Nie , na psychoterapii samemu sie dochodzi co robi nie tak...nie dostaje gotowych wskazowek. Praca zaczyna sie wtedy kiedy zaburzone zachowania trzeba zmienic w realnym zyciu co nie jest latwe bo byly ze mna x lat i wydawaly mi sie normalne jak np. to ze nie moge okazywac emocji. Terapeuta nie mowil mi ze powinnam je okazywac tylko pytal dlaczego nie okazuje i dokopywalysmy sie do przyczyny. Zmuszal mnie do myslenia, analizowania i kiedy skrecalam nie w ten kierunek co trzeba bo moje myslenie bylo zaburzone ..wskazywal prawidlowy. Ale nic na sile. Spotykalysmy sie raz w tygodniu i mialam 6 dni na przetrawienie tego nad czym akurat pracowalysmy i zajecie wobec tego jakiegos stanowiska. To nie bylo latwe bo moje ego mowilo "co ona tam wie?" ale im dluzej o tym myslalam i staralam sie spojrzec na siebie obietywnie to dochodzilam do wniosku ze miala racje i chociaz bardzo mi to nie pasuje bo psuje moj obraz siebie trzeba to wziac na klate
Poza tym ona byla pier3sza osoba ktora potraktowala to co mowie powaznie ( od znajomych slyszalam "o co ci chodzi. przeciez swietnie sobie radzisz" ) i nie bala sie mi powiedziec wprost co robie nie tak ( znajomi maja tendencje do glaskania po glowce i przytakiwania)