Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zazie

Użytkownik
  • Postów

    97
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Zazie

  1. Zazie

    cześć

    Tutaj przecież każdy uśmiech się przyda
  2. Każda strona w tym sporze ma swoje grzeszki. Ale powiem wam uczciwie - bez tych wszystkich kłótni forum nie byłoby dla mnie aż tak ciekawe (wiele osób psuje sobie tutaj sporo krwi, ale show jest).
  3. A to moje śliczności, które nie chce usiedzieć ani sekundy w miejscu, bym mogła zrobić jako takie zdjęcie. Nie dość, że nie mam talentu do uchwycenia czegokolwiek, to szynszyla się na mnie uwzięła
  4. Zazie

    problem ze samym sobą

    Ten sam tekst, że inni mają gorzej, można użyć i także w twoim przypadku. Żyłeś w takiej skrajnej nędzy jak niektórzy ludzie w trzecim świecie? Przeżyłeś okrucieństwa wojny i tak dalej? Też powinien ktoś ci napisać, że przesadzasz? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, dla kogoś twoje życie wcale nie musi się wydawać takie beznadziejne. Mnie nikt specjalnie nie rozpieszczał. Mam zapewniony godziwy byt, a i owszem, ale to niestety nie chroni przed urojeniami itp. Gdyby twoje słowa pomagałyby wyjść z nerwic i innych zaburzeń ludziom, to już bym wyciągała od ciebie twój adres, by wysłać ci odpowiednie podziękowania. Nie narzekam w prawdziwym życiu, duszę wszystko w sobie, bo również uważam, że nie mam prawa mówić tego głośno. Ale chcę chociaż tutaj, w tym jednym miejscu napisać raz na jakiś czas, że sobie nie radzę, nie chcę ciągle wszystkiego w sobie dusić.
  5. Zazie

    problem ze samym sobą

    Jak dla mnie docenianie nie musi równać się szczęściu.
  6. Myślałam. Sęk w tym, że bardzo się tego boję. Nie wyobrażam sobie, bym mogła pozwolić komuś w sobie grzebać i wszystko powiedzieć. Do tego nie jestem osobą pełnoletnią, nie mam pracy - do rodziców nie potrafię z tym pójść, to byłoby jak przyznanie się do całkowitej porażki. Plus nie potrafię z nimi rozmawiać - gdy tematy schodzą na moją osobą nagle jestem niemową. Do tego nie sądzę, żeby natychmiast poszli ze mną do specjalisty, wiem jakie jest podejście matki - "nie przesadzaj" - gdybym usłyszała od niej, że kombinuję, to rozpadłabym się na kawałki. A później co? Po takim nieudanym wyznaniu nie patrzyliby na mnie jak zwykle, a ja panicznie boję się zmian. To chyba nie jest tak. Znaczy nie dostaję pochwał raz na rok. Pojawiają się raczej jak w normalnym życiu. Tylko nie wiem, czy ona zdaje sobie sprawę, jakie poczucie winy potrafi swoimi słowami we mnie wzbudzić. Czuję, że nigdy nie dosięgnę tego, czego ode mnie oczekuje i ona mi o tym może i nieświadomie przypomina.
  7. To w takim razie należy się czy nie należy? Dość dziwnie formułujesz własne przekonania... Dokładnie wszystkie "żądania" cię irytują, czy jesteś przeciwny dokładnie wszystkim? Generalnie jak dla mnie ten post nieco sobie przeczy. Na początku było o twojej tolerancjo, potem natomiast zobaczyłam zupełnie co innego. To nieco dezorientujące. Ale to tylko i wyłącznie moje zdanie i nie przeczę, że w tym momencie mogę być trochę przewrażliwiona z stąd to wszystko. Ja natomiast nie mogę powiedzieć, by wychowywała mnie rodzina strasznie kładąca nacisk na tolerancję (ale generalnie nikt nie prawił kazań o paleniu homoseksualistów, co to to nie), chyba sama się tego nauczyłam. Tylko że moje podejście jest zupełnie inne od twojego. Według mnie każda miłość jest piękna, homoseksualna również. Seksu też to się tyczy Nigdy nie będę czuła nudności na myśl, że dwóch facetów robi w swoim łóżku co robi. Chodzi tylko o to, że ten akt jest "nie taki jak być powinien", bo nigdy nie doprowadzi do poczęcia dziecka? Co do agresji. Każda strona ma swoje błędy i grzechy na tym polu, nie ukrywajmy tego. Jednakże uważam (jeśli w ogóle mam prawo do takiego oceniania), że cięższy kamień leży nie po stronie LGBT. Porozmawiajmy normalnie i także bez takich sarkastycznych uwag...
  8. linka, teraz normalnie tego potrzebowałam. Jakoś tak humor mi się polepszył, patrzę na to i uśmiecham się Jak dla mnie same pozytywne emocje.
  9. Szczerze mówiąc nie wiem, co oczekuję od tego tematu, tego forum. Może chcę tylko, by ktoś to przeczytał i napisał jakieś własne refleksje (to jakoś dziwnie podnosi na duchu, że jednak istniejesz i ktoś to jakoś zauważył), bo złote rady w końcu nie istnieją. Ciężko mi powiedzieć, kiedy moje problemy się zaczęły. Może powinnam przyjąć czas późnej podstawówki, kiedy tak naprawdę świadomie zaczęłam zauważać swoją samotność, zaczęłam czuć strach przed światem, być chorobliwie podejrzliwa i czuć tę pustkę. Do dziś pamiętam pierwszy incydent, kiedy napadł mnie ten okropny lęk, który prawie rozdarł mi płuca. Nie wiedziałam wtedy dlaczego, teraz to jest bardzo znajome. Może to dojrzewanie? Wciąż sama nie wiem. Mam 17 lat i to nie mija. Wszystkie rzeczy nasiliły się w pewnym stopniu, coś doszło. * Wina. Oscyluję pomiędzy wrzaskiem, że kiedyś wszyscy zobaczycie, jak was wyzabijam (czasem naprawdę zastanawiam się, jak daną osobę zabić, aż kręci mi się w głowie), że przejrzałam wasze wszystkie plany, nawet nie spodziewacie się, co ja wiem, co ukrywacie - po prostu to WASZA wina - a ciągłym przepraszaniem za wszystko, bo to MOJA wina. Oczywiście wszystko w swojej głowie, na zewnątrz jest tylko pustka i cisza - nigdy bym tego realnie nie powiedziała. * Rzeczywistość. Jak głupie nie byłyby moje myśli, jestem po prostu piekielnie przerażona, jak tak "naprawdę" wygląda świat. Teoretycznie wszystko można zbadać za pomocą zmysłów - ale to dla mnie prawie nic nie znaczy (przynajmniej nie na długo). Spiski, odgórne polecenia, eksperymenty, obcy itp. To mnie wykańcza. Do tego stopnia, że boję się strasznie ten punkt zostawić w swoim poście, na forum, gdzie tyle osób może to przeczytać (a co, jeśli...?), ale próbuję się przekonać, że to jest właśnie sensowny wybór. * Bliskość innych ludzi. Chcę ich, ale nie chcę. Nie wiem, na czym ta wyimaginowana bliskość ma w ogóle polegać. Nie potrafię być przytulana, okazywać miłości. Czuję, że jeśli komuś się pokażę, to przestanę istnieć. Że oni mnie zniszczą. Czy w pokrętny, wysublimowany sposób, czy szybki nóż w plecy, to nie ma znaczenia, ale mnie wykończą. Mam bliskich znajomych, nawet przyjaciół. Ale to ja słucham ich, robię dla nich bardzo wiele, jednakże nie pozwalam do siebie podejść zbyt blisko. Ci bliscy są dla mnie niezwykle ważni. Bez nich uschnę. Czuję, że każda zmiana mnie zabije. * Obraz samej siebie. Samoocena równa się okrągłemu zeru. Patrzę na siebie i nie potrafię się nadziwić, że coś tak ohydnego potrafi istnieć. Fakt, kiedyś pewna osoba powiedziała mi, że żywi do mnie pewne górnolotne uczucia, ale proszę, sama była chora. Nie zdziwiłabym się, gdyby to wynikało z jej zaburzeń. To dziwne uczucie było zbyt... niewiarygodne, bądźmy realistami. Nienawidzę własnego dotyku, moja własna seksualność jest czymś ohydnym. Nie wyobrażam sobie, bym mogła z kimkolwiek uprawiać kiedykolwiek (za 10, 20, 30 lat, teraz oczywiście mi się nie spieszy, smarkulą jestem również) seks, chociaż on sam w sobie dla mnie jest piękny, gdy tylko nie obejmuje mnie. Jako nastolatka z hormonami miewam mimowolnie jakieś tam fantazje, ale najczęściej są masochistyczne i trochę brutalne. Tak pokrótce, bez większego zagłębiania się. Hmmm, ciekawe, czy to ktoś przeczyta?
  10. Dzisiejszy dzień był miły. Zbierałam pieniądze na Orkiestrę i dobrze mi to zrobiło. Chociaż parę godzin temu te dobre uczucia pękły jak bańka mydlana, to w sumie zaliczam dzień na plus. Miło jest jakoś pomagać...
  11. Zazie

    problem ze samym sobą

    fakfaq, dla każdego co innego jest barierą nie do przeskoczenia, poważnym problemem. Jestem młoda, rodzinę, rodzice wspaniale mnie utrzymują itp, ale to oznacza, że nie mogę czuć się jak ostatnie gnojowisko? Wydaje mi się, że mogę, inni również. To bardzo dobrze, że sobie radzisz, oby tak dalej (no i oczywiście, żeby to trzymanie się przeszło w życie pełną piersią). Pewnie są ludzie, którzy sięgnęliby po środki ostateczne, ale ty jesteś silny. Niestety nie wszyscy na tyle są (a szkoda).
  12. Może spróbujemy porozmawiać o czymś miłym i kulturalnie? Bo pewnie inaczej ten temat w końcu odejdzie do kosza... A szkoda by było. Chociaż całe życie będę się zastanawiać, dlaczego wiele osób chce mnie na terapie wysyłać z powodu zdolności do miłości (ja tak widzę własną orientację), to nie chcę się teraz zbytnio dołować.
  13. Zazie

    Witam serdecznie

    Szczerze mówiąc to jestem już troszkę na forum, ale że ledwo co skrobnęłam w paru tematach, to w końcu się przedstawię uczciwie jak człowiek. Jestem nałogowym pochłaniaczem mang, anime, książek i internetowych ff'ów (czytanie to moja chora pasja). Generalnie nie nadaję się do niczego więcej niż byciem szarym konsumentem tych wszystkich, ohydnych bubli i usług. Nie ma ze mnie większego pożytku, staram się pomagać innym, ale nie oczekuję raczej niczego w zamian. W sumie świat uważam za zupełnie nieprzychylne dla mie miejsce (delikatnie mówiąc). Czasem mam wrażenie, że mam manię prześladowczą. Nie zdziwię się, gdy za niedługo ktoś usłyszy o mnie w wiadomościach ("XXX z miasta XXX zabiła 300 osób w zamachu na hipermarket/szkołę/szpital"). W sumie dla mnie każdy jest wrogiem (choć przy paru osobach czasem o tym zapominam), to forum traktuję jako próbę pewnego uzewnętrznienia się, by przezwyciężyć choć trochę lęk przed udostępnianiem informacji na swój temat (uczucia, przemyślenia, obawy...). Jeśli kiedykolwiek zdecyduję się iść na terapię (tzn. gdy przekonam się do tego, że to tylko kolejne osoby chcące mnie wykończyć, przeprogramować, zmusić do czegoś, zmanipulować itp), to chcę jakoś powiedzieć coś więcej niż tylko moje imię i że mam problem. Jeszcze raz witam.
  14. Vi., czytałam. I... nic. Swego czasu siadałam, robiłam porządek na biurku i otwierałam ją. Skupiałam się na niej, naprawdę. Szczerze mówiąc, czuję się przez to okropnie. Jakbym bluźniła na coś, co dla innych jest święte (chociaż wtedy jeszcze chrześcijański Bóg był moim Bogiem). Tak samo jest, jak chodzę do kościoła na mszę. Ale robię to tylko z przymusu. Po mszy jestem po prostu pusta. Po spowiedzi natomiast pustka miesza się z dziwnym ukojeniem, wstydem i obrzydzeniem (ale są to cząstkowe i delikatne uczucia). Spowiedź jest dla mnie dziwną rzeczą. Naprawdę staram się to robić po chrześcijańsku. Skupiam się na niej mocno i żałuję grzechów tak, że to aż boli, aż chce mi się wymiotować.
  15. Mi Bóg nie potrafi niczego dać. Żadnego ukojenia. To pewnie moja wina, bo nie potrafię spojrzeć na niego tak, by poczuć jakąś ulgę. Wierzę w niego (może przez słabego ducha), ale nie mogę się nazwać ani katoliczką, ani protestantką itp. To mój własny, prywatny, głuchy Bóg. Który istnieje, ale tylko pusto egzystuje i jest niewzruszony. Wystarczą mi na razie ludzie, którzy mnie karzą. Po śmierci będzie to pewnie On.
  16. Zazie

    Niska samoocena

    Nie dość, że czułabym się jak zupełna idiotka, gdybym prosiła o takie listy, to też na pewno nie uwierzyłabym w ani jedno słowo. Do tego wiem, że jeśli zaczęłabym czytać to tak często, to po pewnym czasie rozwinęłyby mi się kolejne urojenia prześladowcze i ksobne, a to by mnie wykończyło (chociaż nie wiem, jak to nazwać, bo skoro wiem, że te przekonania nie mają sensu, czyli zdaję sobie sprawę, że coś jest nie tak, to chyba nie nosi to nazwy urojeń?). Co do innych - ależ oczywiście, że inni są pełni wad. Wredne, małe szumowiny (najczęściej), te złośliwe i chytre uśmiechy. To widać, trzeba być ślepym, by tego nie zauważać. Nienawidzę się, moja samoocena jest na poziomie zera. Nie znoszę własnego dotyku, czasem nawet zaczynam histeryzować, że się dotknęłam w rękę, nogą o nogę, włosy czuję na szyi czy palce sąsiadujące się ze sobą muskają. Okropieństwo. Patrzę na siebie i chcę wymiotować. Czuję się winna i obarczam innych winą. Nie wiem już, czy to cały świat jest pełen okropnych spisków, czy to ja jestem taką szmatą (pewnie jedno i drugie). Jestem zła, ale nie potrafię nigdzie tej całej nienawiści przelać. To trawi jak trucizna.
  17. Znów się czuję, jakbym nie przeżyła ani jednego dnia żałoby, znów chcę wyć ...
  18. niemądry, niech na początku panowie na to zasłużą
  19. Ja dołączę się do grona jako biseksualistka Kręcą mnie i faceci, i kobiety, nie wyobrażam sobie, bym miała się czuć z tego powodu źle. Właściwie to moja orientacja to jedyna rzecz, którą w sobie akceptuję. Jestem swojej orientacji pewna, chociaż nie mam za sobą jakiś "poważnych eksperymentów". Mi wystarczyło częste, wzajemne molestowanie się z koleżanką, żeby wiedzieć, ze nie tylko faceci są interesujący seksualnie. Według mnie nie potrzebuję prawdziwego seksu, by umieścić się wśród biseksualistów. Dziewczyny są ciepłe, miękkie Co do tego, że kobiety są często bi, to ostatnio spotkało mnie zaskoczenie, ponieważ podczas spotkania towarzyskiego, na którym było pewna grupa dziewczyn, prawie wszystkie wyraziły chęć spróbowania tego z jakąś dziewczyną. Ciekawe, czemu tak jest?
  20. Zazie

    sprawy damsko - męskie..

    True. Nie lubię przeginania w żadną stronę, a gdy patrzę na panów, którzy głęboko siedzą w tej subkulturze, to mnie odpychają (ale tylko gdy mówimy o sprawach damsko-męskich, jako przyjaciel jak najbardziej). Kaloryfer jest przereklamowany! Nie wiem czemu, ale mam ogromną słabość do chuderlaków bez wspaniałych bicepsów Jeśli tylko facet sam by się nie rzucał mi w ramiona z płaczem co pięć minut, to ja co do jego męskości nie miałabym większych zastrzeżeń. Mam niezbyt wielkie wymagania (Chociaż szczerze mówiąc, to ja wolę przytulać niż być przytulana... mógłby się rzucać w ramiona co 10 minut )
  21. To chyba najgorsze święta, jakie mam okazję przeżyć. Czuję się tragicznie, tyle rzeczy się pozmieniało, znajomej, bezpiecznej rutyny już nie ma. A ja nie chcę niczego nowego...
  22. Jeśli chodzi o zwierzęta hodowlane, to ostatnio nawet w telewizji były nagrania, na których świnie żywcem (naprawdę głośno kwicząc) gotowały się. Do teraz ciężko mi to wyrzucić to z pamięci Co do Chin, to nawet czytałam gdzieś, że tam zdzierają skóry na żywca, bo sądzą, że wtedy lepiej odchodzą od zwierzęcia - nie wiem tylko, na ile w tym prawdy w ogóle jest (i mam nadzieję, że bardzo mało!). W każdym razie podobno takie ogołocone zwierzęta zdychają w męczarniach wszystkie razem na kupie... Co do petycji, to zaraz się za nie zabiorę.
×