Skocz do zawartości
Nerwica.com

Vian

Użytkownik
  • Postów

    2 280
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Vian

  1. @Goshakk Bardzo dobra decyzja, tylko pamiętaj, że z tym przebaczeniem jest taki mały trik... Widzisz, rzadko kiedy spotkałam się z przypadkiem, kiedy dwoje ludzi, którzy mieli nagromadzony do siebie żal przez lata, się spotykało, jedna osoba mówiła "przepraszam", drugie "nie ma sprawy" i żalu nie było. Rachunek sumienia Żal Postanowienie poprawy Spowiedź Zadośćuczynienie Tak to mniej więcej powinno wyglądać, Ty jesteś gdzieś w połowie. :) Powodzenia, wpadaj pogadać jakbyś znów się zagmatwała. Przyjaciele chcą dobrze, ale przyjaciele rzadko kiedy potrafią być jednak obiektywni, normalna piłka.
  2. Paranoja, w wieku dorastania to już powinien mieć świadomość tego, co robi...
  3. Vian

    Lustro

    Po śmierci ojca zasuwałam na 2 prace (jedna nocna) i błyskawicznie się okazało, że ważę 48kg przy wzroście 170. Mnie się wydawało, że wyglądam spoko, ale moi przyjaciele byli przerażeni i mówili, że wyglądam bardzo źle. Zapewne mieli rację, bo schudłam dlatego, że byłam w ciągłym biegu, spałam po 4h dziennie, nie miałam czasu jeść. Wtedy byłam chuda i wszyscy mówili, że wyglądam paskudnie. Teraz jestem gruba (ważę 60 z hakiem, nawet nie wiem, ile, mam potężne brzuszysko rasowej sybarytki) i zdecydowana większość, łącznie z moim facetem, mówią, że wyglądam fajnie, bo kobieco, a nie jak zabiedzony kundelek. Ja się super nie czuję, ale jest ok. Ogólnie na Twoim miejscu wywaliłabym te gazety. Widziałam w Newsweeku zdjecie Anji Rubik, ale w pierwszej chwili myślałam, że to zdjęcie jakiejś narkomanki. Literalnie tak wyglądała, wychudzona przez lata ćpania. Wywaliłabym też wagi, miarki i inne piardy - wyglądaj i waż tyle, żebyś się czuła ze sobą w porządku, wtedy będziesz się ludziom podobać.
  4. betty_boo, rusza Cię to? Daj spokój, gdybym ja się przejmowała każdą opinią na swój temat to moje łzy by już Europę zatopiły. ;-) Bądź ponad to. :)
  5. Kasiątko, ale tak po mojemu to wybacza się winę, a ja u Ciebie nie widzę winy. No pewnie, że tak! Problem polega na tym, że 50 lat temu dzieci były dziećmi i seks może by ich zaciekawił, ale nie ciekawił, bo nic o nim nie wiedziały, w ogóle ich ten temat nie dotyczył, nie miały z nim styczności albo baaaardzo ograniczoną. A obecnie od parunastu, parudziesięciu lat jesteśmy bombardowani seksem z każdej strony, dzieci też i NIE DA się tego uniknąć. Więc doszło do takiej paranoi - dla dorosłych seks jest najczęściej (mniej lub bardziej) tabu, a dla dzieci wcale bo niby dlaczego? One jeszcze nie znają norm społecznych w naszej kulturze, która seksualność każe ukrywać a całej masy zachowań zwyczajnie wstydzić. Dlatego kiedy coś je zaciekawi to zwyczajnie jak to dzieci zgłębiają temat tak jak potrafią - z kolegą, koleżanką, rodzeństwem, przedmiotem czy nawet zwierzakiem. Wiedzą, że to coś zakazanego, ale nie wiedzą, dlaczego jest ZŁE, dopiero potem się dowiadują, że jest (zwykle z wyjaśnieniem, że jest złe bo jest, bo tak się nie robi, bo to chore, paskudne, be) i się pojawia poczucie winy, wstyd itd. Moim zdaniem źle robisz, że mówisz o tym w kategoriach winy, bo powtarzam - ja żadnej winy, ani Twojej ani jego, nie widzę.
  6. Jakoś mi dziwnie, kiedy na początku czytałam Wasze wpisy "to była jego wina"... Moim zdaniem kasiątko ma rację - nie była. Jak mogłaby być? To dzieciak był, rozumiał mniej wiecej tyle, co kasiątko, może ciut więcej, bo 3 lata starszy, ale to w końcu nie tak wiele. Winy kasiątka też jakoś nijak nie widzę, też była dzieckiem, dzieci są ciekawe, swojej seksualności też. Generalnie kasiątko to taka Ewa, co zjadła jabłko, odkryła, że jest naga i zaczęła się wstydzić. Potrzeba terapii, pewnie, ale czy trzeba szukać winnych? Jak dla mnie tu w ogóle nie ma winy, bo to nie było złe samo w sobie, to było złe z punktu widzenia norm społecznych i tyle. Terapia pomoże Ci pogodzić ten dysonans między normami, a tym, co wtedy Tobą kierowało i będzie ok, więc moim zdaniem nie masz się czego bać. Nic złego nie zrobiłaś. A że się wstydzisz? Opowiadanie o seksie zwykle jest wstydliwe, o seksie "niewłaściwym", nieakceptowanym społecznie, tym bardziej, ale serio, da się to przezwyciężyć. Nos do góry. :)
  7. Ja nie tyle chcę Cię zjechać, co doceniam otwarty, szczery post, bez wybielania się i owijania bułki w bibułkę, więc chciałabym się zrewanżować tym samym. Mówiąc szczerze mechanizm rozpadu Waszego związku był bardzo schematyczny... Poznajecie sie, zakochujecie, jakiś czas jesteście szczęśliwi, potem coś zaczyna się psuć. On to też czuje, ale zamiast zadbać o związek daje upust swoim frustracjom upijając się i źle Cię traktując. W końcu masz dość i się rozstajecie. Okazuje się, że nie możecie bez siebie wytrzymać, ale tym razem to on się stara jak może (jest na Twoje skinienie), a Ty nie - w Tobie jest żal i frustracja nagromadzone z poprzedniego etapu, więc ponownie z relacji nic nie wychodzi. Teraz Ty chciałabyś się starać, ale on z kolei już ma dość. Piszesz "ja chciałabym się zmienić, ale on też by musiał" - ja mam wrażenie, że na to już za późno, on nie wydaje się być zainteresowany wkładaniem dalszych sił w relację z Tobą, czemu się wcale nie dziwię (tak jak nikt się zapewne nie dziwił, kiedy Ty na początku rzuciłaś jego). Poza tym rzuciło mi się w oczy, że piszesz tak, jakby to, czy będziecie ze sobą zależało od Ciebie, a przykro mi, już nie zależy. Zresztą jeśli faktycznie traktowałaś go jak suka, to podejrzewam, że teraz w nim są całe złogi żalu do Ciebie i do Waszego związku, które zostaną nawet, jeśli zmienisz postępowanie. Jeśli żałujesz tego, jak go traktowałaś proponuję, żebyś mu to powiedziała/napisała, jak nam i zapytała się, jak możesz mu to zrekompensować. Poprosiła o wybaczenie. Ale wybaczenie to nie jest związek ponownie.
  8. Pewnie był na kursie NLS i to taka wyuczona metoda podrywu.
  9. Vian

    Marihuana

    kahir, ja nie rozumiem tego, co piszesz Tych wyników też nie rozumiałam, zwyczajnie rozumiejący je mój bliski kolega wyjaśnił mi prostymi słowami - klej. Butapren. Powiedział, że jak ktoś chce mieć pewność, że pali zioło a nie coś dziwnego, to powinien to sobie od ziarenka wyhodować, ew. mieć kogoś znajomego, kto mu wyhoduje od ziarenka. I tyle wiem na ten temat, niemniej uważam, że kolega miał sporo racji. Czarny rynek to zawsze czarny rynek, nie wiadomo co kupujesz jak nie znasz się na tym i nie masz możliwości zweryfikować. Jak kupujesz wódkę od ruskich na bazarze to też ciężko dojść, czy to etanol czy metanol - ja bym nie wiedziała. Główny powód, dla którego jestem pro legalizacja.
  10. Vian

    Marihuana

    dolomit, abstrahując od faktu, że pojawił się cały szereg tzw. chorób cywilizacyjnych, których istnienia nie zaprzeczysz, to generalnie nie za bardzo rozumiem Twój tok myślenia. 200 lat temu ludzie nie chodzili do lekarza, chyba, że już umierający byli - czy to znaczy, że mniej chorowali, czy tylko, że medycyna i świadomość społeczna, jak bardzo ta medycyna jest potrzebna, stała na o wiele niższym poziomie? Jak 100 lat temu mąż babę lał po pysku w każdą sobotę, to nikt się temu nie dziwił - robił to profilaktycznie, co by jej w głowie nie fermentowało. Jak jaśniepan w kącie przydybał służącą i zerżnął, to szła dokończyć sprzątanie, potem się umyć, a płakała najwyżej w poduszkę, po cichutku. A teraz? DDD, DDA, PTSD... Jak gówniarz pyskował, źle się uczył, rozrabiał, to się go lało pasem aż się rozlegało. Albo lało się też co tydzień - profilaktycznie. W szkołach tak kiedyś było, wiedziałeś? Lanie dostawali nie tylko źli uczniowie, ale wszyscy, na wszelki wypadek. A teraz? To przemoc, dysfunkcyjna rodzina... Jak nic wina psychologów. No litości... -- 29 sie 2011, 19:26 -- @Kahir Osobiście widziałam wyniki badań marihuany z butaprenem, chyba, że policja je zafałszowała. Ale dopiero to by się nie opłacało. Szkła osobiście nie widziałam, ale mój kolega z laboratorium już owszem, ja mu wierzę, również nie ma powodu mnie okłamywać - ja wolę drinki. PS2. Może ktoś nie wiedział, że musi sprowadzać substancje, które się będą sublimować zamiast spalać, dlatego dodał kleju za 6zł tubka, co by się gandzia lepiej lepiła w kulki.
  11. Vian

    Marihuana

    Ja tylko zwrócę uwagę, że Wy tu sobie gadu-gadu o MARIHUANIE, a znakomita część tego, co na rynku jest określane jako marihuana (trawa, zioło, gandzia itd. - wiadomo) to znikoma część marihuany, albo marihuana niskiej jakości, o niskiej zawartości THC, WZMOCNIONA np. butaprenem, bo inaczej trzeba byłoby wypalić jej cały worek, żeby coś poczuć. Holendrzy, którzy ze własnym kraju palą choćby i codziennie różne gatunki marihuany, tak jak my wyskakujemy do baru na drinka, polskiego zioła z reguły nie są w stanie palić - rzygają jak koty. Takie to dobre i fajne. Analogicznie z amfetaminą - ludzie dyskutują nad szkodliwością samego środka, a zapominają, że gros producentów do samego produktu dodaje drobniutko zmielonego szkła, które powoduje mikroranki śluzówki i tym samym szybsze wchłanianie się fety do organizmu, a więc potężniejszy i szybszy kop. A że ludzie "eksperymentujący ze swoim wnętrzem" wdychają szkło do płuc, to nikogo nie obchodzi. W obecnych czasach mało jaki produkt jest jedynie tym, czym producenci chcą, żebyśmy go widzieli. Gros tytoni fajkowych ładnie pachnie, bo mają w sobie mnóstwo chemicznych aromatów i ładnie dymi, bo jest nasączony glikolem. Papierosy uzależniają tak silnie i szybko również dlatego, że oprócz tytoniu i nikotyny są dodawane substancje chemiczne, które dodatkowo mają swoje własne działanie uzależniające. Kur... nawet hamburgery zrobione przez mamusię nie smakują jak te z Mac'a, bo w tam napychają je całą furą polepszaczy smaku, który skłania nas do zjedzenia kolejnego, chociaż tak naprawdę to tylko buła z mięsem i trochę wymiętych warzyw. Więc może warto spojrzeć na kwestię gandzi i narkotyków w ogóle również pod tym kątem...
  12. człowiek nerwica, to umawiaj się z chłopakami, prostytutkami, zacznij jeść z apetytem brom albo wymyśl jakieś inne, nowatorskie rozwiązanie, ale ogólnie to nie wiem, czy zauważyłeś, ale ponad połowa Twoich postów w tym temacie mówi w ten czy inny sposób tylko jedno - "boję się kobiet". A połowa ogólnie jak masz przesrane w życiu. Ja załapałam po pierwszych kilkudziesięciu, inni pewnie też, serio - nie musisz nam o tym w kółko przypominać. Swoją drogą jak mnie koń malowniczo dupnął o ziemię i o mało co nie stratował, to też się ich bałam jak cholera - pozostało mi wsiadać na niego tak długo, aż mi strachy przejdą, albo sobie znaleźć inne zajęcie.
  13. człowiek nerwica, no to na drugi raz idź na wino. Koi nerwy.
  14. Mam identycznie. Wręcz preferuję taką opcję - dziś ktoś mnie, jutro ja jemu. Uważam, że to dużo milsza opcja niż takie rozliczanie się co do złotówki, chociaż mam sporą grupę znajomych, którzy preferują właśnie taką opcję i nawet 50gr oddają przy pierwszej okazji.
  15. A jak przez te pół roku zmieniło się Twoje podejście do związku i życie?
  16. Bawiła... Myślę, że ot - pochlebiało jej zainteresowanie młodego chłopaka, a że jej to sprawiało frajdę, to zamiast uciąć sprawę na wstępie flirtowała sobie. Przynajmniej to wnioskuję na podstawie postów i znajomości ze sporą grupą moich koleżanek w wieku między 30 a 40 lat.
  17. New-Tenuis, czekaj, dobrze zrozumiałam? On dał Ci odczuć, że mu się podobasz, wiec on spodobał się Tobie?
  18. Marek1991, tak po mojemu gdyby ona do Ciebie coś czuła, to byś o tym wiedział.
  19. A kto mówi o robieniu anioła... Jak wybaczam, to nie dostaję amnezji, wiem, że mnie zranił, po prostu nie czuję już do niego o to żalu. Swoją drogą uważam też, że są rzeczy, których wybaczyć się nie da. Jakie - zależy od indywidualnego przypadku. A zemsta to swoją drogą. Tylko dla mnie... no kurczę, albo mam możliwość, chęć i wolę i się mszczę, albo nie mam i snucie na ten temat fantazji nie daje mi nic poza wysysaniem mojego czasu i energii, bo i tak tego nie zrealizuję. Uważam natomiast, że na zemście niektórzy (i tu podkreślam to słowo!) mogą coś zyskać, ale to jakby coś wyjaśnię w dzień, bo lekko padam na nos. ;-) -- 27 sie 2011, 04:24 -- PS. Nie kłócimy się przecież tylko wymieniamy punkty widzenia. W moim świecie nie ma bogów, więc jak ja komuś nie wybaczę, to nikt mu nie wybaczy.
  20. halenore, może masz rację... Jeden i drugi hipnotyzuje i wzrusza. Może przemawia przeze mnie kobieta, która patrzy na długowłosego Oldmana obserwującego znad fioletowych lenonek swoją Minę i... której nawet nie przeszkadza, że czasem robi się siwiuteńki albo włochaty
  21. Hm... a dla mnie nie. Dla mnie wybaczyć to nie uważać kogoś za skurwysyna na przykład. Nie chcę żeby zabrzmiało infantylnie, ale nie winić go, nie mieć pretensji. Ja nie knuję i nie rozpamiętuję, nie nienawidzę, bo już to w życiu przerabiałam i wyszło mi, że ja na tym tracę, ale to oni to szmaty i skurwysyni, bo oni mnie bili, zdradzali, ranili, wykorzystywali, oni się mają wstydzić, nie ja. Nic nie wybaczyłam i nie wybaczę. Nawet Jezus w Biblii mówił, co trzeba zrobić, żeby zasłużyć na odpuszczenie grzechów! Jestem niewierząca, ale te zasady są naprawdę doskonale sformułowane. Nawet na boskie wybaczenie trzeba zasłużyć i przede wszystkim chcieć go, a ja mam być doskonalsza i bardziej wybaczająca? -- 27 sie 2011, 04:06 -- PS. Miałam kilka takich przypadków w życiu, że ktoś, kto mnie zranił, zawiódł czy zrobił krzywdę przychodził i mówił "wybacz mi". Wybaczałam, czasem po miesiącu, czasem po roku, ale zawsze dopiero wtedy, kiedy popatrzyłam na tę osobę i mogłam powiedzieć - "to jest człowiek do którego nie mam żalu", nigdy wcześniej. A do tamtych ludzi mam żal, wielki jak cholerna galaktyka, tylko się w tym staram nie nurzać, nie rozpamiętywać, bo to robi krzywdę MNIE, a nie im.
  22. Reklamy nie oglądałam, bo nie mam telewizora Ja z kolei nigdy nie pamiętam tytułu "Zagadka nieśmiertelności" Zawsze mam ochotę powiedzieć "Głód", ale już pamiętam, że "jakoś inaczej" to piszę po angielsku ^^ Orlocka też znam. :) Lugosiego oczywiście, Christophera Lee... Ale mój ukochany to Oldman.
×