Coś w ten deseń. Kilka moich ostatnich bliższych relacji z płcią przeciwną (niekoniecznie związków, liczę też przyjaźnie, czy raczej - potencjalne przyjaźnie) zakończyła się właśnie w taki sposób, że absolutnie o owych dżentelmenach nie myślę jako o "normalnych".
Z drugiej strony - jeśli relacja się rozpada, to przynajmniej jedna strona zwykle jest winna. Nie ma raczej na świecie zbyt wielu osób, które są w takim razie "normalne" - chyba jedynie ci, którzy nie mieli żadnego doświadczenia do tej pory i nie zdążyli nikogo skrzywdzić.
-- 30 paź 2013, 13:00 --
Mam to samo. Potem gdy z kimś się spotykam, to nie mamy o czym rozmawiać... Nie wiem co na to poradzić, zmuszanie się do bycia "na bieżąco" tylko po to, żeby może kiedyś coś z tego przydało się w rozmowie z jakimś obcym człowiekiem absolutnie mi się nie sprawdza == Spędzanie czasu z drugim nołlajfem wcale nie jest lepsze, bo nuda jest podwójna