Skocz do zawartości
Nerwica.com

Schwarzi

Użytkownik
  • Postów

    414
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Schwarzi

  1. mark123 Cóż każdy inaczej reaguje, niemniej jednak uważam,że totalny brak bodźców w połączeniu z brakiem przykrych sytuacji powoduje,że mamy tak jak już napisałam, ludzi,których śmieszy dziecko gwałcone przez pedofila, osoby chore na raka, grube,rude. Z moich statystyk wynika,że te najgorsze osoby np. w szkole nie doznawały zbyt wielu przykrości od życia. Nie mówię,że ich życie było idealne,lub,że na pewno przemocy w domu nie było,tego nie wiem, jednak znałam rodziców niektórych z nich,całkiem normalni ludzie, czasem do mojej siostry przychodzili. A dzieciaczki też- buty markowe, kurtka markowa, przystojni, pełno lasek za nimi latało i zawsze poruszali się wśród grupki kolegów, każdy ich na imprezy zapraszał, sami byli dość inteligentni więc czego chcieć więcej ? Chyba tylko nowych doświadczeń, jak żyje się w małym,nudnym miasteczku... To na pewno wpływa na psychikę, może nie zawsze w taki sposób,że ktoś popełnia morderstwa ale niewątpliwie ludzie,którzy nie zaznali biedy, przemocy, ani ogólnie niesprawiedliwości ludzkiej i życie mieli usłane różami raczej nie będą ci współczuć,gdy stracisz rodzę, spali ci się dom, albo ktoś zabije ci dziecko. Empatia i współczucie nie powstają ot tak se. Samo wychowanie i mówienie dziecku,że ma być dobrym człowiekiem nie zawsze wystarcza. To tak jakby powiedzieć komuś,że ma być odważny i taka osoba faktycznie myśli,że jest odważna,do czasu,gdy znajdzie się w sytuacji,która dopiero sprawdzi jej "odwagę". Mi matka też powtarzała,że mam być dobrym człowiekiem, dawała mi przykład swoją osobą, nawet wychowywała mnie w duchu katolickim i zdecydowanie najwięcej czasu poświęcała na moralizowanie mnie. Nic to nie dało. Do czasu,aż sama nie zaznałam przykrości ze strony innych to nie obchodziło mnie to,że ktoś tam kogoś bije, że maltretuje zwierzęta, że znęca się nad słabszymi. Teraz jak widzę takie sceny to mnie krew jasna zalewa. Potrzebowałam kopa i tyle.
  2. mark123 Bardzo przeżywasz filmy widzę. Znam to,miałam tak kiedyś. Ale takie sceny po to są,żeby budować napięcie. No bywało,że ja obrywałam ostro. Nie aż tak często,żadnej przemocy w domu nie miałam co prawda ale mogłam dostać nagle w pysk jak moja siostra dowiedziała się,że coś zrobiłam,a innym razem uszło mi to na sucho,także takie trochę nieprzewidywalne reakcje spotykałam na swojej drodze. U mnie powodowało to wściekłość. Ale dość dobrze radzę sobie w takich warunkach, trudno mnie zastraszyć. W szkole uczniowie próbowali często i jakoś im się nie udało. Nie dość,że nie opuszczałam zajęć (niektórzy przy braku akceptacji ze strony innych uciekają ze szkoły), chodziłam w miejsca,w których byli mobberzy (tak,żeby na złość im zrobić,bo jak mówię- świadomość kary,albo sama kara (niezasłużona) sprawia,że się buntuje i jeszcze bardziej brnę w nieodpowiednie zachowania) a i oceny miałam dobre-chyba najlepsze w całym okresie nauki. Także na mnie to nie działa. Również nienawidzę jak ktoś próbuje wzbudzać we mnie poczucie winy,bo taka osoba swoją natarczywością świadomie sprawia,że przestaje mi być przykro i zaczynam myśleć,że to co robię było jednak słuszne. Przykład- raz pobiłam jedną dziewczynę z klasy,która praktycznie nic mi nie zrobiła ale miałam wtedy strasznie napięty okres,że nerwy puściły. Planowałam ją po tym wszystkim przeprosić,bo serio głupio się czułam. Widziałam,że jej jest też przykro. Ale jak przyszłam do domu,powiedziałam o tym siostrze to zaraz z mordą na mnie wyskoczyła,zwyzywała od różnych,zaczęła wzbudzać we mnie poczucie winy (które i tak mnie męczyło),że w konsekwencji postanowiłam zrobić na złość i nie przeprosiłam tej dziewczyny,a sumienie jakoś też się szybko uspokoiło. Po prostu wkurza mnie niezmiernie jak ktoś mordę na mnie drze,a jak ja miałam jakiś problem to nikogo nie było. Kiedyś możesz pęknąć. Nie radzę tak tłumić gniewu, dobrze,gdybyś znalazł coś,co pomogłoby ci wyładować agresję. Ja tłumiłam w gimnazjum,bo nie miałam jak jej okazać. Teraz byle błahostka wytrąca mnie z równowagi.
  3. deader Tak wgl. zainspirowałeś mnie tymi maniakami z Dniepropetrowska... Wpisałam sobie w google i udało mi się nawet znaleźć nagranie ze zbrodni. Powiem szczerze,że jak dzisiaj uda mi się zasnąć to będzie cud XD Czytałam kiedyś o tych wszystkich zwyrodnialcach, seryjnych,masowych mordercach, nazistach,komunistach, terrorystach ale to, co zrobili ci chłopacy przechodzi ludzkie pojęcie. Serio, mój mózg tego nie ogarnia. Rozumiem straszne zbrodnie ale w tak młodym wieku? Przecież niejeden dorosły kryminalista nie potrafiłby torturować ofiary,a te szczyle na legalu i ze spokojem wkładają śrubokręt w oczy konającego człowieka,ponoć dochodząc aż do mózgu ;________; Czytałam,że byli z dobrych domów ale jak dla mnie jest wytłumaczenie na takie zachowanie. Poznałam w swoim życiu różnych ludzi i muszę stwierdzić,że ci najbardziej popierzeni i pozbawieni empatii pochodzili z "normalnych" domów. Niektórzy byli zamożni, niczego im nie brakowało, rodzice też w porządku. Jak dla mnie jest jedno główne wytłumaczenie takiego zachowania wśród młodzieży z normalnych środowisk. Brak stymulacji i tyle. Jak ktoś ma wszystko pod nos podane, żyje bez żadnych stresów i na dodatek nigdy na własnej skórze nie doświadczył przemocy,to może z nudów zacząć popełniać przestępstwa. Miałam kolegę. Chowany pod kloszem, rodzice nie puszczali go z domu bez czapki,bo się przecież chłopczyk przeziębi (miał 16 lat), bogata rodzinka, chłopak powiedzmy upatrzył sobie w sklepie grę,która kosztowała 200 zł to rodzice mu kupili,chociaż ani razu z niej nie skorzystał. Tak go chroniono przed stresem,że starzy pod szkolę przyjeżdżali,żeby syneczkowi nic się nie stało, do domu też zawsze musiał iść jak się ściemniało. W konweniencji chłopak był totalnie pozbawiony empatii, bawiło go cudze nieszczęście (nawet bliskich osób i przyjaciół),a mi wyznał kiedyś,że jego marzeniem jest znalezienie jakiegoś dzieciaka (małego chłopca) i pobicie go O.o Dzisiejszy świat trochę sprzyja powstawaniu takich osób. Za mało stresów,zdecydowanie. I nie chodzi tutaj mi o to,żeby dzieciak bał się rodziców, nauczycieli itp. ale żeby wiedział,że coś traci. Kiedyś dzieciaki od młodości pracowały, życie było cięższe, w szkołach więcej wymagali i był rygor. Taka osoba miała emocji pod dostatkiem, a dzisiaj ? Dzisiaj człowieka coraz bardziej sprowadza się do istoty,która wegetuje. Nic nie trzeba robić. Nie trzeba prowadzić samochodu,bo pojawiają się automatyczne dźwignie biegów, nie trzeba zmywać,bo mamy zmywarki, nie trzeba otwierać drzwi,bo same się otwierają, nie trzeba sprzątać,bo mamy roboty. Uważam,że technologiczny postęp jest jednym z czynników,który sprawia,że ludzie stają się puści w środku. Zero doświadczeń, wszystko podane na tacy. Nasze społeczeństwo nie przejawia pewnych uczuć,bo nie ma warunków do tego,żeby się ich nauczyć. Dotyczy to zwłaszcza osób o mocniejszych nerwach,które potrzebują więcej bodźców,żeby normalnie funkcjonować. Kiedyś takie dziecko dostawało odpowiednią dawkę adrenaliny,gdy zapaliło papierosa na przerwie w szkole (działanie o niskiej szkodliwości społecznej),bo wiedziało,że zaraz będą kazali mu klękać na grochu,albo dostanie linijką po łapach,a w domu jeszcze poprawią, dzisiaj ? Dzisiaj co 4 pali, nauczyciele wiedzą i nic z tym nie robią, więc gówniarze przechodzą do czynów,które bardziej szokują,a w dzisiejszych czasach przemoc jeszcze gdzieniegdzie się do tego zalicza. Więc biją się,mordują, gwałcą,bo wiedzą,że to wywoła emocje i dostarczy im odpowiedni zastrzyk stresu.
  4. Candy14 Zazwyczaj człowiek opisuje coś, co ma związek z jego przeżyciami. Moje wspomnienia są mieszane. Np. myśląc o dzieciństwie przejawiam sprzeczne uczucia. Z jednej strony ta beztroska,a z drugiej codzienne obrywanie kamieniami i strach przed wyjściem na podwórko. Nie znoszę tego ale żyć trzeba. deader Internet odgrywa tutaj niewątpliwie dużą rolę i ogólnie media. A wklejania czyichś zdjęć z wulgarnymi podpisami również nie znoszę, dla mnie to szczyt wszystkiego. I ta dzisiejsza moda na wyśmiewanie rudych i otyłych osób... porażka. Co do chamsko to akurat ten fenomen w miarę rozumiem. Zauważyłam nawet po sobie,że ludzie są skłonni naśmiewać się z cudzych tragedii (np. obrazków z pedofilią, chorymi dziećmi,Murzynami), jeżeli dana sytuacja nigdy ich nie dotknęła osobiście. Ja tu jestem przykładem. Przyznam z bólem,że wchodząc na chamsko.pl uśmieję się z kawałów np. o Cyganach ale z drugiej strony jestem oburzona jak pojawi się np. zdjęcie dziecka,albo osoby dorosłej chorej na raka i prześmiewcze komentarze do tego. Czuję się zbulwersowana i zszokowana,bo moi rodzice zmarli na raka i oglądanie takich zdjęć mnie boli. Sądzę,że tak jest w wielu przypadkach. Śmieszy nas coś dopóki sami tego nie zaznamy na własnej skórze. Ludzie mylnie postrzegają znaczenie słowa alfa. To nam się zdaje,że alfa to ten silny,bezlitosny, twardy,krzykliwy i agresywny,a tak wcale nie jest. Spójrzmy na zwierzęta (u których bardziej jest zaznaczona hierarchia),na wilki. Samiec alfa nie musi używać przemocy, nie musi gryźć i walczyć,żeby zdobyć posłuch. Samce lub samice alfa mają tzw. charyzmę. Stado słucha ich,bo wyczuwa siłę,pewność siebie i odwagę u takich jednostek. Natomiast zwierzęta właśnie agresywne, niedostosowujące się są albo wywalane ze stada,albo pełnią drugorzędną rolę (po alfie). Przenieśmy to na grunt społeczności ludzkich. Powiedzmy praca. Większość z nas słyszało,albo zetknęło się osobiście z typem przełożonego,który był spokojny,asertywny, ambitny,traktował pracowników z szacunkiem,był lubiany i posiadał dużą charyzmę,a przy tym miał naturę przywódcy,dominował. To jest typ alfa. Jednostka,która sprawia,że inni czują się przy niej bezpiecznie,dobrze i godzą się z własnej woli na jej przywództwo. Natomiast przełożony,który drze mordę, uważa się za lepszego od innych,poniża pracowników to jednostka bardzo niezrównoważona,której nawet siła, pewność siebie i odwaga w niczym nie pomogą,bo ona naturalnie NIE MA predyspozycji do dominacji, przywództwa, ona musi siłą zdobywać szacunek,co u alfy się wyklucza. Również egocentryzm nie przystoi alfie,bo bycie alfą to nie tylko przywileje. Takie jednostki dostają od natury instynkt stadny i umiejętności przywódcze po to,aby zrobić z nich pożytek, aby chronić "stado",a nie własną dupę. Alfa poświęca się nawet życiem dla własnego stada. Mnie kara nie powstrzymuje. Mam pewne zasady i czasem postępuje nieetycznie ale tylko w stosunku do ludzi,którzy mnie krzywdzą. Jeżeli ktoś mnie pobije i ja mu oddam tak,że trafi do szpitala i potem ktoś chce mnie za to ukarać to oczywiście,kara przynosi efekty. Takie,że aż gotuje się we mnie i uderzam z całą siłą plując osobie karzącej w twarz. Po prostu mam już dość bycia ofiarą i odrywania za ludzi,którzy tak naprawdę mnie krzywdzą. Kary miałam różne, te delikatne w szkole, czyli uwagi, wizyta u dyrektora czy tam pedagoga, groźby wyrzucenia ze szkoły,po te ostrzejsze w domu jak przemoc psychiczna, bolesne bicie,czy duszenie,po którym miałam ślady. Kiedyś kar się bałam za dzieciaka. Ale teraz jak ktoś mnie karze to śmieję się mu prosto w twarz i proszę,żeby kontynuował. Nie pozwolę się zastraszać,bo nie na tym życie polega. Candy14 Zgodzę się. Poza tym,nie wiem czy tylko u mnie ale zauważyłam dziwną "modę" na zachodzenie nastolatek w ciążę i to nie w wyniku wpadki,tylko po prostu "chęci" zostania matką w wieku np. 15 lat. Ja nie twierdzę,że wszystkie młode dziewczyny są złymi matkami,bo tak nie jest. Jednak u mnie w mieście jest takie podejście,że "koleżanka zaszła w ciążę,to ja też zajdę". Raz pamiętam jedna dość popularna dziewczyna w wieku 13 lat była w ciąży to po roku WSZYSTKIE jej koleżanki też zaszły... Instynkt macierzyński ? W tak młodym wieku ? U wszystkich dziewczyn z jednej grupy ? Nie sądzę.. To mi cuchnie takim totalnym konformizmem, modą, chęcią posiadania "czegoś",co mają inni i właśnie uważam,że przez takie podejście tylu ludzi nie potrafi poradzić sobie z wychowaniem dziecka. Człowieka (nawet tego najmłodszego) tratuje się dzisiaj jak towar, jak rzecz,która w danym sezonie jest modna i trzeba ją koniecznie mieć. Znany filozof Jean Baudrillard twierdził,że we współczesnym społeczeństwie przedmioty już nie służą wyłącznie do konsumpcji ale stają się znakiem,który określa człowieka (ktoś ma samsunga to ludzie widzą w nim przeciętną osobę ale jak ktoś ma iphona to już człowiek bogaty, popularny itp.). Ja pójdę dalej i stwierdzę,że człowiek sam staje się "towarem" określającym czyjś status. Masz chłopaka w wieku 14 lat ? Na pewno jesteś przebojowa, ładna, atrakcyjna. Masz dziecko w wieku 16 lat ? Nie jesteś dziewicą, a to świadczy,że można z tobą imprezować,bo nie jesteś sztywna,że chłopacy się tobą interesują itp. To jest przerażające. mark123 Niekoniecznie. Czasem inne uczucia przysłaniają strach. Można to zauważyć na przykładzie osób,które były wielokrotnie maltertowanie i zastraszanie w rodzinie i w końcu pękają i odważnie biorą odwet na krzywdzicielach,czyli ludziach,których przez całe życie się bali. A dzieciaki,które są lane i mimo to zachowują się źle ściągając przy tym na siebie gniew rodziców i kolejne lania najczęściej są przepełnione gniewem. Dziecko się boi, każde. To nie osoba dorosła,która więcej rzeczy rozumie. Dzieci się boją ale mogą też być wściekłe. Nie u każdego człowieka przemoc prowadzi do stanów lękowych, obniżenia samooceny i w końcu depresji. Są ludzie,w których każde nieprzyjemne uczucie,lub nieprzyjemna sytuacja wzbudza gniew i tzw. kur*iwcę.
  5. detektywmonk A czy istnieją tylko te dwie skrajności ? Nie przesadzajmy... Są przecież faceci normalni. Ja jako kobieta sama bym chciała z kimś takim być.
  6. piterotr Są wyjątki ale masz po części rację,jakby nie patrzeć. Istnieją jeszcze kobiety,które właśnie nieświadomie się z kimś takim wiążą nie wiedząc,kim ta osoba jest naprawdę i to jest po części zrozumiałe. Ale ludzie,którzy widzą perfidnego ćpuna, osobę niemiłą i jeszcze do niej lgną na zawsze pozostaną zagadką dla mnie.
  7. monk.2000 Tyle,że wiesz... Człowiek,który żyje egoistycznie,tak typowo i nie liczy się z innymi może faktycznie czuć się szczęśliwy, spełniony itp. Spoko, to jego sprawa. Ale nie czaję,co w takiej jednostce widzą inni ? Którzy mają świadomość,że ona jest wredna,że zaraz ich oleje, że będzie traktować ich przedmiotowo i z pogardą ? No,bo kurde.. Logiczne jest,że np. jak poznajesz kogoś i ten ktoś wydaje się super, miłym,życzliwym i pomocnym człowiekiem to lgniesz do niego,bo nie wiesz,że np. w środku może być zepsuty, egocentryczny i bezlitosny. To jest logiczne,bo ten człowiek stworzył maskę,inną tożsamość,żeby ciebie zwabić w swoją sieć. Ale jaki sens jest wchodzenie w sieć osoby,która nawet nie kryje się ze swoimi zamiarami i ty widzisz od razu,czego można się po niej spodziewać (np. człowiek,który słynie ze złego traktowania kobiet i się tym przechwala, albo laska,która chwali się wszystkim ilu już facetów nie zraniła i mówi wprost,że dla niej liczą się tylko jej potrzeby) ? Właśnie to mnie przeraża najbardziej.. Kiedyś to mordercy musieli się ukrywać, udawać kogoś kim nie są,żeby podejść ofiarę,a dzisiaj w wszechobecnym kulcie egoizmu,taka osoba nawet nie musiałaby szukać ofiar,bo same by się znalazły O.o To oczywiście tylko przykład ale jednak zastanawia mnie to.... Znam przypadki,gdzie kobieta wykorzystuje faceta i jeszcze wprost mu mówi,że on jest tylko po to,żeby zaspokajać jej potrzeby,a facet dalej z nią jest i zachowuje się tak,jakby jej zachowanie go wcale nie ruszało. Znam też przypadki facetów,którzy na swoje dziewczyny wołają "chodź tu dz*wko", po czym laski beztrosko zachodzą z nimi w ciąże. Nie czaję tego.
  8. Spoczko, poczekam na Twój komentarz :DDD Haha,dzięki :)
  9. Zauważyliście to ? Dzisiaj wśród dużej części młodych ludzi panuje kult człowieka wrednego, bezdusznego, egocentrycznego, nie liczącego się z innymi. Skąd to się wzięło ? Mam tu na myśli sytuację,gdzie np. w szkołach, bardziej lubiany jest chuligan,który pyskuje nauczycielom, nosi bluzy z jp, jest wulgarny i agresywny niż osoba miła i pomocna... Nie wiem ale moja siostra mówiła mi,że za jej czasów takie osoby (wulgarne,agresywne) były odsuwane od otoczenia, nikt nie chciał mieć z nimi nic wspólnego,funkcjonowali tylko w swoich własnych grupkach złożonych z takich samych zdemoralizowanych typów. A dzisiaj trudno spotkać osobę mającą problemy z zachowaniem bez wianuszka "wyznawców" i wielbicielek. Natomiast ludzie dobrzy i sympatyczni często nie są aż tak popularni... To samo z chamstwem. Dlaczego dzisiaj tak wiele osób chwali się,jacy to nie są chamscy, bezczelni, egocentryczni ? Dlaczego dzisiaj wypowiedź : "Jestem wredna, mam w tyłku innych i nie mam zamiaru pomagać ludziom" spotyka się z pozytywnym odzewem ? Czemu ludzie utożsamiają chamstwo i bezduszność z silą i cechą,którą koniecznie trzeba posiadać,żeby dać sobie radę w życiu ? Nie rozumiem tego..
  10. Temat się rozkręcił. Od śmiecenia przeszedł do psów. Ja psów nie lubię. Tzn. lubiłam swojego zanim go przejechało. Ale obcych nie lubię i nie głaskam, boję się,są nieobliczalne. Nie wiem jak mieszka się w bloku,dlatego nie wypowiem się na temat posiadania psów w mieszkaniach. Jednak co do kup i miejsc do tego przeznaczonych to się zgodzę. Nie wiem czy w Polsce takie coś istnieje ale w niektórych państwach są parki dla psów i tam się z pupilami chodzi. Ale cóż..u nas zwierzęta wciąż traktowane są przedmiotowo,nikt się za bardzo ich dobrobytem nie przejmuje,widać to chociażby w niskich karach za przestępstwa wobec zwierząt. Ostatnio się wkurzyłam,bo na korytarzu studenciki zostawili totalny syf. Pełno petów, potłuczone butelki, puszki, wylany alkohol itp. Szlag mnie trafił. Byłam z tym u portierki i spytałam się,czy można coś z tym zrobić. Niestety nie,bo nie ma kamer,a fakt faktem jak zwróci się uwagę śmiecącym to nie posłuchają, bo po co ? Nie da się nikogo nakryć, nic nikomu udowodnić. Pozostaje żyć w tym syfie i czekać na remont akademika, dzięki któremu zostaną zamontowane kamery i gnojki się opamiętają.
  11. comatom monk.2000 Mnie zastanawia natomiast jedno... Czy ludzie,którzy nie sprzątają po sobie (mam tu zwłaszcza na myśli studentów) będąc w "miejscach publicznych",w domu zachowują się podobnie,tzn. zostawiają syf licząc na to,że mamusia,tatuś,żona,mąż posprząta ? No bo skądś to musiało się wziąć. Są dwie opcje- albo ktoś ma takie nawyki właśnie z domu,w którym wszystko za niego było robione i teraz w pewnym sensie nieświadomie śmieci,albo po prostu jest skończonym chamem i burakiem,który u siebie ma idealny wręcz porządek,a w miejscach publicznych syfi dla jaj, z braku szacunku do drugiego człowieka lub z czystej złośliwości. detektywmonk No i prawidłowo.
  12. comatom Tępić takie zachowanie ! A potem te same osoby płaczą, że środowisko takie zniszczone,albo nie-nie płaczą, bo są bezmózgami niezdolnymi do żadnej refleksji....
  13. comatom Nie no, ja też mam to gdzieś ogólnie,czy ktoś ma syf w domu ale podałam to jako przykład : D
  14. comatom To to jest już szczyt wszystkiego. Ludzie to takie brudasy,że zmiana ich nawyków przyniosłaby chyba skutek tylko wtedy,gdyby ktoś siłą zmusiłby ich do mieszkania w totalnie zasyfionym mieszkaniu przez minimum miesiąc, chociaż u niektórych pewnie i to,by nic nie dało,bo znam takich co lubią syf i chętnie w nim żyją. Nie wiem,może jestem dziwna jakaś ale mam naturalny "instynkt" wyrzucania śmieci do kosza, sprzątania po sobie i dziwię się,że skoro ja go mam, to czemu inni nie ? -_____- Zwłaszcza,że to bardzo pozytywny "instynkt". -- 16 sty 2014, 02:30 -- kolekcjoner snów Dlatego myślę nad sposobem ogarnięcia tego.. Może ze sprzątaczkami porozmawiam. O ! Przypomniało mi się coś jeszcze lepszego- to już totalnie zwala z nóg ! U mnie na piętrze, pewne dziewczyny z pokoju (wiem nawet którego) od jakiegoś czasu wrzucają swoje śmieci z pokoju,do koszów w kuchni licząc na to,że sprzątaczki za nie posprzątają. Z tym będzie prościej, bo można to zgłosić... Dobrze,że mi się przypomniało..
  15. kolekcjoner snów A z ignorancją się walczy, inaczej będziemy dalej narzekać jak ten świat się stacza.
  16. kolekcjoner snów Dobra ale oni też tam przecież przebywają. A poza tym no kurde... oni kosze mają dosłownie na wyciągnięcie ręki i to aż dwa O.o Może popadam w paranoję ale wygląda mi to na czystą złośliwość i gburowate chamstwo, inaczej tego nie nazwę.
  17. kolekcjoner snów Niekoniecznie... Znam akademiki,w których jest czysto. Są to co prawda te o lepszym poziomie i tam są kamery ale jak widać można jednak coś zrobić,żeby ludzie nauczyli się normalnie żyć.
  18. Może temat głupi ale strasznie irytuje mnie pewne zjawisko tzw. "śmiecenia w miejscach,w których są ludzie,którzy i tak za nas posprzątają". Nienawidzę brudasów, syfiarzy itp. Niestety, odkąd jestem studentką NOTORYCZNIE spotykam się ze śmieceniem w miejscach publicznych, akademikach,na uczelni itp. przez ludzi (wydawałoby się) dorosłych ! Aktualnie walczę ze śmieceniem w moim akademiku ale nie mam już żadnych pomysłów. Ludzie z mojego piętra ( z innych też ale to mnie akurat najmniej obchodzi) ciągle zostawiają butelki, puszki, fajki,papierki,rozlane soki itp. po melanżach,które urządzają sobie w weekend, najczęściej w kuchniach. Ja rozumiem, gdyby do tego kosza mieli daleko,gdyby musieli wychodzić z akademika czy coś ale nie- aż dwa kosze stoją w kuchni, dosłownie parę centymetrów od stojących butelek. Niech ktoś mi LOGICZNIE wyjaśni ten fenomen- jak można być takim syfem ? Kurde, gdyby to było gimnazjum to bym zrozumiała ale dorośli ludzie ? Próbowałam apelować do śmieciarzy z akademika ale nie pomogło-wręcz przeciwnie. Butelki nie zostały sprzątnięte i przez cały weekend ktoś,kto chciał sobie przyrządzić jedzonko mógł poczuć się jak na melinie-cudowny klimat ! Dodam,że tydzień później znowu był syf, jeszcze większy,bo ktoś rozlał sok na podłogę i nawet łaskawie po sobie nie wytarł. Wk*rwiają mnie tacy ludzie. Nie wiem, jak wgl. można być takim człowiekiem. Razi mnie nie tyle samo śmiecenie, ile arogancja, brak poszanowania dla drugiego człowieka,egoizm i szczeniactwo takich osób. Śmieszne jest to,że parę tygodniu temu,na grupie na fejsie pojawił się wpis "imprezujących",który "ośmieszał" ludzi kablujących do portierni z powodu zbyt głośnych imprez. Imprezowicze twierdzili,że "jesteśmy DOROŚLI i powinniśmy umieć rozmawiać,a nie kablować". Śmieszne, bo parę z tych szczekających, notorycznie śmieci na korytarzach swoich pięter. Już serio sama nie wiem,co robić. Pewnie teraz w weekend odbędzie się jakaś impreza,to mogę pójść tam i poprosić o posprzątanie po sobie ale pytanie-co to da ? Raz posprzątają,a potem oni (albo następni,którzy przyjdą) będą mieli to w dupie i dalej będzie syf. Macie jakiś pomysł jak ustawić do pionu takich syfiarzy ? Wiem,że nie tylko mi to przeszkadza.... Mogę podjąć nawet radykalne działania-z chęcią pozbyłabym się tych wszystkich z akademika, którzy śmiecą, nikt by nie płakał, przynajmniej byłoby czyściej i ciszej. Wgl. co Wy myślicie o takim zachowaniu ? Uważacie,że jak ktoś posprząta za Was (sprzątaczki) to można już w takim miejscu śmiecić ?
  19. 0Rh+ Wiem ale napisałam,że nie zbyt znam inne,skuteczniejsze od tych podstawowych. Taki przykład- mam koleżankę,która podczas napięciowych sytuacji próbuje rozmawiać z ludźmi (asertywnie) i świetnie jej to wychodzi. Ja też tego próbowałam i byłam traktowana raczej niepoważnie, jak pośmiewisko, więc zrezygnowałam z tej obrony.
  20. Candy14 Możliwe, nie znam się XDD Ale w sumie coś w tym jest, bo nie Ty jedna tak mi to tłumaczysz xd mark123 No ja ogólnie atakuję, w necie już rzadziej ale w realu prawie zawsze. Kiedyś byłam bierna, nie uciekałam,bo nawet nie miałam gdzie ale nic po prostu z tym nie robiłam. Bierność mi nie pomogła, więc przeszłam na atak i wiem,że to nie jest zbyt dobry sposób,bo mogę mieć problemy prawne z tego powodu ale nic nie poradzę na to,że czuję się bezpieczniejsza w walce niż bierności,czy ucieczce. Może przez jakieś przykre doświadczenia tak reagujesz ? Tak jest zazwyczaj, bo większość ludzi potrafi odróżnić atak od chęci zapoznania się,czy żartu. Za to zauważyłam,że wiele osób "po przejściach" ma z tym problem. monk.2000 No, niektórym ciężko jest się odnaleźć na studiach, to fakt. Ja tam nie wiem, jak będzie ze mną,bo nie dość,że nikogo tam nie mam, to na dodatek wybrałam kierunek nieodpowiedni do mojej osobowości (w sensie,że po tym kierunku można dostać pracę w firmach, bankach itp, gdzie trzeba pracować z ludźmi) i tylko 1 przedmiot mnie tak naprawdę interesuje i chcę się go uczyć.
  21. mark123 Ja tak odczuwam, jak ktoś zamiast normalnie zagadać robi to w sposób żartobliwy. Powiedzmy : jak ktoś podchodzi do mnie i proponuje mi,żebym się otworzyła,albo chce mnie wciągnąć w towarzystwo to spoko. Czuje się normalnie. Ale jak ktoś (niestety takich przypadków jest więcej) zaczyna raz po raz rzucać głupimi tekstami w moją stronę, powiedzmy- jem sobie batona,a on idzie z kolegami i na pół ulicy się drze "ja też lubię batony", po czym wybucha śmiechem, to dla mnie jest to ewidentny atak na moją osobę. Pewnie dlatego,że każda zaczepka się tak zaczynała, od głupich żartów więc nie odróżniam już, jakie zamiary ma osoba,która w ten sposób do mnie zagaduje. Często też się odsuwam,albo reaguję agresywnie. Jestem sfrustrowana,bo ten człowiek nie daje mi jasnych komunikatów. A ja,z racji baaardzo niewielkich umiejętności społecznych nie dysponuję zbytnio jakimiś super technikami obronnymi. Jak ktoś mnie zaczepia to nawet go nie ripostuję,bo nie mam takich zdolności, od razu przechodzę do ataku fizycznego,albo "wyłączam się" emocjonalnie i ewentualnie potem się mszczę.
  22. Łapa 1 rok... Zdążyłam to zauważyć. Ty miałeś chociaż z kim imprezować pewnie. A ja nawet gdybym już z łaski swojej zechciała to i tak nie ma z kim. Czasem pije, jak już pisałam-zdarza mi się ale robię to w samotności. Takie moje przegrane życie. Potem,w stanie nietrzeźwości robię głupoty, a jak ktoś mnie skrytykuje,albo uświadomi mi moją beznadziejność, to upijam się jeszcze bardziej. Ostatnio miałam nawet okazję trafić do szpitala w stanie ciężkim. Było to po jedynej imprezie w akademiku,w której brałam udział. Olewanie mnie przez tamtych ludzi, niezwracanie uwagi na mnie i uświadomienie sobie,że praktycznie nie mam nikogo wystarczyło,żebym doprowadziła się do takiego stanu. Jak widać alkohol czasem się jednak przydaje. Najbardziej przeraża mnie,że niestety kontakty z ludźmi ważne są w każdej sferze życia, nawet tej zawodowej. Dzisiaj jak się nie ma znajomości to ciężko z pracą,nie mówiąc już o tym,że dużo,dobrze płatnych zawodów jest opartych o współpracę z drugim człowiekiem i umiejętność pracy w grupie. Z drugiej strony jak się nie ma pracy,a umie się dogadać z ludźmi to też można być szczęśliwym człowiekiem. Dlatego mnie to wkurza. Gdybym miała możliwość osiągnięcia sukcesu bez umiejętności społecznych,to aż tak by mnie to nie martwiło,bo zamiast ludźmi,mogłabym pracą się zająć. Ale niestety... Co do "Wilka z Wall Street" to właśnie takim życiem gardzę. Wgl. dziwi mnie,że osoba,która praktycznie sra kasą wydaje pieniądze na takie głupoty i szczytem rozrywki jest dla niej naćpanie się i wyruchanie dz*wek. Jezuu,gdybym ja miała tyle kasy,co ten koleś to na pewno robiłabym coś ambitniejszego. -- 10 sty 2014, 23:35 -- carlosbueno Może Twoja niezaradność to wynik stresu ? Też tak masz,że robiąc coś samemu wychodzi Ci to dobrze,a jak ktoś obok stoi,albo po prostu musisz tę samą czynność przy kimś wykonać,to od razu wszystko Ci się pieprzy ? Bo ja coś takiego mam i właśnie przez to,byłam uważana za mało samodzielną osobę. Np. w domu nic nie potrafiłam zrobić, jak siostra kazała mi przynieść raz dziadka do orzechów to przyniosłam otwieracz do piwa, nie potrafię gotować, prać itp. Tzn. nie potrafię jak wokół mnie są ludzie i muszę to zrobić przy nich, od razu się wtedy wyłączam i nie myślę logicznie. Moja siostra była przekonana,że nie dam rady na studiach i że z płaczem wrócę po 2 tygodniach (licytowała się z moim szwagrem nawet),a tu niespodzianka. Na studiach nikt nade mną nie stoi,wszystko robię sama,w spokoju i bez stresu. Okazało się,że umiem prać, gotować, odróżniać przedmioty (xDD) i poruszać się po dużym mieście. Może masz podobnie ?
  23. Łapa Też racja : D Candy14 Nie no, masz rację,trochę się zagalopowałam generalizując. Sama znam parę osób,z którymi można pogadać ale co to daje skoro te osoby są praktycznie niedostępne ? Albo nie mieszkają w tym samym mieście, albo znam je przez internet,albo uczą się na innych uczelniach i kontakt mam z nimi ograniczony... Mi bardziej chodziło o takie relacje, no nie wiem.. w szkole, w klasie, czy teraz na studiach. Wiem,że lepiej mieć mało przyjaciół ale takich prawdziwych,niż wielu ale fałszywych ale nie oszukujmy się. KAŻDY chce być lubiany, mieć towarzystwo i nie podpierać ścian w takich miejscach właśnie jak szkoła, praca,studia. Chociażby dla własnego komfortu. Np. w liceum. Tam nie miałam też jakiś super, bliskich friend forever ale mogłam w każdej chwili do kogoś podejść, pogadać,ba ! Ludzie sami nawet do mnie podchodzili i zapraszali do siebie jak stałam gdzieś z boku. Może mięli mnie za głupka, bo tak się czasem zachowywałam ale to nic, mogłam z nimi porozmawiać. Nie ważne,czy dla szpanu, z nudów, z chęci akceptacji, czy dlatego,żeby nie być sama w szkole,ważne,że mogłam. A teraz co ? Jestem na studiach i stwierdzam,że ci ludzie są zdecydowanie bardziej niedojrzali niż osoby z liceum. Jestem też w akademiku i widzę priorytety naszych kochanych studentów,naszej przyszłości narodu na co dzień. Powiem Ci jak wygląda moje życie na uczelni. Przychodzę na zajęcia, na przerwach siedzę sama i słucham muzyki, przed zajęciami,w sali to samo-siedzę sama w ławce i słucham muzyki. Jeżeli wykładowca się do mnie nie odezwie to mogę przez cały dzień gęby nie otwierać. Próbowałam do tych ludzi zagadywać ale ilekroć rzuciłam jakiś normalny temat, to ktoś musiał się wpieprzyć i zacząć gadkę o alkoholu i imprezach.... Nie wiem, może to ja mam tylko takiego pecha faktycznie ale ciągnie się on za mną przez całe życie.
  24. Łapa Chciałabym w to uwierzyć, problem w tym,że... ja nie do końca wybieram sobie to towarzystwo. Po prostu. Siedzę i słucham o czym rozmawiają pierwsze lepsze osoby i zawsze są to te same,nudne tematy o używkach i melanżach. Pewnie gdzieś są osoby bardziej rozgarnięte, tylko szkoda,że ciężko je znaleźć. A co do moich znajomych,to właśnie od niedawna tacy się stali. Może nie jest tak do końca,że tylko o alkoholu rozmawiają ale ich poczucie humoru już się do tego sprowadza. Nie śmieszy ich nic poza żartami o wódce, piciu, cyckach, seksie. Od pewnego czasu tak jest.
  25. 0Rh+ Spoczko, nikt płakać nie będzie :) Candy14 A nie ? Wybacz ale jeżeli ktoś jest miły, zagaduje do ludzi, stara się być pomocny i dostaje od społeczeństwa za to baty na dokładkę to rzeczywiście jest to tylko i wyłącznie jego wina. Nie znasz mnie,więc nie zakładaj z góry czyja to wina,skoro nawet nie wiesz,jak doszło w moim przypadku do złych kontaktów z otoczeniem. Nie zawsze tak jest,że człowiek sam się prosi od odrzucenie, przemoc, wycofanie i brak dobrych relacji. Często jest na odwrót, że ludzie,.którzy nikomu nie wadzą, nie robią NIC złego,tylko sobie żyją są odrzucani, wyśmiewani i nie mają znajomych. Rzeczywiście,tak baaardzo ich wina ;___; carlosbueno Czekamy razem. Może niedługo nastąpi.
×