Skocz do zawartości
Nerwica.com

jaga70

Użytkownik
  • Postów

    605
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jaga70

  1. jaga70

    Samotność

    Jak osoba samotna może, Waszym zdaniem, fajnie spędzić Świeta?
  2. jaga70, ja tez.. wyroslam juz z nazywania przyjaciolmi bliskich znajomych. Przyjaciel to ktos duzo wiecej . Da sie z tym zyc, Przeciez tak naprawde sami musimy sobie radzic z problemami nawet majac ludzi wokol Ale ja nie mam nawert bliskich znajomych.
  3. ja nie mam zadnych przyjaciół...
  4. no widzisz jaki bystrzak z Ciebie a swoją drogą z Twoim podejściem to nie tylko byś leżał ale i szybko odleżyn dostał Kajusia, padłam obys wstała...
  5. Ja nadal stoję na stanowisku, iż wiara jest tu tylko czynnikiem pośrednim i ma jedynie pewien wpływ. Liczy się także, a wręcz przede wszystkim metoda leczenia. Jak mam wierzyć skoro nie działa? A wątpienie jest przecież tak naprawdę motorem wszelkich przemian. Choćby w nauce. Czyż nie? -- 27 mar 2013, 20:52 -- Rozdwojenie? Niby komu pokazuję to pozorne zaangażowanie?
  6. Właśnie dlatego chcąc się przemóc, tą obecną pociągnęłamdwa lata, to chyba świadczy o moim zaangażowaniu, tak myślę, że mimo braku rezultatów wciąż z niej nie rezygnuję. Chyba braku samozaparcia i wytrawałości nie da mi się zarzucić. -- 27 mar 2013, 20:29 -- Kajusia, tak też robię.
  7. Kajusia, dziękuję Ci....za uwagę .....
  8. Ależ ja się bardzo angażowałam.... I na początku nie stawiałam sobie założenia, że nie wierzę...W sumie to nadal się angażuję i co dziennie analizuję swoje emocje, zachowania, prowadzę wewnętrzny dialog i takie tam różne....To chyba nazywa się praca nad sobą
  9. Kaja123 , jesli nie uwierzę w działanie paracetamolu, czy antybiotyku to on nie zadziała?
  10. Widzę, że dysputa trwa. I dobrze.. Po to są fora.... Jednego nauczyła mnie ta rozmowa nasza, że nie mam wpływu na kogoś, a jeno na siebie. I że nie ma co się złościć, że nie mozna kogoś do swoich poglądów przekonać. Jedno mi jedynie nijak do żadnej przegródki nie pasi. Co ma wiara wspólnego ze skutecznością, czy nie skutecznością terapii. Wiara ma nie wiele wspólnego z nauką i dowodami, czy faktami i racjonalnymi przekonaniami. A jeśli uznaje się terapię za naukową metodę leczenia, a nie sposoby babki zielarki, to co ma do rzeczy czy się wierzy w terapię czy nie. Proszę mi to wyjaśnić, ale podpiwrając się racjonalanymi przykładami. Oczywiście jeśli ktoś ma ochotę
  11. W sumie tu też za friko, bo chodzę na NFZ.... Czyli społeczeństwo za mnie płaci....
  12. Ale mieć dwadzieścia lat i obecną świadomość, toby dopiero było....
  13. A ja tam chciałbym mieć znowu dwadzieścia parę lat, z obecnej perspektywy wiele rzeczy zrobiłabym inaczej.
  14. zmienny , nie powiedziała absolutnie nic na temat przyczyn mojego "zgłupienia" ogólnego. Nasze spotkania wyglądają tak: dzieńdobry, parę słow o pogodzie, co wydarzyło się w danym tygodniu, potem moja nawijka na dany temat, jej jakieś zdanko lub dwa i do widzenia. Na początku tych tematów do przegadania miałam full i wychodziłam z terapii w jakiejś eufori, że juz teraz, nachmiast moje życie będzie inne i super, ale po dwóch latach takich spotkjanek, nie mam już właściwie nic do powiedzenia jej i w mojej ocenie mój stan jest w sumie podobny do stanu z przed terapii. Nie chcę tu na nikogo najeżdżać, ani sie wykłocać, bo nie mam już sił, ale ja naprawdę nie wiem co znaczą zwroty, zmień schematy, coś tam, coś tam. -- 26 mar 2013, 21:35 -- *Wiola* , rozumiem. Chyba czuję się podobnie... Miałam jakąś nadzieję jeszcze przed tą terapią, ale teraz wiem, ze to nie są żadne czary i muszę siebie zaakceptować taką jaka jestem, bo od siebie nie ucieknę, jak od niechcianego męża.
  15. *Wiola* , co prawda psychologiem nie jestem, ale może właśnie zmianie winna podlegać Twoja lękowa reakcja na jakieś tam symptomy.
  16. Jeszcze chciałabym powiedzieć, już mi trochę przeszedł foch, ale miałam trochę strutego dnia dziś, że u mnie to wygląda tak zagmatwanie, że właściwie nie dziwię się mojej terapeutce, żę nad niczym konkretnym ze mną nie pracowała, bo ja sama nie wiem od czego by zacząć. Ogólnie jestem straszną pesymistką, użalaczem i niedoceniaczem tego co mam, że to chyba nie podlega leczeniu. Więc nie dziwię się psycholożce mojej, bo wiem, że ona duchem świetym nie jest. Wszystko chyba zależy od chrakteru każdego z nas, a zmienić charakret zwłaszcza w wieku śerdnim jest naprawdę ciężko.
  17. *Wiola*, ale czym się stan normalności? to trudne do zdefiniowania pojęcie. Właściwie każdemu człoiwekowi można by coś znaleźć.
  18. Wiola, na ile Cię tu poznałam - jestem wspaniałą, ciepłą, z poczuciem humoru, wyważoną emocjonalnie osobą.
  19. Nie wiem, poczułam się tu jak jeszcze większa kretynka, niż czuję się na codzień, nie umiem korzystrać z terrapii, nie rozumiem waszych rad, chyba już w ogóle nie będę do nikogo zwracać się ze swoim bólem, myślałam że na tym forum znajdę zrozumienie, ale znalazłam tylko osoby ktore wpędzają mnie w jeszcze większą frustrację.
  20. jaga70

    Co teraz robisz?

    mam szarancze w domu i powoli chrypne
  21. no wykorzystuje ale to nic nie pomaga, dalej czuje sie squrwiale.
×