Zenonek, masz rację, że same studia nie wystarczą, żeby w dzisiejszym czasie odnieść jakikolwiek "sukces" na gruncie zawodowym. No i racja - trzeba mieć realne oczekiwania. Podzielam jednak zdanie Darka i SadSlav. Bardzo wiele ludzi pracuje za kwotę poniżej minimalnej krajowej. I nie wpadałabym w taki hurraoptymizm, jeśli chodzi o zarobki psychologów czy psychoterapeutów. Dzisiaj wiem, że psycholog to raczej powołanie i misja niż biznes. A jeżeli naprawdę chce się zarabiać owe 5000 PLN/miesiąc, o którym wspomniałeś, to uwierz mi, że na początku trzeba wiele w siebie zainwestować. Same zdobycie certyfikatu psychoterapeuty to konieczność wyłożenia kilkudziesięciu przynajmniej tysięcy plus kasa na otworzenie prywatnej praktyki. Przeciętnego studenta psychologii na to nie stać (chyba, że ma dzianych rodziców). W poradni pedagogiczno-psychologicznej można liczyć na 1500 zł na rękę, a i tak masz szczęście, że się tam dostaniesz. Najłatwiej, jak jesteś córką lub synem Pani psycholog, pracującej w poradni :) Nie twierdzę, że nie ma przypadków psychologów, którzy dobrze zarabiają, ale to są rzeczywiście przypadki. Jest super jak się zarabia już ponad 2 tys. na rękę w naszym zawodzie, a o takie przykłady też jest trudno (jeszcze zależy, w jakim rejonie Polski). Zdecydowana większość psychologów (w interwencjach kryzysowych, poradniach psychologicznych, w szpitalach, w ośrodkach pomocy społecznej, w centrach pomocy rodzinie, w poradniach do walki z uzależnieniami itp.) pracuje za kwotę lekko przekraczającą 1000 zł na rękę. Taka jest rzeczywistość... I nie piszę tego, żeby ktoś współczuł, jacy to psychologowie są biedni, bo wiem, ze wielu ludzi są w jeszcze gorszej sytuacji zawodowej. Chodzi mi o demistyfikację niektórych poglądów, jakie krążą na temat psychologów i psychoterapeutów (szczególnie ich zarobków), a które nie mają zbyt wiele wspólnego z prawdą.