Jestem tu już moment. Ciężko napisać o sobie, tym bardziej, że tego dużo. Choruję prawdopodobnie od urodzenia. Zawsze byłam "dziwna". Nie miałam zbyt ciężkiego dzieciństwa, chociaż mój ojciec lubił popić... Zbyt wrażliwa, przewrażliwiona, jak zwał, tak zwał. Teraz wyszło, że mam dwubiegunówkę i na to się leczę, myśli natrętne. Teraz jest trochę lepiej po tygodniu brania (!) lamitrinu, wchodzę na ten lek i tak tu trafiłam. Pomaga on mi chociażby pisać na forach, nie czuć się tak wyobcowana... Niektóre osoby tu wydają się miać poważniejsze problemy ode mnie, niektóre nie biorą żadnych leków. W szpitalu nigdy nie byłam, ale 2, czy 3 razy mi to proponowano. A jeszcze, nawrót ciężkiej depresji (i mam, już lżejszą) miałam po porodzie mojego skarba Jasia. Urodziłam go w wieku 38 lat. Byłam bliska psychozy poporodowej, odrealniłam się. Zbyt silny bodziec. No i tak się z tym bujam, przy pomocy całej rodziny w wychowaniu Jasia. Pracuję, pracę mam nudną i niesatysfakcjonującą, no ale jest (jeszcze). Dawno tak dużo o sobie nie napisałam naraz.