Skocz do zawartości
Nerwica.com

jaga70

Użytkownik
  • Postów

    605
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jaga70

  1. jaga70

    Gdańsk

    Chętnie się z kimś spotkam na kawę, kino lub spacer. Leczę się na depresję, jestem kobietą, mam 48 lat. Pozdrawiam
  2. Leczę się na depresję, jestem z Gdańska, mam 48 lat, chętnie się z kimś spotkam na kawę, kino czy zwykły spacer.
  3. Poczucie obniżonej wartości miałam właściwie od dziecka. Zawsze byłam samotniczką i miałam jedynie jedną dobrą przyjaciółkę, którą chciałam mieć jedynie dla siebie i bywałam o nią zazdrosna. To może jednak nie takie ważne, od 10 lat leczę się na zaburzenia depresyjno-lękowe, brałam już chyba wszystkie możliwe leki. Chodziłam na psychoterapię. Bywało lepiej i gorzej. Próbowałam wielu rzeczy: w tym liczne wolontariaty, kursy, prace zawodowe. Wszystko po pewnym czasie traci dla mnie sens. W swoim życiu coś jednak osiągnęłam, skończyłam studia, miałam dobrą pracę, teraz jestem od 11 lat na emeryturze (budżetówka). Obecnie mam 48 lat, jestem bardzo samotna, mam tylko mamę staruszkę, mam problemy w nawiązywaniu i utrzymywaniu relacji. Próbuję naprawdę wszystkiego, przez internet poznałam mężczyznę i wdałam się w toksyczny dwuletni związek. Jakoś przy pomocy mamy udało mi się go zakończyć. Ostatnio zapisałam się na angielski, żeby wychodzić gdzieś do ludzi. Od pewnego czasu mimo leków czuję się potwornie. Budzę się nad ranem i do 11.00 leżę w łóżku, żeby tylko nie wstawać, bo i po co. Przede mną tylko koszmarny, kolejny dzień. Nic mnie nie interesuje, nic nie chce mi się robić, czasem mam problem z wyjściem z domu, bo obawiam się oceny obcych ludzi. Nie chce mi się dalej żyć w takim stanie. Odczuwam pustkę i bezsens istnienia. Boję się odejścia mamy bo zostanę wtedy zupełnie sama. Nie widzę żadnej alternatywy. Nie wiem właściwie po co to piszę. Przepraszam, że zabieram Wam czas, ale poczytałam to forum i chciałam się podzielić swoją historią. Może jednak ktoś się odezwie? Pozdrawiam
  4. Poczucie obniżonej wartości miałam właściwie od dziecka. Zawsze byłam samotniczką i miałam jedynie jedną dobrą przyjaciółkę, którą chciałam mieć jedynie dla siebie i bywałam o nią zazdrosna. To może jednak nie takie ważne, od 10 lat leczę się na zaburzenia depresyjno-lękowe, brałam już chyba wszystkie możliwe leki. Chodziłam na psychoterapię. Bywało lepiej i gorzej. Próbowałam wielu rzeczy: w tym liczne wolontariaty, kursy, prace zawodowe. Wszystko po pewnym czasie traci dla mnie sens. W swoim życiu coś jednak osiągnęłam, skończyłam studia, miałam dobrą pracę, teraz jestem od 11 lat na emeryturze (budżetówka). Obecnie mam 48 lat, jestem bardzo samotna, mam tylko mamę staruszkę, mam problemy w nawiązywaniu i utrzymywaniu relacji. Próbuję naprawdę wszystkiego, przez internet poznałam mężczyznę i wdałam się w toksyczny dwuletni związek. Jakoś przy pomocy mamy udało mi się go zakończyć. Ostatnio zapisałam się na angielski, żeby wychodzić gdzieś do ludzi. Od pewnego czasu mimo leków czuję się potwornie. Budzę się nad ranem i do 11.00 leżę w łóżku, żeby tylko nie wstawać, bo i po co. Przede mną tylko koszmarny, kolejny dzień. Nic mnie nie interesuje, nic nie chce mi się robić, czasem mam problem z wyjściem z domu, bo obawiam się oceny obcych ludzi. Nie chce mi się dalej żyć w takim stanie. Odczuwam pustkę i bezsens istnienia. Boję się odejścia mamy bo zostanę wtedy zupełnie sama. Nie widzę żadnej alternatywy.Od młodości jestem uzależniona od alkoholu. Nie wiem właściwie po co to piszę. Przepraszam, że zabieram Wam czas, ale poczytałam to forum i chciałam się podzielić swoją historią. Może jednak ktoś się odezwie? Pozdrawiam
  5. Stwierdziła, że taka jestem, taką mam osobowośc i trzeba realnie postrzegać swoje możliwości i ograniczenia. Nie wszystkiego można się nauczyć....
  6. Opowiedziałam terapeutce o swoich odczuciach lękowych na spotkaniu z ludźmi z forum. Tearpeutka stwierdziła, że nigdy nie będę czuła się swobodnie na imprezach towarzyskich, muszę się z tym pogodzić, to jedno z moich ograniczeń. Tak mam i muszę się liczyć z faktem, że nigdy nie będę brylować w towarzystwie.
  7. Mam pytanie, jakie cwiczenia można wykonywać, aby pracować nad poprawa własnej wartości?
  8. jaga70

    Samotność

    Dlatego się tu leczę
  9. jaga70

    Samotność

    No ja właśnie szamam i szamam.... -- 31 mar 2013, 19:54 -- Tak, to własnie too... Ale ze lekarze o tym nie wiedzą?
  10. jaga70

    Samotność

    Wielu pacjentów w okresie odstawienia doświadcza efektu zwanego "brain zap" lub "brain shivers"[4]. Jest to odczucie porównywalne do krótkich, nieprzyjemnych impulsów elektrycznych przebiegających przez mózg, pojawiających się co kilka sekund. Objaw ustępuje po około trzech tygodniach. Jego przyczyna nie jest znana.
  11. jaga70

    Samotność

    Michuj, jak pierwszy raz to odstawiałam to doświadczałam takich jakby spięć w głowie. Myślałam że zwariowałam do końca, że to jakieś nierealne odczucia, mój psychiatra gały wywalił i myśłał że fisiuję. dopiero na obco języcznych forach znalazłam że coś takiego realnie istnieje, jako skutek odstawienny, że to się zdarza i innym ludziom. Mialeś coś takiego po odstawieniu wenlafaksyny?
  12. jaga70

    Samotność

    Słuchaj, a próbowałeś już kiedyś j a odstawiać?
  13. jaga70

    Samotność

    Tak czytam Twoje leki, Michuj i widzę, że masz wenlafaksynę. Ja tysz ją mam, tylko 75-tkę -- 31 mar 2013, 19:02 -- ALe chyba działa, bo Avatar masz zajefajny, raczej dla zdrowiejącego osobnika.
  14. jaga70

    Samotność

    Pozwalam łaskawie
  15. jaga70

    Samotność

    Takich niezwykłych czyli onkologów sie boje jak diabeł święconej wody.... Matko, jak zobaczyłam nowy mihuja awatar, to się w głowie zakręciło .... z wrażenia....
  16. jaga70

    Samotność

    Widzę, że chorym dopisuje poczucie humoru. to pierwszy krok do wyzdrowienia
  17. jaga70

    Samotność

    A ja lekarzy, takich zwykłych to się nie boję Każdy z nas ma trochę innego fioła żeby było ciekawiej...
  18. jaga70

    Samotność

    Chyba gdzieś widziałam zdjęcie i jestem w szoku
  19. jaga70

    Samotność

    Cholerka, taka młoda babcia... Szok
  20. jaga70

    Samotność

    Ale rozumiem, że masz godne wsparcie :)
  21. jaga70

    Samotność

    no ja mogę i nie mam nic w sobie hipochondrii wręcz odwrotnie - (co też nie jest dobre) ale rozumiem Cię doskonale i nie polecam skoro masz objawy na samą myśl o kimś chorym. Może opieka nad dzieciakami zdrowymi jeśli je lubisz oczywiście (mnie dzieciaki rozbrajają pozytywnie) Tego akurat podjęłam się dobrowolnie 3 lata temu, opiekowałam się codziennie po 8 godzin moją 8 mieisęczną wówczas siostrzenicą. Na poczatku nie było jeszcze tak źle, to było coś nowego. Ale pół roku wstecz mój organizm zaprotestował za mnie, po prostu nie mogłam spać całą noc, a trzeba było o 5 wstawać. Bardzo chciałam się przemnóc, ale coś było we mnie silniejsze i nie dało mi. Po prostu nie spałam i już - cały tydzień. A przy dwulatce trzeba miec oczy do okoła głowy. Potem zaczęły się schizy, no bo człowiek bez snu raczej nie czuje się dobrze. Więc musiałam zrezygnować, choc bardzo chciaam walczyć ze sobą. nieudało się/ Teraz siostra przywozi Patkę do mamy, a ponieważ jest mi szkoda tej starej i schorowanej kobiety to od 10 rano do 15.00 i tak ja zajmuję się małą. No i dzieki powrotowi do tabsów mogę spać. A już je miałam odstawione, heh .... Ale pomijając farmakologie, taki wolontariat z dzieckiem mam w sumie cały roboczy tydzień.... :)
  22. jaga70

    Samotność

    Zdaję sobie sprawę, że to irracjionalne, ale ja widząc na ulicy kobietę w chustce... od razu czuję że jestem chora na raka. Nie umiem sobie tego przetłumaczyć, że to bujna wyobraźnia. Od razu serce mi wali, gula stoi w gardle itp itd
  23. jaga70

    Samotność

    zależy jaką kto ma osobowość i czego potrzebuje. Mnie osobiście taka forma pomocy drugiej osobie pomaga No cóż, każdy z nas jest inny. Trzeba poznawać siebie i próbować różnych rzeczy, by wiedzieć co nam słuzy a co nie. Ja jestem hiper hipochondryczką i nie mogłabym pomagać w hospicjum. Ale rozumiem, że Ty możesz.
  24. jaga70

    Samotność

    Ja proponowałabym .... cholerka, gdybym wiedziała, pewnie byłoby mnie tutaj. A tak poważnie gdybym miała być wolontariuszem w hospicjum- to wylądowałabym w wariatkowie raz dwa.nJa dostaję obedu, kiedy widzę kobietę w chustce na poczcie. A gdybym zobaczyła zmasowany regiment umierających, to chyba mój stan pogorszył by się w 5 sekund.
  25. jaga70

    Samotność

    Wolontariat dla znerwicowanych osób to raczej nie jest dobry pomyśł.
×