plastrami, kolorowymi bransoletkami, przyklejonymi do twarzy fałszywie żałosnymi uśmiechami, prawda o nie akceptacji, szukaniu wciąż nowych granic, a może tylko fanaberie znudzonej, niezbyt mądrej panienki. Kogo Ty tak nienawidzisz, co? Czego Ty się tak boisz? Czego Ty, cholerna dziewczynko, od nas wszystkich chcesz? Zastanów się nad sobą. Zgasła już pierwsza gwiazdka. Aniusiu, co dostałaś od Świętego Mikołaja? Garść frustracji, wiadro smutku, przypalone pierogi, żal do siebie, poczucie osamotnienia w domu pełnym ludzi, plamy z barszczu lub krwi na białym obrusie, sztuczne uśmiechy, zaplątane myśli. Martwa, krwawiąca powłoka ludzka. Pozbawiona wnętrza, żałosna, nieznośna.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
niestety odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Hej Pisanka, ja próbuję egzystować bez leków. Kiedy brałam - wydawało mi się, że zupełnie na mnie nie działają. Teraz okazuję się, że jednak coś dawały. Delikatnie, bo delikatnie, ale zawsze. Teraz znowu nadchodzą dni, godziny, minuty - kiedy emocje mnie zalewają, a myśli stają się bardzo złe. Walczę o przetrwanie w nierównej walce z samą sobą... -
trzeba sobie dać jakiś powód, żeby wyć z bólu...;/ a więc dałam... z serii jak uzewnętrznić wewnętrzny ból kur*a
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
niestety odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
teraz już to wiem... i próbuję inaczej. rozumiem czemu kiedyś usłyszałam "odpieprz się i nie próbuj zbawić całego świata..." -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
niestety odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Ja się spotkałem z borderem, który jak miał lepszy czas, to owszem, chciał naprawiać, ale nie siebie... Trochę w tym prawdy. Chociaż próbuję zmieniać siebie, na lepsze. To moja chwilowa radość/moc/wiara - sprawia, że chciałabym zmieniać też innych, żeby "osiągneli" to co ja, dorównali mi... -
to teraz jest zlot? jakieś wieści?
-
właśnie, ktoś chętny?
-
Czuję się żałosna. powinnam spędzać czas ze znajomymi. włóczyć się po mieście. a siedzę sama przed komputerem. z serialem i piwem
-
W przyszły weekend ja chętnie!
-
w takim razie nic nie robię
-
to ja bym kiedyś przyszła
-
Spotykacie się jeszcze?
-
ja też gniję... kolejna weekend w domu ;/
-
Dużo myśli. za dużo. co zrobić żeby je odgonić? -- 17 sie 2013, 21:07 -- i po krzyku.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
niestety odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
z borderem jest tak, że jak ma lepsze chwile to chce naprawiać, uczyć się, zmieniać a później następuje gorszy czas - kiedy znowu wszystko psuje, niszczy siebie i inych błędne koło nieszczęśliwego bordera