Skocz do zawartości
Nerwica.com

xanonymous

Użytkownik
  • Postów

    978
  • Dołączył

Treść opublikowana przez xanonymous

  1. xanonymous

    SSRI a Kreatyna

    Czytałem artykuł o połączeniu SSRI (escitalopramu) z kreatyną (5g dziennie). Przeprowadzono badanie gdzie jednej grupie podawano do SSRI kreatyne a drugiej placebo. Te ktore zażywały kreatyne szybciej reagowaly na leczenie oraz w ogole wiekszej liczbie pacjentek się poprawiało w stosunku do grupy zazywajacej placebo.
  2. Tego też za bardzo nie rozumiem... Po pierwsze co to znaczy odwrotny agonista? a po drugie czy to że antagonizuje ww receptory wpływa korzystnie na efekt terapeutyczny? bo według mnie też się to jedno z drugim wyklucza. Co z tego że działa mocno na serotonine skoro jednocześnie antagonizuje jej receptory? Troche chaotycznie to napisałem ale mam nadzieje że zrozumiecie i że ktoś mi odpowie na moje pytania. Z góry dzięki -- 26 kwi 2013, 13:58 -- No no dzięki, tyle postów że już nie ogarniam... http://en.wikipedia.org/wiki/5HT2A_receptor#Effects blokowanie tego receptora ma m.in. efekt przeciwlekowy http://en.wikipedia.org/wiki/5HT2C_receptor ...
  3. U mnie podobnie. A jak było u ciebie z apetytem przed braniem tego leku? Może tą senność rano masz po tabletkach ktore bierzesz na sen? Co zażywasz na sen?
  4. Czy zauważyliście po wenlafaksynie zmiany apetytu, tzn. utrate głodu całkowitą. Ja mialem z tym problem ale wieczorami czesto czulem glod co 2,3 godziny i jadlem ze smakiem. A teraz w ogole nie czuje glodu i mam wrazenie ze wenlafaksyna mi pogorszyla problem z jedzeniem. Też jestem jakiś senny, jakbym sie nie mogl do konca obudzic. Biore co prawda mala dawke bo 37mg. Zasugerowalem psychitrze by moze zwiekszyc dawke bo jakos nie czuje by mi pomagala to powiedzial ze na wiekszej dawce przestane w ogole jesc :/ To po co ja biore ten lek? ehhh Kiedys bralem wenle przez 2 tyg. ale bylem w innym stanie psychofizycznym i zadnej sennosci nie bylo.
  5. Ludiomil zażywacie na dzień czy na noc? Ktoś z was odczuł jakieś otumanienie (ewentualnie senność) po tym leku? Bo ja jestem wrażliwy na działanie przeciwhistaminowe leków (antagonizm, blokowanie receptora H1). A ludiomil z tego co wyczytałem na pewnej stronce ma oprócz dzialania na noradrenaline wlasnie działanie blokujące (antagonizujące) receptor histaminowy H1 (Ki-1,5 ..... dla porownania hydroxyzyna ma dla H1 Ki=2)
  6. Masz może aparat fotograficzny? Ciekaw jestem czy dało by rade zrobić zdjęcie tych duchów które widzisz. Ale skoro inni tego nie widzą to pewnie aparat też tego nie zobaczy:/
  7. Wygląda to na schizofrenie paranoidalną. Tym właśnie się ona charakteryzuje że widzi się, słyszy lub odczuwa rzeczy w rzeczywistości nie istniejące. Inni tych rzeczy nie widza , nie słyszą. Wskazana wizyta u psychiatry, dostaniesz leki i te rzeczy powinny zniknąć. Po pierwsze postaraj się nie bać tego, nie ma potrzeby brać noża do ręki, nic ci nie grozi i nic złego ci się nie stanie. To są wszystko halucynacje wzrokowe, słuchowe. To na prawdę nie istnieje. Podobne wrażenia można uzyskać zażywając jakieś środki halucynogenne/odurzające. Także spokojnie. Ale u osób ze schizofrenią to takie rzeczy dzieją się na trzeźwo. Aczkolwiek jeśli naprawdę Ci się bardzo nie spieszy z wyleczeniem tego to możesz się wstrzymać chwilę zanim zdecydujesz się na wizytę u psychiatry i leki. Bo leki to jednak nie cukierki tylko substancje oddziałujące na mózg, jego różne funkcje, na jedno pomagają na drugi szkodzą. Jedni czują się na nich dobrze inni narzekają. Nie wiem czy istnieją jakieś alternatywne formy leczenia schizofrenii niż poprzez leki psychotropowe/neuroleptyki. Ale wartałoby o tym poczytać, poszukać w internecie. Pogadać z osobami ktore biorą te leki jak na tych lekach sie czują. Żeby poprostu świadomie zdecydować się na leczenie. Pozdrawiam, i życzę powrotu do zdrowia. -- 06 kwi 2013, 17:30 -- CZy te duchy ktore widzisz , slyszysz to tylko wtedy gdy jesteś sama ? Czy nie ma to znaczenia , słyszysz, widzisz przy rodzicach , w szkole , na ulicy w autobusie itp? -- 06 kwi 2013, 17:33 -- Takich osob jak ty jest tysiące w POlsce także się nie przejmuj żę tylko ty tak masz. -- 06 kwi 2013, 17:52 -- Da się to zagłuszyć np. głośniejszą muzyką? Czy słuchaniem muzyki w słuchawkach?
  8. xanonymous

    Czym są koszmary we Snie

    Witaj kolego. Kiedyś sobie pomyślałem, że było by fajnie aby istniały urządzenia, którymi można byłoby zapisywać nasze sny tak jak magnetowidem zapisuje się filmy z telewizji na kasecie video. Możnaby było sobie je potem oglądać albo wymieniać ze znajomymi. Może kiedyś technika pójdzie tak daleko, że to będzie możliwe wszak istnieją już urządzenia (o ile dobrze pamiętam) za pomocą, których można własnymi myślami wskaźnikiem myszki. 1. Wracając do tematu to jestem ciekaw skąd posiadasz taką wiedzę a mianowicie, że "KOszmary generują pewne Istoty karmiace się Energią Strachu ". Gdzieś o tym przeczytałes, ktoś Ci tak powiedział a może poznałeś te istoty osobiście? Twoją stronke tak pobieżnie przejrzałem może później poświęcę jej więcej czasu. 2. W jaki sposób wejść świadomie do tego samego snu/koszmaru? Kiedyś leżąc w łóżku bardzo usilnie myślałem aby przyśniła mi się koleżanka z klasy i aby był to sen erotyczny i tak się stało. Więc w tym przypadku to ja sam wygenerowałem sobie ten sen. Innym razem tuż przed snem myślałem usilnie i chciałem aby przyśniły mi się liczby totolotka (6 liczb), które mógłbym skreślić aby wygrać główną wygraną. Zostawiłem przy łóżku kartkę z długopisem aby móc je w razie czego szybko zapisać. I tak się stało. Sen nie posiadał z tego co pamiętam żadnego obrazu w sensie takim jak film w telewizji ale po obudzeniu nad ranem pamiętałem kilka liczb, zanotowałem je ale tylko 4 bo więcej nie pamięałem ale chyba było ich więcej - może nawet dokładnie 6 ale nie jestem tego pewien. Niestety żadna nie była trafna :) Więc w tym przypadku ja sam wygenerowałem sobie taki sen siłą woli. Mnie kilka razy przytrafił się świadomy sen. Nigdy nie trenowałem żadnych technik w jaki sposób obudzić swoją świadomość we śnie. Tak sie jakoś samo stało. Pierwszy sen był taki: stałem na ulicy przy której mieszkali moi dziadkowie (znałem to miejsce bardzo dobrze). Uzmysłowiłem sobie od razu, że to sen - mogę więc robić co mi się podoba bez żadnych konsekwencji. Postanowiłem wejść do domu obok, gdzie faktycznie mieszkała pewna atrakcyjna kobieta i chciałem z nią uprawiać sex, nawet jeśli miałoby się to wiązaćz gwałtem :) bo przecież to tylko sen, czyli taka jakby wirtualna rzeczywistość jedynie. Niestety dość szybko się obudziłem i do niczego nie doszło. Drugim razem był podobny sen, nie pamiętam za dobrze jak to było ale wiem żę weszłem gdzieś do mieszkania, do łazienki i tam była naga kobieta w ciąży pod prysznicem :] też do niczego nie doszło bo się obudziłem. Trzeci sen świadomy to taki: Byłem gdzieś w jakimś pomieszczeniu. Było tam sporo osób w mniej wiecej moim wieku. Nie pamiętam wszystkich ale wiem że był tam przynajmniej jeden kolega z klasy z liceum i nagle wszyscy oni się na mnie "rzucili" zaczeli mnie bić, jeden z nich złapał mnie za nogi i zamachnął mną całym tak że walnął moją głową o podłoge (makabryczna rzecz :/). Nie pamiętam w którym momencie tego snu uzyskałem świadomość bo to dawny dośc sen sprzed lat. Wiem, że jak mnie bili to wtedy byłem świadomy że to sen. Chciałem się więc z niego obudzić. Pierwsze co mi przyszło do głowy to zacząć krzyczeć "mamo" przez sen tak by przywołać matkę z drugiego pokoju by ta przyszła i mnie obudziła. Wiecie jak to trudno jest krzyczeć przez sen :) Finał był taki, że jak uderzyłem głową o podłoge to wtedy się obudziłem i okazało się że leżałem obok łóżka razem z kołdrą. Co ciekawe po chwili obudziłem się ponownie - już wtedy naprawdę do prawdziwej rzeczywistości i jednak leżałem na łózku a nie na podłodze obok łóżka. Albo miałem sen we śnie albo były to dwa kolejne po sobie sny - a że bardzo chciałem się obudzić a organizm nie był w stanie tak szybko to zrobić więc podsunął mi sen o przebudzeniu ze snu. Teraz tak sobie myślę, że może oni się na mnie dlatego rzucili bo ja uzyskałem w tym śnie świadomość i oni się zorientowali że jestem świadomy i to był powód do zaatakowania mnie. Taki film jest Z Leonardem DiCaprio - Incepcja - jesli nie widziałeś to obejrz. Tam był podobny motyw że kobieta która weszła do snu świadomie została zaatakowana przez ludzi z tego snu :) Dość niedawny sen: Śniło mi się że robiłem naleśniki (bo rzeczywiście kilka dni wcześniej je smazyłem) i jakoś nagle znalazłem się poza domem , wracam do niego i widzę że dym wydobywa się z okna - o kurdę, zostawiłem patelnie na gazie i zrobił się pożar pomyślałem. Wchodze do domu A to moje mieszkanie innaczej wygląda, duża kuchnia w którym było łóżko, a ja mam małą kuchnie i nie ma w nim łóżka, babcia (która nieżyje od 3 lat ale we śnie tego nie byłem świadomy bo nie był to świadomy sen) siedzi na tym łózku obandazowaną ma głowe (pomyślałem żę się poparzyła) gada coś do mnie (akurat to co mówiła to był to troche zmodyfikowany zlepek moich myśli m.in. o bracie ciotecznym które miałem w rzeczywistości a sie w takiej formie przyśniły). Ale rozglądam się po pokoju i nie widzę aby okna były okopcone ani ściany - żadnych śladów po pożarze a przecież przed chwilą jeszcze dym wydobywał się z okna - dziwne to było. Twarz babci nie jest naprawdę twarzą babci tylko jakiejś bliżej nieokreślonej innej kobiety. Ostatnio miewam tak że zaraz po obudzeniu będąć jeszcze zaspanym i pamiętając sen analizuje to co z niego pamiętam i odnoszę to do rzeczywistych że tak powiem wydarzeń z życia w ten sposób tłumacząc sobie dlaczego akurat mi się to przyśniło - może łatwo mi to przychodzi bo zaraz po przebudzeniu że tak powiem są jeszcze otwarte te pokłady pamięci z których mózg korzystał do generacji snu a więc i ja mam do nich łatwy dostęp - do swojej pamięci. Takżę ta analiza jest poniekąd odpowiedzią na pytanie kto generuje sny - nikt ich według mnie nie generuje poza nami samymi - sny nie są kompletnie oderwane od rzeczywistości tylko mają związek z naszym rzeczywistym życiem. Aczkolwiek nie wszystko jestem w stanie odnieść do rzeczywistych wydarzeń - nie wiem dlaczego akurat przedmiotem snu był pożar. Aczkolwiek w przeszłości widziało się różne pożary to zaraz po obudzeniu nie potrafiłem jakby powiązać tego pożaru ze snu z konkretnym pożarem z rzeczywistości. Co do koszmarów to nie wiem czy ktoś usilnie pragnął aby przyśnił mu się koszmar - ja nie próbowałem nigdy. Natomiast generalnie sny to według mnie są pochodną naszych wspomnień tych w miare teraźniejszych, lub nawet bardzo odległych, pragnień. Wtedy sen jest takim zlepkiem różnych rzeczy: coś się gdzieś widziało, o czymś myślało, coś się robiło, ktoś coś powiedział itp. i utkwiło to w naszej pamięci/podświadomości i powstał z tego sen - tak jak możemy świadomie wysiłkiem woli/wyobraźni narysować złozony obrazek na kartce pamieru. Tak nasz mózg we śnie tworzy sen posługując się danymi z naszej pamięci. Aczkolwiek nieraz miewałem tak długie i męczące sny, może nawet nie koszmary ale takie jakieś niesamowite, fantastyczne, maxymalnie "pokręcone" rzeczy, że najlepsze filmy science-fiction i kina akcji przy tych snach wymiękają. Się budziłem umęczony snem. Zastanawiało mnie to skąd taki dziwny sen. Raz miałem sen i nie wiem czy to był sen proroczy czy nie.... Śniło mi się że coś było z oknami w moim bloku w pierwszej klatce - nie pamiętam już co ale weśnie chodziło o te okna. I rano gdy wracałem ze sklepu spostrzegłem że w tejże klatce na 3cim piętrze wymieniają okna te drwniane na nowe. Więc albo sen proroczy albo już dnia poprzedniego coś tam robili i ja to widziałem ale jakoś umkneło to mojej świadomości a podświadomość to zapamiętała. Raz miałem koszmar. Śniło mi się że jakiś mały gryzoń gryzie mnie w rękę. Bardzo nieprzyjemne to było aż się obudziłem z ulgą żę to tylko sen:) Okazało się, że przygniotłem sobie rękę głową i ta ręka mi zcierpła. Więc ten sen miał za zadanie - jak sądze - obudzić mnie po to abym mógł uwolnić swoją rękę spod głowy aby mi się nic w nią nie stało na skutek niedokrwienia. Albo mózg czuł to ścierpnięcie ręki i ten bodziec zmysłowy zmusił go do wygenerowania snu o mojej ręce i że coś się z nią dzieje , np. że jest gryziona przez gryzonia :) Kiedyś będąc dzieckiem przyśnił mi się nocnik a ja zaczołem do niego sikać, wtem obudziłem się i okazało żę zesikałem się do łóżka :) Kto wygenerował ten sen? Hmmm. Mózg musiał odebrać sygnał z pęcherza moczowego iż ten jest pełny i chciałby się wypróżnić więc mózg nie wiedział co zrobić albo nie umiał się obudzić więc wygenerowałsen o nocniku.... Po śmierci babci śniła mi się ona dwa razy: ten raz co opisałem był drugi a pierwszy raz śniła mi się dopiero po 2 latach od śmierci. Stała przy łóżku w swoim pokoiku. Zapytałem ją jak ma na imie aby upewnić się że to ona choć wyglądała tak jak babcia. I ta odpowiedziała że Marianna. Poczym sen się skończył. Dlaczego taki sen ? - myślę żę dlatego żę mój brat dałswojej córeczce imiona Maria, Anna - po babci. I kilka dni przed tym snem własnie o tym myślałem że moja bratanica ma takie imiona i że są one po babci a więc też myślałem o babci. Ale we śnie był też jeden istotny szczegół. Jakby jakiś znak dla mnie, którego nie potrafiłem jakoś przełozyć na rzeczywistość. Na brzegach łózka obok którego stała powbijanych było pełno igieł. Teraz mi zaświtało - otóż babcia mimo dość sędziwego wieku potrafiła jeszcze sama nawlec sobie igłę - może stąd te igły? Ale igły - szczególnie nienawleczone to sprawy które trzeba rozwiązać - tak jak trzeba nawlec te igły. Takie znalazłem wytłumaczenie tego "znaku" ze snu - żę mam pełno spraw które musze uporządkować. Ale niekoniecznie taka musiała być wymowa tego snu a tak jak napisałem to mogło mi sie przyśnic dlatego żę babcia umiała nawlec sobie sama igłę:) Miewałem też okresy w życiu żę w ogóle nic mi się nie śniło albo kompletnie nie pamiętałem. I Nawet wolałem jak nic mi się nie sni bo przyjamniej nie mam koszmarów a i też uważałęm żę sny to są poprostu takie do niczego nie potrzebne rzeczy - takie zlepki różnych rzeczy z naszej pamięci. Tak niedawno jeszcze bardzo dużo znów. Np. budziłem się po kilka razy jednej nocy i za każdym razem sen jakiś , już miałem tego dość bo jakby prowadziłem podówjne zycie i we śnie i na jawie - jak to ktoś tu z forum opisał. No sen to następujące po sobie fazy snu Rem, snu wolnofalowego i jeszcze jakiegoś chyba. W fazie rem są szybkie ruchy gałek ocznych i wtedy śnimy, jak się obudzimy w fazie rem to pamiętamy sen. A jak z fazy rem przejdziemy do nastepnej fazy nie budząc się to tego snu niepamiętamy. KIedyś miałem też tak, że zaraz po obudzeniu nic kompletnie nie pamiętałem, wydawało mi się żę na 100% nic mi się nie śniło. Ale po pół godziny przypomniało mi się że jednak coś mi się śniło, nie pamiętałem szczegółow ale takie wrazęnie żę coś mi się śniło, nie pamiętam w tej chwili co ale wtedy wiedziałem co to było. Dziwne , bo przewaznie sny pamięta się zaraz po obudzeniu a jesli po obudzeniu nie pamiętamy nic to już raczej nieprzypomnimy sobie nic. Ostatnio nieraz nad ranem po obudzeniu nastawiałem sobie cichutko radio aby jeszcze poleżeć w łózku i żeby mi się nie nudziło i żeby radio sobie plumkało. I gdy zasnołem to śniło mi się to o czym w tym radiu mówili, śnił mi się Tusk bo gadali o polityce, śniły mi się jakieś lasy bo mówili w radio o lasach o ochronie środowiska. Wiem to bo w tym czasie delikatnie się wybudzałem i zasypiałem ponownie i w momencie wybudzenia słyszałem że w radio mówią właśnie o tym co mi się poniekąd śniło. Miałem też od leków tak (odstawiłem jeden a zaczołem brać inny z innej zupełnie grupy lek wiec to mogło zrobić małe zamieszanie w mógu), że skrócił mi się sen o 2 godziny, chciałem jeszcze pospać ale nie mogłem zasnąć w pełni. Wchodziłem w taki pół sen (może jedna półkula zasypiała a druga czuwała?) Świadomośc rzeczywistości nie wyłączyła się w pełni tylko jakby w połowie , wiedziałem że leże na łózku żę jestem u siebie w pokoju itd. a tu już sen wchodził jakby - tzn. zaczynały pojawaiać się jakieś myśli, jeszcze nie było w pełni obrazu, no nie miałem nad tymi myslami kontroli, bo to były mysli ze snu i bardzo to nieprzyjemne było aż musiałem się otrząsnąc cały - bo czułem się jakbym tracił zmysły. Gdy się w pełni obudziłem, przekręciłem się na drugi bok, chce zasnąć i znowu to samo. Albo było tak żę nawet nie było mysli, tylko kompletna pustka, kompletna nicoś, tak jakby druga półkula zapadała w sen głęboki bez marzeń sennych a ja jeszcze miałem troche świadomości i takie rozdarcie między jawą a snem , jakbym się zapadał w jakąś otchłań, nicoś, nieprzyjemne. Brrrr. Jest taki koleś. Nazywa się Ekhart Tolle, jakiś oświecony niby gość. Mówił że cierpiał na depresje długo czy coś w tym rodzaju i doznał ozdrowienia i oświecenia czy olśnienia czy coś w tym rodzaju. W jednej z jego książek pisał że możliwe jest coś takiego, co zresztą sam doświadczył jak twierdzi, jak utrzymanie świadomości nie tyle we śnie w marzeniu sennym a w głębokim wolnofalowym śnie, który nie ma snów/marzen sennych. Czyli jest tylko i wyłącznie świadomość, ciało pozostaje uspione, nie ma snu w sensie jakiś treści czy fromy tylko kompletna nicoś - więc i nie ma jakby punktu odniesienia. Że w takim stanie człowiek ma łączność ze źródłem czy jak kto woli z Bogiem, nie pamiętam już dokładnie co miał na myśli i o co w tym chodziło ale w każdym razie jest to podobno możliwe. Możę napisz do niego maila i zapytaj o te sny co cie tam intryguje, ciekawe co Ci powie. Druga sprawa to jeśli wierzysz w reinkarnację lub nie ale cie to zastanawia to możesz spróbować sobie przypomnieć co robiłeś w poprzednim życiu. Mnie się to nie udało ale i nie pracowałem nad tym zbyt długo. Otóż trzeba postarać sie przypomnieć sobie jak najwczesniejsze wydarzenia z własnego zycia. Przypomnieć sobie dzieciństwo jak się miało powiedzmy 6 lat, i mniej 2 latka i iśc coraz dalej wstecz, podobno można sobie przypomnieć nawet swój własny poród a nawet pojść jeszcze dalej i przypomnieć sobie co było przed porodem czyli poprzednie zycie. O tym mówił Osho - taki góru duchowy, nie wiem czy można mu wierzyć ale można spróbować się przekonać samemu. Ale jakoś nie mówił co co robił w poprzednim żywocie i kim był (nie czytałem wszystkich ksiązek ktore zostały o nim napisane). Jestem ciekaw czy komukolwiek się to udało. Takżę tego... skoro interesujesz się snami to może zainteresują cię i moje sny:) Wybrałem kilka charakterystycznych, które utkwiły mi w pamięci.
  9. A ja tydzien temu zrobilem powrot do anafranilu (po 1,5 roku) i niestety pojawil sie niesamowity lęk. Po 2 dniach po konsultacji z lekarzem odstawilem ale lęk , moze mniejszy nadal sie utrzymuje do wieczora. Jakbym od razu wrócił po odstawieniu to pewnie by bylo dobrze a po takim czasie i całej masie innych lekow to ja jestem rozregulowany że w sumie sam nie wiem co mi jest:] W ogóle widze żę nie moge odstawić solianu tej małej dawki co biore bo sie wlasnie lęk pojawia a psych. kazal nie brac solianu i brac olanzapine na noc , biore juz tydzien i niebardzo to widze. Ahh, dlaczego tak cierpieć trzeba. Mając na uwadze powyższe nie wiem czy będzie to wykonalne aby brać 2x20mg. Jak ci się unormuje samopoczucie po powrocie do 2x25mg to może spróbuj wziąć rano 37,5mg (połówke tej tabletki o przedluzonym uwalnianiu) + wieczorem 10mg to razem będzie 47,5 mg. Jak to się uda to już będzie sukces i będziesz mogła się cieszyć, że udało się chociaż o tyle zmniejszyć Po miesiącu będzie można się zastanowić nad ponownym zmniejszeniem do 25mg+2x10mg, czyli 45mg. A rozmawiałaś z lekarzem na ten temat? Co on/ona na to?
  10. Omido, Obawiam się, że samo placebo tu niepomoże. Daj np. alkoholikowi placebo wode do picia? Da się? Nie da się tak. Polecam tą stronkę do poczytania http://www.benzo.org.uk/polman/bzsched.htm jest tam schemat jak zastapić klona relanium a potem jak zejsc z relanium. Najlepiej też przeczytać wszystkie podstrony z tego linka.
  11. Izaaa, Pisałaś wcześniej że nie możesz zmniejszyć dawki nawet o 5mg (co trudno bylo mi sobie wyobrazic aby tak bylo) A teraz zmniejszyłaś o 15mg, hmmm..... Nie za szybko schodzisz z dawek? Nie lepiej tak jak Ci pisałem żeby wolno to robić. Gdzieś Ci się spieszy?
  12. Ja brałem 7 miesięcy (dodatkowo brałem solian 50mg) Max. 37,5 mg Anafranilu. A tak to tylko 10mg rano brałem. I za cholere nie moglem ot tak z dnia na dzien przestac tego 10mg brac a nie przyszlo mi do glowy zeby sobie jakoś zmniejszać po trochu - nie wiedzialem jak to odstawic. Bralem co drugi dzien przez tydzień (a nie wolno tak robic z tego co teraz wiem). MOmentalnie mi sie pogorszylo i dostałem jeszcze migotania przedsionkow serca i mi kardiolodzy zalecili nie brac tych lekow. To było straszne, jedyne co mnie powstrzymywalo przed braniem lekow to strach ze mi moga zaszkodzic - tak wlasnie odstawilem - ze strachu. Od tamtej pory cały czas źle sie czuje. A inne leki mi nie podchodzily. ZA to wrocilem jakos po pol roku do Anafranilu na 2 tygodnie - sie troche poprawilo ale zrobilem sie strasznie zmeczony i zaczolem sie po nocach budzic po kilka razy na noc (tak samo sie budzilem wczesniej jak go bralem a nie wiedzialem dlaczego) i poprostu przestalem go brac. Na dzien dzisiejszy nie mam dobranych żądnych leków po których bym się dobrze czuł. Biore rano solian mała dawke ale juz chyba stracil swoją moc aczkolwiek ten lek w monoterapi nie pomaga mi całkowicie a jedynie troche (taka kropla w morzu potrzeb:) Jedni sobie zmniejszaja bez problemu jak tu kolega powyżej. Aczkolwiek potem mu sie pogorszylo ale przez jakis czas po odstawieniu chyba dobrze sie czul. Ten sposób na zmniejszenie i dawkowanie to tak teoretycznie sobie wymyśliłem - nie z własnego doświadczenia. Mowisz że jak popoludniową dawke zmniejszylas z 25 do 20 i bylo źle to nie wiem co zrobić. Wydawałoby się, że organizm nie powinien odczuć tak minimalnego zmniejszenia dawki. Ciekawe co na to powiedziałby Twój psychiatra. Skoro lek nie uzależnia to dlaczego te 5mg robi tak wielka różnice. -- 18 mar 2013, 17:10 -- Może wziąć rano połówke tej o przedłużonym uwalnianiu, czyli 37,5 a wieczorem 10mg. To by wyszło 47,5 mg. Potem sprobować zejść z tej wieczornej 10tki - brać polowke a potem wcale.
  13. Co drugi dzień to na pewno NIE. Moim pierwszym lekiem była sertralina - brałem tylko 2 tygodnie. Nie miałem za bardzo pojęcia o lekach o odstawianiu, zmniejszaniu dawek itp. Usłyszałęm że lek nie uzaleznia więc się na niego zgodziłem. Ale nie chciałem go więcej brać bo jakieś dziwne oczy po nim mi sie zrobiły i jakiś taki zamulony sie zrobiłem. Przestałem go brać i jakoś dziwnie się czułem kilka dni , jakiś taki jakby zagubiony momentami, jakby mi świadomość momentami zanikała. Albo sie raz tak zdenerwowałęm przy kasie bo nie mogłem znaleźć przez chwile portfela żę prawie zaczołęm się trząść (aż ekspedientka powiedziała - spokojnie ) - a nigdy wcześniej tak nie miałem. Kilka dni też tak miałem że rano po obudzeniu leżąc jeszcze w łóżku miałem wrażenie że nie oddycham i wpadałęm z tego powodu w panikę. No lek mi nie pomógł bo za krótko brałem ale też nie wiem czy by mi pomógł jakbym go dłużej brał. Potem jakoś po 2 miesiącach pojawiły mi sie myśli takie że może było by lepiej przestać istnieć, takie jedyne rozwiązanie mi sie nasuwało (nie widziałem w ogóle przyszłości , jakby czarna ściana i nic nie widać), myślałem żeby sie jakoś zabić ale nie palnowałęm jak to zrobić ani nie podejmowałem żądnych prób, myślałem o swojej śmierci ale jednocześnie tego nie chciałem bo to przecież wstyd by był, co by sobie ludzie pomyśleli. Nie miałem siły ciągnąć dalej swojego żywota. Nachodziły mnie takie myśli. Jakoś myślami czasem byłem po tamtej stronie, zastanawiałęm się jakby to było.... Raz nawet wieczorem wybrałem się sam na cmentarz żeby sobie chwile posiedzieć przy grobie dziadków czy znajomego, heh. Nie miałem tego wcześniej, właściwie nigdy nie myślałem żeby skończyć ze sobą. A mineło prawie rok zanim trafiłem do tego psychiatry (właściwie matka mnie zaprowadziła:). Tak sobie myślałem skąd takie myśli mi się wzieły - czy tak miało być czy to z powodu kontaktu z sertraliną i jej odstawienia - takie powikłanie oddalone w czasie. Miałem niepokoje, napięcie nerwowe, kołatania serca, pewnie depresje też troche ale z wyłączeniem takich myśli o samounicestwieniu więc dziwne że mi sie to samo z siebie wzieło. Jak zeszłem całkowicie z Anafranilu i solianu (dopamina) (brałem 7 miesięcy) momentalnie mi sie pogorszyło a nie moglem do niego wrócić .... Ale nie miałem myśli o samounicestwieniu. Tylko się po prostu budziłem zalękniony, nie mogłem jeść itp. Czułem coś w rodzaju głodu leku ze 2 tyg. że często chciało mi się wyć tak mnie ssało od środka. Przestałem odczuwać jakąkolwiek przyjemność, radość ze spaceru itp. Wszystko zrobiło się nagle szare i ponure, dodatkowo jeszcze zima to była więc czułem brak słońca, krótszy dzień. W zasadzie byłem już chyba uleczony ale organizm źle zareagował na brak leku. Szkoda, żę nie można cofnąć się w czasie. Nie odstawiałbym Anafranilu - albo probował zejść najwolniej jak się da. Albo nie brałbym go tak długo i reszty leków tylko sobie od razu pomału wycofał jak się tylko poprawiło. Bo jakoś dłuższe branie nie uchroniło mnie przed nawrotem. Ale to nawrót z tego co czytałem pojawia sie po jakimś czasie, po kilku miesiacach np. a nie w ciągu kilku dni - wtedy są to objawy odstawienne. W ogóle zastanawiam sięczy można się wyleczyć z nerwicy czy depresji. Czy trzeba brać leki już cały czas. Ciekawe jak sie miewa autor tego wątku. Nie wiem z jakiego powodu brał tą wenlafaksyne ale coś pisał w innym poście o sraczce nerwowej, która powróciła po odstawieniu leku :] -- 18 mar 2013, 02:53 -- A coś się dzieje nie tak jak nie bierzesz chlorprotiksenu? Gorzej się czujesz? Są np. tabletki dojelitowe i powinny się one rozpuścić w jelicie dopiero a nie w żołądku (dlaczego to nie wiem, ale np. aspiryna dojelitowa nie szkodzi na żołądek) Tak samo te o przedłuzonym uwalnianiu - dzielić tylko jak jest kreseczka. Innaczej nie będą się stopniowo wchłaniać tylko szybko od razu. Zależy czym są powlekane. Czy tylko powlekane aby miały kolor albo żeby nie czuć było w ustach złego smaku to można. Także trudno powiedzieć. Może wyslij maila do producenta z zapytaniem, gdzie sie ten lek wchłania i czemu służy ta powłoczka. W jakie interakcje wchodzi? Można by poszukać czy te same enzymy są odpowiedzialne za metabolizm tych leków. Jesli tak to mogą wzajemnie spowalniać swój metabolizm. Może będzie coś pisać w interakcjach z innymi lekami. NIeraz pisze żę jeden lek nasila działanie drugiego albo osłabia. Nikotyna na ten przykład przyspiesza metabolizm niektórych leków z tego względu żę indukuję enzymy , które metabolizują dany lek, tzn. chyba zwiększa produkcje tych enzymów. post1116349.html Mirtra osiąga poziom stacjonarny po 4-6 dniach. Ten stan stacjonarny wiąże się z tzw. "wysyceniem dróg metabolicznych" cokolwiek to znaczy. Chodzi chyba o to że z początku lek się szybko metabolizuje a potem enzymy metabolizujące lek niejako się troche "wyczerpują" i metabolizują lek wolniej stąd już nie ma takich wachań poziomu leku we krwi - ja to tak rozumiem.
  14. Co drugi dzień to na pewno NIE. Moim pierwszym lekiem była sertralina - brałem tylko 2 tygodnie. Nie miałem za bardzo pojęcia o lekach o odstawianiu, zmniejszaniu dawek itp. Usłyszałęm że lek nie uzaleznia więc się na niego zgodziłem. Ale nie chciałem go więcej brać bo jakieś dziwne oczy po nim mi sie zrobiły i jakiś taki zamulony sie zrobiłem. Przestałem go brać i jakoś dziwnie się czułem kilka dni , jakiś taki jakby zagubiony momentami, jakby mi świadomość momentami zanikała. Albo sie raz tak zdenerwowałęm przy kasie bo nie mogłem znaleźć przez chwile portfela żę prawie zaczołęm się trząść (aż ekspedientka powiedziała - spokojnie ) - a nigdy wcześniej tak nie miałem. Kilka dni też tak miałem że rano po obudzeniu leżąc jeszcze w łóżku miałem wrażenie że nie oddycham i wpadałęm z tego powodu w panikę. No lek mi nie pomógł bo za krótko brałem ale też nie wiem czy by mi pomógł jakbym go dłużej brał. Potem jakoś po 2 miesiącach pojawiły mi sie myśli takie że może było by lepiej przestać istnieć, takie jedyne rozwiązanie mi sie nasuwało (nie widziałem w ogóle przyszłości , jakby czarna ściana i nic nie widać), myślałem żeby sie jakoś zabić ale nie palnowałęm jak to zrobić ani nie podejmowałem żądnych prób, myślałem o swojej śmierci ale jednocześnie tego nie chciałem bo to przecież wstyd by był, co by sobie ludzie pomyśleli. Nie miałem siły ciągnąć dalej swojego żywota. Nachodziły mnie takie myśli. Jakoś myślami czasem byłem po tamtej stronie, zastanawiałęm się jakby to było.... Raz nawet wieczorem wybrałem się sam na cmentarz żeby sobie chwile posiedzieć przy grobie dziadków czy znajomego, heh. Nie miałem tego wcześniej, właściwie nigdy nie myślałem żeby skończyć ze sobą. A mineło prawie rok zanim trafiłem do tego psychiatry (właściwie matka mnie zaprowadziła:). Tak sobie myślałem skąd takie myśli mi się wzieły - czy tak miało być czy to z powodu kontaktu z sertraliną i jej odstawienia - takie powikłanie oddalone w czasie. Miałem niepokoje, napięcie nerwowe, kołatania serca, pewnie depresje też troche ale z wyłączeniem takich myśli o samounicestwieniu więc dziwne że mi sie to samo z siebie wzieło. Jak zeszłem całkowicie z Anafranilu i solianu (dopamina) (brałem 7 miesięcy) momentalnie mi sie pogorszyło a nie moglem do niego wrócić .... Ale nie miałem myśli o samounicestwieniu. Tylko się po prostu budziłem zalękniony, nie mogłem jeść itp. Czułem coś w rodzaju głodu leku ze 2 tyg. że często chciało mi się wyć tak mnie ssało od środka. Przestałem odczuwać jakąkolwiek przyjemność, radość ze spaceru itp. Wszystko zrobiło się nagle szare i ponure, dodatkowo jeszcze zima to była więc czułem brak słońca, krótszy dzień. W zasadzie byłem już chyba uleczony ale organizm źle zareagował na brak leku. Szkoda, żę nie można cofnąć się w czasie. Nie odstawiałbym Anafranilu - albo probował zejść najwolniej jak się da. Albo nie brałbym go tak długo i reszty leków tylko sobie od razu pomału wycofał jak się tylko poprawiło. Bo jakoś dłuższe branie nie uchroniło mnie przed nawrotem. Ale to nawrót z tego co czytałem pojawia sie po jakimś czasie, po kilku miesiacach np. a nie w ciągu kilku dni - wtedy są to objawy odstawienne. W ogóle zastanawiam sięczy można się wyleczyć z nerwicy czy depresji. Czy trzeba brać leki już cały czas. Ciekawe jak sie miewa autor tego wątku. Nie wiem z jakiego powodu brał tą wenlafaksyne ale coś pisał w innym poście o sraczce nerwowej, która powróciła po odstawieniu leku :] -- 18 mar 2013, 02:53 -- A coś się dzieje nie tak jak nie bierzesz chlorprotiksenu? Gorzej się czujesz? Są np. tabletki dojelitowe i powinny się one rozpuścić w jelicie dopiero a nie w żołądku (dlaczego to nie wiem, ale np. aspiryna dojelitowa nie szkodzi na żołądek) Tak samo te o przedłuzonym uwalnianiu - dzielić tylko jak jest kreseczka. Innaczej nie będą się stopniowo wchłaniać tylko szybko od razu. Zależy czym są powlekane. Czy tylko powlekane aby miały kolor albo żeby nie czuć było w ustach złego smaku to można. Także trudno powiedzieć. Może wyslij maila do producenta z zapytaniem, gdzie sie ten lek wchłania i czemu służy ta powłoczka. W jakie interakcje wchodzi? Można by poszukać czy te same enzymy są odpowiedzialne za metabolizm tych leków. Jesli tak to mogą wzajemnie spowalniać swój metabolizm. Może będzie coś pisać w interakcjach z innymi lekami. NIeraz pisze żę jeden lek nasila działanie drugiego albo osłabia. Nikotyna na ten przykład przyspiesza metabolizm niektórych leków z tego względu żę indukuję enzymy , które metabolizują dany lek, tzn. chyba zwiększa produkcje tych enzymów. post1116349.html Mirtra osiąga poziom stacjonarny po 4-6 dniach. Ten stan stacjonarny wiąże się z tzw. "wysyceniem dróg metabolicznych" cokolwiek to znaczy. Chodzi chyba o to że z początku lek się szybko metabolizuje a potem enzymy metabolizujące lek niejako się troche "wyczerpują" i metabolizują lek wolniej stąd już nie ma takich wachań poziomu leku we krwi - ja to tak rozumiem.
  15. Jak brałem to byłem zadowolony tak w 90% ale nie brałem dużych dawek więc z zaparciami nie było problemu chociaż zdarzały się mega klocki :) Najgorsze jednak było calkowite odstawienie leku. Tak z ciekawości: 25 mg jest też takie trójkątne jak 10mg czy okrągłe i większe? Niby te leki nie uzależniają ale właśnie takie problemy są z odstawieniem czy zmniejszeniem dawki. Wiele psychiatrów chyba nie ma pojęcia o odstawianiu takich leków bo np. karzą brać co drugi dzień. Absolutnie nie wolno tak robić bo to powoduje zamieszanie w mózgu, stężenie leku spada, podnosi sie spada i nie wolno tak robić bo różnie się to może skończyć. Albo za szybko karzą zmniejszać a organizm pacjenta się "buntuje". Bierzesz 50mg i chcesz zmniejszyć o połowę ale organizm się na to "nie zgadza" bo to dla niego zbyt drastyczna zmiana, zbyt szybkie i gwałtowne obniżenie dawki (stężenia leku we krwi, a co za tym idzie zmniejszenie poziomu neuroprzekazników czy oddziaływania na różne receptory, które stają się "głodne" leku). Jak chcesz zmniejszyć musisz to robić łagodniej czyli wolno i zmniejszać dawkę po troszku. Lepiej robić to wolniej niż za szybko - większe szanse na powodzenie i będzie to łagodne dla organizmu. Także nie przyspieszajmy odstawiania. W przypadku Anafranilu dostępne są tabletki 10mg. Powiedz psychiatrze by Ci przepisała dodatkowo kilka opakować po 10mg. Najpierw obniżymy dawkę z 50mg do 45mg. Bierz 25 mg rano i 2x10mg po południu. Wydaje mi się że takie obniżenie organizm powinien dobrze znieść. Bierz tak z 2 tygodnie albo nawet miesiąc. Musisz dać sobie czas aby stwierdzić czy na tych 45mg dobrze się czujesz czy organizm toleruje zmniejszenie dawki o 5mg (o 10%). Jeżeli będzie dobrze, możesz pomyśleć o ponownym obniżeniu dawki do 40mg dziennie. Będzie to 2x10mg rano i 2x10mg po południu. I tak samo - bierz tak 2 tygodnie albo miesiąc. Jak będzie dobrze to możesz znów zmniejszyć do 35mg: 2x10mg rano i 1,5(cała i pół)x10mg po południu. .... Potem możesz obniżyć do 30mg, czyli 1,5x10mg rano i 1,5x10mg wieczorem. Później obniżyć do 25mg, czyli brać po połówce 25mg. Zajmie Ci to 2-4 miesiące ale powinno się udać Dalej można obniżyć do 20mg, czyli rano 10mg i po południu 10mg. Potem do 15mg: 10mg rano i połówka po południu. Czytałem, że im mniejsza dawka leku tym często potrzeba jest wolniej ją obniżać. Można więc zmniejszyć do 10mg (po pół tabletki 10mg) lub do 12,5mg (po 1/4 tabletki 25mg). Po kolejnych 2-4 miesiącach jesteśmy już na dawce 10mg. Zajmuje to sporo czasu ale nie ma innej alternatywy. A jak zejść z 10mg do zera? Ja np. nie mogłem od tak odstawić z dnia na dzień. Ale w końcu musiałem bo wynikły pewne komplikacje.... co przezyłem bardzo boleśnie..... Trzeba dzielić to 10mg dalej. Możliwe że zejscie z 10mg na 5mg będzie trudne. Więc aby to sobie ułatwić lepiej zejść do 7,5 mg. Pół rano i ćwiartkę po południu. Potem do 5mg - brać po ćwiartce. Potem nie wiem - obniżać o 1mg, kruszyćtabletke odważać sobie porcje na wadze elektronicznej z allegro (ok. 20zł koniecznie o dokładności 0,01g a nie tej o dokładności 0,1g). jak-skutecznie-odstawic-leki-poradnik-t37726-14.html
  16. Jak brałem to byłem zadowolony tak w 90% ale nie brałem dużych dawek więc z zaparciami nie było problemu chociaż zdarzały się mega klocki :) Najgorsze jednak było calkowite odstawienie leku. Tak z ciekawości: 25 mg jest też takie trójkątne jak 10mg czy okrągłe i większe? Niby te leki nie uzależniają ale właśnie takie problemy są z odstawieniem czy zmniejszeniem dawki. Wiele psychiatrów chyba nie ma pojęcia o odstawianiu takich leków bo np. karzą brać co drugi dzień. Absolutnie nie wolno tak robić bo to powoduje zamieszanie w mózgu, stężenie leku spada, podnosi sie spada i nie wolno tak robić bo różnie się to może skończyć. Albo za szybko karzą zmniejszać a organizm pacjenta się "buntuje". Bierzesz 50mg i chcesz zmniejszyć o połowę ale organizm się na to "nie zgadza" bo to dla niego zbyt drastyczna zmiana, zbyt szybkie i gwałtowne obniżenie dawki (stężenia leku we krwi, a co za tym idzie zmniejszenie poziomu neuroprzekazników czy oddziaływania na różne receptory, które stają się "głodne" leku). Jak chcesz zmniejszyć musisz to robić łagodniej czyli wolno i zmniejszać dawkę po troszku. Lepiej robić to wolniej niż za szybko - większe szanse na powodzenie i będzie to łagodne dla organizmu. Także nie przyspieszajmy odstawiania. W przypadku Anafranilu dostępne są tabletki 10mg. Powiedz psychiatrze by Ci przepisała dodatkowo kilka opakować po 10mg. Najpierw obniżymy dawkę z 50mg do 45mg. Bierz 25 mg rano i 2x10mg po południu. Wydaje mi się że takie obniżenie organizm powinien dobrze znieść. Bierz tak z 2 tygodnie albo nawet miesiąc. Musisz dać sobie czas aby stwierdzić czy na tych 45mg dobrze się czujesz czy organizm toleruje zmniejszenie dawki o 5mg (o 10%). Jeżeli będzie dobrze, możesz pomyśleć o ponownym obniżeniu dawki do 40mg dziennie. Będzie to 2x10mg rano i 2x10mg po południu. I tak samo - bierz tak 2 tygodnie albo miesiąc. Jak będzie dobrze to możesz znów zmniejszyć do 35mg: 2x10mg rano i 1,5(cała i pół)x10mg po południu. .... Potem możesz obniżyć do 30mg, czyli 1,5x10mg rano i 1,5x10mg wieczorem. Później obniżyć do 25mg, czyli brać po połówce 25mg. Zajmie Ci to 2-4 miesiące ale powinno się udać Dalej można obniżyć do 20mg, czyli rano 10mg i po południu 10mg. Potem do 15mg: 10mg rano i połówka po południu. Czytałem, że im mniejsza dawka leku tym często potrzeba jest wolniej ją obniżać. Można więc zmniejszyć do 10mg (po pół tabletki 10mg) lub do 12,5mg (po 1/4 tabletki 25mg). Po kolejnych 2-4 miesiącach jesteśmy już na dawce 10mg. Zajmuje to sporo czasu ale nie ma innej alternatywy. A jak zejść z 10mg do zera? Ja np. nie mogłem od tak odstawić z dnia na dzień. Ale w końcu musiałem bo wynikły pewne komplikacje.... co przezyłem bardzo boleśnie..... Trzeba dzielić to 10mg dalej. Możliwe że zejscie z 10mg na 5mg będzie trudne. Więc aby to sobie ułatwić lepiej zejść do 7,5 mg. Pół rano i ćwiartkę po południu. Potem do 5mg - brać po ćwiartce. Potem nie wiem - obniżać o 1mg, kruszyćtabletke odważać sobie porcje na wadze elektronicznej z allegro (ok. 20zł koniecznie o dokładności 0,01g a nie tej o dokładności 0,1g). jak-skutecznie-odstawic-leki-poradnik-t37726-14.html
  17. Bardzo smutna wiadomość. Czasem zaglądałem do tego wątku. Wielka szkoda, że tak się stało. Nie wiem co więcej napisać.
  18. Bardzo smutna wiadomość. Czasem zaglądałem do tego wątku. Wielka szkoda, że tak się stało. Nie wiem co więcej napisać.
  19. Znam kilku lekarzy z Lublina i nie polecam takich osób jak prof. Anna Grzywa (szarlatan) - nie bede sie o niej rozpisywal ale na wizycie w szpitalu odpowiedziała mi jak mówiłem jak się czuje żebym spisał swoje dolegliwości w książce i ją sprzedawał (hamidło zadufane w sobie i swoich tytułach naukowych - aczkolwiek dla pacjentow przyjmowanych prywatnie, ktorzy placa za wizyte moze byc mila), Justyna Morylowska-Topolska roztrzepana, mało konkretna jak mówiłem że lek mi nie pomaga, że po leku czuje sie gorzej bo to i to to mi odpowiedziała że to tak mi sie tylko wydaje; że lek mi pomaga(?) albo żę dziwnie reaguje na leki - dostawalem lek nasenny dzialajacy 24 godziny na dobe pewnie tez za dużą dawke to sie dziwila ze po leku bylem znuzony usmyslowo i uśpione mialem pol mózgu, Adam Perzyński (mała wiedza co do tego jak działają leki, na jakie receptory - twierdził żę mianseryna nie ma właściwości przeciwhistaminowych), Bożena Śpila (mała wiedza co do tego jak działają leki, na jakie receptory - twierdziła żę doksepina nie ma w ogóle właściwośći przeciwhistaminowych a ma i to bardzo silne, brak kultury weszła do gabinetu w ktorym bylem bo rozmawialem z innym lekarzem i juz pomalu wychodzilem to ta mnie poganiala i kazała mi ZMYKAĆ). Te osoby pracują w Klinice Psychiatrii AM w Lublinie. na ul. Głuska 1 (przyjmują też prywatnie) Szefem całej kliniki jest prof. Andrzej Czernikiewicz ale o nim nic nie mogę powiedzieć w każdym razie raz pytał się mnie jakie mam plany na weekend (?) - a byłem przecież w szpitalu na oddziale zamkniętym. -- 05 mar 2013, 22:11 -- Czy Pani jest właśnie tym lekarzem, którego stronę Pani podała? Bo jeśli tak to gratuluje Samemu siebie polecać udając pacjenta i samemu prawić sobie komplementy? post832127.html#p832127 :
  20. Znam kilku lekarzy z Lublina i nie polecam takich osób jak prof. Anna Grzywa (szarlatan) - nie bede sie o niej rozpisywal ale na wizycie w szpitalu odpowiedziała mi jak mówiłem jak się czuje żebym spisał swoje dolegliwości w książce i ją sprzedawał (hamidło zadufane w sobie i swoich tytułach naukowych - aczkolwiek dla pacjentow przyjmowanych prywatnie, ktorzy placa za wizyte moze byc mila), Justyna Morylowska-Topolska roztrzepana, mało konkretna jak mówiłem że lek mi nie pomaga, że po leku czuje sie gorzej bo to i to to mi odpowiedziała że to tak mi sie tylko wydaje; że lek mi pomaga(?) albo żę dziwnie reaguje na leki - dostawalem lek nasenny dzialajacy 24 godziny na dobe pewnie tez za dużą dawke to sie dziwila ze po leku bylem znuzony usmyslowo i uśpione mialem pol mózgu, Adam Perzyński (mała wiedza co do tego jak działają leki, na jakie receptory - twierdził żę mianseryna nie ma właściwości przeciwhistaminowych), Bożena Śpila (mała wiedza co do tego jak działają leki, na jakie receptory - twierdziła żę doksepina nie ma w ogóle właściwośći przeciwhistaminowych a ma i to bardzo silne, brak kultury weszła do gabinetu w ktorym bylem bo rozmawialem z innym lekarzem i juz pomalu wychodzilem to ta mnie poganiala i kazała mi ZMYKAĆ). Te osoby pracują w Klinice Psychiatrii AM w Lublinie. na ul. Głuska 1 (przyjmują też prywatnie) Szefem całej kliniki jest prof. Andrzej Czernikiewicz ale o nim nic nie mogę powiedzieć w każdym razie raz pytał się mnie jakie mam plany na weekend (?) - a byłem przecież w szpitalu na oddziale zamkniętym. -- 05 mar 2013, 22:11 -- Czy Pani jest właśnie tym lekarzem, którego stronę Pani podała? Bo jeśli tak to gratuluje Samemu siebie polecać udając pacjenta i samemu prawić sobie komplementy? post832127.html#p832127 :
  21. To otumanienie po doxepinie to nie jest skutek uboczny tylko właśnie działanie leku. Ten lek tak działa. Łyknij sobie 25mg hydroxyzyny - powinieneś poczuć mniej więcej to samo, czyli antagonizm receptora H1
  22. To otumanienie po doxepinie to nie jest skutek uboczny tylko właśnie działanie leku. Ten lek tak działa. Łyknij sobie 25mg hydroxyzyny - powinieneś poczuć mniej więcej to samo, czyli antagonizm receptora H1
  23. xanonymous

    Cześć,witam was

    Te objawy zaczęły się teraz po odstawieniu leków, czy miałaś je już wcześniej? Na lekach było dobrze ?
×