kamil_88, toć to moja Ewangelia. Ja z kolei anime ruszam tylko w stanach najgłębszej depresji. W sumie to trochę dziwne, to wcale nie ejst mroczny serial. A jednak aż strach podchodzić z dobrym humorem. Też mam te zeszyciki. Oraz 11 tomów.
rotten soul, nie pamiętam, kto zainicjował. To nie było nic typu "o boże, boże, jesteś taki wspaniały/wspaniała, koniecznie muszę cię poznać" Poza tym - serio? Szukasz porad w wątku "problemy w związkach"? To chyba raczej kiepskie miejsce...
kornelia_lilia, nie ma czym się chwalić, znamy się z portalu randkowego. I niby jesteśmy parą, ale wcale się tak nie zachowujemy. Tzn. on mnie tak nie traktuje.
vifi, większość opisów z tego artykułu nie pokrywa się wcale z moją sytuacją. Ale sam problem - tak, chyba tak...
Ja tylko chcę, żeby ktoś się o mnie starał... Żeby okazywał, że mu zależy... Jeśli zależy...
Czy to tak wiele...?
Kalebx3, to też biorę pod uwagę. Dlatego odstawiłam na razie leki. Jak myślisz, po jakim czasie powinien zmniejszyć mi się apetyt, jeśli faktycznie jest od leków?
Cały czas jem. Brzuch mnie boli z przejedzenia, a jem dalej. Co chwilę mam nową teorię tłumaczącą czym to jest spowodowane, ale na dobrą sprawę powód nie ma znaczenia (jeśli i tak nie powstrzymuje mnie to przed obżarstwem), jem dalej.
Też tak miałam. Jak nie kochałam. A nawet wtedy czułam, że coś tu jest nie tak.
Co do tych przesłodzonych związków - jeśli obie strony nie mają nic przeciwko, to co w tym złego? Najwyżej otoczenie się porzyga.
"Mój" facet nie odczuwa żadnej potrzeby kontaktu ze mną. A jesteśmy na etapie tego całego "początku związku", który powinien być przecież najintensywniejszy, a endorfiny powinny rozsadzać mózg...
A ja chciałabym wiedzieć gdzie jest i co robi mój mężczyzna... Chciałabym być w takim obrzydliwie przesłodzonym związku, jak Marshall i Lily z "How I Met Your Mother", którzy odprowadzają się nawzajem do lodówki i tęsknią za sobą, gdy partner jest w toalecie...