Skocz do zawartości
Nerwica.com

ala1983

Użytkownik
  • Postów

    3 920
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez ala1983

  1. @kulfon888a dzwoniłeś pod któryś z numerów pomocy w kryzysie, które mi sam dałeś?

    Mogłabym powiedzieć, że miałam prawie to samo. Powodem było wejscie na leki, bo ostatnio zyje w ogromnym stresie i chcialam sobie pomoc. ale nie jak do tej pory, tylko pomyślałam sobie, że dla odmiany zacznę od brania na noc a nie rano i oszczędzę sobie przy tym objawow ubocznych. I wtedy mozg zaczął wariować. Nigdy wczesniej czegos takiego nie mialam. Przez prawie tydzień był to stan nie do wytrzymania. Rozsadzało mi głowę + napięcie i lęki jak nigdy dotąd. O mało nie wzięłam noża do ręki. Przez prawie tydzień przyjeżdżałam do rodziców o 1:00 w nocy, bo już nie mogłam wytrzymać. W końcu zasypiałam po ok 2 godzinach. Nie byłam w stanie dojechać samochodem, wszystko wydawało mi się nierzeczywiste i zamazane. Nie byłabym w wstanie dojechać nawet dalej do szpitala, bo bałam się drogi, nawet jako pasażer. Dzwoniłam do lekarza o przyjęcie na wizytę, ale mi odmówił z braku terminów, kazał jechać bezpośrednio do szpitala. Powiedziałam sobie, że spróbuję jeszcze raz wziąć lek a jak nie pomorze to pójdę na pogotowie, aby mnie zawieźli. Choć i tak wiedziałam, że nie dam rady tam pójść. Myślałam, że to już koniec że mna. No i przy tej ostatniej tabletce coś zaskoczylo i teraz jest w miarę ok. Także te cholerne prochy z jednej strony ratują życie a z drugiej potrafią prawie zabić. Następnym razem przed wejściem na nie, dam się zamknąć w szpitalu.

    Na pewno nic nie bierzesz? Jak z kofeina teraz u Ciebie? Mi to niezle napedzilo lęki + papierosy wtedy w stresie.

  2. Ja pamietam mnostwo tematow, ale czy jest sens je zakladac? Wiele bylo podobnych np. Spamowa wyspa, tu mozna pisac w temacie dzienne wrony.

    A swoja droga, dlaczego my forumowicze mamy ratowac forum, bo komus odbilo? Niech sie zajmie tym zalozyciel forum.

    Moze lepiej niech bedzie mniej tematow a konkretne a nie jak swego czasu Lilith zakladanie tematu jaki tylko przyszedl do glowy.

    I tak ciezko sie poruszac na tym forum, wiec mniej tematow, mniej balaganu.

  3. @acherontia styx

    To co opisujesz to są banalne problemy.

    Moje wynikają z lęków i czesto niemożności zmiany tego stanu. To powoduje, że nie mogę żyć tak jak inni, isc gdzieś, jechać. A nie będę pisać już ile lat terapii i leków mam za sobą.

    Teraz jest taka sytuacja, że już najbliżsi przestali reagować i ignorują moje stany. I to powoduje jeszcze większe lęki we mnie. Ostatnie kilka dni się trochę podniosłam, ale wcześniej to myślałam, że to już koniec, że nie dam już rady.

  4. 11 godzin temu, Melodiaa napisał:

    Pierwszy raz najgorszy...kolejne już wydają się nie tak silne i wstrząsające. Pierwsze koty za płoty i człowiek przywyka, wie z czym się to je, uczy, nabywa doświadczenia. Madrzeje, przywyka, przyzwyczaja, bierze d...e w troki i traktuje jak survival. Z czasem okazuje się że doświadczenie uczy i już lęki cię nie zagna. No jak jakiś lęk będzie mi mówił jak masz żyć? Nieeee...ty  z nim nie walczysz traktujesz jak kolegę który jest ale ty żyjesz własnym życiem. Z czasem orientujesz się ze im bardziej go ignorujesz to staje się coraz mniejszy. 

    Budzisz się nagle, że masz kontrolę może zludna bo lęk czai się za rogiem. On czyha na Ciebie aby cię sponiewierać ale trzymasz go na dystans. Niech sobie jest obok mnie...nagle patrzysz ze sobie poszedł bo przestałaś na niego zwracać uwagę. Czujesz wolność, kajdany lęku zrzucone. Jesteś wolnym człowiekiem... 

     

    Czas leczy ale nie pozwala zapomnac...

     

     

    Oj nie, to jest coś znacznie głębszego niz ataki paniki, to jest stan nie do wytrzymania.

  5. 2 minuty temu, Robinmario napisał:

     

    jak to mówi jeden gościu którego lubiłem słuchać „to też minie” i tego będę się trzymał 🙂 słońce też wyjdzie 

    Hmmm... kolega, ktorz chorował ostatnio też mówił, że,, będzie dobrze,, a dzisiaj otrzymalam wiadomość, że nie żyje.

    Zawsze wolalam byc ostrożna z optymizmem. Lepiej milo się zaskoczyc niz odwrotnie, choć przyznam, że pesymizm wykańcza dusze.

  6. Raczej psycholog, osoba która zrozumie i wyslucha może pomóc. Na terapię trzeba mieć sily i być w miarę dobrej kondycji psychicznej.

    Mi moja lekarka rodzinna powiedziała,  że bardzo by mi chciała pomóc, ale nie potrafi, bo nie specjalizuje się w psychiatrii.

    Ale powiedziała to w tak empatyczny sposób, że od razu poczułam się lepiej.

  7. 3 godziny temu, Dryagan napisał:

    Każdy znaczy coś dla siebie. Więc może trzeba pomóc sobie samemu? takie samouzdrawianie 

    Mi się udało troche podnieść ale to już z ledwością . I teraz strach co będzie jak ten stan się powtórzy i jak to wytrzymam. Nie byłabym w stanie dojechać nawet do szpitala, mam zbyt daleko. Lęki gorsze jak przed egzekucją.

  8. 47 minut temu, acherontia styx napisał:

    gorzej jak ktoś jest wiecznym malkontentem - od takich to z daleka :hide:

    Kto jak kto, ale od ludzi z forum oczekiwałabym większego zrozumienia. Tak samo jak ja bym powiedziała, że wykańczają mnie osoby z określonymi cechami a ktoś,  kto taki jest, właśnie by to czytał.

    Dobrze wiecie, że waszych dolegliwości też nie można sobie odjąć jak czarodziejska różdżka, aby przypodobać się innym.

    @Jureckidla ludzi to narzekanie, a ja mówię o uczuciach albo o tym co mnie boli, albo odbieram po prostu świat tak a nie inaczej i to nazywam.

  9. 5 minut temu, Dryagan napisał:

    @ala1983 Jesteś pozytywną osobą

    Rozumiem, że tak mnie odbierasz?

    A ja dosłownie zabijam ludzi swoim depresyjnym myśleniem, smutkiem i podobno tez ciągłym narzekaniem.

    Bardzo malo sie usmiecham i wielu ludzi ma o to do mnie wrecz pretensje.

    Czasami staram się to zmienić. Działa tylko na chwilę. czy nie można przyjąć człowieka takim jakim jest?

×