
vifi
Użytkownik-
Postów
1 546 -
Dołączył
Treść opublikowana przez vifi
-
Problem z zachowaniem dziewczyny
vifi odpowiedział(a) na marco84 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Ja bym nie dopatrywał się problemu w tej sytuacji, ewentualnie bym się zapytał dziewczyny co to dla niej oznaczało. Sam wymagasz od siebie pewnych zachowań i oczekujesz że druga osoba będzie się zachowywać podobnie. Wydaje mi się że taka podejrzliwość spowoduje za mało wolności w związku. Wrażliwość to piękna cecha, szkoda by było ją zaduszać. Na prawdę myślisz że twoja dziewczyna by kręciła z kimś za twoimi plecami? -
Problem z zachowaniem dziewczyny
vifi odpowiedział(a) na marco84 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Ja bym nie dopatrywał się problemu w tej sytuacji, ewentualnie bym się zapytał dziewczyny co to dla niej oznaczało. Sam wymagasz od siebie pewnych zachowań i oczekujesz że druga osoba będzie się zachowywać podobnie. Wydaje mi się że taka podejrzliwość spowoduje za mało wolności w związku. Wrażliwość to piękna cecha, szkoda by było ją zaduszać. Na prawdę myślisz że twoja dziewczyna by kręciła z kimś za twoimi plecami? -
Problem z zachowaniem dziewczyny
vifi odpowiedział(a) na marco84 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Ja bym nie dopatrywał się problemu w tej sytuacji, ewentualnie bym się zapytał dziewczyny co to dla niej oznaczało. Sam wymagasz od siebie pewnych zachowań i oczekujesz że druga osoba będzie się zachowywać podobnie. Wydaje mi się że taka podejrzliwość spowoduje za mało wolności w związku. Wrażliwość to piękna cecha, szkoda by było ją zaduszać. Na prawdę myślisz że twoja dziewczyna by kręciła z kimś za twoimi plecami? -
cos, Szczerze mówiąc nie to nie za bardzo mi to przypomina psychopatię. Raczej powinnaś się zdiagnozować u specjalisty. Chyba ta niedojrzałość emocjonalna była bardziej trafna.
-
cos, Szczerze mówiąc nie to nie za bardzo mi to przypomina psychopatię. Raczej powinnaś się zdiagnozować u specjalisty. Chyba ta niedojrzałość emocjonalna była bardziej trafna.
-
cos, Szczerze mówiąc nie to nie za bardzo mi to przypomina psychopatię. Raczej powinnaś się zdiagnozować u specjalisty. Chyba ta niedojrzałość emocjonalna była bardziej trafna.
-
Czy osoba z nerwicą lękową może skończyć studia?
vifi odpowiedział(a) na Martuska_83 temat w Nerwica lękowa
Póki co idzie w miarę dobrze (chociaż nie rewelacyjnie) -
Czy osoba z nerwicą lękową może skończyć studia?
vifi odpowiedział(a) na Martuska_83 temat w Nerwica lękowa
Póki co idzie w miarę dobrze (chociaż nie rewelacyjnie) -
Czy osoba z nerwicą lękową może skończyć studia?
vifi odpowiedział(a) na Martuska_83 temat w Nerwica lękowa
Póki co idzie w miarę dobrze (chociaż nie rewelacyjnie) -
smutny777, Wybaczenie to nie jest wymazanie sprawy z pamięci i zachowywanie się jakby się nic nie stało. Raczej polega na tym że stało się, ale są na świecie większe rzeczy niż zło które uczyniłeś i spróbuję cię zaakceptować pomimo to wszystko. Ale jak komuś w ogóle na tym nie zależy i nadal cię rani to powinieneś się bronić, być może najpierw nauczyć się jak się bronić czy stanąć w swojej obronie. Nie wiem czy nadal to trwa i jak bardzo poważne to było (czy wiedzieli że robią ci krzywdę). Nie zawsze jest sens wyjeżdżać z jakąś asertywnością, na przykład kiedy już nie mamy specjalnie do czynienia z tymi osobami. Niestety do końca życia będą nas spotykać jakieś cierpienia czy zranienia z drugich stron. Możesz jednak się po nich podnosić i żyć. Jednak to ty decydujesz co teraz zrobisz a nie oni, chociaż jakoś na to wpływają.
-
smutny777, Wybaczenie to nie jest wymazanie sprawy z pamięci i zachowywanie się jakby się nic nie stało. Raczej polega na tym że stało się, ale są na świecie większe rzeczy niż zło które uczyniłeś i spróbuję cię zaakceptować pomimo to wszystko. Ale jak komuś w ogóle na tym nie zależy i nadal cię rani to powinieneś się bronić, być może najpierw nauczyć się jak się bronić czy stanąć w swojej obronie. Nie wiem czy nadal to trwa i jak bardzo poważne to było (czy wiedzieli że robią ci krzywdę). Nie zawsze jest sens wyjeżdżać z jakąś asertywnością, na przykład kiedy już nie mamy specjalnie do czynienia z tymi osobami. Niestety do końca życia będą nas spotykać jakieś cierpienia czy zranienia z drugich stron. Możesz jednak się po nich podnosić i żyć. Jednak to ty decydujesz co teraz zrobisz a nie oni, chociaż jakoś na to wpływają.
-
smutny777, Wybaczenie to nie jest wymazanie sprawy z pamięci i zachowywanie się jakby się nic nie stało. Raczej polega na tym że stało się, ale są na świecie większe rzeczy niż zło które uczyniłeś i spróbuję cię zaakceptować pomimo to wszystko. Ale jak komuś w ogóle na tym nie zależy i nadal cię rani to powinieneś się bronić, być może najpierw nauczyć się jak się bronić czy stanąć w swojej obronie. Nie wiem czy nadal to trwa i jak bardzo poważne to było (czy wiedzieli że robią ci krzywdę). Nie zawsze jest sens wyjeżdżać z jakąś asertywnością, na przykład kiedy już nie mamy specjalnie do czynienia z tymi osobami. Niestety do końca życia będą nas spotykać jakieś cierpienia czy zranienia z drugich stron. Możesz jednak się po nich podnosić i żyć. Jednak to ty decydujesz co teraz zrobisz a nie oni, chociaż jakoś na to wpływają.
-
Nie wiem na ile jest zasadne przykładanie naszych kryteriów do ludzi żyjących kilkadziesiąt lat temu. Relacje mówią że na czas wojny ludziom "mijały" różne zaburzenia psychiczne, kiedy musieli się zmierzyć z rzeczywistym zagrożeniem. Podobnie człowiek który głoduje i walczy o życie nie choruje na depresję. Po prostu umiera. W obozach koncentracyjnych takie osoby nazywali "muzułmanami" - ludzi którzy stracili nadzieję i niedługo potem po prostu umierali. Poza tym były wtedy silniejsze więzy społeczne (niekoniecznie cieplejsze), po prostu ludzie musieli współpracować żeby przeżyć. Samotność sprzyja powstawaniu zaburzeń psychicznych. Pewnie było też dużo przypadków niezdiagnozowanych, którzy "jakoś żyli" albo i nie. Nikt tu nie pisze o karaniu ogniem rodziców, ale zbyt skrajne wydaje mi się wybielanie krzywd, bo "co oni winni". Jak można komuś wybaczyć kiedy to, że ktoś dzień w dzień wyzywał dziecko, poniżał go przed rówieśnikami, wyśmiewał jego starania i mówił mu jaki to nie jest beznadziejny i szkoda że go nie usunęli to "nie jego wina"? Rzeczywiście odpowiedzialność może być różna i nigdy do końca jej nie znamy, ale takie podejście że z jednej strony zaburzeni psychicznie powinni sami nad sobą pracować a nie "się użalać", a z drugiej strony rodzice którzy swoim "wychowaniem" sprzyjają powstawaniu zaburzeń nie mogą być winni tylko społeczeństwo, to dla mnie jest straszne uproszczenie sprawy.
-
smutny777, Znajdź sobie nową pracę i idź na terapię (jak chcesz możesz zacząć od terapii). Uciekając w samotność możesz się udusić we własnych oparach. Niech nie decydują o twoim losie ludzie, którym jest on obojętny. Nie bój się, bo zaczniesz się bać samego lęku. Coś o tym wiem. A może nie będzie tak źle?
-
Witaj. Nie wiem czy to już zakrwawa na nerwicę, ale najlepiej jak byś mógł porozmawiać o tym z jakimś psychologiem. Wygląda to jak niskie poczucie własnej wartości i chęć zrekompensowania sobie tego popularnością i byciem "lepszym" od innych, ale może być też co innego. Nie martw się zbytnio.
-
Nie można zwalać na dziecko odpowiedzialności za rodzinę. Można zmienić rodziców (albo i nie), ale nie wychowywać. Wielu rodziców chce zmienić swoje dzieci, wiele kobiet chce zmienić swoich mężów, a im się nie udaje. Przecież ile ciężej będzie nastolatkowi. Można powiedzieć im że sprawia mi przykrość to jak mnie traktujecie, ale jedni rodzice się przejmą, drudzy nie. Do depresji i nerwic prowadzi nie tyle (a może nie tylko) rozczulanie się nad własną przeszłością, ale właśnie wypieranie jej, nazywanie zła dobrem, mówienie że coś jest moją winą kiedy jest winą rodziców. Można zwalać na rodziców winę za swoje postępowanie, ale nie przypominam sobie żebym widział na forum kogoś kto by mówił, że nie będę pracował nad sobą, bo tak mnie wychowali moi źli rodzice i tyle. Jak najbardziej można próbować ich zrozumieć, ich uwarunkowania, ale wybielanie ich i powiedzenie co ty o nich wiesz, to ty masz pracować nad sobą a nie oni, jest jakby żywcem wyjęte z syndromu DDA. Kiedy z terapeutą rozmawiałem na temat stawiania granic to wspominała o jakiś kursach asertywności, gdzie można się nauczyć rozmawiać z toksycznymi czy trudnymi osobami. Od biedy można wykombinować jakąś dobrą książkę. Jeśli sprawa zacznie się robić gorąca (chociaż zdaje się że autor tematu "jakoś żyje") to można samemu się udać do psychologa. Trudno zaciągnąć tam kogoś innego na siłę. Nawet jeśli oni się nie zmienią to ja mogę to inaczej odbierać. Często rodzice ranią swoje dzieci samymi chcąc być docenionymi, nosząc jeszcze małych siebie, którzy czegoś tam nie dostali.
-
Czy przez czytanie można się wyleczyć ?
vifi odpowiedział(a) na niecierpliwy temat w Kroki do wolności
Można się wyleczyć z analfabetyzmu. Przy leczeniu lęków też może trochę pomóc, ale nie tak jak terapia. Leki + książki są na pewno lepsze niż same leki. -
Żona szantażuje mnie samobójstwem
vifi odpowiedział(a) na jancio22000 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Czy ona nie ma jakiś koleżanek, rodziny z którymi mogłaby o tym porozmawiać? Może jakaś mediacja? Dlaczego aż tak nie chce mieszkać w mieście? Czy sama leczy się u psychologa? Kazanie mężowi całego dnia spędzać w pracy lub na dojazdy tylko dlatego że bardziej podoba jej się na wsi jest dziecinne. Co takiego jest w mieście? Może chciałaby jakiś domek pod miastem? Nie znaleźliście żadnego kompromisu? Póki co może wracaj do niej na weekendy. Nie jesteś jej chłopcem na posyłki (co już chyba jasno postawiłeś), ale niech wie że ci na niej zależy. Może da się ją jakoś przeforsować do tego miasta mimo tych humorów. -
Nie wiem może po prostu postawić sprawę jasno. Albo po kilku godzinach wyłączyć prąd/komputer albo będziemy leczyć uzależnienie u specjalisty. O ile to jest uzależnienie a nie po prostu olewka z jego strony. Pewnie jest coś pomiędzy. To jedyne co mi przychodzi do głowy, pewnie można wymyślić coś lepszego. Dlaczego te godziny nie pomagały? Może rodzice powinni być bardziej konsekwentni. No i generalnie dobrze jakby sobie znalazł inne zajęcia w to miejsce. Jak ja się skapnąłem że tego mojego grania jest coraz więcej to po prostu pousuwałem prawie wszystkie gry i to poskutkowało, a jak próbowałem sobie ustalać czas to ciągle go przekraczałem. Oczywiście nie u każdego tak musi być.
-
Wydaje mi się że osobowość unikająca niekoniecznie musi wiązać się z lękiem przy normalnych w społeczeństwie typu zakupy, spotkania w pracy (formalne, gdzie wszystko jest ustalone), może nawet odpowiedź czy przeczytanie przemówienia nie być taka paraliżująca.
-
Może ale nie musi. Też jak gram a nie postawię sobie granicy do kiedy to gram najdłużej jak się da. Niestety tak działają gry. Jeśli nikt z nim poważnie nie porozmawiał i sam nie zobaczył potrzeby ograniczenia tych gier, albo zamiany na inną formę rozrywki (np. sport) to nie wiadomo jeszcze czy sam by sobie nie poradził z przestrzeganiem jakiegoś czasu gry. Rozmawiając z rodzicami najpierw bym zaczął od tego że ten czas powinien zostać ograniczony, a nie od razu wyjeżdżać z uzależnieniem i psychologiem. I nie przeprowadzać rozmowy z dzieckiem kiedy gra tylko w bardziej bezkonfliktowej sytuacji.
-
Według nauki Kościoła człowiek musi przede wszystkim słuchać własnego sumienia. Nawet jeśli ono mówi żeby przyjąć inną religię. KK naucza że jeśli ktoś wierzy że Kościół Katolicki jest założony przez Boga, jego głową jest Chrystus i został założony jako konieczny do zbawienia i mimo to świadomie nie chce do niego wstąpić nie dostępuje zbawienia. Jednak zbawienie nie jest zamknięte dla ludzi nie mających tej świadomości. Bóg nie wymaga przecież rzeczy niemożliwych. Każdy człowiek powinien postępować zgodnie z sumieniem i szukać prawdy. Zbawienie dokonuje się w łączności z Kościołem w tym sensie że otrzymuje się je przez Chrystusa, który jest głową Kościoła i związek z nim jest też związkiem z Kościołem. Niekoniecznie każdy zbawiony będzie należał na ziemi do instytucji Kościoła. Niektórzy teolodzy głoszą nadzieję powszechnego zbawienia, tzn. że Bóg znajdzie jakoś drogę do każdego człowieka. Odnosząc się do tego hipotetycznego przypadku ważna jest postawa. Czy ktoś nie wierzy że nauka podawana przez Kościół (niekoniecznie od poszczególnego księdza) pochodzi od Boga, czy sobie wybiera przykazania. W wypadku kiedy ktoś nie może znieść księdza można pójść na inną godzinę lub do innego kościoła (to tylko 1 godzina w tygodniu, z czego większość jest czytana). Niestety trzeba zaakceptować to że księża to też ludzie i też bywają różni. Podobnie w przypadku antykoncepcji. Z tego co wiem inaczej są ocenianie przypadki kiedy jedna ze stron jest niewierząca i się upiera, albo małżeństwo nie może sobie pozwolić na metody naturalne, a inaczej kiedy ktoś "wie lepiej". Z tego co wiem nie ma obowiązku przyjmowania księdza po kolędzie ani święcenia święconek.
-
Rodzina może się skontaktować z jakimś psychologiem (choćby szkolnym) i z nim pogadać. Na ogół ciężko jest przekonać uzależnionego że jest w nałogu, a nie da się go leczyć bez niego. Rozmawialiście z nim o tym na poważnie? Nie w stylu nękania go że "znowu siedzisz przy komputerze". Możecie ustalić z nim czas grania. Jeszcze podlega "władzy" rodziców. Na ogół osoba uzależniona "przekonuje się" o tym dopiero kiedy stacza się na dno. Od jak dawna trwa takie granie? Rozumiem że ten czas zajmuje większość jego dnia poza szkołą? Może mieć jakieś inne problemy (np. w szkole) i uciekać tam przed nimi. Jaki ma kontakt z rodzicami?
-
Może napisz wcześniej na kartce to co masz powiedzieć i jak włączy się blokada to jej dasz albo po prostu przeczytasz.
-
Witaj haazex, . Czy oprócz szukania w internecie byłeś w jakieś agencji pracy/urzędzie pracy? Może tam też poszukaj. Wydaje mi się że wizyta u psychiatry by ci pomogła. Nie musisz się z tego tłumaczyć rodzicom. Może zapisałby ci jakieś leki i ewentualnie skierował na psychoterapię. Popatrz na swoje myśli, gdzie one cię kierują. Wszyscy kłamią. Szkoła straszy, Bóg jest zły albo go nie ma. Wszystko traci sens, nie ma, później stwierdzisz że nigdy go nie miało. Nie kochamy najpierw innych a potem siebie, ale najpierw siebie. Nie można kochać drugiej drugiej osoby nie kochając siebie. Miłość to nie jest tylko uczucie, które można stracić z dnia na dzień. Nie straciłeś tyle ile ci się wydaje. To że chcesz być szczęśliwy jest oznaką jakieś miłości do siebie. Trudno żebyś w depresyjnym stanie wielkodusznie poświęcał się dla innych. Ale kiedy zależy ci na własnym szczęściu wręcz naturalnie dbasz też o innych. Najlepiej i dla ciebie i dla rodziców byłoby wyjść na prostą. Czy oni nie chcą żebyś wyszedł dobrze żył? Wojownik powinien walczyć z depresją i tymi myślami, z tą niesprzyjającą rzeczywistością, a nie robić jakieś sepuku. Padłeś? Powstań. Może nie jest aż tak źle. A nawet jak jest to nie trać tej reszty nadziei którą masz i na tyle ile możesz zawalcz o swoje życie. Rozumiem że skoro jesteś w dole i nie chce się wstawać z łóżka i łykać następny gorzki dzień. Chciałbym tylko żebyś uwierzył że warto.