Skocz do zawartości
Nerwica.com

niestety

Użytkownik
  • Postów

    226
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez niestety

  1. A ja zawsze myślałam, że trudniej jest zdiagnozować CHAD, a z tego co piszecie wynika, że lekarze chęsto najpierw diagnozują chad a dopiero później bordera...
  2. Ja narazie jestem oszołomiona tą diagnoza i nie wiem co dalej...
  3. a w jakich można? Nie wiem. Pytam. Bardziej chodzi mi o to jak sobie z tym radzić?
  4. Witam wszystkich Borderowców Dołączam i ja. Zdiagnozowana po 4 miesięcznym pobycie na oddziale dzienny w szpitalu. Wcześniej diagnozy depresja, CHAD, zaburzenia schizoafektywne. Teraz osobowość chwiejna emocjonalnie. Nigdy u siebie tego nie podejrzewałam, a tu zaskoczenie. Dobre? Złe? Nie wiem. Co gorsze border czy chad? pozdrawiam
  5. hej magic, ja też mam chwiejne zaburzenia osobowości [tylko nie wiem jaki typ, jeszcze nie ma rozgraniczenia czy impulsywny czy border - może oba] dochodziłam do tej diagnozy 1,5 roku [raczej lekarze dochodzili] po 4 miesięczneh terapii w oddziale dziennym, miesiąc temu dostałam. I w sumie nie wiem co mi to zmienia. Odwieczna huśtawka, dużo negatywnego nastawienia, strach przed odrzuceniem, stałe napięcie, idealizacja-dewaluacja siebie i innych + wiele innych. a Ty jakie masz objawy?
  6. cześć Finlandia! znam te objawy...do przyjemnych nie należą. Leczysz się? Leki? Terapia? Mi dobre połączenie farmakoterapii z psychoterapia wiele dało! Pozdrawiam!
  7. niestety

    ODDECH/zdrowienie

    dziękuję! i zbieram się w takim razie za kolejny rozdział :* -- 12 sty 2013, 17:43 -- A jednak nadal czuję się zagubiona. Nowa diagnoza. Nowe wątpliwości...
  8. niestety

    ODDECH/zdrowienie

    Może masz racje. Jeszcze niedawno nie byłam w stanie napisać jednego zdania. Może to dobra wróżba! Pozdrawiam
  9. niestety

    ODDECH/zdrowienie

    dziękuję! nie spodziewałam się, że ktoś to przeczyta
  10. niestety

    ODDECH/zdrowienie

    To nie był dobry rok. Nawet teraz, kiedy tylko pomyślę o tych minionych miesiącach, w oczach pojawiają się łzy. To nie był dobry rok. Przygniotło mnie tyle spraw. Smutek, niespełnione plany, nadmiar wrażeń, frustracje własne, oszukiwanie siebie i innych, ucieczki i powroty. Wszystko zaczęło się od drżenia kącików ust, które nie wiedziały już czy zatrzymać przyklejony uśmiech czy zmienić się w bolesny grymas. Każdego ranka jadąc do pracy, walczyłam z wypisanymi, w każdym mimowolnym ruchu powiek, skurczu ust, rytmicznym pulsowaniu tętnicy szyjnej, emocjami. Czułam na swojej twarzy przebiegające, obojętne, spojrzenia ludzkie. Moja twarz zamierała, bandażowałam obolałą od spojrzeń skórę, aż zamieniła się w gipsową maskę. Tylko oczy błyszczące od łez wołały o pomoc. Kiedy zdołałam ukryć swoje ludzkie oblicze, pojawił się ból. Ból fizyczny. Promieniujący do każdej części ciała, w poszukiwaniu swojego miejsca. Brzuch - idealna kryjówka dla niewyrażonej złości i smutnych wspomnień. Zakopane głęboko w labiryncie jelit emocje. W głowie spokój. Tylko ten ból, który pojawił się niewiadomo skąd. Przecież w moim życiu nie ma fałszu, żyję w zgodzie ze sobą, jestem szczęśliwa, mam wszystko - powtarzałam każdego dnia przed lustrem jak mantrę, nie patrząc sobie w oczy, nie potrafiłam zrozumieć co boli. Następował powolny paraliż codzienności. Zamknęłam się w więzieniu obowiązków. Przyjęłam rolę męczennicy i sama podpalałam pod sobą stos. Największym wysiłkiem było otwarcie oczu po nocy. Noc pocieszycielka, sprzymierzeniec, pozwalała utkać ochronną sieć. Łagodziła ból, przewijającymi się sennymi marzeniami i stojącym przy łóżku dźwiękami pozytywki. Idylliczna lekkość trwania w wieczności. Beztroska dzieciństwa. Dźwięki rozbrzmiewające przed zaśnięciem przywodziły najlepsze wspomnienia. Pierwsza zapamiętana melodia. Szelest papieru przy rozpakowaniu bożonarodzeniowych prezentów. Zapach mandarynek na dłoniach matki, mieszający się z wonią jodłowej choinki i pierników. Ciepło ojcowskiego głosu, który naturalnie zachrypnięty pytał, czy nakręcić jeszcze raz. Śmiech dziecięcych ust dochodzący z puszystego dywanu. Przyjemność zasypiania przy wtórze matczynego głosu po ciężkim od emocji dniu. Nocne podróże do dzieciństwa kończyły się z dźwiękami budzika. Wcześniej ulubiona melodia przyprawiała o poranne mdłości. W dzień działałam mechanicznie. Pokonując trasę od punktu A do B - skrupulatnie odliczając każdy krok. W domu włączałam nieużywany wcześniej telewizor. Wpatrywałam się w uśmiechające się do mnie z tafli ekranu szczęśliwe ludzkie twarze. Telewizja codziennej odrazy, zamieniała się w świątynie radości i miłości, patrzyłam na usta dwóch, szczerzących się do siebie fałszywie i układających każde słowo w dzióbek, tak że nie dawało się nic odczytać, prezenterek publicznej telewizji. Migające obrazy hipnotyzowały mnie, zlewały się w jeden migoczący, rażący obraz. Pozwalały doczekać nocy, żeby ponownie wykonać rytuał dnia. Przejść z punktu A do B. Wysiedzieć 6 godzin przy biurku, nie czując nic poza bólem. Przejść z punktu B do punktu A. Ukryć się w swoim pokoju. Zniknąć. Pewnego dnia obudziłam się wcześniej. Obudziły mnie łzy i przygniatający klatkę piersiową smutek. Gdzieś zniknął bół fizyczny. Pojawił się nowy - psychiczny. Okrutnie ściągnął mnie na samo dno. Nie było nic. Nie widziałam niczego, nie słyszałam. Tylko czułam. Czułam siebie i swoje zakopane głęboko przez lata uczucia. To nie był łatwy rok. Obudziłam się. Przetrwałam najgorsze. Świat runął, ale ja przetrwałam. Z gruzów, w bólu, krwawiącymi rękami, tworzyłam go na nowo. Obudziłam się i nie nie chcę już ukrywać swoich emocji.
  11. wszystko zależy od organizmu, nie ma co się nakręcać. Brałam olanzapine, depakine, teraz ketrel.. nie przytyłam nic, nie miałam zwiększonego apetytu, na szczęście... swoją drogą - może te leki w ogóle na mnie nie działają.... to by wszystko wyjaśniało
  12. Sens ja niedawno wchodziłam na Zoloft. Biorę od miesiąca. Na początku dużo skutków ubocznych (zwłaszcza nudności i problemy żołądkowe) jednak szybko przeszło. Nie czuję, żeby podciągnął mój nastrój do góry... mniej płaczę na terapii i chyba to jedyny plus. Nie wiem czemu ale antydepresanty prawie wcale na mnie nie działają, same skutki uboczne, a z kolei neuroleptyki są ok i nie ma skutków ubocznych... Czy miał ktoś z Was wysypke po lamo? Ja nie biorę już od ponad miesiąca, a wysypka ciągle się pojawia... czerwone plany na rękach i ramionach
  13. widzę, że nie tylko ja teraz w szpitalu... jakoś trzeba przetrwać ten jesienno-zimowy czas. Musiałam odstawić lamitrin, bo wysypka się pojawiła i nadal nie chce zniknąć. Biorę sam ketrel on też podobno stabilizuje. jednak po odstawieniu lamitrinu pojawiły się ataki paniki... ktoś może też ma? wkurzam się... z jednego zaburzenia pakuję się w kolejne. już chyba tylko schizofrenii mi brakuje. gdzie jakaś stabilność i normalne życie?
  14. kolejny lekarz potwierdzi CHAD z częstą zmiana. Mam pytanie czy długo u Was trwało "diagnozowanie"??? Mi nikt nie chce przepisać antydepresantów, boją się, że pójdzie w za dużą "górkę". Lekarz proponował, żeby troche podnieść nastój olanzapine zamiast kwetiapiny, macie może jakieś doświadczenia? Co do przewrażliwienia, dużo w tym prawde. Wcześniej myślałam, ze moje stany euforyczne wynikały z dobrych okresów, pomysłowości, kreatywności, działań artystycznych. Kiedy były "doły" - tłumaczyłam sobie, że tak to bywa, przewrażliwienia, zmęcznie i tyle. Nie przywiązywałam do tego specjalnej uwagi, tak żyją "normalni" ludzie. Teraz chyba już zawsze będzie inaczej... łatka "psychiatrycznego przypadka" naznacza [tak mi się wydaje] sprawia, że badamy siebie, sprawdzamy czy dobry nastrój nie jest hipomania/mania, a dół to nie nawracająca depresja. Jestem w tym wszystkim "świeża", czy tak będzie zawsze? Czy jakoś da się z tym pogodzić i żyć jak dawniej. Teraz czuję się jak psychiatryczny inwalida... będę wdzięczna za opinie
  15. czy kwetiapina działa na lęki? w sensie zmniejsza, a może wywołuje? Biorę już 3 miesiąc i dopiero teraz pojawiły się lęki. Może ktoś coś wie?
  16. Moja lekarka twierdzi, że kwetaplex działa antylękowo... a mi też pogorszyły się lęki i doszły ataki paniki, których nigdy nie miałam... To może być wina kwetiapiny? Czy choroba wraca?
  17. niestety

    nowa smutna

    niestety...nadal źle
  18. Eh... było już lepiej, a teraz zabawa zaczyna się od początku. Nagłe ataki paniki, lęk, napięcie. Czy to choroba? czy to może skutki uboczne leków? Miał ktoś z Was tak po lamitrinie lub kwetiapinie?\ Pozdr.
  19. Łykam całe. Nie wiem skąd wysypka. Wchodziłam na lek stopniowo, nie było skutków ubocznych, a teraz po 3 miesiącach wysypka... małe czerwone krostki... ;/
  20. dostałam wysypke po lamitrinie... nie chcę odstawiać... to jeden z niewielu leków, które na mnie działają... miał ktoś wysypke? może zmniejszyć dawke?
  21. Łazarz od początku zażywania masz takie skutki uboczne? Czy przyszły z czasem? Ja biorę kwetipne (kwetaplex) w podobnej dawce i wcale nie mam skutków ubocznych. Wszystko zależy od podatności organizmu... Sądzę, że nie tak, jak u ciebie działa, powinno to wyglądać.
  22. Ja biorę dopiero 2 miesiące, a lekarka powiedziała dzisiaj, że wkrótce trzeba będzie pomyśleć o odstawieniu... i kolejne zastępcze leki pewnie...
  23. długo braliście ketrel zanim zdecydowaliście się odstawić? Jak jest bez? Bierze ktoś w dzień? bo właśnie do swojej nocnej dawki mam dołączyć dwie dzienne i nie wiem czy mnie nie zwali z nóg, a jednak wolałabym nie spać w pracy...
×