Skocz do zawartości
Nerwica.com

alabama

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia alabama

  1. alabama

    Jestem nikim...

    Podobno.. to Kopernik nie żyje. Nie wiem na pewno bo nie byłam na pogrzebie. ;x
  2. alabama

    Jestem nikim...

    nawet jeśli to jak to się ma do tego, co pisze o swoich problemach Kam80??????? wiecie co mi się trochę wydaje? że wyłapujecie sobie jakieś ambitne wątki do przechwalania się, kto bystrzejszy i mądrzejszy olewając totalnie prośby i sugestie odnośnie zmiany tonu i tematyki w tymże wątku. Uwaga powinna być skierowana na problem autorki chyba?
  3. alabama

    Jestem nikim...

    ja pierdzielę. Szkoda mi tej dziewczyny, biedna znalazła sobie forum, bo już nie daje rady sama ze sobą i niby powinna tu odnaleźć bratnie dusze a okazuje się, że faktycznie podłapali wszyscy wątek nie ten co trzeba. Ja bym nie kwestionowała niczyich kompetencji, zwłaszcza na podstawie wyznawanej wiary. Element wiary w psychoterapii nie jest niczym złym moim zdaniem, jeśli ma pomóc. Cel uświęca środki a dziewczyna napisała, że wiara jest bardzo ważna w jej przypadku, bo dzięki niej i właściwie tylko dzięki niej jeszcze żyje. Dlatego nie rozumiem skąd nacisk na ten akurat fragment postu. Nic to nie wnosi. Niech idzie do psychologa zakonnego, co to za różnica? Kam80. Jeśli jeszcze nie obraziłaś się na nas, tak jak na Boga, to dawaj tu z powrotem :) Dasz radę, tylko trochę dystansu nabierz. Przede wszystkim uspokój się, nie lamentuj. Masz powody, wiem, widzę je i dostrzegam twoją rozpacz. Jest mnóstwo sposobów na poradzenie sobie z tym, co ci teraz aktualnie dolega. Nic nie trwa wiecznie także głowa do góry. Napisz jaka ta siostra się okazała, bom ciekawa i powodzonka życzę. Czekam na info od Ciebie, bo mam nadzieję, że napiszesz coś tutaj jeszcze, chociażby ze względu na mnie A wy już nie spuszczajcie się nad tym tematem wiary. Plz :))
  4. no tak nie oglądaj się za siebie, bo ci z przodu ktoś przy...bie ; >
  5. człowiek nerwica, nie dosłownie przecież, ale to też strata. Jeśli się traci bliską osobę z powodu rozpadu związku to ona w naszym życiu jakby już przestaje istnieć, wbrew naszej woli, nie wskrzesimy jej do wspólnego życia
  6. ja Cię nie rozjadę, przyrzekam : ) Zawsze ratuję jeżyki z asfaltów : )
  7. słyszałam, że trzeba rzucić rzucanie. Jakaś dziwaczna filozofia polegająca na zmianie w podświadomości. Nie rozwinę bo nie pamiętam, ale może coś w tym rzucaniu jest. Jak się wciąż wyznacza daty, robi postanowienia itd to w podświadomości wciąż jest to palenie zakodowane. Niby jak się zaprzestanie rzucać to można rzucić prędzej. Ja kiedyś rzuciłam tak po prostu,nie że z końcem paczki. Pamiętam zostało mi kilka papierosów w paczce, dałam wujkowi. Nie paliłam ponad rok. Nie bo nie. Czułam się dużo zdrowiej i lepiej. No i przyszedł mega stres. Zapaliłam fajkę po takim w sumie długim czasie, nie odrzuciło mnie nie czułam niesmaku. Myślałam, że tylko ta jedna, żeby przetrwać ten silny stres i tak poszło. Palę znów. Nie myślę teraz żeby przestać, ale wiem, że to nie jest takie wcale trudne przestać palić. To kwestia chwili i decyzji. Jak chce się przestać to się przestaje i tyle.
  8. z kotami się zgadzam. Nienawidziłam kotów.Mama kiedyś przywiozła do domu maleńkiego kotka,który miał być przeznaczony do utopienia, no i mama go uratowała. Pomijając, że kociaka wykarmiła moja suka, do kota przekonywałam się pomału. Był z nami kilka lat. Pokochałam go właściwie bezgranicznie. Nawet nawiązaliśmy dialog kultur. Gadałam w jego (tak mi się wydawało języku) wydając z siebie śmieszne kocie dźwięki, ale działało, bo gdy chciałam żeby przyszedł przyłaził. Złaził leniwie z szafy, jakby z łaską, ale jednak ; ] Oglądałam taki film 'Poznaj moich rodziców'-przy okazji zarypista komedia, gdzie pan teściu pana Fajfusa też miał kota na punkcie swojego kota, i tak kiedyś do Fajfusa rzekł, otóż 'na miłość kota trzeba sobie zasłużyć' i te słowa są święte. Łatwo przekonać do siebie psa, wysarczy dać mu, za przeproszeniem żreć, z kotem jest już wyższa szkoła jazdy. Ale gdy wypracujesz sobie miłość kota - zwierzęcia które notabene kocha wolność - to miłość nie do zaje... Jest w kotach coś magicznego:)
  9. nie wiem czy dobry dział, jak nie to sorry nie wiedziałam gdzie napisać. Popełniłam największy błąd swojego życia. Podjęłam bardzo złą decyzję jakiś czas temu co w konsekwencji doprowadziło mnie w miejsce, w którym nigdy nie chciałam się znaleźć. Wiem, że gdybym postąpiła wtedy inaczej byłabym szczęśliwa teraz. Za dużo wydarzyło się już po drodze, żeby mogło wrócić to, co straciłam w tamtym dniu. Ale czy da się mimo, że to realnie niemożliwe cofnąć czas? Może jakaś magia? Może jakiś stan umysłu? Nie jestem wariatką, ale nie chcę przeżyć życia z poczuciem zmarnowania czegoś najcenniejszego co mi się mogło przydarzyć. eh...
  10. w sposób na puzzla. Na zasadzie podobieństw. Jeśli źle rozpoznasz kształt podobieństw i wciśniesz puzzla do puzzla na siłę myśląc, że pasuje, to prędzej czy później pod wpływem praw fizyki któryś odskoczy. Fizyka działa. Siły odśrodkowe ciągną nas tam, gdzie natura przewidziała dla nas miejsce. Nie każdy odnajdzie swojego puzzla. Nieraz nasze "idealnie pasujące do nas puzzle" żyły w innej epoce, więc fizyczną niemożliwością jest spotkać się i połączyć w parę, nieraz żyją na innym kontynencie,na którym nigdy się nie znajdziemy, itede. Jeśli nie mam racji niech mi to ktoś udowodni Ale z pozostałych dostępnych w pudełeczku, w którym przyszło nam żyć znajdują się puzzle, które wydają się nam być całkiem z kształtów ideologii, charakteru, innych kształtów podobne i pasujące do nas i wtedy haps, bierim puzzla. On się może zawsze nie zgodzić do nas przyłączyć, ale jak będziemy go umiejętnie naciskać to pewnie ulegnie, a jak nie to dużo jest pasujących na miarę naszego nieprecyzyjnego oka puzzli do nas. No i teraz nie wiem czy nie zostanę za tę wypowiedź ukrzyżowana, ale takie moje zdanie. Bo kiedyś zadałam podobne pytanie mojemu bardzo mądremu koledze i on mi to właśnie właściwie mniej niż więcej wytłumaczył. Ja tylko dalej poleciałam z fantazją : ))
  11. to może na siłę narazie nie szukaj tej pracy, poczekaj aż poczujesz, że chcesz sam z siebie a nie dlatego, że ktoś ci każe. Rodzice pewnie swoją nadopiekuńczością i załatwianiem za ciebie troche sknocili sprawę, ale do nich nie wolno mieć pretensji. Trudno być rodzicem i dozować odpowiednio troskę, opiekuńczość itd. W stosunku do dziecka zazwyczaj relacje są niezdrowe, bo nikt dla nikogo tak się w życiu liczyć nie będzie jak własne dziecko. Wydaje mi się, że jeśli w pracy - ale takiej, w której masz możliwość wykazania się - odniesiesz sukces, w sensie może nie awansów, ale dostrzeżenia że potrafisz i jesteś dobrym pracownikiem, to nabierzesz też więcej odwagi i wiary w siebie. Bo na budowie jest faktycznie ciężko i tam raczej zwykły pracownik spełnienia nie znajdzie. A poza tym widzę, że w najważniejszej pracy odniosłeś sukces i dałeś sobie radę, najcięższej bo nad sobą. Sam mówisz, że się zmieniłeś, nabrałeś masy potrafiłeś zawziąć się i zdobyć to, na czym ci zależało. Jeśli tu ci się udało to masz duże szanse że uda ci się też z pracą zawodową. Ale jeśli czujesz, że teraz nie jesteś na siłach to troszkę wyluzuj i zajmij się bardziej zmianą swojej osobowości pod tym względem. :)
  12. alabama

    Skojarzenia

    ignorancja - mur
  13. oby dało. Nie wiem tylko czy mam siłę brać.
  14. a co lubisz robic? i jaką chciałbyś mieć pracę? -- 01 lip 2011, 14:55 -- wywalenie to lata praktyki nieraz. Zacznij od uświadomienia sobie, że w ogóle go w sobie masz.
×