
Mezus
Użytkownik-
Postów
217 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Mezus
-
Mam nadzieję, że nie było... Choć może, po prostu, nie znalazłem :-( Czy ktoś ma POZYTYWNE doświadczenia w walce psychoterapią z nerwicą lękową? Nie mam ochoty na kolejne eksperymenty farmaceutyczne, a polecono mi psychologa, który podobno jest dobry w te klocki. Ponieważ osoba polecająca, sama nie ma takich problemów, to szukam zachęty/motywacji, żeby po pierwsze spróbować, po drugie nastawić się optymistycznie, po trzecie... przygotować portfel- tania ta "zabawa" nie będzie. Czy jaką specjalną formę psychoterapii polecacie? Wszystko odbywać się będzie (?) indywidualnie, raz w tygodniu, przez min. 8-12 tygodni. Przy założeniu pełnego odstawienia leków, co ja i tak samodzielnie zrobiłem.
-
Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2
Mezus odpowiedział(a) na LDR temat w Nerwica lękowa
Tak czytam, po powrocie na Forum spowodowanym nową eksplozją tego czegoś i sam nie wiem, co myśleć... "Dowcip" polega na tym, że ja bez pomocy lekarzy wiem, skąd-jak-dlaczego dorobiłem się nerwicy lękowej.. razem z kilkoma innymi g..ami, które mocno życie utrudniają. Rozmowa z terapeutą- niewiele zmieni, skoro mam kilkoro przyjaciół, którym mogę wszystko powiedzieć. Podobnie, jak wszystko mogę i mówię mojej Lepszej Połowie. Leki- na dziś, po trzech czy czterech latach terapii wiem, że nic lub niewiele dadzą. Oczywiście może to być wina źle dobranych leków, złego dawkowania, interakcji z innymi, itp... Ale odnoszę niemiłe wrażenie, że poza lekami potężnego kalibru, "zwykłe" działają na zasadzie placebo- coś zarzucisz i masz albo się czuć lepiej, albo ma ci się przynajmniej tak wydawać. Chyba faktycznie wyjścia są jest jedno i trzeba je samodzielnie wypracować. Ja się łapię, że nie myślę o pewnych rzeczach, nie nakręcam się, gdy np dam sobie w kość fizycznie, gdy błogie zmęczenie dopada mięśnie i głowę, a jednocześnie człowiek jest dumny, że nie zmarnował czasu i coś pozytywnego zrobił. A, czy to będzie machanie szpadlem na ogrodzie, jazda na rowerze, czy rzeźbiarstwo "artystyczne", to już nie ma znaczenia. Chyba o fakt zajęcia rąk i głowy, zmęczenie, radość tworzenia chodzi. Choć fakt- bardzo często nie chce mi się ani ręką ani nogą ruszyć. Wtedy rewelacyjną rzeczą byłaby SENSOWNA tabletka, która wyłączy myślenie czy roztrząsanie nieustanne problemów, które leżą u podstaw choroby. -
Witam, Lord- a jaką masz, w takim razie, sugestię leczenia nerwicy lękowej z objawami psycho-somatycznymi, które przy okazji poparte są realnym nadciśnieniem? Luźne pytanie, abym ogarnął temat wokół którego krążę... Ani nie oczekuję cudu, ani ( nie obraź się ) mam zamiar eksperymentować. Coś muszę, wiedząć/wierząc w cudowną moc pigułki. Wiem, z niemal 100 % pewnością, co leży u podstaw problemu z głową i teraz muszę w i ze łbem, i z sercem/nadciśnieniem "uciec do przodu". Świadomość, że wyniki-badania-USG-próba-Holter są korekt, nie do końca ( lub prawie wcale, w zależności od dnia i nastroju ) działają na mnie kojąco. Do Coaxilu już bym wracać nie chciał- choćby dlatego, że sobie wmówię jego działania niepożądane.... Pozdrawiam
-
Mam świadomość, że mam... szczęście. Szczęście polegające, tfu tfu, na braku nieszczęścia, jakim są dużo poważniejsze problemy kardiologiczne. Zwłaszcza, że prawdopodobnie moje problemy "z głową" mają początek w kilku zdarzeniach sprzed ponad ćwierć wieku, a które właśnie chorób kardiologicznych dotyczyły. Moje pierwsze "zjazdy", które miały miejsce jeszcze w szkole podstawowej, także problemów somatycznych na tle nadciśnienia i problemów z sercem polegały. Wtedy błyskawicznie udało się je wyciszyć- przez kilka tygodni propanolol, ale w dawce a'la placebo. Z upływem czasu, jak się później okazało, problem gdzieś tam rósł, rósł, aż kilka lat temu eksplodował z dużo większą siłą. Nakładając się jednocześnie na obiektywne nadciśnienie i kilka innych problemów psychosomatycznych. Teraz czekam na jeszcze dziś mające mieć miejsce odczytanie Holtera i ewentualną korektę leków na nadciśnienie, które już leczę. A oprócz tego, szybki deal z lek. psych. co i jak z leczeniem łba i czy zastępujemy Coaxil czymś innym... A jeśli tak, to czym. Problem, że leczą (?) mnie trzej lekarze, którzy niekoniecznie patrzą pozostałym na ręce a na 100 % nie szukają interakcji między przepisywanymi lekami.
-
Teoretycznie dziś, po odczytaniu Holtera, może się dowiem, na czym moje problemy kardiologiczne polegają... Na teraz, wystarczyło, że dzień jest w obowiązkach innych niż zwykły, że mam kilka ważnych i odmiennych od standardu rzeczy do zrobienia, żebym czuł jak mnie ciśnienie nosi... A, żeby się nie dobić i nie nakręcić- z pełną premedytacją nie mierzę. Po co mam mierzyć, jeśli w tym momencie nie mam możliwości wpłynięcia czy to na wysokie czy niskie :-( Nie wezmę z doskoku propanololu, ani nie wypiję kolejnej kawy- co ma być, to będzie. A ja przez dzisiejszy dzień przejdę zgrzytając zębami. Oby, tfu tfu, nie trafiły się tylko realne lub wymuszone głową skoki tętna- makabrycznie znoszę tętno powyżej 90-100...
-
Kontrast- wczoraj się dosłownie i w przenośni z Holterem męczyłem... Dosłownie, bo mnie do szału doprowadzała maszyna. W przenośni, bo akurat "lepszy" dzień miałem i nie mogłem się od uczucia skaczącego ciśnienia/tętna uwolnić. Wolę nie myśleć, co tam zostanie odczytane. Wieczorem, już próbując spać, co -naście minut "na baczność" stawałem i próbowałem łażeniem po chałupie sobie pomóc. userman- brałem go ponad miesiąc. I nie poczułem się lepiej... Fakt- on nieszczęśliwie (?) nałożył się na ponowne odkrycie Ameryki "Mam ... ... nadciśnienie" I może dlatego aż tak na serio potraktowałem ostrzeżenie z ulotki. Tyle, że ja go dostałem w związku z atakami mocnej paniki, które kilka dużego kalibru zdarzeń z końca roku się pojawiły.
-
Rzecz w tym, że przyczyna... nieznana. Generalnie badania OKi, również kardiologiczne. Niestety- są dni, gdy nie schodzę poniżej 160/100 lub momenty, gdy ot tak, jak za uderzeniem [...][...] zaczarowanej różdżki tętno z 70 podchodzi do 150... Miętki w nogach i dzień z bani. Miałem dziś, przez własną głupotę przy okazji żywy dowód, jak serce jest z głową powiązane. Zgodnie z zaleceniem kardio staram się 3-4 razy dziennie mierzyć ciśnienie. Nie chciało mi się bluzy ściągać, podwinąłem tylko rękaw- uznałem, że i tak będzie OK. Niestety, przez ściśnięty ściągacz ciśnienie wyszło duuużo wyższe niż standard. W efekcie momentalnie poczułem, jak rakieta startuje, dochodząc na -naście minut pod 200...
-
Witam, wczoraj coś tam pisałem, ale dziś bardziej po pomoc... Wg instrukcji: zawroty głowy, ból głowy, omdlenie, drżenia, tachykardia, skurcze dodatkowe, ból w klatce piersiowej, uderzenia gorąca, duszność, ból żołądka, ból brzucha, uczucie suchości błony śluzowej jamy ustnej, nudności, wymioty, zaparcia, wzdęcia, ból mięśniowy, ból lędźwiowy, osłabienie, uczucie ściśniętego gardła. Mam świadomość, że mam nadciśnienie, na które niestety przez kilka lat sobie bimbałem... Teraz przypomniało mi o sobie ze wzmożoną siłą. Tyle, że zastanawiam się, na ile jest to faktycznie nadciśnienie, a na ile efekt leku. Odstawiłem, ale zapewne minie kilka-kilkanaście dni, zanim lek zostanie z organizmu wydalony i wszystko wróci do stanu sprzed kuracji. Ktoś miał powyższe niepożądane, po/w trakcie kuracji? Mnie dopadła, przede wszystkim tachykardia i bóle... Tak, jak zwykle ( bez ataku lęku ) tętno mam 60-70, przy stosowaniu leku standard było w okolicach 100, a gdy nałożył się atak, to i 140-160, co mnie po prostu z nóg zwalało. I bóle- czy to w okolicach serca, czy pod łopatką, czy pleców.
-
Pomyliłem się i nawet nie wiem, dlaczego i skąd się Oxcalin wziął... Ja mam Coaxil żreć....
-
Witam... Kupę czasu mnie tu nie było, co wcale nie oznacza niestety, że... jest lepiej. W sumie, to wprost przeciwnie. Przez dłuższy czas byłem pod opieką i kardiologa, i psychiatry. Niestety, jak to w życiu bywa z kardiologiem się rozstałem, uznając że ważniejszy będzie psychiatra a w dodatku miałem nadzieję, że cały problem w głowie leży. I niestety się mocno rozczarowałem- przez dłuuuższy czas leczyłem się Eliceą. Jak się zorientowałem mocno bez efektu. Jedynym plusem było wywalenie aparatu do mierzenia ciśnienia. Które oczywiście było cały czas podwyższone, ale udawałem, że wszystko jest w porządku. Tyle, że nerwy, emocje, problemy wcale z Eliceą nie znikły- wprost przeciwnie. Na dziś poza kolejnymi badaniami u kardiologa żrę Oxcalin , po którym z sercem/ciśnieniem jest dużo gorzej. A Oxcalin dostałem jako kolejną próbę ratowania psychiki, która wywróciła się przez kilka traumatycznych zdarzeń z końca 2015. A dziś podjąłem decyzję, że rzucam Oxcalin i szukam czegoś lepszego... Tak z dnia na dzień, bez zmniejszenia dawkowania... Mam dziwne uczucie, że spełniam znakomitą większość skutków nieporządanych- czuję się dużo gorzej, tachykardia od rana do nocy, bolą mnie mięśnie, boli mnie w okolicach serca, generalnie od kilku dni nie mam siły chodzić- najlepiej byłoby spać, spać, spać... Ale tak się nie da. Czym jeszcze byliście "ratowani" przy problemach somatycznych- nadciśnienie? Pozdrawiam
-
Nie ma śmiacia... Mój ś.p. Dziadek, który spędził parę lat w darmowym sanatorium na Kołymie, do końca życia wychwalał czosnek i gdy tylko kończyło się lato, aż do wiosny codziennie zjadał kanapkę z kilkoma ząbkami czosnku. Z opowieści rodzinnych wiem, że mnie za małego brzdąca ( zmarł, gdy miałem niecałe trzy lata ) również tym karmił- tyle, że czosnek wcierał w przypieczoną bułkę... Inna sprawa, że do dziś mogę czosnek jeść, jak truskawki czy winogrono... Tylko, czy czosnek XXI wieku, to ten sam co przed czterdziestu laty, czy tylko przemycany z Chin?
-
A ja właśnie, pod groźbą rękoczynów ze strony koleżanki małżonki, po raz pierwszy od dobrych 3-4 miesięcy zmierzyłem Wiem dlaczego mi kazała- łeb mnie nap...a ciśnieniowo wyraźnie i choć kolejny tydzień szaleństwa ( dom, praca, itp ) nas czeka, to uznała, że muszę i tyle... Próbowałem się bronić, tłumacząc, że skoro nawet mam wysokie/podwyższone, to takie mierzenie "na wariata", pod przymusem i z patrzeniem na ręce, do niczego dobrego nie doprowadzi. A tu zonk- raptem 143/84/71... I teraz sam nie wiem- mierzyć na bieżąco i wiedzieć, co w trawie piszczy? A może nadal nie mierzyć i stresów do łba nie napędzać? PS A Diabełek cudownie uleczony? Coś Go w tym wątku nie widuję?
-
Nenneke- "moja mama, która przeszła zawał, a czasem ma problem z żołądkiem i ciężko jej było odróżnić co boli" Ja dorobiłem się w ramach higienicznego trybu życia, poza nerwicą, problemów z żołądkiem... Oczywiście w sporej części również na tle nerwowym. Gdy przez dłuższy czas miałem potworne bóle "w mostku", pomogły mi dwa fakty: - gdyby to był zawał, to nie trwałby parę/paręnaście dni; - wywiad, gazetowy, z ratownikiem medycznym, gdzie padła informacja, że w czasie świąt ( itp ) "R" jeżdżą jak szalone do pacjentów z bólami i podejrzeniem zawału, a to... przeżarcie się kłania Gdy w ramach problemów gastrycznych powietrze nie mieści się uchodząc, wywołuje to ból przełyku.... Tak czy inaczej- ja piekielną maszynę wy...rzuciłem i od sierpnia nie mierzę. Jem przepisane leki na nadciśnienie i trzymam się wersji, że mam zryty łeb a nie pompkę. Kolejne- EKG tak naprawdę niewiele powie... Podobnież poza większymi defektami ( które i tak należy potwierdzić/wykluczyć USG i innymi badaniami ) opisuje czynność elektryczną serca w danym momencie. Sam to przerabiałem, gdy jadąc do kardiologa, bo mnie coś dusi, boli, łamie... okazywało się, że EKG w porządku a boleć przestało w samochodzie, gdy jechałem. I standardowy zonk, bo nie wiadomo co i jak.... -- 07 lis 2012, 20:25 -- Tak przy okazji i z doskoku... Dla mnie, poza jakimiś skokami ciśnienia i dyskomfortem z tym wywołanym gorsze są inne "atrakcje". Towarzyszący mi i Wam lęk, czy to pompa? A może jednak "tylko" łeb-nerwy-emocje...? A może "coś" trzeciego? Albo czwartego... I tak jak kosmiczne ciśnienie można lekami niemal w momencie zbić ( choć na mnie ta metoda nie działa- dwa Captoprile i spadek rzędu kilkunastu kresek :-), to mnie dobija uczucie kołatania czy nierównej pracy pompy... Ale takie z uczuciem zatrzymania pracy czy w wersji lihgt niemal do wymiotów. I choć szybko mija ( kilka-kilkanaście sekund ), to cały dzień jest później do dupy i psychicznie ( dlaczego, czy wróci, po co ), i fizycznie... Mało przyjemne jest również uczucie wewnętrznego niepokoju, gdy człowieka nosi po chałupie i ciska po ścianach. Tym gorsze, im więcej sieriożnych obowiązków czeka, od których nie można uciec...
-
Dziń dybry... Ciśnienie? Nie wiem jakie mam :-) Przestałem sobie tym d.. głowę zawracać. Tyle, że ostatnio, wraz z szaleństwami dnia codziennego, wszystkimi problemami czy zakrętami, znów nie tylko rozjechałem sobie żołądek... Z tym, mało komfortowo, ale można żyć. Tyle, że doszły do tego ponownie nerwobóle- wierzę, że serce nie boli, ale dziwne niepokojące kłucia czy tępy ból jest mało fajny. Na razie, próbuję ( poza Eliceą ) doraźnie radzić sobie Aleev, ale nie wiem czy się aby znów do kardiologa nie przejdę i nie ponowimy badań
-
Dobry? Dłuuuugo mnie nie było, co oczywista oczywistość nie oznacza, że normalny jestem... Jakoś czasu mało- choć i nie było większych powodów do narzekań. Nie było, oznacza, że na dziś znów coś się pokiełbasiło i wesoło nie jest. Plus dodatni- nie pamiętam kiedy mierzyłem ciśnienie. Nawet jeśli odnoszę wrażenie, że powinienem, pluję przez lewe ramię i nie mierzę. Z prostego powodu- jestem przekonany, że jeśli tylko wezmę maszynkę, to ciśnienie samoistnie mi ( czyli ze łba ) wzrośnie- po co się więc nakręcać Plus ujemny- nie mierząc, nie wiem czy powinienem jeść tabletki na jego obniżenie A oprócz tego? W sumie zniknęły jakieś bóle, jeśli mam uczucie napadu galopującego tętna, to idę zapalić i mam uczucia w d.pie. Tyle i aż tyle. Inna sprawa, że coś się tam tli- żołądek mi znów nawala, a poprzednio był to wstęp do większych z głową problemów. A, że pozwoliłem sobie żołądkiem się nie przejmować, to... spodnie mi się w pasie skurczyły Powodzenia i zdrowia życzę...
-
Diabełek- może i masz rację... Ale spróbować nie zawadzi. No, chyba że jakiś problem z odstawieniem się pojawi. Wtedy będzie dodatkowy zonk. Bardziej mnie martwi, że tak jak na początku było dobrze, to teraz już takiej rewelacji nie ma. A w sumie, na logikę winno być odwrotnie- po n dni zażywania winno się osiągnąć pozytywny poziom. A u mnie jest tak sobie po dwóch miesiącach stosowania- rano miałem 122/77/58. Koło 10 poczułem ból w klatce piersiowej, a teraz ciśnienie ( mamy południe ) 145/85/70... I bądź tu mądry
-
Diabełek- może masz rację, może i nie... Cholera wie. Tyle, że miałem parę spotkań z psychologiem i nic z tego nie wynikło. Ja wiem, skąd i dlaczego to gówno do mnie przyszło- znam powody, znam pytania, ale odpowiedzi i metody na radzenie sobie z tym nie znalazłem. Psycholożka również nie była w stanie pomóc- może za mało wiary i czasu? I tak sobie chwalę, tfu tfu, że minęły stany, gdy waliłem przez miasto z piskiem opon do swojego kardiologa. Teraz staram się sobie wytłumaczyć, że to "tylko" nerwy i/lub deprecha. Nawet mi się udaje. A Elicea ma zresetować organizm/umysł i pozbawić mnie niezbyt miłych objawów- bóle nerwicowe, skoki ciśnienia, podwyższone ciśnienie, jakieś czysto fizyczne objawy. Raz jest fajnie, raz mniej, ale wtedy znów sobie powtarzam mantrę, że to nie pompka i jej defekty, ale chore urojenia, które fizycznie odczuwam.
-
Centralnie w d...e mam takie manewry. Od kilku tygodni biorę Eliceę- 10 /dobę. I wychodziło, że jest dobrze. Ciśnienie na poziomie 125/75/55, ani bóli, ani leków, ani "wizji". Jedyny problem, to bezsenność- marne szanse na zaśnięcie przed północą- ale do tego można się przystosować... Się [piiii] [piiii] wydawało... Parę dni temu, ni z gruszki, ni z pietruszki coś mną "zakołysało"- mierzę a tam 145/90/80... No cóż, incydent, pomyślałem. Ale wczoraj znów jakiś skok. A dziś- od rana nerwobóle w okolicach pompy, ciśnienie na poziomie 150/95... I sam nie wiem- niby ostatnio bardziej nerwowo mam, a może już się Elicea przejadał i mój berecik jej nie lubi? Chyba nie uniknę spotkania z psychiatrą, która mi ten specyfik przepisała. -- 15 maja 2012, 17:03 -- PS A jak się dziwił aparacik i jak piszczał, gdy mi pokazywał piktogram arytmii Ale tylko wtedy, jak tętno było koło 50
-
Diabełek- ozdrowiałeś? Jakoś znikłeś z pola widzenia... A u mnie? Wciągam od trzech-czterech tygodni Eliceę. W sumie sam nie wiem, co myśleć. Z jednej strony zniknęły po części ataki lękowe. Z drugiej strony, wbrew instrukcji objawów niepożądanych, niekoniecznie spadło mi ciśnienie- oscyluje w okolicach 130/80 przy tętnie 55-60. Ale dziś, po wczorajszych nerwowych akcjach zawodowych i perspektywie paru kolejnych, dopadły mnie nerwobóle w okolicach pompki... Pierwszy raz od dobrych kilkunastu dni. I teraz nie wiem, czy przypadek czy 10 Elicei to za mało... Na razie, dobiłem się dwoma tabletkami Aleve i zobaczymy co dalej.
-
@ Diabełek wczoraj, 21:23 Z tego co wiem, nie biorę beta-blokerów. Standardowo, jeśli mi się zwoje nie prostują, mam tętno poniżej 60. Maszyna piekielna wtedy wyje, że arytmia się pojawia ( tak jak wczoraj wieczorem- tętno ok 22 to 51 Inna sprawa, że jeśli na tle łba rośnie mi ciśnienie i tętno rośnie ( choć maksa którego pamiętam to po 100 ), to powyżej 80 nie wiem jak się nazywam i w zasadzie muszę iść spać- ani siły łazić, ani gadać, ani myśleć... Tak czy inaczej- czekam na efekty Elicei. Na dziś, po dwóch tygodniach nie wiem czy jest lepiej. A nerwów i powodów do "kręcenia łba" coraz więcej, niestety.
-
Diabełek- iść spać... Mam bowiem taką teorię, którą dziś na własnym organizmie testuję. Trzymając się wersji, że mamy "tylko" poprostowane zwoje, nie ma sensu się faszerować lekami na ciśnienie ( choć nie widzę powodu, aby raptownie odstawiać ) a tym bardziej w panice i histerii na SOR jechać :-) Dziś miałem mieć nerwowy dzień i obudziłem się z jakimiś nerwobólami w okolicy pompki. Dzień minął ( jedne problemy się rozwiązały, inne się pojawiły ), a ja zaciskając zęby nie zajrzałem do kardiologa na awaryjną wizytę. I nawet nie mierzyłem maniakalnie ciśnienia- co z resztą mierzyć, jeśli ( tfu tfu żeby nie zapeszyć ) kręcę się od paru dni w okolicach 135/80/55... Diabełek- jest jeszcze jedno wyjście. Więcej seksu po prostu
-
Jakiś ewidentny pierdolec :-( Fakt, w domu mocno nerwowa atmosfera, gdzie afera goni aferę, na co się jeszcze wątpliwej przyjemności świąteczna atmosfera nakłada, ale zjazd na maksa... W nocy się obudziłem zakręcony jak cholera. Jakieś bóle pompki, jakieś duszności przy tętnie nakręconym na maksa ( aż się bałem do maszyny piekielnej zbliżyć i zmierzyć ). Miałem ochotę zapalić dla odprężenia, ale jakoś się nie zdecydowałem- dłuższy spacer po mieszkaniu, parę łyków soku, "wiadro" lodowatej wody na pysk i wróciłem do łóżka... Trochę kotłowaniny i myśli, i w pościeli... Makabra okrutna
-
Zazdroszczę... Ja, dla odmiany, znów mam wyższe- nie schodzi z zegarów poniżej 145/85... Choć przy tętnie 55-65. Tyle, że łażę wk...ny jest szerszeń, podminowany niesamowicie i chcąc-nie chcąc ( w tym może problem ) zastanawiając się co i jak. Żyć się nie chce i nie da, gdy we łbie kotłowanina myśli, obowiązków co niemiara, jakieś nerwobóle w okolicach pompki... I teraz dodatkowa zmienna, czyli Elicea- co jest chorobą, jest jest schizą, a co jest efektem leków? Taki szybki quiz :-)
-
A ja się od paru dni pasę... Eliceą. Zobaczymy czy i jakie efekty to przyniesie. Na razie, to... nie ma ani +, ani -. Nie zauważyłem u siebie działań niepożądanych, a na pozytywne/oczekiwane skutki muszę poczekać dłuższy czas. Choć miło będzie, bo zauważyłem zmianę objawów nerwicy. Jeszcze niedawno, ciśnienie czy "kołatanie" dopadało mnie dość często, ale były to pojedyncze incydenty- raz czy dwa razy dziennie. Ryło to mózg na dłuższy czas, ale dało się przetrzymać. Od jakiegoś czasu, dla odmiany, objawy są "delikatniejsze" ( czyli słabsze skoki ciśnienia, pompka "boli" inaczej ), ale rozkładają się w czasie i potrafią ciągnąć się przez parę dni. Cholera wie, co lepsze.... Może faktycznie Elicea coś poprostuje?
-
Diabełek- a Ty masz czas na coś innego niż bieganie po lekarzach? Ja przyjąłem inną strategię- dowiedziałem się, który w danej materii jest dobry i tego się trzymam... Nawet jeśli moje pomysł/objawy są przed danego "olewane". Inaczej do nerwicy bym sobie hipochondrię do sześcianu i parę innych syfów dołożył. Inna sprawa, że każdy lekarz z którym mam kontakt, pod koniec wizyty robi wrzutkę, że jestem mocno emocjonalny i zakręcony jak baranie rogi. Co w sumie potwierdza, że moje problemy z pompą i żołądkiem ( m.in. ) mają podłoże nerwowe czy emocjonalne. I tego się trzymam- nawet jak mną o ziemię ciska staram się ( z lepszym lub gorszym skutkiem ) tłumaczyć, że to stres, nerwy, emocje, zwoje, itp.