-
Postów
518 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Atalia
-
jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty
Atalia odpowiedział(a) na temat w Psychoterapia
Vian, każdy ma oczekiwania (lato sensu) względem terapeuty. Początkowe założenia i wyobrażenia co do osoby mającej prowadzić i pomagać. Mającej być kimś w rodzaju mentora. Jeśli dana osoba, osoba potencjalnego terapeuty nie sprawdza się, klient/pacjent ma prawo wycofać się. Nie jest to równoznaczne z rezygnacją z terapii, a często z samego terapeuty. Ot co.. -
jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty
Atalia odpowiedział(a) na temat w Psychoterapia
Vian, a nie wzięłaś pod uwagę faktu, iż Sens chciała "terapeutyzować się", ale potrzebowała 100 - procentowej "pewności" terapeuty? -
chojrakowa, potrafisz odczuwać, nie tylko pejoratywnie, po prostu teraz jest do dupy :c przetrzymaj.. Wszyscy przetrzymamy, a któryś dzień wreszcie będzie pięknym (nie, wcale nie wówczas, gdy przedawkujemy, palniemy sobie w łepy czy co tam jeszcze). Tymczasem chyba pora na post w temacie "samookaleczenia" w moim wydaniu. Fak..
-
chojrakowa, bo to przereklamowane kłamstwo jest, z tą euforią "po". Ja zazwyczaj się wzruszałam, raz nawet zmysł smaku mi czasowo wygasł :) Nie jesteś beznadziejna, o nie!
-
Sens, Olu, nie jesteś "bezwartościowa", "skazana", ani "nieużyteczna"! Ta diagnoza w żaden sposób nie rzutuje na Ciebie, tj. nie zmieni Cię, nie zawiera wskazówek, jak powinnaś postępować i kim odtąd powinnaś stać się. Pomyśl, że dzięki niej lekarze będą mieli punkt zaczepienia. Wiesz, ja w różnych "momentach życiowych" bywałam już schizoidem, schizotypem, psychopatą i ...narcyzem - same kurioza. Postaraj się wziąć to "na spokojnie" (wiem, że to trudne). Sama diagnoza to papierek i, jak wspomniałam - punkt wyjścia do pracy z Tobą i nad Tobą..
-
chojrakowa, co i z jakiego powodu wzięłaś? :/ Uwielbiam K44
-
kite, wspaniała z Ciebie Pani Wychowawczyni! Masz smykałkę do tych dzieciaków, a i one w jakiś sposób Ci pomagają - super!! Korba, bardzo, bardzo trzymam za Ciebie kciuka i wierzę, że się uda, że będzie lepiej... A zwiększenie dawki antydepresantów?
-
Aaaaghhh... Ciągle walczę by nie.. i powoli przegrywam z "silną" wolą.. Nie, postaram się nie, kolejny dzień - NIE!
-
Korba, trudno mi cokolwiek napisać, nie chcę bezsensownie pocieszać... Mam nadzieję, że powoli, bez szału, ale stopniowo zacznie być lepiej... Bierzesz jakieś antydepresanty? ..uśmiecham się do Ciebie
-
brak uczuć, ja to rozumiem, ale Ty także postaraj się zrozumieć, iż, tak jak pisze czarna róża, niektórzy przeżywają piekło za życia. Każdy, co jest jak najbardziej logiczne, dąży do stanu optymalnego, dla niektórych jest nim już tylko.. niebycie. Wiele osób na tym forum, jak i w samym wątku miewa, ma myśli samobójcze, niektórzy mają za sobą próbę, próby. Ja piszę z perspektywy osoby, która się zabiła. Naranja, aż się uśmiechnęłam. Cieszę się, że to "niegłupie miejsce", i, że "warto spróbować". Dalej trzymam kciuka :)
-
Nie uważam, by samobójstwo tak udane, jak i nie zasługiwało na jakąkolwiek formę potępienia, piętnowania, karania etc. 7654321, co innego, jeśli stworzyli je (piekło) "boscy pomazańcy" utożsamiani z Bogiem poprzez tęże religę, wrzuceni z Nim "do jednego worka" podpisanego katolicyzm. Każde wyznanie stworzyło swoje "piekło", chociażby sensu lato.
-
Korba, samobójstwo najczęściej jest w założeniu "samobójstwem", nie "próbą".
-
brak uczuć, z całym szacunkiem, ale straszenie piekłem w tym przypadku jest lekko... niedorzeczne. W Chinach natomiast za samobójstwo grozi kara śmierci, ale myślę, że jedno i drugie potencjalnego samobójcę nieszczególne interesuje. Tak.. rodzina, przyjaciele etc. etc. cierpieliby, ale czy osoba chcąca dokonać autośmierci nie cierpi?! - w tym przypadku mamy do czynienia z dwoma racjami, skrajne różnymi, choć tak samo "egocentrycznymi" - w znaczeniu - nastawionymi na siebie. Mówienie z cyklu "nie pozbierałabym się do końca życia po twojej śmierci"/ "to by mnie zabiło" jest zwykłym szantażem...
-
Kiedyś sport (bieganie, boks), teraz przychlastanie tabletkami..
-
New-Tenuis, ja okaleczając się zawsze mam na celu rozładowanie napięcia, ukaranie siebie, tudzież innej osoby... Sznytami się nie szczycę, chowam, jak mogę.
-
sylwunia1500, dobrze, że chcesz się z tym uporać. Może rzeczywiście powinnam skorzystać z pomocy specjalisty, bo meritum problemu nie leży w samym ignorowaniu symptomów - nie chodzi przecież o to, by za moment pojawiły się nowe, które także zaczniesz "wypychać" i tak w kółko - a dodarciu do przyczyn. Trzymam za Ciebie kciuka!
-
sylwunia1500, wiem o czym piszesz. Sama miałam takie myśli jeszcze kilka lat temu, ale udało mi się nad nimi zapanować. Było paskudne, bo, pamiętam, nie mogłam np. oddychać tym samym powietrzem, co inni (często plułam wmawiając sobie, że "wypluwam powietrze" to "zanieczyszczone przez innych"), miałam też cały arsenał czynności, które musiałam, MUSIAŁAM wykonywać, by tata wrócił z pracy do domu... Widzisz, dziś, lata "po" nie zatrułam się powietrzem, a tata siedzi w pokoju obok. Miewam pewne tiki, ale nie są to już myśli-natręty. Spróbuj, na dobry początek tłumaczyć sobie, jak dziecku, że nic się nie stanie, jeśli przeczytasz tę gazetę, zrób to i udowodnij sobie, że nic złego nie spowodowałaś swoim czynem..
-
Tanna, po części służą stabilizatory nastroju, ale, jak nazwa wskazuje mając na celu m.in. zmniejszanie ogólnego napięcia itp., itd. ..
-
Zaglądam tu czasami, toteż pozwolę sobie napisać (!), naranja, naranjo, pamiętaj, iż w każdej chwili możesz stamtąd odejść, aczkolwiek - życzę Ci, byś przesiedziała tam 6 miesięcy, ponieważ samo to będzie w pewnym sensie wskazujące :) Mam nadzieję, że się uda - nie ujmując Twojej nietuzinkowości wierzę, że miewali już pacjentów w podobnym stanie, no i, wiedzieli co robią przyjmując Cię. Jakkolwiek sama teraz bojkotujesz własną decyzję chwyć się myśli, iż NIC NIE TRACISZ i powodzenia! Ja trzymam kciuka!
-
Podobnie do kite, noszę obwiązany dość grubo nadgarstek, ale aksamitką. Nigdy nie odwiązuję, chyba, że zmieniam "opatrunek" na nowy. Wygląda dość "naturalnie". Nie pocięłam się. Tym razem... ścięłam włosy. Długie, długie włosy na coś ledwie dotykającego ramion. Dziwne uczucie "w trakcie", jak i "po". Alternatywa dość jednorazowa, ale zawsze...
-
Nie pamiętam jak długo, bo wydaje mi się, iż ZAWSZE miałam myśli "S", wcielałam także marzenia o śmierci - o ironio! - w życie. Jakieś dwa miesiące temu zauważyłam, że już nie chcę się zabić. Nie mówię o chęci śmierci, a chęci autośmierci, która... zniknęła. Do tej pory nie wierzyłam, iż można nie mieć w głowie śmierci (że można nie marzyć o samobójstwie) - a jednak... Przyczyna zmiany postrzegania bynajmniej nie leżała w sposobie myślenia - logicznym jest, iż jeśli chcesz się zabić, myślisz: "chcę się zabić", nie - "nie chcę się zabić". Farmakoterapia, jednak, przynosi pewne efekty, nie lekceważcie jej... Na dzień dzisiejszy - chciałabym wpaść pod samochód, cokolwiek, jednakże bez własnego autowkładu w swoje nieistnienie...
-
Znalazł się mój indeks i zdałam MSG!!! Ulga...
-
"Lęk paranoiczny"? Chodzi, rzecz jasna, o zaburzenia schizotypowe, da? Z własnego doświadczenia mogę napisać, że owszem, lęk nie maleje, jak to określiłeś/określiłaś, wraz z zacieśnianiem znajomości. Im "ktoś" [choć to nie do końca dobre określenie, bo ja mało, bardzo mało jednostek do siebie dopuszczam, właściwie - miałam?mam? przy sobie naprawdę blisko tylko jedną osobę] podchodzi bliżej, tym większy włącza się lęk.To już nie jest strach, to wręcz ogarniająca panika. Powodów może być wiele. Właśnie - powodów może być wiele i ciężko zweryfikować, które mają rzeczywiste podstawy, a które leżą w gestii wyobraźni. A wyobraźnia szaleje, nasuwa tysiące powodów do bojkotowania podchodzącego i tysiące myśli o "potajemnym" niemal wręcz bojkotowaniu, podkopywaniu i knuciu przez podchodzącego. Przytłaczający strach mniej/bardziej rzeczywisty i uzasadniony zaciera nierzadko granicę miedzy jawą, a imaginacją, a obywatel XYZ jest zdolny do naprawdę wielu, wielu dysocjacji w celu pozornego chronienia siebie. Jak "z tym" walczyć? Ogrromną rolę odgrywa dopuszczanie do siebie racjonalnych argumentów obu zainteresowanych stron, tłumaczenie, tłumaczenie i jeszcze raz rozmowa - nie brzmi to specjalnie odkrywczo, pewnie żadne oświecenie, ale innych rozwiązań nie znam. Psychodropsy? Pewnie stabilizatory plus neuroleptyki.
-
naranja, rozumiem odnośnie pustki, bólu, konieczności czucia. Tak mi się, w każdym razie, wydaje. Kiedyś zapytano mnie w szpitalu, dlaczego "to" robię. Powiedziałam, że muszę czuć. "Co czuć?" Muszę czuć ból, bo, nieraz wydaje mi się, że on mnie konstytuuje. Że boli MNIE, że JA bolę siebie, a skoro czuję, to jeszcze jestem. Ciągle jeszcze..
-
"Odkryłam" kolagen. Nie wiem, jak i na ile działa w przypadku starych blizn, na świeże ślady działa super. Tani nie jest, ale - coś za coś. U mnie sprawdza się REWELACYJNIE!