
niosaca_radosc
Użytkownik-
Postów
2 381 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez niosaca_radosc
-
Zrzucamy zbędne kilogramy. Dieta dzień po dniu.
niosaca_radosc odpowiedział(a) na Michuj temat w Zaburzenia odżywiania
carlosbueno, to te rozmiarówki tak pomniejszyli (przynajmniej ja tak sobie wmawiam) -
Psychoterapia grupowa - jak po niej jest?
niosaca_radosc odpowiedział(a) na nobody88 temat w Psychoterapia
Mareczekpolo, terapia grupowa to trudna terapia, głównie właśnie z powodu różnych nadinterpretacji. Nie wiem jak ogólnie sobie radzisz na tej terapii, ale jedynym wyjściem jest sprostowanie ich słów. Powiedz co czujesz, że nie zgadzasz się z ich zdaniem. Jeśli nadal będą obstawać przy swoim ja widzę jedno wyjście - wypowiedzenie na głos, że w ogóle się z tym nie utożsamiasz i próba nie przejmowania się tym aż tak bardzo. Wiem jakie to jest wkurzające, kiedy grupa albo terapeutki wmawiają Ci coś, czego absolutnie nie czujesz i jak ciężko się przed tym obronić. Ja długi czas boleśnie to przeżywałam, zadręczałam się, ale także rozmawiałam o tym z kimś z zewnątrz, z kimś kogo nie ma na grupie. I pomagało. Początkowo w ogóle nawet nie próbowałam sprostowywać takich nieprawdziwych stwierdzeń, potem coś tam czasem przebąkiwałam, ale po kilku miesiącach coraz mniej się tym przejmowałam, bo mimo wielu braków, to ja wiem lepiej, co się dzieje w mojej głowie. Czasami się tego nie widzi, czasami się wypiera, ale czasami jest to po prostu "pomysł na Ciebie", który powstał w ich głowach, a więc czerpał z ich doświadczeń i charakteru. A każdy jest przecież inny. Pod koniec terapii udawało mi się bronić swojego zdania, czasami nawet wypowiadając się dość ironicznie. Myślę więc, że i u Ciebie może być podobnie. Że za jakiś czas nie będzie to już takie wkurzające, że nauczysz się bardziej ufać sobie niż ich podejrzeniom, bo tak naprawdę ich spostrzeżenia mogą być prawdziwe, ale nie muszą. To, co usłyszysz na terapii ma zmusić Cię do refleksji i zastanowienia się czy tak masz, czy nie, czy stosujesz taki mechanizm obronny, czy nie itp., itd. Jeśli dochodzisz do wniosku, że tak nie masz, to wykonałeś swoją pracę, jesteś bogatszy o nowe doświadczenie, zgłębiłeś siebie. O to chodzi w terapii. Dlatego w takim wypadku, brzydko mówiąc, olewasz grupę i robisz swoje. -
lubudubu, jeżeli taka tendencja do izolacji i unikania jakichkolwiek głębszych relacji jest wynikiem zaburzenia, to jest to coś zupełnie innego niż naturalny brak potrzeby do życia wśród ludzi. Wydaje mi się, że granica jest bardzo cienka, ale ja postrzegam to tak, że ktoś, kto z natury jest samotnikiem nie ma z tym problemów, nie martwi się tym, nie boi się tego. W momencie kiedy zaczyna zastanawiać się dlaczego nic nie czuje, dlaczego ciągle jest z boku czy w ogóle stworzy jakąś relację i kiedy zaczyna być to dla niego problemem na tyle dużym, że przeszukuje Internet i wchodzi na forum psychologiczne, to można chyba pokusić się o przypuszczenie, że to może nie być naturalna część jego osobowości, ale jej zaburzenie.
-
molestowanie seksualne w dzieciństwie a problemy w dorosłośc
niosaca_radosc odpowiedział(a) na Bajka63 temat w Seksuologia
karola90, czytajac Twojego posta, odnioslam wrazenie ze bardzo, ale to bardzo chcesz poznac faceta, ktory bedzie Cie kochal, ale jest to na tyle silne pragnienie, ze musisz to miec na juz, stad wybieranie facetow, ktorzy szybko odnajduja sie w takiej "roli". Tylko ze zazwyczaj takim facetom chodzi zupelnie o cos innego. Ty blyskawicznie zaufujesz, szukasz oparcia, a ci faceci po prostu to wykorzystuja. Co o tym myslisz? -
yuki, smierc bliskiej osoby to ogromny cios i czesto nie potrafimy sobie z nim poradzic. Ale kiedys przeciez musimy. Nie mozemy wiecznie "zamiatac problemu pod dywan", bo one nie znikna, a my bedziemy sie ciagle o nie potykac. To ze Twoja mama zmarla na raka nie jest Twoja wina. Nowotwory zabieraja nam wielu bliskich, ale w koncowym stadium choroby juz nikt nie moze nic na to poradzic. Nie tylko Ty, ale nawet najlepsi lekarze. Twoja mama umarla, ale nie pozwol umierac samej sobie. Pomysl czy Ona chcialaby zebys sie tak obwiniala? Czy chcialaby zebys byla taka nieszczesliwa? Czy moze wolalaby zebys sprobowala stawic czola problemom i udala sie do psychologa?
-
Z samookaleczaniem jest jak z uzaleznieniem. Niestety, po czasie, krzywdzenie siebie staje sie czyms bez czego nie potrafimy zyc. W takich wypadkach najgorsze jest nakrecanie sie, a przeciez zamiast tego mozemy robic cokolwiek innego. Emocje Cie rozsadzaja? Wyzyj sie na poduszczce, wez zimny prysznic, zmus sie do aktywnosci fizycznej. Nie mozesz przestac o tym myslec? Poczytaj ksiazke, obejrzyj film ( byle nie dramat psychologiczny ), czy nawet wykonuj w myslach dzialania matematyczne. Kazdy moze wygrac z ta checia, musi tylko chciec.
-
To znaczy, że terapia zaczęła przynosić jakiś skutek, tylko została zbyt szybko przerwana.Jak długo chodziłaś na tą terapię i w jakim nurcie? Do tego warto dodać leki, które trochę polepszyłyby Twój stan i ułatwiły wytrwanie w terapii.
-
Vett, jej ataki Cię krzywdzą, ale to Twoja ręka tnie. I to Ty możesz nad tym zapanować.
-
czerwona-malina, nie, nie musiałaś.
-
nazywam się niewarto, no właśnie nie. Ja mieszkam koło Gdańska i byłam w PZP na Hallera i tam nie było problemu. Tylko trzeba mieć skierowanie.
-
Chyba w każdym PZP. Ja poszłam do psychiatry, a już za tydzień miałam wizytę u psychologa. Ale jak mówię, to nie była terapia.
-
A gdzie się zapisałaś? Może w innych przychodniach są szybsze terminy? Albo może spróbuj na razie pochodzić do psychologa na zwyczajne wizyty, żeby mieć choćby jakiekolwiek wsparcie.
-
nazywam się niewarto, a dlaczego nie skorzystasz z pomocy specjalisty?
-
Monar, cóż, faktem jest, że ja bez specjalisty nawet nie myślałam o rezygnowaniu z tego. A nawet jak już chodziłam na terapię, to "targowałam" się z terapeutką i mówiłam, że "nie oddam mojej autoagresji". Także nie wiem czy bez specjalisty jest to możliwe, dla mnie nie było, ale wiem, że trzeba walczyć. Obojętnie czy ze specjalistą, czy bez.
-
nazywam się niewarto, Monar, mój błąd. Myślałam, że nazywam się niewarto napisała dopiero po. Ale tak właściwie ważny jest przekaz. Ważne jest, żeby pisać przed, rozmawiać na forum, tutaj wyrzucić swoją złość, wściekłość i wszystkie inne złe emocje, spróbować odciągnąć uwagę od tej chęci samouszkodzenia. W skrócie wszystko, byle tylko tego uniknąć. Taka jest intencja mojego poprzedniego wpisu. A jeśli już się stało, cóż, czasu nie cofniemy, ale starajmy się ze wszystkich sił, żeby to był ten ostatni raz.
-
Ja chciałabym dodać coś od siebie jeśli chodzi o ten wątek i tą PW do nazywam się niewarto. Myślę, że zdecydowanie lepiej dla Ciebie nazywam się niewarto i dla wszystkich innych, będzie pisanie w tym wątku PRZED potencjalną próbą samouszkodzenia. Wtedy jest szansa, że będziemy mogli coś zrobić, zaradzić. Pisanie po zabiera nam tę możliwość, obojętnie jak bardzo byśmy chcieli pomóc. To trochę jak płakać nad rozlanym mlekiem - niestety stało się i już niewiele z tym zrobimy. Możemy tylko posprzątać. Dlatego fajnie by było, gdyby każdy, kto ma to nieszczęście, że zagląda do tego wątku, dał sobie pomóc.
-
Vett, znam ten problem. Odwieczne pytanie kim ja właściwie jestem? Co jest mną, a co chorobą? Ale to wszystko jest do przepracowania, tylko nie można się poddawać. Powiesz, sranie w banie, mi już nic nie pomoże, a ja powiem, guzik prawda, bo jeśli człowiek chce, to terapia mu pomoże. Może nie u pierwszego terapeuty, może nie pierwsza terapia, ale pomoże. Nie ma możliwości, żeby człowiek, który pragnie zmiany w końcu tego nie osiągnął.
-
Vett, ja też nie odzyskam dzieciństwa czy beztroskiego okresu dojrzewania, ja też nie zmienię rodziców i się od nich nie odetnę, bo kocham. Ja też nigdy już nie będę taka jaka mogłabym być, gdybym nie była wykorzystywanym wyrzutkiem. Straciłam to bezpowrotnie. Ale jeśli nie będę pracować, to będę musiała do tego dołączyć wczesną młodość i dorosłość. Naprawdę chcesz tracić coraz więcej i więcej, bo straciłaś już dzieciństwo?
-
Vett, takie katowanie siebie nic Ci nie da. Tylko się pogrążasz. Niestety, nie pogłaszczę Cię po główce, nie powiem, że wszystko będzie dobrze, że nie zmarnujesz 20 lat życia, bo to tylko od Ciebie zależy. Wszystko jest w Twoich rękach i to jak będziesz się czuć za rok, za 5, za 10 lat także. Wiem, że łatwiej stwierdzić, że się urodziło wariatką i wariatką się umrze, bo to wmawianie sobie, że nie ma się wpływu na własne życie, tylko że to niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Bo mamy ogromny wpływ na swoje życie.
-
Vett, nie ma sensu jeszcze bardziej sobie dopierdzielać. I tak masz już wystarczająco dużo problemów. A to, co osiągniesz w życiu i czy osiągniesz zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Już niedługo będziesz pełnoletnia i będziesz mogła zgłosić się do specjalisty po pomoc. Daj sobie szansę.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
niosaca_radosc odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Helvetti, u mnie było tak, że lekarz na pierwszej wizycie postawił podejrzenie bordera. Poczytałam co to za dziadostwo i się wściekłam i absolutnie nie chciałam tego zaakceptować. Bo jak można postawić diagnozę po jednej 45 minutowej wizycie? No, ale potem był ten test z 600 pytań, potem opinia innego lekarza i jeszcze innego. Ja ciągle podważałam to z każdej strony, wypierałam ile się da, ale potem koniec końców i tak wychodziło, że mam to gówno. Potwierdził to test, w sumie ośmiu lekarzy, kilku psychologów, moja terapeutka. Wychodzi więc na to, że jednak mam to dziadostwo, choć nadal często mam momenty wyparcia i podważania wszelkich kryteriów diagnostycznych. -
Stasia60, pierwszą przyczyną jest fakt, że miałam mały wypadek, w wyniku którego jestem trochę uwiązana i nie mogę za bardzo fizycznie pracować. A druga, to terapia. Przerabialiśmy tematy wad i zalet, osiągnięć, umiejętności i porażek i to mnie pociągnęło w dół. To dla mnie bardzo trudny temat i występuje u mnie ogromny opór i niechęć do przerobienia go. Chyba nie jestem jeszcze gotowa. W efekcie nie dostrzegłam żadnych zalet, ale same wady, żadnych sukcesów, ale same porażki i wróciła chęć wyżycia się na sobie, ukarania siebie, wprowadzenia się w stan, w którym ból jest jedynym bodźcem odbieranym przez mózg. Brak emocji, brak poczucia winy, spokój... Wiem, że to bagno, dlatego wszystkim zmagającym się z tym radzę dobrą terapię i walkę, bo nie warto. Nie warto siebie krzywdzić. Już i tak mamy powyżej uszu problemów, po co dokładać sobie nowe?
-
Dokładnie znam to uczucie, kiedy nie myśli się o niczym innym tylko o okaleczaniu. Ja byłam w takim stanie, że przez bardzo długi czas nawet nie chciałam z tego rezygnować. Chodziłam na terapię i jednocześnie "targowałam" się z terapeutką, że nie "oddam jej mojej autoagresji". Także zgadzam się, że i od tego można się uzależnić. Ja niestety jestem uzależniona. Nadszedł w końcu taki moment, że postanowiłam z tym skończyć. Wiele rzeczy się na to złożyło, wydarzenia w domu, dziwne przewidzenia, terapia, no ale faktem jest, że chciałam przestać. Obecnie mam za sobą dłuższy okres, kiedy nic sobie nie robiłam (ponad 3 miesiące) i nagle bach! od tygodnia nie myślę o niczym innym. Nie powiem, że się trzymam, bo się nie trzymam, jednak jak na razie udaje mi się uniknąć "grubego kalibru". Ale nie jestem już czysta. Ja jestem zdania, że z uzależnieniem od autoagresji jak z alkoholizmem - z tego nigdy się nie wychodzi. Można być niepijącym alkoholikiem, ale alkoholikiem jest się już zawsze.
-
Zniekształcenia poznawcze - Beck
niosaca_radosc odpowiedział(a) na niosaca_radosc temat w Psychologia
wysłowiona, ja wiem, że to depresyjne. Depresyjne i borderowe. Nie muszę się zastanawiać. Nawet związek mi się marzy, ale boję się, że nic z tego nie będzie. I to jest tak, że tak samo mocno lgnę do ludzi, jak i ich unikam. I to jednocześnie. To jest dopiero kosmos. Gubię się w tym wszystkim i już po prostu sama nie wiem co jest mną, co jest zniekształceniem, a co jeszcze innym badziewiem. -
Zniekształcenia poznawcze - Beck
niosaca_radosc odpowiedział(a) na niosaca_radosc temat w Psychologia
Staram się tego oduczyć. Myślę, że zapoczątkowałam już ten proces, ale jak na razie wiele mnie kosztuje, żeby zastosować to w życiu. Zazwyczaj wygląda to tak, że powtarzam sobie zdania, w które jeszcze nie wierzę, których jeszcze nie czuję, ale przynajmniej zmuszam się do myślenia, że może być inaczej. Na terapię zapisałam się, bo nie potrafiłam wytrzymać sama ze sobą. Każda minuta spędzona we własnym ciele, z własnymi myślami, po prostu mnie bolała. Życie mnie bolało. Nie wiem, czy zrozumiesz, co mam na myśli, ale pragnęłam odciąć się od swojej osobowości, od swojego własnego ja. Chciałam być kimś innym. Nie umiałam wtedy niczego zmienić, więc chciałam się zabić. W końcu nienawiść do siebie sięgnęła zenitu, a punktem zwrotnym okazała się śmierć bliskiej mi osoby i namowy osób z forum. Poszłam na indywidualną, a po 7 miesiącach terapeutka i lekarze ze szpitala zauważyli niebezpieczną i wciąż narastającą alienację od ludzi i namówili mnie na terapię grupową. Chodzę na tę terapię, bo wiem, że życie to ciągłe obracanie się wśród ludzi i wiem, że muszę się nauczyć z nimi współżyć.