
buu
Użytkownik-
Postów
624 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez buu
-
ty_tez_mozesz, już jakiś czas temu odgrzebałam forum, nawet napisałam pokrzepiający post, mając nadzieje, że komuś to w jakiś sposób pomoże kiedyś poznałam tu kilka naprawdę fajnych osób z różnych części kraju, jednak jak zaczęłam przeszukiwać to wiele z nich już się tutaj nie udziela :< w sumie sama przestałam po jakimś czasie, więc cóż się dziwić
-
mam nadzieję, że przygarniecie starą forumowiczkę nie wiem czy wciąż są tutaj osoby z którymi dawno temu się widywałam, ale chętnie się z wami spotkam :) 27 wyjeżdżam na tydzień, więc jeśli coś wcześniej by się udało z pewnością przywędruję
-
Witam was kochani :) Przez przypadek odgrzebałam link do forum i podkusiło mnie by coś naskrobać. Pamiętam, że mnie wszystkie pozytywne wiadomości od forumowiczów niegdyś podnosiły na duchu i dawały jakąś namiastkę nadziei. Nie było mnie tu dość długo, pobieznie przejrzałam forum i widzę mnóstwo nowych nicków. Z jednej strony trochę mnie to zasmuciło, a z drugiej to dobrze, że ludzie choćby w takiej formie starają się coś robić, dla mnie udzielanie się tutaj było jednym z ważnych kroków. Trochę w tym prawdy, że gdy człowiek zaczyna czuć się lepiej przestaje wchodzić na fora, pisać i czytać. Tak też było i ze mną. Skończyłam moją ostatnią terapię ponad rok temu, co prawda moja przygoda z lekami była krótka, ale również się skończyła i mogę z pełną satysfakcją powiedzieć, że czuję się dobrze. Co mi pomogło? Pomimo początkowych oporów z czasem starałam się korzystać z każdej pomocy jaką mogłam dostać, co ogromnie dużo mi dało, jednak wydaję mi się, że w którymś momencie najbardziej pomogłam sobie ja sama i pociągnęłam wszystko dalej. Pewnie jeszcze czeka mnie nie jeden kryzys i zwątpienie, ale staram się patrzeć na przyszłość z odrobiną optymizmu czego i wam wszystkim życzę choć może trudno w to teraz uwierzyć. Tak jak i mnie te kilka lat temu, kiedy nie dopuszczałam do siebie myśli, że kiedykolwiek mogę po prostu czuć się dobrze ze sobą. Postaram się tu zaglądać w wolnej chwili :) Pozdrawiam wszystkich serdecznie Magda :)
-
Ensamhet, Witaj :) Ja co prawda fobii nie mam i nie miałam, ale wiem, że najgorsze są przerwy zwłaszcza w takich przypadkach. Wybija się z rytmu i później jeszcze trudniej wrócić. Masz tylko problem szkolny czy w innych sytuacjach też to się pojawia? Słyszałam, że często fobie szkolną przenosi się później do pracy. No i najważniejsze czy podoba Ci się to co studiujesz? Wiadomo, że szkoła to przymus, ale na studia idziemy z własnego wyboru.
-
socjopatia, mnie też to czeka w poniedziałek. Ale z ludzmi mamy wcześniej takie małe spotkanie Czuje się zupełnie inaczej niż idąc do liceum. Ja jakoś nie mogę się doczekać, ale poczekamy zobaczymy. Może się nie zgubię
-
nienormalna21, tak jest bezpieczniej, prawda. No cóż już nie dopytuję na siłę nie ma sensu
-
Ja również. Trochę nie było mnie na tym forum i jak teraz znów zaczęłam czytać wątki, pisać to niektóre odpowiedzi są bardzo przewidywalne. Taki mechanizm. Ludzie automatycznie blokują się na każdą zmianę myśląc schematem. Błędne koło. Poza tym często życie bez tego jest czymś nowym. To jest zmiana, której wielu się boi.. nienormalna21, może Ty dla siebie nie chcesz, ale jednak chyba nie jesteś aż taka beznadziejna i bee skoro chociaż tutaj kogoś interesujesz i ludzie chcą jakoś pomóc. Wiem, że cokolwiek nie powiem zanegujesz to. Tylko pytanie czemu? Czemu nie miałabyś sobie z tym poradzić?
-
legero, takie posty są potrzebne tutaj. Ja pokonywałam to w trochę inny sposób. Każdy też robi to z innego powodu. Mi własnie koncentracja na tu i teraz pomogła, bo czekając na coś nie zmieniłabym niczego. Ale każda metoda jest dobra, a ona zależy od człowieka. Życzę Ci powodzenia nienormalna21, nieprawda, po prostu jesteśmy na innym etapie.. Uwierz mi ja też chciałam zniknąć. Nie wiesz co będzie za 10 lat, ba nawet nie wiesz co będzie za tydzień, więc nie zakładaj tego.
-
Wszyscy to wiedzą. Więc co ma wnieść sensownego ten post? Wybacz, ale mnie irytują tego typu odpowiedzi bo one nic nie wnoszą. Poza tym samookaleczenia to nie tylko cięcie się. legero, tłumaczenie nic nie daje, wiem bo wiele razy starałam się to wyjaśnić. Dla kogoś kto tego nie robił dalej to będzie czarna magia.
-
Lepiej nie mów takich rzeczy na tym wątku. Poza tym takie argumenty nie przemawiają, niestety.. Gdyby tak było to większość by tego nie robiła. Monar, na mnie dobrze działał wysiłek fizyczny. Choć wymęczyć się na zabój też nie jest też dobre. Wiadomo nie na każdego wszystko działa. Chociaż różnie bywa. Raz może zadziałać raz nie.. Dla mnie wszystko w tym temacie było mało przewidywalne. Powodzenia.
-
nienormalna21, wiem czytałam, że nie jest cięta i istnieje. Może być sina, opuchnąć i boleć w zależności od tego jak mocno miejsce jest zmiażdżone. niewiemocokaman, to się cieszę u mnie dobrze i mam nadzieje, że tak zostanie Monar albo się zmęcz, wykrzycz, puść głośno muzykę, cokolwiek..
-
nienormalna21, chciałaś to przedłużyć, wiem o co chodzi. A co będzie jutro po jutrze? Może dalsze konsekwencje Cie nie zrażą. Ale jak ochłoniesz to co? Ja bym już zmusiła się do pójścia do lekarza.. Pewnie i przed tym masz obawy, ale to raczej nieuniknione jeśli rana jest konkretna.. Monar, to trzymaj się trzymaj. Jak tylko przetrwasz ten stan to potem będzie tylko lepiej
-
nienormalna21, jeśli specjalnie nie opatrujesz, rozdrapujesz, nie dajesz się zagoić ranie to robisz sobie krzywdę, więc tak. I nie, nie jesteś popieprzona. Monar, czego masz dość i czemu czujesz, że musisz ? Jak tego nie zrobisz to co się stanie?
-
Lilith, już kończę niewiemocokaman, nie ma co nad tym myśleć, szukaj czegoś nowego i się nie poddawaj Pamiętam, że dawno temu mieliśmy tutaj niezłą grupę wsparcia. I przed chęcią zrobienia czegoś staraliśmy się wchodzić tutaj i pisać co czujemy, zastanawiać się dlaczego chcemy to zrobić. Nie zawsze pomagało, ale ten pomysł był dobry bo po fakcie już wszystko jest pozamiatane..
-
Keji, i jak było ?
-
Fajnie, że jeszcze zdarzają się obcy ludzie, którzy są w stanie bezinteresownie pomóc. Ja raczej takich nie spotykam. Ja bym ich trochę pomęczyła, wyjaśniła co się dzieje. Może dali by Ci drugą szanse. No, ale lepiej już nie gdybać. Kiedyś na pewno odstawisz, wierzę w to
-
Jeśli odstawienie uniemożliwiało Ci normalny sen to moim zdaniem mogłeś przyjmować przez jakiś czas coś lekkiego stricte na sen. No ale o tym już decydował twój lekarz. Rozumiem, że nikt nie wiedział o Twojej manii, ale dobrze zrobiłeś. Nie było po co ukrywać tego, że bierzesz leki, tym bardziej jak zauważano, że coś jest nie tak. Mam nadzieję, że się nie katujesz za to, wiadomo że czasu się nie wróci, ale nie przewidziałbyś i nie przewidzisz takich rzeczy. Jeśli leki dobrze działają to lekarz kazał Ci je odstawić czy sam chciałeś spróbować bez?
-
niewiemocokaman, pytałam o samookaleczanie, ale widzę, że się rozwinąłeś w inną stronę Jasne,moim zdaniem też nie ma co wybiegać za daleko. Długo już bierzesz leki, dobrze na Ciebie działają? Tak źle się czułeś, że zaniedbałeś obowiązki w pracy czy coś innego się stało przy tym odstawieniu? Może za szybko zmniejszyłeś dawki. Każdy różnie reaguje ja odstawiłam bez niczego, ale brałam też krótko. A powiem Ci, że niektóre dzieci potrafią poprawić człowiekowi humor, chociaż czasem w nadmiarze brak na nie sił
-
Lilith, w takim razie cieszę się, że moje słowa dodają komuś otuchy niewiemocokaman, więc co zamieszasz tym zrobić, że pozwolę sobie zapytać ?
-
Lilith, też mam taką nadzieje. Choć czasem pojawia mi się w głowie takie czerwone światełko bym za bardzo się nie cieszyła bo nic nie jest pewne. Ale staram się to odrzucać bo jak coś będzie miało wrócić to wróci. A co do tych postów to nie jestem pewna czy tak pomagają, mam wrażenie, że one giną wśród innych. Sama przez pewien czas miałam tendencje do wyłapywania tych przykrych wiadomości i postów. Takim stwierdzeniem od razu człowiek skazuje siebie na myślenie, że to nie ma sensu bo jest za trudno i przyzwala sobie na to by dalej trwać w takim stanie. Nigdy nie będzie łatwo. Trzeba się z tym zmierzyć. Gratuluję Z czasem nikt nie będzie musiał Cię pilnować bo zaczniesz to robić sama, a to jest bardzo cenne.
-
Monar oby tak dalej :)
-
Jako, że kiedyś sporo się w tym wątku udzielałam, postanowiłam się odezwać. Od prawie roku radzę sobie bez ostrych narzędzi pod ręką. Czasem jeszcze zdarza mi się np przywalić w coś w złości, ale sporadycznie, w samotności. Nie chcę zapeszać i mówić, że już nigdy tego nie zrobię, ale wydaję mi się, że jestem na dobrej drodze. Niestety nie mam dla was recepty, gdyż każdy jest osobną jednostką. Pamiętam, że każdy robił to tutaj z różnych powodów, w różny sposób, w różnych miejscach, przez różne emocje, które tu opisywaliśmy. Trudno coś w tym temacie doradzić. Każdy musi sobie wyrobić swój sposób. Dla mnie to był impuls, który ciężko było przewidzieć i opanować, jednak jak się w to wgłębiłam zauważyłam pewne zależności. Sama wiem jak to niszczy nie tylko ciało, ale i umysł człowieka dlatego trzymam mocno za was wszystkich kciuki. Próbujcie. Pamiętam jak sama z żalem pisałam, że znów się nie udało. Widzę, że niestety coraz więcej ludzi to dotyka
-
A ja się zgadzam się z tym, że dużo zależy od nas bo dobry przyjaciel czy psycholog nie pomoże jeśli my nie będziemy chcieć. Ktoś może nas naprowadzić, ale nie znajdzie za nas rozwiązania. Czasem do ludzi się mówi, tłumaczy, doradza, a oni i tak bywają na to ślepi, a potem tylko mówią, że nic nie pomaga. Wiele razy musiałam zrobić coś dla mnie trudnego i się przemóc, mogłam odpuścić powiedzieć, że za trudno, że to nie ma sensu (na początku tak właśnie robiłam), ale z perspektywy czasu nie żałuję. Za każdym razem podejmując taką decyzję jest trudno, ale gdy się już coś zrobi czuje się o wiele lepiej. Jeden cytat szczególnie wrył mi się w pamięć "Jeśli będziesz ciągle robił to, co zawsze robiłeś, zawsze otrzymasz to, co ciągle otrzymywałeś".
-
Widzisz znów mówisz o tym co mówili rodzice A ja chcę Cię zmusić byś mówiła, zaczęła myśleć o sobie. Twoje marzenia i pasje nie zniknęły z dnia na dzień one są(może jeszcze i te nieodkryte) tylko ktoś Ci wmówił, że nie masz do nich prawa. Mi rodzice też skutecznie obrzydzili moją pasję/umiejętności. Myślałam, że nigdy się za to nie zabiorę, a teraz na nowo czuję jakąś chęć wrócenia do tego w jakimś stopniu. Pomyśl o tym. Nie zastanawiaj się nad tym co mówili o Tobie lub powiedzieliby na ten temat rodzice. I nie zrażaj się. Nawet jeśli coś teraz wydaje Ci sie kompletnie abstrakcyjne, nieralne i sądzisz, że nie dasz rady. Odsuń to na bok i zastanów się nad tymi marzeniami,planami. Całkiem luźno o tym czego chcesz. Jakbyś mogła to czego być chciała, co byś zrobiła. Zrób to dla siebie. Bo chyba chcesz z tego wyjść. Masz to w sobie tylko musisz sobie na to dać przyzwolenie. A tak ogólnie, gdy czytam takie tematy i widzę podobieństwa do własnego życia, zawsze mam przeogromną chęć trzepnięcia, uświadomienia i motywowania do działania. Bo narzekanie, że rodzice są tacy i owacy i życie jest be i w ogóle zawsze będzie nie jest wyjściem. Zauważyłam, że czasem ludzie są tak wkręceni w nieustanne babranie się w swoim własnym cierpieniu, że nie widzą nic poza tym. Trzeba przestać się bać. Bo czasem paradoksalnie w takiej popieprzonej sytuacji można czuć się stabilnie, bo wszelkie inne zachowania są nowe, a zatem mniej bezpieczne. No ale po co się trudzić. Bo owszem jest trudno wychodzić na prostą. A no po to żeby potem móc żyć normalnie. A chyba każdy tego chce..
-
Myślę, że każdy udzielający się w tym wątku zadaje/zadawał sobie takie pytanie. Tyle, że odpowiedz na nie, nie jest jednoznaczna. Bo każdy z nas jest inny. Ja też nie wiedziałam co robić, ale zaczęłam szukać. Teraz jedynie cieszy mnie fakt, że mój tata sam zauważył po pewnym kryzysie w jego życiu, że coś jest nie halo i zaczął nad sobą pracować. Ale już dla siebie, nie dla mnie. Bo ja dorosłam, ale to czego mi nie dano, gdy byłam dzieckiem już nie wróci. Przede wszystkim musisz skoncentrować się na sobie. Nauczyć rozdzielać co jest Twoje, a co narzucone. Oni nie muszą Cię tworzyć. Ty uwierzyłaś, że jesteś głupia, do niczego i na pewno nikogo nie znajdziesz. To ich zdanie. A Twoje? Czy musi być takie samo? Każdy chce czuć się potrzebny i kochany. Dlaczego ktoś inny nie mógłby Cię pokochać? Tak, wiem to powinni być przede wszystkim rodzice. Ale ile jest takich osób, które znajdują ludzi/przyjaciół, którzy są dla nich jak rodzina. Tylko jeśli dalej będziesz wierzyć w to co Ci wbili do głowy Twoi rodzice, a nie w to co sama o sobie myślisz, znalezienie takiej osoby będzie ciężkie bo będziesz przekładała w codziennym życiu ich tok myślenia. Co już zresztą robisz. Masz coś co jest tylko Twoje? Coś czym zajmujesz się dla przyjemności. Może jakieś zajęcie, marzenia? Cokolwiek.