Skocz do zawartości
Nerwica.com

Schwarzi

Użytkownik
  • Postów

    414
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Schwarzi

  1. kaffe_och_blod Eh.. powiem Ci jak to dokładnie u mnie wygląda ale spróbuj się wczuć. Wyobraź sobie człowieczka, który przez całe życie miał po górkę i to przez ludzi. Dopisz sobie krzywdy jakie chcesz, to już pozostawiam Twojej wenie twórczej. Wyobraź sobie, że ten człowiek dorósł i chodzi notorycznie wkurzony, agresywny i chce wyładować się na kimś. Zdarza się? A i owszem, nawet u ludzi mających w miarę normalne życie tak bywa. Tyle, że osoba normalna powstrzymując swoją agresję coś zyska. Nie opuszczą jej bliscy (na których jej zależy), nie straci reputacji, być może zyska nowych przyjaciół. A teraz weź sobie osobę, która nie ma nikogo, albo dla ludzi jest tylko opcją. Taka osoba NIC nie zyska tłumiąc swoją agresję i będąc normalnym członkiem społeczeństwa. Ona od zawsze jest niewidzialna, każdy ma w dupie zarówno ją ja i jej poświęcenie, ta osoba nie ma nikogo, dla ludzi nie istnieje, czasem być może dostanie po raz kolejny po dupie od jakże wdzięcznego społeczeństwa. Wiadomo, że jak ten człowiek zacznie zachowywać się agresywnie to może też dużo stracić np. iść do więzienia ale i tak zostaje ta satysfakcja, że nie zrobiło się z siebie po raz enty chłopca do bicia, popychadła, czy przysłowiowego powietrza, które każdy olewa. Widzisz różnicę? Każdy ma inny charakter. Jedna osoba wpadnie w deprechę i będzie zwalać winę na siebie, być może się zabije, ja natomiast widzę, że wszystko co mnie spotykało, co tutaj opisałam to jest wina SPOŁECZEŃSTWA. Więc z jakiej racji mam po pierwsze- dostosowywać się do ich reguł, skoro ludzie sami mnie ze swojej społeczności zepchnęli na margines, po drugie- być miłą, przyjacielską osoba, skoro to nigdy w moim przypadku nie działało,a ludzie i tak maja mnie gdzieś i tak naprawdę cokolwiek bym nie zrobiła to dopóki nie burzę ich szczęśliwego, rutynowego życia to niewiele kogokolwiek obchodzi. Czasem mam wrażenie, że gdybym stanęła na środku miasta i zaczęła rozdawać ludziom pieniądze, to raz,że każdy widziałby tylko papierowe świstki zamiast mnie, a dwa, że ich ego nakazywałoby myśleć, że oni na te pieniądze zasłużyli, tu nie ma co dziękować, bo moim obowiązkiem jest im dawać te pieniądze. To oczywiście aluzja do mojego życia. Powiem Ci jeszcze coś, skoro tak sobie dyskutujemy. Wiadomo, że oprócz tych wad, które opisałam mam jeszcze zalety. Całkiem niedawno odkryłam w sobie coś, co było najprawdopodobniej moją pierwotną cechą ale stale siedziało ukryte tak głęboko, że nawet najbliżsi tego nie widzieli.... Chodzi o mój ogólny charakter. Od kiedy pamiętam byłam szarą myszką, która unika ludzi i boi się odzywać. Miałam oczywiście czasami przebłyski towarzyskości ale była to rzadkość. Aż do momentu, kiedy poszłam do liceum i tam ludzie mnie zaakceptowali. Wtedy to zaczęłam się otwierać w bardzo szybkim tempie, ze skrajnie szarej myszy stałam się najbardziej rozmowną osoba w klasie (z rodzaju tych ludzi, z którymi często nauczyciele rozmawiają na zajęciach na tematy nie związane z lekcją), byłam takim klasowym błaznem. Powiem Ci,że wtedy poczułam, że żyję, że jestem sobą. Czułam się jak po dragach chociaż nic nie brałam, byłam pewna siebie i potrafiłam odnaleźć się w każdym obcym towarzystwie (oczywiście to wszystko jest uproszczone,bo właśnie wtedy też miałam problemy z agresją, co nie zmienia faktu, że moje samopoczucie poprawiło się znacznie), zagadywałam też normalnie do obcych ludzi. Ludzie, którzy mnie poznawali, mówili, że nie spotkali bardziej towarzyskiej osoby ode mnie. Wtedy naprawdę byłam sobą i byłabym taka do dzisiaj na studiach,gdyby nie jeden niemiły incydent (znowu z udziałem ludzi), który sprawił, że totalnie zamknęłam się w sobie, oprócz współlokatorki nie mam tu żadnych przyjaciół (nie przesadzam),zaczęłam też nadużywać alkoholu dlatego, że tylko po nim mogę znowu w jakiejś części wrócić do swojej osobowości, być otwarta, komunikatywna i śmiała jak jeszcze 1.5 roku temu. Jak widzisz, przez większość dotychczasowego życia żyłam w kłamstwie,myślałam, że jestem mrukiem, nieśmiała istotka, zmarnowałam jedne z lepszych lat swojego życia, chociaż z moim charakterem mogłabym naprawdę dużo przeżyć w okresie nastoletnim ;/ I to wszystko, to całe usuwanie się w cień było i jest tylko z powodu lęku przed zranieniem, które w moim przypadku ma dość wysokie ryzyko wystąpienia. Dlatego ci ludzie mnie wkurzają, nikt mi szansy nie dał, a jakby nie patrzeć to nie było nigdy tak, że przyszłam i czekałam na gotowe, tylko zawsze starałam się zagadywać do tych ludzi. To im się coś nie podobało.. Albo to, że noszę okulary, to że inaczej się ubieram, że jestem "brzydka" (nie myślę tak o sobie ale niektórzy mi to mówili). Po prostu czuję się okropnie z tym ;/ Tzn. rzadko mi oddają co prawda faceci z zasadami jeszcze żyją na tym świecie ale zdarza się, że ktoś mnie uderzy. Tyle, że wtedy wpadam w jeszcze większą furię i jeżeli jest to "zwykły" człowiek, który jakoś tam mi nie wadzi to odpuszczę, gorzej, gdy istnieje prawdopodobieństwo, że uderzy mnie osoba, którą gardzę całą sobą (np. chłopaczki sapiące do mnie w 5, które płakały jak mój siostrzeniec je straszył, są w podobnym wieku do nas), nie wytrzymałabym chyba tego, dlatego dla swojego spokoju i nie marnowania sobie życia (uderz g*wno, pójdziesz siedzieć jak za człowieka) w kryminale, zazwyczaj proszę siostrzeńca,albo jego kolegów o załatwienie sprawy (oni robią to pokojowo, bo cwaniaczki i tak się ich boją). -- 08 maja 2014, 19:50 -- Siddhi Tak. -- 08 maja 2014, 19:51 -- Ferdynand k Za późno. 20 lat temu mnie to spotkało
  2. Ferdynand k Jakich niewinnych powiedz mi? Może tak, może faktycznie niektórzy są.. niech będzie, że są niewinni. Tyle, że te właśnie niewinne istotki, które w życiu krzywdy by mi nie zrobiły są najbardziej skore do tchórzostwa i nie reagowania na przemoc. Z dwojga złego to już wolę chyba tych oprawców niż nędznych przeciętniaków, którzy wszystko mają w dupie, bo się boją, ngdy nic nie widzą, nigdy nic nie wiedzą, nie chcą się wtrącać i żyją jak nędzne szczury w rynsztoku. Nie szanuję takich ludzi, sorry. Może i masz rację, że stałam się taka sama jak moi oprawcy ale coraz mnie o to dbam, wpierw muszę sobie zapewnić psychiczne bezpieczeństwo i zwyczajne warunki do życia, a potem mogę zacząć myśleć o "honorze", "wartościach".
  3. Ferdynand k Nie oglądałam ale i tak uważam, że lepsze jest zapewnienie sobie spokoju agresją niż bierne poddanie się losowi i postawa męczennika...
  4. Pozwoliłam sobie przeczytać swój post jeszcze raz... kaffe_och_blod Z ofiary w agresora mówisz? Dzięki tej "przemianie" w liceum każdy sobie zaczepki odpuścił,a ja w końcu znalazłam przyjaciół. W gimbazie miałam (jak to moja siostra kiedyś nazwała) dobre serce + zero jakichkolwiek znajomych, w liceum natomiast miałam "zepsute" serce i pewnego rodzaju popularność połączoną ze świętym spokojem. Teraz na studiach znowu nic nie robię i każdy ma mnie gdzieś. Najwidoczniej nie mam osobowości, przykro mi, a z ludźmi żyć trzeba więc każdy orze jak może. A czy ktoś mi nie oddał? Ha! Moja kochana siostrzyczka ciągle jęczy, że kiedyś mnie dorwą i stłuką nieświadoma, że obrywałam tak nieraz i to często bez żadnego powodu. Więc przestańcie w kółko biadolić, że ktoś mnie stłucze nie znając absolutnie mojego życia.. Stłucze mnie, potnie, zabije, może i dobrze nie sądzisz? Ja dostanę nauczkę i "odechce" mi się takich "wygłupów"... devnull Dlaczego myślisz, że zmyślam? To już ludzie nie mogą mieć takich problemów? Nie masz pojęcia ile mi zajęło zebranie się w sobie i napisanie tego postu. Do dzisiaj faceci mnie ranią, więc co? Mam ich po główce jeszcze za to pogłaskać? Aktualnie i tak mam mniejsze problemy. O ile rzeczywiście cierpię na CHAD, to najprawdopodobniej byłam w stanie manii, stąd ta agresja. Co nie zmienia faktu, że samo uczucie do mężczyzn wcale się nie zmieniło. Nawet jak chcę, to i tak nie potrafię do nich dotrzeć. Co do rzekomej "manipulacji" to teraz już wiem, ze wynika to z chęci zapewnienia sobie komfortu i psychicznego bezpieczeństwa, gdyż z własnych doświadczeń wiem, że faceci nie wyzywają (w sensie, nie gnębią) uwodzicielskich kobiet i faktycznie,na moim przykładzie doskonale to działa. Teraz mam okres w miarę ustabilizowany (chociaż ciągnie mnie do agresji ale idę w stronę sportu), nie znasz mnie, nie masz pojęcia jak czułam się pisząc ten post. To był jeden z okresów w zyciu, gdy ciągle łaziłam wściekła, stąd ta buńczuczność. Nienawidziłam wszystkich i wszystkiego co mnie otaczało. Myślisz, że jestem z tego dumna? A owszem, jestem dumna, że nauczyłam się bronić i nie pozowlę już zrobić z siebie ofiary, jednak sam fakt, że nie potrafię normalnie się nawet do ludzi odnosić, czy zachowywać w towarzystwie napawa mnie obrzydzeniem i powoduje uczucie bezsilności.
  5. Annie_Wilkes Nie podejrzewam i nigdy nie podejrzewałam. Wprawdzie mam nasilone problemy z agresją, dość poważne (gdybyś chciała poznać szczegóły to na priv, nie będę tutaj spamować xd) ale bez przesady... Psychopatia jest raczej wynikiem cech, które nawzajem na siebie wpływają, a ja tak nie mam. Psychopaci mają zazwyczaj osobowość takich cwaniaków, spryciarzy,a mi tego brakuje. Psychopaci funkcjonują, że tak to nazwę "normalnie", w sensie, że znajdują się tu i teraz,a ja żyję gdzieś w swoim świecie. Psychopata bardzo łatwo reaguje agresją na sytuacje obrazy, zniewagi, jak ktoś go oszuka to zdaje mi się,że jest w stanie urządzić awanturę tej osobie (właśnie mniej więcej o tym jest ten temat), jak np. gangsterzy,którzy wyrównują rachunki. Tymczasem ja żyję gdzieś tam w swoim świcie i wielu sytuacji po prostu nie ogarniam. Baba w sklepie może na mnie się drzeć, a ja mam to w dupie i potulnie znoszę (co nie wynika ze strachu,tylko z takiej obojętności i mienia wszystkiego w tyłku), ludzie mnie popychają, czasem ktoś mi zwróci uwagę, że jakaś osoba coś do mnie ma i wtedy dopiero zareaguję. Ja to człowiek zamuł, słuchawki zakładam na uszy i ruszam przez miasto, nie szukam zaczepek i często nie zauważam prowokacji. Problemy mam tylko jak jestem z ludźmi i to dosłownie. W grupie mi odbija, co nie znaczy, że jestem "cwana tylko przy kolegach", po prostu wtedy wszystko zauważam i krzywdzę ludzi, najczęściej właśnie tych,z którymi przebywam. Nie dziwię się w sumie, że nie mam znajomych. Psychopatką nie jestem raczej, bo nie mam daru przekonywania, czy oczarowywania. Tzn. mam ale tylko w stosunku do ludzi dorosłych (zawsze osoby starsze i "przełożeni"-mam na myśli też nauczycieli, szli mi na rękę) rówieśnicy mnie wręcz nienawidzą i tak było przez całe życie. Psychopaci chyba mają odwrotnie,albo wszystkich oczarowują, nie wiem. Bardzo mało kłamię, prawie wgl., nie jestem jakimś pustakiem (mówi się, że psychopaci nie mają zainteresowań jako takich, tylko ich elokwencja pozwala na powierzchowne wypowiadanie się w danych dziedzinach), wręcz nie znoszę takich ludzi, użalam się nad sobą, nie wiem czy psychopata by się do tego "zniżył" (poza manipulacją oczywiście), samoocenę mam w miarę dobrą, nie mam zawyżonej, a przede wszystkim jesteś świadoma większości swoich problemów, umiem rozpoznać co mnie gryzie, mam dobry wgląd w siebie. Nie wiem, czy psychopata wgl. kiedykolwiek się zastanawia nad swoją osobą i ją analizuje. A interesuje mnie to zagadnienie, bo po obecnych studiach zamierzam zabrać się za kryminologię, inna sprawa, że psychologia wgl. jest moim konikiem, lubię czytać, dowiadywać się nowych rzeczy, a to zaburzenie mnie jakoś tak fascynuje, bo po części jest związane z moimi problemami np. właśnie z agresją. To co ty takiego zrobiłaś ? O.O Akurat tutaj nie jesteś sama. Ja panicznie boję się podjąć jakiejkolwiek pracy. Na studiach mamy praktyki i siłą rzeczy muszę coś znaleźć ale przeraża mnie perspektywa kontroli. Zauważyłam, że im człowiek starszy, tym ludzie, którym podlega zwracają na niego coraz większą uwagę... W szkole każdy miał gdzieś, czy Monia chodzi na zajęcia, czy nie. Bywało, że niektórzy nauczyciele nie sprawdzali obecności to wcale nie chodziłam np. na basen. Potem zaczęło się to zmieniać, teraz na studiach wykładowcy mają wszystko pod kontrolą i już nie ginę w tłumie, tylko jestem w końcu "widoczna" i "obserwowana". Od dziecka grupy mnie wyrzucały poza nawias, nikt się mną nie przejmował i tak żyć mogę. Potrafię wykonywać swoje obowiązki, nie obawiam się, że coś zrobię źle,tylko perspektywa tej cholernej kontroli mnie wręcz paraliżuje. Teraz już za późno, nie chcę być traktowana jak reszta, chce żeby wszyscy dali mi święty spokój, wtedy mogę nawet nadgodziny robić.
  6. Annie_Wilkes Tzn. trochę prawdy w tym jednak jest, bo faktycznie te osoby potrafią zranić tak, żeby bardzo bolało lub bawić się ludźmi grając na ich najczulszych punktach, jednak wielu psychologów trochę demonizuje tę cechę. Np. pionier badań nad psychopatią, Robert Hare w swojej książce napisał, że psychopaci są w stanie przejrzeć człowieka na podstawie samego chodu. To jest bzdura totalna ! Gdyby tak było, to można by rzec, że faktycznie posiadają zdolności paranormalne i potrafią odczytywać ludzkie myśli i słabości nie znając nawet danego człowieka. Owszem, czasem na podstawie sylwetki i chodu można stwierdzić, czy ktoś np. jest przestraszony, pewny siebie, wrogo nastawiony ale do tego nie trzeba być psychopata. Z kolei, żeby przejrzeć normalnie idącą osobę mimo wszystko trzeba ją poznać,albo chociaż z nią porozmawiać. No ja też jestem dziecinna ale przyciągam "mamuśki" i osoby, które same z siebie czuję potrzebę matkowania mi.
  7. Annie_Wilkes U mnie też zadrość jest wiodącym uczuciem od dziecka, jestem właściwie z tego znana, chociaż nie pozwalam sobie na jawne okazywanie zazdrości (mam wrażenie, że ta druga osoba się domyśli i będzie sobie myślała jako to nie jest fajna, bo ma cos czego ja nie mam i tym pięknym sposobem przyczynie się do podwyższenia komuś samooceny, czego nienawidzę) I jak? Wykładowcy idą Ci na ustępstwa? XD No ale oni niby potrafią z kolei przejrzeć każdego o.o
  8. Annie_Wilkes No to teraz będę już wiedzieć : D No z tymi diagnozami to też tak do dupy trochę... czego to ja nie miałam Była deprecha, CHAD, niedojrzałość emocjonalna, Asperger różnicowany z ADHD... Jedynie do czego nie mam wątpliwości i żaden dotychczasowy lekarz też nie miał (prawie każdy to widzi) to współwystępowanie zaburzeń emocji i zachowania,co ciągnie się za mną od dziecka, bo już w wieku 6 lat dostałam taką diagnozę. Tego nikt nie podważa więc jednak jest nadzieja na rzetelne diagnozy.
  9. khaleesi Mi też się Ted podoba *_____* No mnie na szczęście takie osoby omijają szerokim łukiem. Jedyne co mogą mi zrobić, to bezpośrednio skrzywdzić, zastosować szybką przemoc, z czym spotykałam się przez całe życie (może niekoniecznie od socjopatów ale ogólnie od ludzi agresywnych). Ale o żadnym tam wykorzystywaniu (chyba, że też szybkie) nie ma mowy, bo raz, że nie wchodzę w związki żadne, dwa, że nie znoszę wręcz facetów (bez urazy dla Panów z forum), mam silnie ukierunkowaną agresję na mężczyzn, jestem niemiła i nie jestem w stanie gapić się im w oczy, bo mnie to prowokuje. Pewnie dlatego takie typy lecą do moich koleżanek,a nie do mnie. Annie_Wilkes O.O Tego bym się nie spodziewała XD A co do Aspergera to rzekomo ja na to "cierpię" ale jakoś wierzyć mi się nie chce, że na podstawie jednego 30 minutowego wywiadu można postawić taką diagnozę...
  10. khaleesi Problem w tym, że kobiety najczęściej się na to nabierają... Współczuję takim laskom, serio. Na szczęście mnie to nie spotka, bo sama nie umiem kochać Kurde, ja tam nie posiadam żadnych cech z ofiar seryjnych morderców o.o Ale też jestem dość "wyjątkowa" jeśli chodzi o wygląd i nigdy nie spotkałam się z przypadkiem mordercy, który zabijałby laski podobne do mnie. A to może jakaś intuicja czy coś. Ja kurde nie wiem, co z Tedkiem bym zrobiła, bo pójść to bym pewnie z nim nigdzie nie poszła ale gdyby taki przystojny pan jęczał sobie,że ma rękę w gipsie i potrzebuje pomocy to pewnie jak głupia bym podeszła ;____;
  11. Annie_Wilkes ;____; Zniszczyłaś moje wyobrażenie o tym zaburzeniu xd Myślałam, że to są po prostu osoby bardzo uparte... Takie co niby nic nie robią ale i tak wprowadzają zamęt (np. ktoś jest obrażony i za nic nie chce powiedzieć dlaczego, bo nie raniąc przy tym drugą osobę) ale dobrze, że mnie oświeciłaś. A czy ta osoba bywa otwarcie agresywna czasem? Wiem, że bierna agresja to bierna agresja,jednak zastanawia mnie, czy zdarzy jej się wybuchnąć.
  12. Nel Kurde, źle zabrzmiałam, racja. Chodziło mi o to, że z młodych psychopatów robi się często miniaturkę dorosłych psychopatów, a w rzeczywistości mało,który seryjny morderca był taki pewny siebie, odważny za dzieciaka. Czytałam kiedyś książkę o Kuklińskim, gdzie autor konsultował się z nim podczas pisania. W książce jest opisane jego życie i emocje (tak, emocje) podczas pierwsze morderstwa, traumatycznych kontaktów z ojcem itp. Po porostu postrzega się tych ludzi jako urodzonych bez lęku,a jak to może być możliwe skoro przykładowy Kukliński moczył się ze strachu na sam widok ojca, albo serce mu waliło, gdy bili go chłopcy z osiedla ? To jest okropnie krzywdzące według mnie ;/ A z tym chomikiem to mnie dobiłaś XDD Ale tu masz rację, ludzie na siłę szukają już traum i problemów. Wydaje mi się, że to efekt nudy albo po prostu większość nie ma z kim porozmawiać, od kogo otrzymać wsparcia i stąd tyle czasu na wyolbrzymianie problemów. Ja w sumie tutaj wyjątkiem jakimś nie jestem, też często sobie coś wymyślam, a potem mam mętlik. Jezu.. czego to ja nie miałam O.o Problem ze sobą na bank jakiś mam, w końcu nikt normalny podczas "zwykłego" nastroju nie będzie łykał tabletek nasennych, żeby czekać na efekty i podejmować inne, równie lekkomyślne działania. Zapewne w moim przypadku to nie jest nic tak poważnego jak sobie zawsze przypisuję, zapewne jest do wyleczenia i powód też pewnie jest oczywisty,tyle,że przez to doszukiwanie się, nie mogę dostać się do własnych myśli nawet i ich poukładać ;/ Annie_Wilkes No to kurde wiesz o czym mówię przynajmniej XD Ja tam się "boję", że i tak z takim psychopatą bym nie wygrała, tego w końcu uczą nas te wszystkie poradniki.. Co do osobowości bierno-agresywnej, to cieszę się, że przytoczyłaś przykład, aczkolwiek dziwi mnie postać tego zaburzenia. Mogłabyś powiedzieć coś więcej o tej osobie? Nie do końca orientuję się, w czym to zaburzenie się przejawia, w necie jest mało informacji, zresztą o kant dupy rozbić, bo w rzeczywistości wszystko wygląda inaczej.
  13. KochajacyFacet Tzn. może nie tyle nadczłowieka,co po prostu istotę na tyle genialną, że potrafi każdego oszukać, każdego zranić, każdym sterować,a jej zrobić nie można nic. No nie oszukujmy się, takie panuje przekonanie, ludzie dzielą to zaburzenie bardzo powierzchownie i przypisują tutaj określone rolę-psychopatom robiąc z nich drapieżników,a ze zwykłych ludzi robią (o zgrozo!) ofiary -___- Dobra czaję, że to zaburzenie polega na "wyzyskiwaniu" innych dla własnych korzyści no ale ile można czytać o super inteligentnych osobnikach pozbawionych wszelkich ludzkich "słabości", odważnych do szaleństwa, z którymi i tak nie masz co walczyć , bo z góry wiadomo, że przegrasz -______- A co do agresji i impulsywności to pewnie masz rację ale i tak uważam, że warto przyjrzeć się temu bliżej, bo to może rzucić trochę światła na ich problemy emocjonalne. Ludzie za mało się tym zajmują według mnie, określając tych ludzi (innych z zaburzeniami zresztą też) poprzez określone, stereotypowe i utarte już cechy,zamiast ogarnąć coś nowego Teoretycznie psychopaci nie czują strachu, lęku. Nie wiem, może tu chodzi o brak lęku w sensie, że nie boją się konsekwencji działań, a poza tym wszystko ze strachem mają w normie ale z kolei i tu jest haczyk, bo w wielu opracowaniach pojawiają się dane, że psychopaci sami angażują się w bardzo ryzykowne przedsięwzięcia, oraz,że nie reagują np. na nagłe, głośne dźwięki. To by wyjaśniało, że jednak pozbawieni są ogólnie strachu jako cechy charakteru. I tutaj uważam, że powinno się zastanowić nad ich rolą jako ofiar (wiem, że rzadko to bywa ale jednak).. Np. wielu młodych seryjnych morderców w młodości doświadczało przemocy domowej. Chyba każdy wie, że jednym z syndromów triady McDonalda jest nocne moczenie się. Z tym, że wiadomo, że jak dzieciak się moczy, bo ma coś z pęcherzem to nikt nie będzie podejrzewał problemów emocjonalnych, tu chodzi o dzieci zestresowane. Seryjni w młodości doświadczali normalnego, ludzkiego stresu, nawet w skrajnej postaci. Dlaczego tak mało informacji znajduję na ten temat? Dlaczego jak wspomina się o takim przeciętnym mordercy za młodu,to zaznacza się, że był okrutnym dzieckiem pozbawionym empatii... Okrutnym bo co? Bo mordował zwierzęta i podpalał? Okej ale dlaczego jakoś pomija się fakt, że te dzieciaki były wręcz przerażone przez większość życia (na co wykazują ich objawy wegetatywne) i chorobliwie nieśmiałe? Nie, przecież urodzili się małymi zwyrodnialcami, których jednym pragnieniem już od kołyski była żądza krwi -___- Nie chcę usprawiedliwiać tych ludzi, bo nie o to w tym chodzi, po prostu przeraża mnie nadawanie etykietek ludziom z problemami (i nie łaska zagłębić się w każdą sferę ich życia, tylko tą, w której są krzywdzicielami),a zwłaszcza dzieciom -____-
  14. Temat trochę z innej beczki ale zaczęło mnie coś poważnie zastanawiać.... Czytam tak sobie ostatnio o tym zaburzeniu trochę (nie będę tutaj go definiować, bo każdy wie czy jest psychopatia) i kurde martwi mnie trochę, że wszędzie ci ludzie przedstawiani są jako, że tak to nazwę... "niezniszczalni".. No, bo kurde.. wszędzie pisze: "psychopata wykorzystuje", "psychopata stosuje przemoc", "psychopata kłamie", "psychopata manipuluje",a ich ofiary są przedstawiane jako naiwne istotki. Czytając takie rzeczy człowiek odnosi wrażenie, że pewna część ludzi (psychopaci) to istoty nie posiadające żadnych słabych punktów, które są tak zaj*biste, że zawsze cię wykiwają, oszukają, zabiją, a ty nie możesz im nic zrobić. Hmm.. podam może na przykładzie stereotypowych bohaterów filmowych lub książkowych... Każdy z Was zna pewnie postaci np. z filmów, których zaleta jest odporność na manipulację, często w parze idą cięte riposty i osobowość 'skromnego, wartościowego człowieka". Nie muszę mówić, że tacy bohaterowie są zazwyczaj pozytywnie przedstawiani... W rzeczywistości,albo takich ludzi nie ma, albo występują niezmiernie rzadko. Każdy z nas ma słabe punkty, każdym można manipulować, bo manipulacja nie musi być widoczna nawet po głębszej refleksji, to może być także bierność, gdy np. żyjemy z człowiekiem, który jest dla nas miły,dobry, nigdy krzywy nie zrobił,a jego prawdziwy cel to pasożytnictwo. I jak tu poznać się na takim typie? Uważam, że psychopaci nie są tu wyjątkiem, a często czytając opisy tego zaburzenia odnoszę wrażenie, że ci ludzie,niczym ten bohater filmowy-ze sprytem i godnością odpierają wszelkie wpływy,a sami potrafią doskonale pociągać za sznurki... Nawet taki magik przecież, który może być najlepszy w swoim fachu, czasem może zostać zaskoczony jakąś sztuczką.. Kurde bez jaj.... Albo nie potrafię szukać, albo nie powstały jeszcze odpowiednie książki/ filmy/artykuły, które mogłyby dać odpowiedź na nurtujące mnie pytania... Nigdzie nie znalazłam informacji co do tego, jak psychopata reaguje na próby manipulacji jego osoba, jak zachowa się, gdy ktoś zechce go zaatakować, w jakim stopniu on wierzy ludziom (że kłamie to już wszyscy wiem ale czy sam potrafi wyczuć u innych kłamstwo?) itp. Po prostu interesuje mnie istota tego zaburzenia z innej perspektywy, takie odwrócenie ról. Świat nie jest czarno-biały, a ludzie nie wchodzą tylko w trwałe związki, gdzie można pięknie zaobserwować czyjąś zdolność do tworzenia więzi... Często spotykamy nieprzychylnych ludzi, chamskich, agresywnych, oszustów (niekoniecznie osób zaburzonych ale takich,które mają np. zły dzień) nawet w typowych, codziennych sytuacjach i psychopatów to też nie może omijać. Co z tego, że są agresywni? Przecież jak sobie taki psychopata idzie wieczorem do nocnego na spokojnie i zaatakuje go grupka pijanych,obcych ludzi to w tym momencie on jest ofiarą i zastanawia mnie jak by się zachował. A tymczasem w literaturze widzimy psychopatów jako drapieżników, którzy TYLKO polują.... A co jak nagle staną się ofiarami? No kurde bez jaj.. Mówi się, że życie jest ciężkie, że każdemu los da po dupie,a czytając różne artykuły wydaje się jakby pewną grupę ludzie te losowe nieszczęścia omijały i tylko oni "ustalali zasady". To nielogiczne i kupy się nie trzyma... Dzisiaj sobie tak wyobraziłam dla jaj, że atakuje mnie jakiś zwyrodnialec psychopatyczny i tak sobie pomyślałam, że mogłabym się obronić. Oczywiście na sam fakt, że jest psychopatyczny stwierdziłam, że nie dałabym rady nic zrobić, bo koleś i tak pewnie ma jakieś tajne moce w stylu tzw. faktów filmowych, gdzie "seryjny morderca dogoni cię idąc"... Niech ludzie zaczną patrzeć trochę głębiej i na wszelkie aspekty funkcjonowania, bo to może być całkiem ciekawe...
  15. Schwarzi

    Wspóllokatorka...

    carlosbueno Wiesz, ogólnie to ja na bank przesadzam z wieloma sprawami. Tyle, że takie są moje doświadczenia. Ludzie pewnie nie są źli, są neutralni, może źli są dla mnie, bo ja sama nie umiem się dostosować ? Inna sprawa, że często określoną grupę, zwłaszcza dzieci i swoich rówieśników postrzegam wrogo i pewnie wyczuwają moje nastawienie, nie wiem zresztą. Mi też się z Tobą dobrze rozmawia. Jesteś starszy ode mnie, ze starszymi zawsze lepiej mi się gadało.
  16. Schwarzi

    Wspóllokatorka...

    Są ludzie, którzy wynajmują mieszkanie np. u starszych osób i to tanio. To chyba najlepsze wyjście. khaleesi Chciałabym, by było tak jak piszesz
  17. Schwarzi

    Wspóllokatorka...

    carlosbueno Nie narzekałabym na nią, gdyby się tak nie zachowywała. Mi nie przeszkadza to, że sie puszcza, mam to gdzieś i to nie moja sprawa zresztą ale ona perfidnie mi o tym opowiada, czasem wręcz z obrzydliwymi szczegółami !! Ona potrafi perfidnie mówić człowiekowi o tym, jak robiła komuś loda, ten ktoś nie umył ptaszka i jak połykała spermę to zrobił się z tego jakiś glut ! Czy to jest normalne ? Albo jęczenie i płakanie przez całą noc, bo ma konflikt, bo nie wie,którego wybrać,a i tak jak przyjdzie co do czego to swoich chłoptasiow ma w dupie. To jest ten typ człowieka, który teoretycznie angażuje się w związki, myśli, że kocha, robi z każdej kłótni tragedię, a po rozstaniu bardzo szybko przechodzi do porządku dziennego. A czy jej zazdroszczę ? Hahaha jak ktoś komuś zazdrości, to chyba ona mi, bo NOTORYCZNIE coś do mnie ma.. Albo w "żartach" obraża mnie w bardzo wulgarny sposób (o czym również z nią rozmawiałam i niby jej przeszło ale czasem się zapomni), lub wyzywa od grubasów (no dobra jest bardzo chuda ale ja do grubych osób wcale nie należę O.o), uważa się za piękną,a jak dla mnie i tak laska ma jakieś kompleksy,które stara się zatuszować pod pseudo wysoką samooceną i milionem partnerów. Ja mam jej czegoś zazdrościć ? Chłopie, ja nie potrzebuję do szczęścia "mięsa" w łóżku, etap pogodzenia się z losem (brakiem powodzenia u płci przeciwnej, który zresztą ostatnio sama prowokuję) mam już dawno za sobą, nie wyobrażam sobie siebie w związku. A co do brudasów to gorszego od niej nie widziałam, serio ale już wolę jej syf, który zresztą ma na swojej zasyfionej połowie, niż męczenie mnie głupotami...
  18. Schwarzi

    Wspóllokatorka...

    elo Serio aż tak ? O.O To jakie ty miałaś te współlokatorki ? Moja mnie przed chwilą wkur.... Aż ciśnienie mi podskoczyło,co się rzadko zdarza.
  19. Schwarzi

    Wspóllokatorka...

    Dobry pomysł, gdyby to był początek roku. Teraz już nie będę sobie utrudniać. Wolę jej coś nagadać czy coś, żeby dała mi spokój.. Ostatnio i tak nie odpowiadam na jej próby nawiązania rozmowy, bo wiem jak to się skończy...
  20. Schwarzi

    Wspóllokatorka...

    Moja współlokatorka jest już z 3 chłopakiem... naraz.. Niby nie moja sprawa i faktycznie nie obchodziło mnie to przez dłuższy czas (od początku mieszkania z nią-października aż do teraz), jednak moja cierpliwość się powoli kończy, gdy ktoś nie potrafi gadać o niczym innym niż o chłopakach i ciągle truje mi dupę, żali się, nie wie którego wybrać, ryczy,a potem przy zerwaniu (np. z powodu kłótni) beztrosko zapomina o 50 sympatii i żyje jakby nigdy nic. Po co więc ryczeć ja się pytam? Jakby tego było mało laska jest na tyle tępa, że nie rozumie moich grzecznych uwag co do tego, że NIE CHCĘ słuchać po raz setny tych samych, pustych i nic nie wartych jęków,a potem na MOJE wyrażenie zdania, że nie wie co to miłość i że ma ogarnąć mówi wprost, że ona się tak zachowuje bo jest egoistką, że wszyscy mają koło niej latać, albo mówi mi jakich to facetów kasiastych miała, których wykorzystywała, żeby jej coś tam w grze kupili. Nosz kur... ! To po co jęczy i płacze w takim razie ? Boże drogi, dlaczego mam takiego pecha i trafiam ZAWSZE na najgorsze ( w mojej opinii) typy ludzi... Jeszcze gdybym sobie ją sama wybrała ale nie.. musieli mi taką osobę przydzielić do pokoju... Parę dni temu poznała 3 chłopa i już mu do łóżka wskoczyła.. Ktoś wie co zrobić, żeby laska przestała mi dupę truć i zostawiła łaskawie swoje nędzne problemy dla siebie ? Bo ja już wymiękam...
  21. White Rabbit No dzięki wielkie za bloga : ))) Polską wersję ciężko znaleźć ale też mi się wydaje, że gdzieś jest : d
  22. carlosbueno No tak, poza tym w angielskim występują dziwne zwroty, których trzeba się wykuć, bo nawet domyślić się nie da czasem ;/ Boję się tego języka,a chciałabym go umieć dość dobrze. Zostaje mi tylko rozmowa z obcokrajowcami lub wyjazd gdzieś, bo tutaj niczego się nie nauczę xd
  23. detektywmonk Ja też nie widzę nic złego w pomaganiu sobie :) carlosbueno Filologia u nas też jest. Ale wzięłam Rosjoznawstwo bo matury nie miałam z rosyjskiego napisanej ;d elo Nie. Na filologii uczysz się głównie języka, masz przedmioty z nim związane np. translatorykę, jakieś przedmioty związane z historią i budową języka itp. Na rosjoznawstwie z kolei poznajesz Rosję jako kraj. Mamy tutaj historię Rosji, prawo Rosji, kulturę rosyjską, literaturę itp. Język oczywiście też jest. Mamy najwięcej godzin właśnie nauki języka. Muszę przyznać, że sporo się tutaj nauczyłam w tym krótkim czasie. Po rosyjsku normalnie mówię, nie muszę się zastanawiać tak jak wtedy, gdy mówię np. po angielsku. Ale praktyczna nauka robi swoje, bo przez cały okres szkoły pracowaliśmy tylko z podręcznikami, nikt z nami nie rozmawiał w obcym języku i teraz są tego efekty..
  24. girlfriendinacoma Nope... Studiuję rosjoznawstwo ;p Nigdy nie patrzałam na to w ten sposób, dzięki, że mnie oświeciłaś. Teraz przynajmniej wiem na czym stoję i czego mogę się spodziewać. Wprawdzie mam parę takich osób ale też głupio mi do nich pisać ciągle, bo praktycznie to piszę tylko jak coś chce (oni zresztą też tyle,że rzadziej). Tamci mają swoje grupy, swoich znajomych. Jakby nie patrzeć, ja też nie pracuję. Ale nie nazwałabym siebie niesamodzielną, chociaż poza ludźmi z forum moja kochana rodzinka całe życie mi to wmawiała. Potem się ładnie zdziwili, gdy okazało się, że póki co, daję sobie świetnie radę ;d Prawda boli ale jest już lepsza niż wmawianie mi, że kiedyś to się zmieni, że wcale tak nie jest itp. Wolę być gotowa na najgorsze. -- 29 kwi 2014, 20:40 -- elo Wiesz.. mi to i tak wszystko jedno, tak nie mam z tymi ludźmi żadnego kontaktu ;d To co napisałam to moje obserwacje ;d
  25. carlosbueno To wynika z moich doświadczeń z ludźmi. Bardzo rzadko ktoś podchodził do mnie w ludzki sposób, więc świat jawi mi się jako zepsute, niebezpieczne miejsce. Uległam wiktymizacji, pewnie nieświadomie wysyłam tym ludziom sygnały, że mogę zostać popychadłem. Wiesz co, dobrze, że przypomniałeś mi o tym wyścigu szczurów, bo zanim poszłam na studia to się na czytałam, że jest jakiś tam wyścig ale nie bardzo rozumiałam w czym on ma się objawiać. To nie do końca tak.. Ci ludzie normalnie sobie żyją w społeczeństwie, potrafią się dostosować, więc ta zasada, że indywidualiści walczą o swoje prawa nie jest też do końca trafiona, chociaż w pewnym sensie masz rację. Mi się wydaje, że jak tak, jak napisałam pod postem o Korwinie, że dzisiaj ludzie uważają się za niezależnych, zaje*istych, odważnych, mądrych dopóki mają swoje grupki i kolegów. Łatwo jest uważać się za samodzielnego, skoro w razie problemów kolega doradzi, czy prześle notatki. Np. mi właśnie ostatnio odpisał z takimi pretensjami jeden kolega, który jest "popularny" na roku i on to może sobie mówić ;/ Jak go nie ma, to inne osoby z chęcią mu użyczą notatek czy podadzą informacje, nie musi się "ośmieszać" i pytać obcych.... Taki to może sobie być samodzielny, gorzej, gdyby musiał sam wszystko załatwiać. Właśnie takich ludzi nie znoszę. Hans Nie mam pojęcia o.o Nie znam się na takich rzeczach xd Ja dostaję stypendium socjalne 4 stówy, tyle wiem xd Masz rację. Zauważyłam też, że w praktycznie każdym środowisku faceci mają łatwiej i to nie z powodu jakieś silnej psychiki, czy coś ale też po części kobiety się do tego przyczyniają. Faceci w środowisku kobiet zachowują się normalnie, a kobiety (tak przynajmniej ja zauważyłam) za wszelką cenę starają się wkupić w łaski facetów... To widać już od czasów szkoły.. U mnie w gim, nawet ci spokojny chłopacy,którzy wgl. się nie odzywali byli lubiani przez kobiety, które same zagadywały. Taki facet może sobie pozwolić be starania się o źródło informacji, materiałów itp. Kobiety natomiast każdy ma w piczce. Jak tak sobie przechodzę przez to życie, to zauważam, że wszystkie izolowane osoby to były dziewczyny. Bo panuje takie przekonanie : facet jest twardy i jak ma kobietę to prestiż ale nie może za bardzo się przymilać do kobiet, bo pomyślą, że pedał. Kobieta natomiast może mieć przyjaciółki ale posiadanie dużej ilości kolegów to prestiż, taka ma szacunek. Dlatego w społecznościach, gdzie jest więcej kobiet, albo jest mniej więcej po równo to faceci mają większe pole popisu.. Oczywiście nie zawsze tak jest ale często. Łapa Może to od miasta, mentalności ludzi zależy lub uczelni ? elo Żebyś wiedziała, że mentalna... Co się tutaj czasem wyrabia to szok. Czasem zastanawiam się, czy nie cofnęłam się w rozwoju i nie pomyliłam placówek ;/
×