Skocz do zawartości
Nerwica.com

uht

Użytkownik
  • Postów

    298
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez uht

  1. 7654321, to co napisales wydaje mi sie bardzo bliskie, tylko ze teraz jestem w jakims takim momencie zycia, ze totalnie sie wycofalem i nie czuje juz nawet tych najlzejszych przyjemnosci, a co za tym idzie motywacji do dzialania. Moze, tak jak napisales, sa jakies potrzeby, ale na poziomie cielesnym, niewystarczajaco mocnym. Ja tak mialem poki jeszcze sie tym zajmowalem. Bedac w liceum mialem bardzo slaba nauczycielke matematyki i zaczalem powoli tracic nia zainteresowanie. Ale mozna powiedziec, ze to zawsze byl moj konik. Rozwiazujac zadania z matematyki czulem sie dobrze, w swoich butach. Moj mozg wtedy wchodzil w jakas inna sfere, sfere zagadek, ktore trzeba rozwiazac. I wszystkie sily byly do tego zaprzegane, tak ze potrafilem po takim intensywnym obcowaniu z matematyk czuc sie pozytywnie zmeczony. Czy to znaczy, ze sie mocno 'introwertyzujesz'? Ze siedzisz tak mocno w swojej wlasnej glowie, ze sygnaly z zewnatrz sa za slabe, zeby Cie poruszyc? Ja mam dokladnie tak samo. Jak juz cos, powiedzmy ze, poczuje, to staram sie kultywowac to uczucie, ale zaraz sie okazuje, ze bylo tylko sztucznie zintensyfikowane. Ja az tak daleko nie siegam, ale rzeczywiscie. Mi tez zawsze bylo potrzebne uzasadnienie. Taka wieczna kalkulacja zycia. No i wlasnie to i moje ostatnie przemyslenia kaza mi wrocic do teorii o aleksytymii. No bo czemu ja czuje jakies wieczne napiecie, mimo ze tego nie odczuwam na poziomie emocjonalnym. Wiem, ze cos tam we mnie siedzi, jakis wielki lek, a nie moge sie z nim zidentyfikowac.
  2. Ja wpadlem w jakis potworny stan, nie wiem co to jest, ale chyba derealizacja z tego co sie domyslam po wypowiedziach innych na ten temat. Wczoraj zapalilem trawe z wielka nadzieja, ze sie wyluzuje i troche odpoczne moze od siebie, nie wiem sam co myslalem. Efekt byl dokladnie odwrotny. Zaczalem sie tak zapadac w sobie (co zreszta dalej trwa), ze nawet nie do konca zdaje sobie sprawe z tego, ze tutaj pisze. Zatopilem sie we wlasnym mysleniu tak skrajnie, ze nie odczuwam w ogole swiata zewnetrznego. Rzeczy takie jak zapachy, dzwieki, wszystko co pochlania sie zmyslami odlecialy gdzies, zostalem tylko ja sam ze soba. Tamto wszystko jest za szyba. Nawet bolu fizycznego nie czuje. Jak by mnie ktos uderzyl w tym momencie pewnie nic bym nie poczul. Napisalem wszystkie mysli, ktore mialem w najgorszym momencie tego stanu na kartce, ale nie chce tego czytac, bo az glowa mnie boli. Wpadlem w jakas spirale straszna natrectw, ktore sam sobie wymyslam i momentalnie zaczynam w nie wierzyc. Czytam wlasnie temat intela, na temat postepowania sadowego w jego sprawie. co-by-cie-zrobili-na-moim-miejscu-t32267-14.html I dokladnie w tym momencie rozumiem, o czym mowi. Zazwyczaj czytam i nie potrafie sobie zwizualizowac tego, co przeczytam. A tym razem czytam to i wiem, ze to jest to, co teraz czuje. Bledna spirala mysli, gdzies caly czas przewija sie samobojstwo jako remedium, jak o nim mysle, to troche sie uspokajam. Ale wiem, ze to nie jest wyjscie. Do tego te mysli o tym, ze nie czuje, nie moge wyjsc do swiata zewnetrznego, tworza taki zamkniety krag, ktory miazdzy moja istote od srodka. Caly czas siedze w swojej glowie, w tym natrectwie i nie moge sie go pozbyc. Zaczalem sie zastanawiac, czy nie stworzylem tych natrectw jako alternatywnego sposobu na zycie, kiedy umarly we mnie uczucia. Zapelnilem te pustke milionami mysli. Byle tylko zyc w jakis sposob, trzymac sie kurczowo tego czegos, czego juz nie mozna nazwac zyciem. Szukam jakiegos pocieszenia w tych myslach, jakichs uczuc - nadziei, radosci. Ale gdy szukam znajduje jeszcze wiecej problemow. I tak to sie nakreca. W tym momencie pisze tzw. strumieniem swiadomosci, przelewam kazda mysl, ktora pojawi sie w mojej glowie nie interpretujac jej, tylko podajac jako suche fakty. Moze kiedy juz sie uspokoje bardziej, bede mogl to wszystko jakos zinterpretowac. Wracajac do kwestii intela, widze wyraznie te meczarnie. Wlasnie w tym wzgledzie czujemy sie podobnie - jak jakies szczury w klatce, w ktorej jedyne co zostalo, to myslenie o fakcie, ze jest sie w tej klatce. Tak jak mowie - bledne kolo. Jestem w klatce i mysle o tym, ze jestem w klatce, zamiast probowac sie z niej wydostac, znalezc wlasciwy klucz. W naszych przypadkach klucze sa inne, tylko tyle wiem. Nie wiem czym mialyby byc owe klucze. Mysle, ze w moim wypadku to moga byc emocje. Musze je jakos w sobie znalezc, zeby przerwac spirale. Mozesz jakos dokladniej opisac, co to znaczy czesciowa anhedonia? Czy to znaczy, ze na pewne rzeczy masz ochote, a na inne nie? Czy tez te przyjemnosci sa zbyt slabe, by satysfakcjonowac? Korat, ale Ty nie przekreslasz do konca psychoterapii? Czy moze tak? Jak to jest? Bo ja po tych swoich jazdach wczorajszych juz sam nie wiem jak to jest. Moze wlasnie powinienem porozmawiac o tym z psyhoterapeuta. Moze to co mysle, to sa jakies wskazowki do tego, co jest ze mna nie tak. Chyba nie jest to nadzieja w noormalnym tego slowa znaczeniu, ale jakies poczucie, ze tak moze wlasnie byc. Jeszcze zapomnialem dodac, ze jak juz rozmawiam z kims normalnie, to czesto pojawiaja sie jakies kwestie, do ktorych wiem, ze powinienem sie jakos odniesc. Ale nie potrafie. Tak jakbym nigdy nie wyksztalcil w sobie umiejetnosci ustosunkowywania sie do tego, co dzieje sie w swiecie zewnetrznym. I znowu wtedy pojawiaja sie mysli: "dlaczego taki jestes?" "czemu nie masz o tym zdania?" i zaczyna sie nakretka kolejna.
  3. Mozesz sprecyzowac, co to znaczy lepiej? To znaczy jakies porownanie, co bylo po Solianie, a co jest po Sulpirydzie? Jakie objawy pomaga Ci ten lek zwalczac itd.
  4. Nie mam zadnej diagnozy, ale dostalem na "P" Solian. Ale przestalem go juz brac, bo nic mi nie dawal. Umowilem sie z psychiatra na piatek i bede ja prosil o Fluanxol.
  5. Tyle emocji, ze az sie zdziwilem. Dla mnie rzecz totalnie niezrozumiala, ja bym nie mogl sie tak klocic. To chyba znaczy, ze z wami jednak troche lepiej. Zbychu, ja juz do konca nie wiem jak to z Toba jest. Wszedzie zachwalasz leki, ktore oddzialowuja na uklad dopamirgeniczny (czy jak to sie tam mowi), a z drugiej strony mowisz, ze to jest wszystko wina naszego negatywnego nastawienia do zycia itd. Wiec jak to jest? Aoi, z publicznym to raczej szybko sie nie skontaktujesz. Prawdopodobnie powinienes sie najpierw wybrac do lekarza rodzinnego i poprosic go o skierowanie, a nastepnie umowic sie z jakims psychiatra. Tylko ze to pewnie bedzie duzo czekania. Wybierz sie prywatnie lepiej. A co sie komplikuje?
  6. No wlasnie, wiec cos moze byc na rzeczy. A o co chodzilo Ci z ta babcia?
  7. uht

    Problem z pracą

    A jak mozna sie spotkac z takim doradca?
  8. Nie do konca to rozumiem, Korat.Chodzi o to, ze byla zaskoczona efektem dzialania tych lekow? Nie wiem, jak to jest u mnie w rodzinie. Na pewno ze strony mojej mamy wszyscy sa zdrowi, ale co do ojca to nie mam jasnosci zupelnej. Rodzine mojego biologicznego ojca odwiedzalismy co roku wraz z mama (juz jakos tego nie robimy) i zawsze byla dosyc niezreczna i co najmniej dziwna sytuacja, ze jego matka, moja babcia, siedziala przez caly czas w pokoju, w ogole do nas nie wychodzila. Dopiero pod koniec wizyty zawsze ja odwiedzalismy na chwile i niby wydawala sie normalna, brzmiala jakby byla zainteresowana wszystkim co u nas sie dzialo, ale czemu tak? Nie wiem. To bylo troche tak jakby rodzina i ona sama probowala sie ukryc. Moj ojciec jak juz wielokrotnie mowilem tutaj wyjechal i zostawil mnie jak bylem maly, wiec w ogole go nie znam poza paroma spotkaniami, ale mama mowila wielokrotnie, ze byl strasznie zdolowanym czlowiekiem, ktory nie widzial sensu zycia, nie umial sie integrowac z ludzmi i w ogole byl typem odludka.
  9. No pasuje idealnie do mnie. Nawet to tego co pisalem pare postow wczesniej, o tym jak patrze na szczescie innych ludzi i wiem, ze nie moge go osiagnac. Musze sobie zalatwic ten pridinol i stilnox. Cholera, chce cos takiego poczuc wreszcie.
  10. A czy to dziala tak samo jak Stilnox na Ciebie? Ja sie zastanawiam jak moglbym zdobyc te leki. Moja psychiatra mi na pewno nie przepisze. Kupilem sobie to DHEA i L-karnityne, niestety nie bylo acetylanu.
  11. Nie wiem czy dobrze zrozumialem, ale wyglada na to, ze poprawa byla tylko po kuracji dozylnej, a nie ustnej po tej ALC. No ale sprobuj, bede trzymal kciuki i oczekiwal jakichs postepow. A w czym jest ten Acetyl i Tyrozyna?
  12. Nie wiem jak to jest u mnie. Ja nie wiem czy cos czuje, raczej chyba nic. Ostatnio czuje tylko przygnebienie i jakis taki ucisk serca, jakbym zaraz mial sie rozplakac. I tez to jest takie dalekie, chyba mozna powiedziec, ze nie moje, aczkolwiek nie do konca rozumiem, czy o to Ci chodzilo, asiu. Ja to czuje, ale jakby nie potrafie sie do tego odniesc do konca. Gdybym przezywal normalnie, to pewnie bym ryczal caly czas, ale to jest takie jak za szyba. Ja w ogole nie wiem, czy nie mam tej calej aleksytymii, bo nawet gdyby zdarzylo sie cos wspanialego dla mnie, to pewnie nie wiedzialbym jak sie czuje. Wlasnie to jest najgorsze, ze ja sie nie umiem odniesc do tego, co czuje. Gdybym czul radosc, to by bylo pewnie takie fizyczne, np. szybsze bicie serca itd., a nie na poziomie mozgu, uskrzydlajace uczucie, ktore sprawia, ze myslisz, ze mozesz gory przenosic. W snach ostatnio czuje strach tylko. Mecza mnie jakies sny (wiem, ze to bedzie glupie, co teraz powiem) o moim starym przyjacielu, ktory okazal sie byc homoseksualista. I ostatnio sni mi sie czesto, ze on sie do mnie dobiera, a ja nie moge przed nim uciec, przykleja sie do mnie jak rzep i co bym nie robil, to nie odczepia sie. W zwiazku z tym czuje straszna niemoc i beznadzieje.
  13. Borsuk, jak ja bym nie chcial walczyc o siebie, to tez bylbym taki jak Ty. Moze to wina otoczenia, srodowiska, wychowania itp., ale wydaje mi sie, ze borykamy sie z tym samym problemem, ale w rozny sposob. To chyba dlatego, ze Ty nie pamietasz, jak to jest byc zdrowym. Ja tez nie do konca to pamietam, nawet ostatnio mam watpliwosci czy w ogole byl taki okres, ale cholera, wiem, ze bylo lepiej. Wiem, ze czulem wspolczucie dla innych, zakochanie itp. Wiem, ze gdybym tego nie pamietal, to bylbym taki jak Ty. Bo na dobra sprawe, to tez tak mam, ze podstawowym uczuciem u mnie jest jakas ciekawosc swiata. Czasami tylko to jest dla mnie motorem. Gdyby nie moja pamiec, to satysfakcjonowaloby mnie siedzenie na kompie caly dzien i czytanie o najrozniejszych pierdolach, zjedzenie czegos od czasu do czasu, papieros i troche snu. Ale dookola widze pelno ludzi, ktorzy sie spelniaja, realizuja, po prostu reprezentuja to, czym sam moglbym byc i to boli. Ten dysonans budzi we mnie jakas zazdrosc (nie intensywne uczucie, raczej na zasadzie "a co by bylo gdyby"). Wlaczam telewizje i widze szczesliwych, spelnionych ludzi. Wychodze na pole, widze to samo. Jestem otoczony tymi obrazami szczescia, a sam jestem czarnym punktem na mapie. To chyba wlasnie jakies poczucie, ze nie chce odstawac od grupy, nie chce byc tym bledem w systemie, sprawia, ze staram sie siebie zmienic. Ty, Borsuk, chyba mieszkasz na wsi, z tego co pamietam. Ja mieszkam w Krakowie. Tutaj zycie dookola mnie sie kreci caly czas, nie mozna zostawac w tyle. A w jakich produktach wystepuja w/w substancje? Ja wdupczam czekolade, pije kawe, czasem nawet sie poruszam troche i nic mi to nie daje. Korat, dawno nie pisales nic o swoim stanie psychicznym. Ostatnio mowiles tylko o somatycznych problemach. W ogole rzadko odwiedzasz forum. Nie chce byc wscibski, ale powiedz, czemu tak jest? Czujesz sie lepiej? Cos sie zmienilo w Twoim zyciu na lepsze? Czy po prostu sie poddales?
  14. Nie wiem, co mna kierowalo. Kierowalo mna to, ze jak czytalem ksiazke Cleckleya to wszystko sie zgadzalo. Wszystkie te przedstawione schematy dzialania i deficyty (leku, poczucia winy itd.). Na dodatek od mojej mamy wiem, ze moj biologiczny ojciec byl "depresyjnym" czlowiekiem, stad doszedlem do wniosku, ze ta depresyjnosc to na pewno byla taka jak u mnie, czyli spowodowana pustka , anhedonia i apatia. Wniosek nasunal mi sie sam - ze moj ojciec musial byc psychopata i przekazal mi swoje skazone geny. Ta historia trzyma sie bardzo mocno kupy, dlatego caly czas wierze w te wersje. Przeciez chodze do psychiatry i mowie jej o tym, ale nie poznalem jej zdania na ten temat. Nie wiem, w czym wedlug niej jest u mnie problem, ona chyba nie ma jakiejs swojej diagnozy. Wlasnie sie nie odbywa automatycznie, a przynajmniej nie u schizo- odszczepiencow, czyli schizofrenikow, schizoidow itd. Podobno po nich od razu widac, ze cos jest nie tak, bo nie umieja nasladowac skutecznie ekspresji innych.
  15. No to ja juz nie wiem sam. Myslalem, Borsuk, ze schizoid nie ma w sobie tyle determinacji, ba, w ogole mu na tym nie zalezy, zeby udawac normalnego. A ja caly czas trzymam ta fasade pozorow. Jesli mialbym byc schizoidem, to tez nie za bardzo mi sie to podoba. Obie te diagnozy sa jak wyrok smierci dla mnie. Aoi, tak meczy mnie to, ze nie wiem, co mi jest. To chyba normalne... Zyje przez to w nieustannej niepewnosci. W ogole nie wiem czy wy tez tak macie, ale odkad zaczalem sie interesowac tym swoim stanem, psychologia etc. to o niczym innym nie mysle, cale moje zycie kreci sie wokol choroby i tego jak z nia wygrac. Jak mam isc do sklepu to sie zastanawiam, czy to bedzie mialo jakies dzialanie terapeutyczne np. albo jak ide spac, to jakie mysli sobie programowac na noc. Ogolnie stalem sie strasznym wiezniem tej choroby, wszystko jej podporzadkowalem. A jak staram sie o tym nie myslec, to jeszcze bardziej zaciskam kleszcze na sobie, zaczynam sie zastanawiac czy dobrze robie itd., a nawet jak nie mysle, to i tak moja anhedonia i brak uczuc nie pozwalaja mi wkroczyc w normalne zycie. hashim, a brales cos po czym Ci bylo lepiej?
  16. Ale ja z tej swojej diagnozy nie zrezygnowalem. Moze nie jestem takim podrecznikowym psychopata, ale nie wiem, co innego moze mi sie dziac. Czemu ekspresje mam normalna, wszyscy naokolo mi mowia, ze jestem zdrowy, tylko co najwyzej leniwy, a ja w srodku jestem martwy, bez zycia i obojetny na wszystko? Po was chyba widac przynajmniej, ze cos jest nie tak, a ja w oczach innych jestem okazem zdrowia. I ja tego nie jestem w stanie kontrolowac. Ja nie umiem porzucic tej maski normalnosci, bo ta maska to moje zycie. Nie potrafie sie zatopic w tej obojetnosci, wejsc w jakis taki autystyczny stan, albo inaczej, potrafie, ale jednoczesnie caly czas rownolegle egzystuje w zyciu zewnetrznym i ten dysonans jest bardzo rozlegly, a mimo to niewidoczny. Tak wlasnie maja psychopaci - niby okazy zdrowia z zewnatrz, wszystko rozumieja, testy psychologiczne przechodza z celujacymi, a jednak wszystko sie wali, cale zycie im sie sypie, bo nie ma zadnego kleju - emocji i wszystkiego co za nimi stoi - ktory by laczyl to do kupy. Jeszcze inna opcja jaka teraz widze ewentualnie w sobie to jakas mega ciezka dystymia, bo tez niby wszystko sie zgadza - trwa latami, stopniowo zaciska kleszcze, wylacza przyjemnosc i wszystko inne po kolei, az ofiara zaczyna traktowac stan depresji za normalny, zdrowy. Dodatkowo zmniejsza pewnosc siebie, samoocene, obniza motywacje. Niby tez by moglo byc. Ale czemu Solian mi nie pomaga w takim razie? Biore juz ponad 6 tygodni, to chyba troche dlugo, a nie czuje zupelnie nic. No rownie dobrze moglbym cukier zazywac.
  17. Wlasnie, zbychu, rozpisales sie jak szalony, a nie dotarles do puenty tego wywodu. Tez sie nad tym zastanawialem. hashim, a co Ty sadzisz o tym Solianie calym? Widzialem w dziale leki, ze sie specjalizujesz w tych dopaminergicznych lekach. Moze moglbys ocenic ten neuroleptyk. Nie mam pojecia czym jest. Wiem, ze podaje sie go ludziom z epilepsja na zmniejszenie intensywnosci i ilosci atakow. Ja bym to bral bez wahania, tylko ze uno jestem w trakcie leczenia Solianem. Po drugie, moja psychiatra by sie pewnie nie zgodzila, a po trzecie dziala tylko przez jakis czas. Chociaz to ostatnie to pikus. Chcialbym chociaz tydzien sie poczuc lepiej, duzo bym za to dal. A czemu wspominasz Abilify? Mi chciala go wlasnie przepisac lekarka, ale ja powiedzialem, ze tutaj ludziom Solian pomagal i namowilem ja na to drugie. De facto, to chyba niewiele sie te dwa leki roznia. Moja psychiatra upierala sie przy abilify, bo miala z nim doswiadczenia wieksze niz z Solianem i mowila, ze aktywizuje mocniej od Solianu. Mozna powiedziec, ze studiuje. Przez swoja chorobe (brak woli i motywacji) zawalilem po raz kolejny rok i bede powtarzal semestr w okresie wiosenno-letnim. Teraz chodze tylko na angielski, wiec praktycznie z wylaczeniem wtorku caly tydzien nic nie robie.
  18. No to powodzenia z ta praca. A po jakim czasie zauwazylas poprawe po sulpirydzie? Ja nawet nie mam takiego uczucia jak Ty to opisujesz, jakiegos zapchania wata. No doslownie czuje sie identycznie, jak przed tym zanim zaczalem zazywac, tak jak bym bral witamine C.
  19. Jestem ciekaw, co wam pomaga przetrwac dni. Nie mozna przeciez siedziec i nic nie robic (a przynajmniej ja teraz nie moge, bo mnie nosi, w negatywnym znaczeniu). Co wiec robicie, zeby zabic te dlugie godziny, czy pozniej macie chociaz jakas szczatkowa satysfakcje z tego, co robiliscie? Bo ja zawsze mam takie poczucie marnowania czasu i przez to jakiejs beznadziei takiej... Guzik, bralas sulpiryd, to prawie to samo, co Solian. I mowisz, ze poprawy zadnej nie bylo. Moglabys dokladniej opisac jakie masz doswiadczenia z sulpirydem, bo ja jestem na tym Solianie juz 6 tygodni ponad, a dalej nic nie czuje, poza prawdopodobnie jego chujowymi skutkami ubocznymi. Jesli nic nie ruszy jeszcze za miesiac, powiedzmy, to poprosze psychiatre o ten fluanxol. Jeszcze kiedys tutaj na forum czytalem posty uzytkownika miko bodajze, ktory testowal ropinirol i podobno wszystko wrocilo u niego do normy, bylo nawet lepiej niz przed choroba. Tylko ten stan trwal niestety niedlugo. To moja inna opcja awaryjna. Ale chcialbym wiedziec ile zazywasz ten fluanxol i czy on tez nie traci z czasem dzialania?
  20. Mysle, ze magic z innego powodu ma klopoty z mowieniem o sobie. Pewnie mu po prostu nic interesujacego sie nie nasuwa na mysl. Kite, jak tam na tym 7F. Sledzilem ten temat i juz dawno nie widzialem, zeby ktoras z was cokolwiek napisala o pobycie tam. A ja proponowalem Naranji, ze ja odwiedze, a jak mam teraz dotrzymac obietnicy jak ona sie nie odzywa na forum.
  21. A co daje Ci ten fluanxol? Czujesz sie lepiej? A zazywalas wczesniej Solian moze?
  22. Mysle, ze praca moze miec wlasnie terapeutyczny charakter. Dlatego zaczalem szukac, ale jak do tej pory to nic... No wlasnie, to jest tak beznadziejne... Bledne kolo sie robi w tej zasranej chorobie.
  23. Ja w zwiazku z Bogiem odczuwam jakas melancholie. Cos jak bym myslal o starej milosci moze... Ehh, jestem wykonczony, jesli czujesz sie tak jak ja teraz, braku uczuc, to nie wiem, jak tak mozna zyc. Ja czuje, ze powoli staczam sie w jakas kraine potwornego obledu. Coraz mniej mi sie chce robic cokolwiek, a coraz wiekszy napor mysli mam. I do tego ta pustka, nic nie odczuwanie. Wczoraj sie tak zmeczylem, jak bylem u kolezanki, przyszedl do niej kolega i nawijal non-stop przez godzine chyba... Bo nie potrafilem sie w ogole emocjonalnie odniesc do tego, co mowil. Slowa byly tylko slowami. Nie wiem, jak inaczej wam to wytlumaczyc. Po tej rozmowie az mnie zaczelo cos bolec z tylu glowy...
  24. A ja teraz czuje - beznadzieje, niesamowita samotnosc, strach (sam nie wiem przed czym, przed zyciem chyba). Boli mnie kazda minuta zycia. Lzy mi leca po twarzy, nie umiem tego opanowac, wciaz w tle mojego umyslu pojawia sie to nieznosne poczucie samotnosci. Nie chce byc sam, ale w tym stanie jestem na to skazany. To boli. Nie wiem wlasciwie co zrobic, jak mam walczyc sam z soba? Jestem juz zmeczony tym wszystkim, najchetniej tak jak zawilinski skonczylbym ze soba. Nie widze zadnego celu, dla ktorego dalej mialbym sie meczyc tak, jak mecze sie do tej pory...
  25. PIGS, pisalem juz, ze bylem zmeczony strasznie po Solianie. Co do jego dzialania w kwestii rozbudzania emocji itd, to raczej krucho, nic sie nie ruszylo. No ale nie od razu Krakow zbudowano. Natomiast po moim wyjezdzie do Oslo (bylem niedawno na 5 dni) minely mi te ataki wyczerpania. Teraz borykam sie chyba z innym skutkiem ubocznym, a mianowice jakas nadpobudliwoscia. Po prostu za co sie nie wezme, to jestem wkurzony, poirytowany, nie moge sie na niczym skupic i chodze z miejsca na miejsce. To jest straszne, wolalem to zmeczenie, bo teraz to nie mam sie jak przed tym ukryc. Zmeczony moglem sie polozyc i juz, a obecnie dostaje swira.
×