Skocz do zawartości
Nerwica.com

Bura

Użytkownik
  • Postów

    137
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Bura

  1. Gratuluję Wam samozaparcia, ja jak zwykle gdy nie mogę spać, siedzę z piwem.
  2. Guzik, pochwal się co i jak Ci idą te starania. :)
  3. To ja już wolę moją osobowość zależną. Gdy mając 16 lat obiecałam mojej dziewczynie, że nie będę się cięła, to potrafiłam całą noc przeleżeć z nerwami i mięśniami napiętymi do granic możliwości, trzęsąc się, płacząc. Czasem nieświadomie wbijając sobie paznokcie czy rozdrapując plecy, ale zawsze wygrywało to, że obiecałam ukochanej osobie, że może mnie bardziej pokocha, że mnie nie zostawi samej sobie. Niby łatwiej zrezygnować z prób samobójczych, ale z drugiej strony dużo więcej odwagi wymaga życie, niż odebranie go sobie.
  4. Ech, u mnie mama niby neurotyczna, zaburzenia snu i migreny na tle stresowym od lat, a jak jej powiedziałam, że idę na terapię, to nie potraktowała mnie poważnie... Boję się, że jak się przyznam do przerwania studiów, to będzie afera i oskarżenia o lenistwo. A mi i bez tego ciężko.
  5. Vi, masz jednego szczurka, czy więcej? Rany, te agutki super są, ale tłuste straszliwie. Ciekawe, ile ważą. Moje chłopaki spore były (większy koło 0,7kg), ale 'w formie'. Ciężko mi bez szczurów, ale niestety - bardzo silna reakcja alergiczna. Z drugiej strony po tym, co przeżywałam po śmierci Lucka... Nie wiem, czy dałabym radę przejść przez to drugi raz. Nigdy nie było bliższej mi istoty niż on, nikt tak skutecznie nie pocieszał mnie, gdy płakałam. Za krótko żyją, oj za krótko. Miałam na DT kundla w typie amstaffa pół roku, śmieszny strasznie psiak. Teraz adoptowałam kundelka w typie pudla, znerwicowany, bez socjalu - najpierw całe życie w zamknięciu w pseudohodowli, potem w schronie. Uczy się dopiero, że świat nie jest taki przerażający, jak się wydaje. Trochę jak ja.
  6. Mama poprosiła mnie o odebranie czegoś z innej części miasta, a mi dziś na samą myśl o komunikacji miejskiej robi się słabo...
  7. To co codziennie - kolejne postępy mojego psa. Znerwicowanego psa.
  8. Cześć Wam! :) A szczury są niebywałe - swego czasu miałam dwóch szczurzych chłopców, ich inteligencja naprrawdę zadziwia. Ale jeszcze bardziej fascynujące jest oglądanie relacji międzyszczurzych. Ich motywacje czy zachowania są niebywale... ludzkie. No bo ile znacie zwierzaków stadnych, które się oszukują wzajemnie, zastawiają pułapki czy przynęty, żeby samemu np. dostać lepszy kąsek? Ich myślenie abstrakcyjne, rozwiązywanie problemów, planowanie, towarzyskość, kontaktowość - niebywała rzecz.
  9. Bura

    Z potrzeby

    Doskonale rozumiem i współczuję. Najbliższa mi osoba, przyjaciel, po miesiącu-dwóch 'testów' zerwał ze mną kontakt, na koniec rzucając mi w twarz "no powiedz, co mam zrobić, żebyś mnie znienawidziła?" Rok się po tym pozbierać nie mogłam (a udało się tylko dlatego, że ponownie się z nim spotkałam i pogadałam), a i wtedy nigdy go nie obwiniałam - bo on też miał ze sobą problemy, między innymi z bliskością. WSZYSTKO potrafiłam usprawiedliwić, najczęściej tym, że miał prawo, bo jestem nikim. Psycholog zdiagnozowała u mnie osobowość zależną. Teraz jest pod kontrolą. Skąd jesteś?
  10. Bura

    [Warszawa] Nasza Stolica

    Hej. Co prawda dopiero co do Was dołączyłam, ale chętnie bym się z Wami spotkała.
  11. Bura

    Hej ho!

    Hej, jestem Bura. Mam 20 lat, jestem z Warszawy. Dołączam do Was, bo myślę, że znajdę tu wsparcie, a może i motywację do pracy nad sobą i nie rezygnowania. Mam problem z nerwicą lękową. Wysoce neurotyczna jestem od zawsze - być może geny po mamie, być może fakt, że neurotyk mnie wychowywał. Albo jedno i drugie? Zawsze stałam trochę na uboczu, aspołeczna i nieśmiała. nad tym ostatnim zaczęłam pracować mając 13 lat z niezłym skutkiem, co prawda w środku niewiele się zmieniło, ale mało kto poznając mnie, czy nawet długo znając, posądza mnie o braki pod tym względem. Jako nastolatka byłam osobą mocno depresyjną, nie radzącą sobie z negatywnymi uczuciami, z ciągłym poczuciem pustki, z brakiem celu. Jeśli dorzuci się do tego osobowość zależną i to, że najbliższy mi przjaciel potraktował mnie bardzo okrutnie... gdy trafiłam do psycholog szkolnej (początek drugiej liceum), byłam ruiną człowieka, miałam problem m.in. z samookaleczaniem. Po półtora roku u niej stałam się inną osobą. Przekonałam się, że życie jest piękne, nauczyłam się cieszyć drobiazgami, radzić z problemami, 'okiełznałam' osobowość zależną, udało mi się zerwać z samookaleczaniem (od około 3 lat nic sobie nie zrobiłam ) - było wspaniale. Kilka miesięcy, zanim trafiłam do psycholog, związałam się z facetem w dość trudnych okolicznościach (był dobrym znajomym moim i mojej byłej dziewczyny, równolegle sprawa z przyjacielem), jednak zawsze był dla mnie - lub starał się być - dla mnie ogromnym wsparciem. Problemy zaczęły się, gdy ja zaczęłam dobrzeć pod okiem psychologa. Coraz gorzej się działo w moim związku, coraz częściej byłam niebywale raniona, sama dziś nie wiem, gdzie znajdywałam siły, żeby to znosić. W końcu rozstaliśmy się, tuż przed moim rozpoczęciem studiów. Nagła utrata osoby, która była czymś stałym w całym moim "szczęśliwym" życiu (po rozpoczęciu terapii) plus bardzo stresujące i przerażające dla mnie rozpoczęcie studiów to było dla mnie za dużo. Wpakowałam się w moją pierwszą nerwicę. Bałam się wychodzić z domu, bałam się podejmować jakiekolwiek działanie, kilka razy w tygodniu miewałam napady paniki (najczęściej w komunikacji miejskiej, na uczelni, w zatłoczonych miejscach). Nie mogłam spać - gdy tylko kładłam się do łóżka ogarniał mnie tak ogromny strach, że myślałam, że serce wyrwie mi się z klatki piersiowej lub że zacznę hiperwentylować. Gdy już udało mi się zasnąć, zazwyczaj budziłam się koło czwartej rano, oczywiście przerażona. Już nie zasypiałam do rana... Zaczęłam oddalać się od bliskich. Jednak nie chciałam iść do psychologa, ani brać leków - chciałam być silna i poradzić sobie z tym sama. No i myślałam, że się udało. Po kilku miesiącach pozbierałam się do kupy. Niedługo później po długich rozmowach i wyjaśnieniach wróciłam do swojego byłego. Wszystko zapowiadało się świetnie. Ale razem z letnią sesją na studiach zaczęłam mieć nawroty - nie miałam jednak czasu na pracę nad sobą, przejechałam ten okres na tabletkach uspokajających ziołowych. Jako że było to lżejsze i krótsze niż poprzedni raz, dałam sobie ostatnią szansę. Ale i obiecałam, że jeśli problem znowu się powtórzy, pójdę po odpowiednią pomoc, czy to do psychologa, czy do psychiatry. Dziś jest gorzej niż kiedykolwiek. Znowu (tym razem na stałe) rozstałam się z facetem, którego cały czas niebywale kocham, nie byłam w stanie chodzić na zajęcia, przez co zawaliłam semestr (będę starać się o dziekankę wteczną, również na ten semestr), od przyszłego semestru na pewno nie wrócę na studia, bo nie jestem w stanie, one póki co zamiast kształcić i dawać satysfakcję to przerażają i pogarszają znacząco mój stan. Odkąd zdecydowałam, że przerywam studia, jest znacznie lepiej. Teraz idę do pracy, żeby odłożyć na terapię. Nie wiem, kiedy wrócę na studia. Muszę sobie wreszcie poradzić ze sobą, nawet jeśli to będzie oznaczało przyjmowanie leków. Nie mogę przeżyć życia bojąc się wszystkiego i nie radząc sobie ze strachem. Nie mogę dostawać ataków paniki na samą myśl o wyjściu z domu. Pozdrawiam, w szczególności tych, którzy przez to przebrnęli.
×