Skocz do zawartości
Nerwica.com

nieprzenikniona

Użytkownik
  • Postów

    1 202
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nieprzenikniona

  1. @Silas_maze Przecież to ja jestem autorką tematu a osoba z którą piszesz nie ma ze mną nic wspólnego (mala_mi123). Ja mam już diagnozę i znam swoje części (altery). Obecnie skupiam się na leczeniu. Jakkolwiek ciężko się czyta tekst napisany w takiej formie to jednak takie zaburzenia istnieją i wbrew pozorom nie są super rzadkie (raczej niedodiagnozowane)
  2. Nie no, nie powiedziała mi że nie rokuję na wyleczenie ale bardziej dała do zrozumienia, że w przypadku tych zaburzeń to raczej leczenie „paliatywne”. Tzn nie chodziło nawet o mnie jako mnie tylko ogólnie jak to wygląda w przypadku CDD. Ja też się nie leczę przecież od wczoraj tylko od 17 lat, w tym też łącznie ok 7 lat terapii…no i nadal jak się okazuje jestem na początku (ale to bardziej przez brak odpowiedniej diagnozy i podejścia niż przez inne kwestie). No i mnie absolutnie nie załamuje, że mogę nigdy nie wyjść z 1 fazy leczenia - bo jeśli dzięki temu nauczę się opanowywać to co czasem się ze mną dzieje to będzie i tak ogromna pomoc. Chociaż kiedy te 16 lat temu mój lekarz prowadzący ze szpitala przy wypisie powiedział mi że się nigdy nie wyleczę (pomimo, że wtedy wpakowali mi diagnozę bpd) to brzmiało to bardzo nieoptymistycznie…no ale to była inna rozmowa i inne okoliczności To co usłyszałam teraz brzmiało raczej jak informacja że mogę nigdy nie dojść do pełni sprawności ale jest duża szansa, że mój komfort życia bardzo się poprawi (przy odpowiednim leczeniu)
  3. Dobra terapia ma szansę zadziałać a już na pewno złagodzić objawy na tyle aby żyło się całkiem dobrze. No ale to powinna być terapia stricte pod traumę, zwłaszcza jeśli objawy ptsd są bardzo silne.
  4. To objawy ptsd…tylko tyle albo aż tyle. I nie, nie ma na to leków, tylko terapia (pod kątem traumy)
  5. @MrNobody07 Dla osób silnie dysocjujących standardowe metody terapeutyczne mogą być bardziej szkodliwe niż pomocne. Jeśli masz tak silne reakcje po terapii to najpierw porusz to na terapii - natomiast jeśli to terapia grupowa to niewiele wniesie mówienie o tym. Jedyna racjonalna droga w takim wypadku to indywidualna terapia u psychotraumatologa, który będzie ogarniał temat dysocjacji i nie pozwoli Ci wpadać na tak długo w takie stany. Jako osoba z CDD (złożone zaburzenia dysocjacyjne) przez zwykłe przeniesienie terapeutyczne i regres potrafiłam chodzić w stanie derealizacji i depersonalizacji non stop ponad miesiąc po jakiejś sesji, która to wywołała…takie leczenie nie ma sensu bo w tym stanie Twoja nauka przez doświadczenie jest zerowa. To nie prawda, że terapia traumy musi „boleć” albo polegać na „rozwalaniu starych ran” nawet jeśli nie jesteś w stanie tego na dany moment udźwignąć. Terapia traumy to przede wszystkim w pierwszej kolejności stabilizacja i nauka radzenia sobie z trudnościami. Ja dla swoich zaburzeń (P-DID i C-PTSD) mam wskazania terapii trójfazowej. Dany fragment z zaleceniami z mojej opinii diagnostycznej poniżej. Generalnie te zalecenia pasują ogólnie do leczenia zaburzeń potraumatycznych z dysocjacją (nie tylko DID/P-DID/OSDD) - u mnie różnica jest tylko taka, że terapeuta musi pracować z wieloma „ja” a nie jednym (taka terapia indywidualna ale jakby rodzinna/grupowa heh) Aaaa i wg tego co powiedziała mi osoba diagnozująca - mogę nigdy nie wyjść poza pierwszą fazę terapii, czyli tak na prawdę mogę nigdy nie dojść do punktu przetwarzania traum a cała terapia (niestety prawdopodobnie do końca życia) będzie opierać się na stabilizacji systemu (w Twoim przypadku byłaby to stabilizacja jednostki) i redukcji objawów… No ale to już kwestia bardzo indywidualna, zależy od rodzaju/ ilości traum i ogólnych możliwości przetwarzania tego… Wiem, to mało pocieszające ale chyba lepiej zderzyć się z prawdą niż mieć błędne wyobrażenia o czasie i metodach leczenia…
  6. Strach ucieleśniony - van der Kolk Praktycznie wszystko Peter A.Levine
  7. No niby tak, ale ja już mam 40 lat więc mój okres rozrodczy dobiega końca XD Miałam już nawet kiedyś tsh 4,0 ale endokrynolog to zlała, zwłaszcza że USG wyszło idealne, to było z 8 lat temu i w sumie od tamtej pory jeśli badałam do waha się tak w granicach 1,5-3
  8. Ja mam tsh 3,0 ft4 na ok 40% normy ale na początku leczenia miałam 2,8 więc prawie identycznie… no i ja nie mam innych problemów z tarczycą, USG ok, brak anty tg i tpo. Jedynie w drugiej ciąży miałam na chwilę włączony euthyrox ale potem już zawsze było ok (USG etc) i od 11 lat nie brałam żadnych leków. Litu bardzo bym nie chciała odstawiać bo dla mnie to nadal lek, ktory chyba najlepiej mnie trzyma… Zobaczę, może umówię się jakoś do Endo jeszcze…
  9. Ja się w sumie przyzwyczaiłam do smaku chociaż zawsze staram się mieć coś smakowego w dużej ilości do popicia (gdyby nie udało się przełknąć od razu) bo jak czasami połknę za którymś razem z kolei i mało popiję to potem męczę się z tym posmakiem dłuższy czas @acherontia styx kojarzysz jakie miałaś wyniki tsh,ft3 i ft4 które „zmusiły” Cię do odstawienia litu? bo ostatnio coś mi się posypało (chyba hormonalnie) i jako pierwsze padło podejrzenie na tarczycę ale wyniki generalnie w normie (chociaż nie optymalne) i nie wiem czy nadal brać ją pod uwagę czy szukać gdzie indziej
  10. Aha, chciałam dodać, że finalnie poddałam się diagnostyce wywiadem TADS-I u osoby, która ma do tego uprawnienia…póki co jest to jedyny dostępny w Polsce wywiad badający te zaburzenia. Generalnie okazało się, że nawet zrobienie profesjonalnej diagnostyki to niezłe wyzwanie, więc myśl o profesjonalnym leczeniu (dostępność) przeraża mnie jeszcze bardziej.
  11. Ostatecznie otrzymałam diagnozę OSDD (chociaż ponoć i tak jestem gdzieś pomiędzy tym a DID - w tym wypadku konkretna klasyfikacja ma już dla mnie drugorzędne znaczenie) oraz PTSD z dysocjacją. Najważniejsze, że z całą pewnością nie mam zaburzenia borderline (moja diagnoza przez ostanie 16 lat) i że moje objawy to ponoć typowy obraz tych zaburzeń a nie zaburzeń osobowości, nerwicy etc…no i że moje „odwieczne” poczucie nieciągłości siebie to po prostu części dysocjacyjne (czy jak ogólnie się mówi „altery”) oraz że terapia powinna dotyczyć właśnie pracy z nimi a nie z „jedną osobą”. Jak usłyszałam od diagnostyki - na terapię każda z części przychodzi jako „oddzielny” pacjent i tak się z nimi początkowo pracuje. Niestety chociaż wiem co mi jest to teraz mogą zacząć się schody…nie wiem czy moja terapeutka podejmie się w tym wypadku kontynuacji pracy ze mną traktując mnie „osobno ale jednak razem” a jeśli nie to czy znajdę terapeutę, który tego się podejmie (u mnie w mieście może być dość ciężko - robiłam wstępny research. Szybciej pewnie online jak coś…no cóż trzeba poczekać na najbliższe dni i decyzje, które zapadną. Dodam tylko, że jestem w sumie bardzo dobrze funkcjonująca w życiu osobą - mam rodzinę, pracę, znajomych etc większość ludzi nie ma pojęcia, że mam jakiekolwiek problemy psychiczne…to w zasadzie jedyny plus tych zaburzeń - można odciąć wszystko tak aby „na zewnątrz” nie było praktycznie nic widać
  12. No jest to skomplikowane, chociaż odkąd to wiem to przynajmniej rozumiem co się ze mną działo/ dzieje a dzięki temu jest to nieco mniej straszne Ja jestem w nurcie psychoanalitycznym od 4 lat już ale to raczej z przypadku niż celowego wyboru, natomiast mam już długą i silną relację z terapeutką więc nie zamierzam zmieniać (przynajmniej póki co). Neuroleptyków nie biorę, kilka brałam ale nie działały na mnie za dobrze. Obecnie biorę dziwny mix bo Bupropion, seronil i lit ale działa na mnie ok więc lekarka nawet nie próbuje zmieniać DID to nie zaburzenie osobowości - to zaburzenie dysocjacyjne. Ale fakt, leczy się je terapią (właściwie tylko) a leki mogą pełnić funkcję dodatkowego wsparcia (ew leczyć zaburzenia/ choroby współistniejące).
  13. Zanim się zorientowałam, że to może być w ogóle DID oprócz tych wszystkich wymienionych rzeczy zawsze na terapii „narzekałam”, że nie pamiętam czemu np dana rzecz 2 dni wcześniej była dla mnie tak ważna, skoro teraz jest bez większego znaczenia oraz że nie czuję abym miała jeden rdzeń osobowości.
  14. Nie prawda…akurat bardzo rzadko tożsamości nie wiedzą w ogóle o swoim istnieniu, to filmowy mit. Nawet samo wyraźne przełączanie się między tożsamościami dotyczy jedynie 5-6% osób z DID. Najczęstszy objaw DID to różnego typu intruzje dysocjacyjnych stanów. Generalnie sama byłam pewna, że nie mogę tego mieć bo nie wygląda to u mnie jak w filmie…a jednak… Generalnie zarówno moja psychiatra jak i psychoterapeutka uważają że mam DID ale dla własnego świętego spokoju robię dodatkowo profesjonalną diagnostykę w tym kierunku (jestem w trakcie). Chociaż moja terapeutka twierdzi, że to tylko formalność w moim przypadku. Zycie wygląda przeciętnie normalnie. Mam męża, dzieci, pracę etc. Oprócz męża, lekarki i terapeutki nikt o tym nie wie. Prawdopodobnie mam to wszystko bo mój mózg skutecznie oddzielił wszystko co traumatyczne od tego co takim nie jest i po prostu na codzień (zwłaszcza w czasach sprzed terapii) funkcjonowałam sobie jak ktoś kto nie ma żadnej przeszłości (w tym traumatycznej) bo kompletnie o tym nie pamiętałam. Generalnie tutaj dużą „robotę” robi właśnie amnezja (u mnie głównie emocjonalna ale też przejściowa w stosunku do różnych wydarzeń) i dysocjacja (bardzo szybko i na bardzo długo mogę się całkowicie „odciąć” tzn derealizacja, depersonalizacja i brak emocji), która działa jak „znieczulenie” (kiepsko że czasem w takim stanie potrafię chodzić np miesiąc albo dłużej). Jeśli chodzi o zmiany tożsamości to sama jakoś specjalnie ich nie dostrzegam i zawsze wydaje mi się, że w danym momencie jestem 100% sobą i nie mogłabym być kimś innym ale podobno jest inaczej (słowa terapeutki i męża). Oczywiście jest wiele nieprzyjemnych objawów (bo jednak na coś się leczę w końcu), częste „mysli” samobójcze (w tym głos który każe to zrobić), nagła utrata dobrze znanych umiejętności/ wiedzy, poczucie, że ktoś „kieruje” Twoim ciałem wbrew Twojej woli itp. Poza tym takie ogólne jak stany depresyjne, lękowe, zaburzenia snu, jedzenia, nastroju itd itp
  15. Czemu did na pierwszym miejscu? Z tym też da się żyć przeciętnie normalnie i często przez wiele lat jest niezauważane zarówno przez samą osobę z tym zaburzeniem jak i lekarzy, psychoterapeutów etc I DID na pewno nie „zawiera” w sobie schizofrenii, ma pewne objawy, które są też objawami schizofrenii ale zachowany jest prawidłowy odbiór rzeczywistości. Np słyszę głosy w głowie ale nie muszę się im podporządkowywać, mogę z nimi „rozmawiać” i wiem, że skoro są w mojej głowie to należą do mnie, chociaż nie postrzegam ich jako głosów, które wyrażałyby w danej chwili moje myśli. W skrócie mogą mówić coś z czym nie będę się w żaden sposób utożsamiać chociaż logicznie wiem że to nadal „ja” itd Fakt, nie jest to fajne zaburzenie ale mocno przestygmatyzowane
  16. No to na pewno nie możesz mieć DID bo ono powstaje jedynie w wyniku ciężkiej i długotrwałej traumy we wczesnym dzieciństwie (max do 8-10 roku życia)…także przynajmniej o tyle dobrze, że na Twoje zaburzenia/ chorobę można znaleźć jakieś leki bo np na to co ja mam nie ma żadnych…
  17. No właśnie dla mnie wszystkie moje głosy są „normalne” nawet jeśli niektóre są innej płci niż moja…ale moje głosy to nie choroba a skutek zaburzenia - aaa i też je słyszę wewnątrz głowy, czyli jak słyszę męski głos w głowie to nie na zasadzie, że uważam, że mówi do mnie jakiś facet którego nie widzę tylko, że mówi do mnie jedna z moich części, która jest mężczyzną… Generalnie w DID jest bardzo dużo objawów zbieżnych z psychotycznymi, przez co często to zaburzenie jest mylnie diagnozowane jako schizofrenia właśnie.
  18. To raczej ja współczuję…moje głosy, (nawet te najgorsze) jedyne czego chcą to ochronić nas przed światem - fakt wg niektórych jedyne sensowne wyjście to śm…ć ale zawsze muszę brać pod uwagę to, że nie mają złych zamiarów…
  19. Byłam na wizycie u mojej psychiatry, powiedziałam jej, że uważam że jednak mam DID a nie BPD i ona się ze mną zgodziła (zresztą mam wrażenie, że już to podejrzewała)…stwierdziła też że skoro już wiem co mi jest to lepiej skupić się na leczeniu tego niż robić diagnozę - tzn czy na pewno potrzebuję tej „pieczątki” jako potwierdzenia… strasznie to dziwne, że ani ona ani moja terapeutka nie miały żadnych wątpliwości co do mojego DID, zwłaszcza że to ja poszłam do nich z informacją, że to u siebie podejrzewam… ale najważniejsze jest to, że dzięki tej diagnozie poukładało się nagle wiele elementów, które wcześniej nie pasowały kompletnie do niczego…a teraz okazało się, że to wręcz klasycznie „książkowe” objawy
  20. Ja mam wiele głosów w głowie ale nigdy nie traktowałam ich jako urojenia - może dlatego, że są ze mną odkąd pamiętam…z tym, że ja nie traktuje tych głosów obco a jako głosy moich odrębnych części…zatem normalnie z nimi rozmawiam, czasem się kłócimy - albo one się kłócą, czasem żartujemy, często też wspieramy w różnych rzeczach albo dajemy sobie różne rozwiązania sytuacji…dobrze, że żadne leki na nie nie działają bo nie wyobrażam sobie życia bez nich
  21. Jeśli miałaś jakąś długotrwałą traumę w dzieciństwie to mogą być to objawy did/ osdd…no ale może być cokolwiek innego…bez dobrej diagnostyki raczej ciężko będzie stwierdzić a jedna wizyta u psychiatry czy psychologa też zapewne niewiele wniosą.
  22. No wiem, nie biorę go na manię etc głównie ma działać jako dodatek do ssri/ndri i przeciwko ms. Dlatego dla mnie to super lek i sama żałuję, że tak późno do niego dotarłam na tarczycę i nerki też do tej pory nie wpłynął w żaden sposób i mam nadzieję , że tak zostanie. Nie odcina mnie też emocjonalnie, w sumie to najbardziej powiedziałabym że uspokaja ale bez tej całej sedatywnej otoczki
×