Skocz do zawartości
Nerwica.com

ninja

Użytkownik
  • Postów

    422
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ninja

  1. BOŻE ktoś znowu wierrrrrrrrci i tłucze, nie wytrzymam, zabić takiego to za mało ;C + czuję się kiepsko + nic się nie nauczyłam i dziś w dalszym ciągu niespecjalnie mam wenę do kucia. to kara za to, że się wczoraj nie uczyłam. na pewno. booooże.
  2. heh, ale teoretycznie spałam z 9h, więc lepiej nie będę dokładać, bo potem z kolei w nocy nie zasnę ;x może obiad postawi mnie na nogi.
  3. wypiłam kawę i dwa plusze a najchętniej poszłabym spać. nie mogę się skupić na nauce, przepieprzyłam już prawie cały dzień, nie zdążeeee ;c
  4. raz http://demotywatory.pl/2185234/Wyzsza-szkola-przetrwania i dwa http://pl.memgenerator.pl/mem-image/targaja-mna-straszne-emocje-pl-d46f1c
  5. ninja

    Depresja a szkoła/studia

    nic mnie tak nie wykańcza jak studia. a zdrugiej strony to jedyne co mam, w sumie. po pierwszym roku totalnie nie wyrabiałam, ryczałam non stop przez ponad miesiąc, zawaliłam pół sesji, ale że nigdy nie miałam planu B, a strach przed tym, że jeśli rzucę to wszystko w cholerę, to już w ogóle nie będę miała co ze sobą zrobić, plus wyrzuty sumienia, podjęte wcześniej zobowiązania, wszystko kazało mi wziąc warunki i cisnąć dalej. w sumie od tamtego czasu jednak się czasem zastanawiam, że może lepiej było się poddać, gdy była okazja. bo teraz każda chwila zwątpienia, każdy moment gdy zawalam, pojawia się strach co będzie jak nie zaliczę, co jak mnie wyrzucą, bo przecież straciłam tu już ponad 2 lata, rodzice wydali na mnie tyle pieniędzy, na pewno wszystkich bym zawiodła, ale nie potrafię tworzyć innych scenariuszy niż czarne. za tydzień mam ostatnią sesję, a potem ostatni semestr i licencjat i koniec. a jeszcze się bujam z zaliczeniami. i znow, mam taki przedmiot że się uczę i uczę i uczę i zawalam, już nie mam sił, już tym serdecznie rzygam, no i okej, zbiorę się może i zakuję, ale co jak mnie uwalą. jak mnie uwalą na ostatniej sesji to już koniec. nie ma warunku, musiałabym powtarzać rok. wszyscy których znam poszliby dalej, a ja zostałabym w miejscu, sama. heh, na pierwszym roku ktoś mi powiedział "mogło być gorzej - mogłaś się poddać". czasem tak mi się zdaje, że życie i studia dają mi co chwila kopa w dupę i sprawdzają, czy to już jest ten moment, w którym faktycznie się poddam, czy jeszcze zbiorę się w sobie i postaram się odwrócić te czarne scenariusze, które widzę. przestałam mówić rodzinie że nie mam sił albo że nie daję rady, bo zawsze słyszałam "no tak, no tak, ale MUSISZ dać radę, MUSISZ się nauczyć, MUSISZ zaliczyć". to jeszcze bardziej dołujące. nic tak jak studia nie wyzwala u mnie tylu myśli samobójczych i autodestrukcyjnych. no chyba, że akurat dobrze mi idzie, wtedy jest ok. ale jak zaczynam zawalać, to się robi lawina i już przechlapane. albo po okresie kilku czy nawet kilkunastu dni super motywacji i zapieprzania i kucia przychodzi totalna apatia, siedzę i gapię się w tekst i nie mogę się zebrać, by go przeczytać, a co dopiero wkuć... dobra, koniec biadolenia. pozdrawiam studentów z zespołem napięcia przedsesjowego, sesjowego, posesjowego i w sumie każdego obecnego na studiach.
  6. nigdy dotąd nie miałam problemów ze snem, dopadły mnie kilka tygodni temu... żeby zasnąć próbowałam przestać myśleć, ale to nigdy nie działa, więc jeszcze liczyłam od 1 wzwyż, albo od 100 w dół, nawet sobie kołysanki spiewałam. a ostatecznie poszłam ostatnio do apteki i dostałam benosen, który o dziwo całkiem pomaga.
  7. ninja

    No witam

    Cześć... powinnam właśnie kuć do kolokwium, ale na samą myśl ogarnia mnie straszna niemoc, także pomyslałam, że się przywitam. Znalazłam to miejsce kilka dni temu i jakoś tak mi się wydało, że bym tu pasowała. Hm, miałam w głowie ułożony plan co jeszcze napisać, ale jak przyszło co do czego to też wszystko uciekło. Hm, to może tak: mam 20 lat, jestem znad morza, studiuję w warmińsko-mazurskim, jedyny okres, który w mojej pamięci jawi się jako szczęśliwy, to ten zanim poszłam do szkoły no i ewentualnie pierwsze jej lata. W każdym razie nikt mnie nigdy nie diagnozował, kilka lat temu mama posłała mnie do psychiatry i wspominam tę wizytę ze wzgardą. W sumie chciałabym chyba po prostu z kimś czasem porozmawiać, kto zrozumie o czym mówię, bo nieliczni ludzie, którzy mnie otaczają wydają się zbyt beztroscy i optymistyczni, zresztą słowa przez gardło przechodzą znacznie trudniej niż przez palce ;p To chyba tyle, pozdrawiam :)
×