Skocz do zawartości
Nerwica.com

alabama

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez alabama

  1. alabama

    Jestem nikim...

    Podobno.. to Kopernik nie żyje. Nie wiem na pewno bo nie byłam na pogrzebie. ;x
  2. alabama

    Jestem nikim...

    nawet jeśli to jak to się ma do tego, co pisze o swoich problemach Kam80??????? wiecie co mi się trochę wydaje? że wyłapujecie sobie jakieś ambitne wątki do przechwalania się, kto bystrzejszy i mądrzejszy olewając totalnie prośby i sugestie odnośnie zmiany tonu i tematyki w tymże wątku. Uwaga powinna być skierowana na problem autorki chyba?
  3. alabama

    Jestem nikim...

    ja pierdzielę. Szkoda mi tej dziewczyny, biedna znalazła sobie forum, bo już nie daje rady sama ze sobą i niby powinna tu odnaleźć bratnie dusze a okazuje się, że faktycznie podłapali wszyscy wątek nie ten co trzeba. Ja bym nie kwestionowała niczyich kompetencji, zwłaszcza na podstawie wyznawanej wiary. Element wiary w psychoterapii nie jest niczym złym moim zdaniem, jeśli ma pomóc. Cel uświęca środki a dziewczyna napisała, że wiara jest bardzo ważna w jej przypadku, bo dzięki niej i właściwie tylko dzięki niej jeszcze żyje. Dlatego nie rozumiem skąd nacisk na ten akurat fragment postu. Nic to nie wnosi. Niech idzie do psychologa zakonnego, co to za różnica? Kam80. Jeśli jeszcze nie obraziłaś się na nas, tak jak na Boga, to dawaj tu z powrotem :) Dasz radę, tylko trochę dystansu nabierz. Przede wszystkim uspokój się, nie lamentuj. Masz powody, wiem, widzę je i dostrzegam twoją rozpacz. Jest mnóstwo sposobów na poradzenie sobie z tym, co ci teraz aktualnie dolega. Nic nie trwa wiecznie także głowa do góry. Napisz jaka ta siostra się okazała, bom ciekawa i powodzonka życzę. Czekam na info od Ciebie, bo mam nadzieję, że napiszesz coś tutaj jeszcze, chociażby ze względu na mnie A wy już nie spuszczajcie się nad tym tematem wiary. Plz :))
  4. no tak nie oglądaj się za siebie, bo ci z przodu ktoś przy...bie ; >
  5. człowiek nerwica, nie dosłownie przecież, ale to też strata. Jeśli się traci bliską osobę z powodu rozpadu związku to ona w naszym życiu jakby już przestaje istnieć, wbrew naszej woli, nie wskrzesimy jej do wspólnego życia
  6. ja Cię nie rozjadę, przyrzekam : ) Zawsze ratuję jeżyki z asfaltów : )
  7. słyszałam, że trzeba rzucić rzucanie. Jakaś dziwaczna filozofia polegająca na zmianie w podświadomości. Nie rozwinę bo nie pamiętam, ale może coś w tym rzucaniu jest. Jak się wciąż wyznacza daty, robi postanowienia itd to w podświadomości wciąż jest to palenie zakodowane. Niby jak się zaprzestanie rzucać to można rzucić prędzej. Ja kiedyś rzuciłam tak po prostu,nie że z końcem paczki. Pamiętam zostało mi kilka papierosów w paczce, dałam wujkowi. Nie paliłam ponad rok. Nie bo nie. Czułam się dużo zdrowiej i lepiej. No i przyszedł mega stres. Zapaliłam fajkę po takim w sumie długim czasie, nie odrzuciło mnie nie czułam niesmaku. Myślałam, że tylko ta jedna, żeby przetrwać ten silny stres i tak poszło. Palę znów. Nie myślę teraz żeby przestać, ale wiem, że to nie jest takie wcale trudne przestać palić. To kwestia chwili i decyzji. Jak chce się przestać to się przestaje i tyle.
  8. z kotami się zgadzam. Nienawidziłam kotów.Mama kiedyś przywiozła do domu maleńkiego kotka,który miał być przeznaczony do utopienia, no i mama go uratowała. Pomijając, że kociaka wykarmiła moja suka, do kota przekonywałam się pomału. Był z nami kilka lat. Pokochałam go właściwie bezgranicznie. Nawet nawiązaliśmy dialog kultur. Gadałam w jego (tak mi się wydawało języku) wydając z siebie śmieszne kocie dźwięki, ale działało, bo gdy chciałam żeby przyszedł przyłaził. Złaził leniwie z szafy, jakby z łaską, ale jednak ; ] Oglądałam taki film 'Poznaj moich rodziców'-przy okazji zarypista komedia, gdzie pan teściu pana Fajfusa też miał kota na punkcie swojego kota, i tak kiedyś do Fajfusa rzekł, otóż 'na miłość kota trzeba sobie zasłużyć' i te słowa są święte. Łatwo przekonać do siebie psa, wysarczy dać mu, za przeproszeniem żreć, z kotem jest już wyższa szkoła jazdy. Ale gdy wypracujesz sobie miłość kota - zwierzęcia które notabene kocha wolność - to miłość nie do zaje... Jest w kotach coś magicznego:)
  9. nie wiem czy dobry dział, jak nie to sorry nie wiedziałam gdzie napisać. Popełniłam największy błąd swojego życia. Podjęłam bardzo złą decyzję jakiś czas temu co w konsekwencji doprowadziło mnie w miejsce, w którym nigdy nie chciałam się znaleźć. Wiem, że gdybym postąpiła wtedy inaczej byłabym szczęśliwa teraz. Za dużo wydarzyło się już po drodze, żeby mogło wrócić to, co straciłam w tamtym dniu. Ale czy da się mimo, że to realnie niemożliwe cofnąć czas? Może jakaś magia? Może jakiś stan umysłu? Nie jestem wariatką, ale nie chcę przeżyć życia z poczuciem zmarnowania czegoś najcenniejszego co mi się mogło przydarzyć. eh...
  10. w sposób na puzzla. Na zasadzie podobieństw. Jeśli źle rozpoznasz kształt podobieństw i wciśniesz puzzla do puzzla na siłę myśląc, że pasuje, to prędzej czy później pod wpływem praw fizyki któryś odskoczy. Fizyka działa. Siły odśrodkowe ciągną nas tam, gdzie natura przewidziała dla nas miejsce. Nie każdy odnajdzie swojego puzzla. Nieraz nasze "idealnie pasujące do nas puzzle" żyły w innej epoce, więc fizyczną niemożliwością jest spotkać się i połączyć w parę, nieraz żyją na innym kontynencie,na którym nigdy się nie znajdziemy, itede. Jeśli nie mam racji niech mi to ktoś udowodni Ale z pozostałych dostępnych w pudełeczku, w którym przyszło nam żyć znajdują się puzzle, które wydają się nam być całkiem z kształtów ideologii, charakteru, innych kształtów podobne i pasujące do nas i wtedy haps, bierim puzzla. On się może zawsze nie zgodzić do nas przyłączyć, ale jak będziemy go umiejętnie naciskać to pewnie ulegnie, a jak nie to dużo jest pasujących na miarę naszego nieprecyzyjnego oka puzzli do nas. No i teraz nie wiem czy nie zostanę za tę wypowiedź ukrzyżowana, ale takie moje zdanie. Bo kiedyś zadałam podobne pytanie mojemu bardzo mądremu koledze i on mi to właśnie właściwie mniej niż więcej wytłumaczył. Ja tylko dalej poleciałam z fantazją : ))
  11. to może na siłę narazie nie szukaj tej pracy, poczekaj aż poczujesz, że chcesz sam z siebie a nie dlatego, że ktoś ci każe. Rodzice pewnie swoją nadopiekuńczością i załatwianiem za ciebie troche sknocili sprawę, ale do nich nie wolno mieć pretensji. Trudno być rodzicem i dozować odpowiednio troskę, opiekuńczość itd. W stosunku do dziecka zazwyczaj relacje są niezdrowe, bo nikt dla nikogo tak się w życiu liczyć nie będzie jak własne dziecko. Wydaje mi się, że jeśli w pracy - ale takiej, w której masz możliwość wykazania się - odniesiesz sukces, w sensie może nie awansów, ale dostrzeżenia że potrafisz i jesteś dobrym pracownikiem, to nabierzesz też więcej odwagi i wiary w siebie. Bo na budowie jest faktycznie ciężko i tam raczej zwykły pracownik spełnienia nie znajdzie. A poza tym widzę, że w najważniejszej pracy odniosłeś sukces i dałeś sobie radę, najcięższej bo nad sobą. Sam mówisz, że się zmieniłeś, nabrałeś masy potrafiłeś zawziąć się i zdobyć to, na czym ci zależało. Jeśli tu ci się udało to masz duże szanse że uda ci się też z pracą zawodową. Ale jeśli czujesz, że teraz nie jesteś na siłach to troszkę wyluzuj i zajmij się bardziej zmianą swojej osobowości pod tym względem. :)
  12. alabama

    Skojarzenia

    ignorancja - mur
  13. oby dało. Nie wiem tylko czy mam siłę brać.
  14. a co lubisz robic? i jaką chciałbyś mieć pracę? -- 01 lip 2011, 14:55 -- wywalenie to lata praktyki nieraz. Zacznij od uświadomienia sobie, że w ogóle go w sobie masz.
  15. alabama

    Ano witam

    ja się wcześniej tu witałam, napisałam w taki sposób, że dostałam prawie bana,co sprawiło, że zmieniłam loga i na dzień dobry dostałam ostrzeżenie. Prawie już zrezygnowałam z tego forum, bo stwierdziłam,że ono wcale nie dla świrów (przekomarzam się, ale ironicznie). Jeszcze tu jestem, ale co zajrzę w celu wyżalenia się, to zaczynam odpisywać na posty innych. No ale że jeszcze tu istnieję to również witam Cię i nie tylko Cię.
  16. masz tyle kłopotu bo wpadles w bledne koło. Sam z gory cos zakladasz, ze bedzie wg twojego scenariusza, odczuwasz przez to paralizujacy strach i nie robisz ostatecznie nic zeby nie daj Bog nie okazalo sie ze miales racje. Dlatego napisalam ci ze podtrzymujesz przy zyciu tego "zlego podpowiadacza". Nie myslisz ze tak to troche dziala? -- 01 lip 2011, 14:11 -- no i pokopany? ja tak nie uwazam, nie znam cie ale po tym co piszesz, tzn na podstawie tego nie stwierdzilabym ze jestes pokopany tylko bardziej ze sam siebie kopiesz. No bo troche chyba kopiesz nie? :)
  17. znam. Pisalam juz tutaj. Wstrzymaj oddech jak cie najdzie atak. Na kilka sek. Do mozgu nie dotrze tyle krwi i tlenu. Panika przejdzie bo jestesmy tak skonstruowani biologicznie,ze znajdujac sie w stanie zagrozenia zaczynamy szybciej oddychac, przygotowani jestesmy na ucieczke lub atak. A poniewaz ataku nie bedzie bo to w naszej glowie to organizm trzeba uspokoic i wlasnie najlepiej w ten sposob. Mnie to troche pomagalo. Przestan oddychac na kilka sek. kilkanascie.... organizm skupi sie wtedy tylko na tym, ze tlenu ci brak a nie na lekach i obawach ktore sobie napedzasz,a ktore w rzeczywistosci nie maja realnej racji bytu.
  18. czesc :) wiem,ze ciezko napisac wszystko tak,zeby bylo dobrze zrozumiane,ja tez nieraz mam takie beznadziejne dni i czuje sie identycznie jak ty, chcialabym zeby ktos mnie zrozumial, pomogl jakos,zagladam tu zeby znalezc cokolwiek.. jakiekolwiek slowa otuchy,chce juz cos napisac o tym jak sie beznadziejnie czuje.. i ostatecznie nie pisze, bo nie mam sily tego opisywac,a w ogole to nie mam nadziei ze uslysze cos nowego oprocz tego co typowe tutaj, w sensie idz do lekarza albo na psychoterapie. W sumie sama czesto tez tak ludziom odpisuje, jakby wszystkie problemy jakie ludzie maja swiadczyly o tym,ze wszystko ma podloze albo w dziecinstwie, albo ze lekami da sie cos zmienic a prawda jest taka ze kazdy z nas tutaj z osobna ma zupelnie inny swiat od samego poczatku, zupelnie inne postrzeganie rzeczywistosci,swiata i siebie. Chociaz wszyscy zyjemy calkiem podobnie, marzymy wlasciwie o tym samym - oszczesciu, czy o pasji zeby jakakolwiek w ogole miec,albo zeby umiec sie jej poswiecic jesli nawet sie ja ma... w zwiazkach sie kielbasi, dziewczyny zalamane po stracie faceta pisza, ze nie wiedza co robic, ze nie chce im sie zyc.. kazdy szuka tutaj czegokolwiek zeby miec jakas nadzieje, zeby jakos wierzyc ze przed nim cos jeszcze jest, i ze bedzie wreszcie dobrze. Ja sama od kilku lat mam takie problemy ze nie wiem nawet juz co czuje. Nie wiem czy chce jeszcze i czy mam sile rozmawiac z kimkolwiek o tym. Przerabialm psychoterapie,lekarzy,leki.. dalam spokoj i nie znaczy to ze nie jest to metoda. W moim przypadku zawsze dzialalo to tak, ze chcialam tylko doprowadzic sie do stanu takiego, w jakim zawsze czulam sie soba-osoba szczesliwa, zaradna a dalej juz zyc jak normalny czlowiek, silny czlowiek, ktory wie czego chce. Pisze o sobie troche celowo tobie.. chodzi mi o to, zebys uzmyslowil sobie, ze sa ludzie ktorzy maja bardzo podobnie jak ty. Ja tez sie boje krytyki. Boje sie oceny. Kiedys bylam osoba bardzo wesola i odwazna uwielbialam byc w centrum zainteresowania. Pasmo wydarzen w moim zyciu wszystko odmienilo i zaczelam popadac w coraz gorszy stan. Przezylam juz chyba wszystko lacznie z zalamaniem nerwowym, fobia spoleczna, depresja,nberwica ale w srodku czulam,ze jestem normalna i moje takie reakcje i to w jakim jestem stanie jest wlasnie normalne i naturalne bo jestem zdrowa i gdy zle sie dzieje to zle sie czuje. Szukalam pomocy wlasnie na psychoterapiach, u psychiatrow i wlasciwie zawsze slyszalam ze ze mna ok. Podobnie jak ty zebym sie za robote wziela. Jedna tylko babka powiedziala mi cos, o czym zreszta zawsze wiedzialam ale uswiadomilam sobie dzieki temu ze to uslyszalam od niej, ze jestem "złym charakterem" ale złym w senie funkcjonujacym na wlasna niekorzysc. To polega mniej wiecej chyba na tym samym co wlasnie u ciebie, a mianowicie pewnych cech mam wiecej niz inni, jak np wchodzenie zbyt szybko w relacje, ufanie zbyt silne ludziom, zakladanie ze ludzie sa tacy jak ja, lub skoro ja np jestem taka zyczliwa i dobroduszna to ludzie wobec mnie wg mnie sa tacy sami a wcale tak nie jest. Dlatego gdy mi sie np w zwiazku nie powiedzie to nie potrafie sie z niego wycofac tak latwo jak ta druga str ze przezywam to duzo silniej niz ta osoba, i ma to tez odzwierciedlenie na innych plaszczyznach zycia czy relacjach z ludzmi. Przezywam wszystko duzo mocniej i bardziej niz przecietny czlowiek - taka juz osobowosc i pani psycholog byla zdania ze to lata terapii aby ten "zły charakter" naprawić. Z tego co piszesz, widze ze tez latwo sie zniechecasz. No i tu kolejna sprawa, kiedys czytalam taka ksiazke jak byc optymista, no tam wiadomo piecset przykladow i wskazowek, ale utkwilo mi cos w szczegolosci. Byl podany przyklad faceta, ktory pracuje jako agent ubezpieczeniowy,wydzwania po ludziach i sprzedaje im tzn ma im sprzedac ubezpieczenie. Oczywiscie jak tow tym fachu raczej spotyka sie z odmowami. Jego kolezanka pracuje na tym stanowisku i ma podobne doswiadczenia z klientami. Roznica jest tylko taka,ze on sie poddaje. Po ktorejstam rozmowie.oczywiscie konczacej sie odmowa ubezpieczenia facet zrezygnowany kladzie sie przed tv czy zajmuje sie czyms innym, jednym slowem opada z sil tkwiac pograzony w beznadziei.A jego kumpela mimo 15 odmowy dzwoni dalej. Trafia w koncu na klienta, ktrory sie decyduje. No i jaki moral tak?Moral jak na moje taki, ze ludzie roznie podchodza do porazek. Kazdy je widzi kazdy zdaje sobie z nich sprawe, ale sa tacy, ktorzy sie nie zniechecaja i nawet ich to mobilizuje jeszcze bardziej. No wlasciwie tacy ludzie maja wieksze szanse na sukces niz ten pan zalamany przed tv nie? Ale teraz kwestia nastepna. Fajnie wszystko pieknie, moze sie zgodzisz ze to racja itd.. ale jak to wszystko zastosowac w swoim zyciu i w swoim przypadku bo chyba tu najwiekszy problem. No to ja znow o sobie ci napisze. Wlasnie jestem na kolejnym zyciowym zakrecie. Naprawde mam teraz bardzo kiepska sytuacje, no i jest ona kolejna zreszta,bo w bardzo podobnej bylam juz nie raz. Zazwyczaj moje reakcje sa takie same, spie, leze, placze, nie widze wyjscia, nie widze nadziei, gadam z Bogiem w myslach pytajac go dlaczego i za co.. sama sobie szukam odpowiedzi,mysle ze tylko zmiana tej sytuacji jest w stanie mi pomoc i mnie z tego dola wyrwac. Ale jest czasami w zyciu tak, ze sytuacji zmienic sie nie da. Teoretycznie. Jesli nie masz wplywu na to co sie wydarzylo badz wydarza to wiadomo,ze tego nie zmienisz. ALe zawsze mozesz zmienic swoje nastawienie. Mnie np jeste teraz uwierz mi..bardzo bardzo ciezko. Wiem ze jak skoncze to pisac do ciebie to pewnie znow pojde sie polozyc i bede plakac. No i co z tego, mysle. Moze bede plakac, moze bede miala tysiac mysli ale czuje w srodku ze zachozi we mnie przemiana. Ze mimo,ze tyle zlego sie zadzialo i dzieje w moim zyciu to ja staje sie paradoksalnie silniejsza, kolejne doswiadczenie, ale dajace mi taka szkole ze to ja jestem osoba najwazniejsza, ze to ja sama musze zaczac siebie kochac i o siebie sie troszczyc, dostarczac sobie pozytywow, ze moze i moj strach przed osmieszeniem czy zlymi ocenami nie zniknie, moze zawsze bedzie mi to sprawialo przykrosc, a moze nie, ale najwazniejsze to chyba jak ja sama siebie oceniam. Byc moze ludzie widza we mnie kogos super, kto sobie radzi,kto ma wiele zalet,moze sa ludzie ktorzy widza wszystko we mnie zupelnie na odwrot, ale czy ich zdanie cos tak naprawde zmieni w moim wlasnym postrzeganiu mojej osoby? Nie. Nawet jakbys dostal super oferte pracy i wszyscy twoi znajomi w tej pracy zaczeli cie chwalic itd czy w srodku w tobie nie zylby ten maly zalekniony chlopiec,ktory tylko czeka az cos sie znow zchrzani i jest to tylko kwestia czasu? A jakbys tak przezyl cale zycie w przekonaniu ze i tak komus nie podpasujesz a tak by sie nie stalo to co bys na koniec pomysla? Nie pomyslal bys czasem ile wlasnie ten zyjacy w tobie chlopiec, ktorego sam w sumie chodujesz i podtzrymujesz przy zyciu zrujnowal i zabral ci zdrowia?usmiechu? Wydaje mi sie, ze z innym podejsciem, nawet jakbys trafil wreszcie na osobe ktora znow by cie skrytykowala, nie uczynilbys jej przeszkoda i metą swojej walki, potraktowalbys ja tylko jaka małą przeszkodke,albo pomyslalbys ze nie ma racji i szedlbys dalej. Tyle ze najwieksza osoba przed ktora czujesz paniczny strach bycia skrytykowanym jestes ty. ?? A wez pozanos tak sobie nawet w miejca w ktorych nie chcesz pracowac te CV.Olej czy dostaniesz odp czy nie. A jak kilka firm sie odezwie, nie bedzie to fajne uczucie? A jak im odmowisz, bo to tobie nie bedzie pasowalo to nie bedzie fajne uczucie? Ze ty tak samo jak kazdy masz prawo nie chciec? Mozesz byc przekoanny ze stac cie na cos wiecej niz praca akurat tam? Nie znam zbyt wiele madrych cytatow zeby walnac tu mega przeslanie, ale pisze ci wlasne mysli, to wszystko co sama przeszlam i przechodze pokazuje mi pewna prawidlowosc.Zycie moje nalezy do mnie i to w jaki sposob przezywam je i przezyje zalezy glownie ode mnie nie od tego co ktos mi napisze czy powie, ale od tego co sama sobie w glowie bede tworzyc.Moge myslec ze jestem beznadziejna i lezec przed tv albo wziac sluchawke i dzownic dalej. Rozumiesz? Chcialabym ci jakos pomoc i sobie zreszta tez. Kazdy z nas ma chwile slabsze i lepsze, ale chyba w zyciu najwazniejsze jest walczyc o siebie i wyznaczac sobie wlasna szczesliwa droge. Chyba sami mozemy sobie najbardziej pomoc, trzeba sie tylko troszke pokochac, bo kto bedzie nas tak cenil, szanowal i kochal wlasnie jak nie my sami? A nie warto? Tak z reka na sercu? Nie zaslugujemy na to, bez znaczenia ile wazymy czy mierzymy, czy komus kto jest ladniejszy, madrzejszy, bogadszy ten swiat nalezy sie bardziej?
  19. a ja jej współczuję, z opisu widać że dziewczyna łatwego życia nie ma i jest sfrustrowana, pewnie ją przerastają problemy i może czuje, że nie jest rozumiana a po tym co piszesz... chyba ma rację
  20. żadne to pocieszenie, ale każdy z nas albo przeszedł albo przejdzie przez zawód miłosny i złamane serducho.Każdy wtedy czuje się..podejrzewam bardzo podobnie,także tyle co możesz usłyszeć to 'współczuję' albo 'wiem jak to jest'. Nie załamuj się,bo czas leczy rany a jak już uleczy, to spojrzysz z innej perspektywy i zdasz sobie sprawę, że nie było warto tak cierpieć. Ale to za jakiś czas a teraz.. z własnego doświadczenia co mogę ci od serca poradzić to.. daj sobie kilka dni i przepłacz dosłownie wybecz wszystkie złe emocje,nie bądź zła na siebie za to,jesteś człowiekiem. Kiedyś gdzieś przeczytałam, że trzeba się dosłownie pożegnać w samym sobie z tą osobą,tak jakby ona umarła, bo w pewnym sensie ona w nas umiera i coś w tym jest. Po kilku dniach NA SIŁĘ! (bo to nie będzie naturalne i męczące,ale..) staraj się skupiać na wszystkim innym byle nie na tym temacie. Pamiętasz tekst Scarlet Ohara czy jak jej tam było w 'Przeminęło z wiatrem'?:) "pomyślę o tym jutro".? Dasz radę a jak nie.. to i tak dasz. Bo no niestety tylko tak to działa. Nie załamuj się. Nie warto tylko teraz jeszcze to do ciebie nie dociera. Buźka. Życzę żeby ci jak najszybciej minęło i trzymam kciuki.
  21. to bardzo przykre, że straciłaś dzidzię Nie wiem nawet co napisać... Nie dziwię się, że masz teraz takie problemy z psychiką ale z drugiej str. podziwiam cię, że i tak jakoś się trzymasz. Sama mam dzieciaczka i mimo, że nic takiego tragicznego w moim życiu się nie przydarzyło, to często też mnie nachodzą lęki,że jakby coś się stało to...'ojezusmaria'. Wszystko to kwestia głowy, ale łatwo się pisze.. także ja uważam że jak najszybciej psychoterapia, bo musisz być zdrową,szczęśliwą odważną mamą,żeby Zuzia też czuła się bezpiecznie.Dzieci wyczuwają nastroje rodziców. Wierzę, że dasz radę i będzie dobrze :) ps. bardzo ładna mamuśka z ciebie a facetem się nie przejmuj, wiesz.. oni z marsa. Nigdy chyba nas nie skumają. Szukaj wsparcia tutaj i przede wszystkim u lekarza.Zobaczysz, że z czasem wszystko się wyprostuje. Zuzi nic nie będzie bo ma dzielną i mądrą mamę. Powodzonka
  22. zrobiłam ten test, wyszło mi, że nie mam fs a nie kumam bo w sklepie prawie mdleję, czuję dziwny lęk, nie wspominając już o publicznych wystąpieniach.mam w ogóle takie dziwne coś i nie wiem czy sama to sobie nakręcam,ale się panicznie boję bycia obserwowaną i czasem zamiast po artykułach w sklepie patrzę 'po ludziach' czy nikt się mi nie przygląda. Czasem tak sobie napędzam strach, że mam wrażenie że każdy się lampi a okazuje się często, że nikt i wtedy zdaję sobie sprawę że jestem totalnym żałosnym małym świrem ;/
  23. mi to przypomina nerwicowe zaburzenia. Byłeś u lekarza? Jakiś musiał zaistnieć czynnik, że tak zaczęło się z tobą dziać. Kojarzysz coś? Jakieś wydarzenie, jakiś duży stres,albo może czegoś się obsesyjnie obawiasz? Różne mogą być przyczyny. Brak magnezu, czy zaburzenia bioorganiczne też, ale to już lekarz musi się wypowiedzieć.
  24. zwodzą, zostawiają... tak nie postępują przyzwoici mężczyźni. Oni nie są nas warci. Im bardziej nas nie chcą tym bardziej my ich chcemy. Przeszłam przez to dwa razy. Wiem, że dopóki klapki z oczu nie spadną to nic nie trafi do nas, żadne 'pocieszające' argumenty na naszą korzyść,ale my najlepiej wiemy jakie jesteśmy dziewczyny, że jesteśmy wartościowe i stworzone do kochania. Czas się ogarnąć. Nie dajmy się zniszczyć laski byle fagasowi!
×