Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gods Top 10

Użytkownik
  • Postów

    3 342
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Gods Top 10

  1. Ależ nikt tutaj nie neguje trudności (obaw) związanych z rozmową z "obiektem zakochania". Staram się przekonać (mniej lub bardziej udolnie ) do ograniczenia takich obaw jedynie do "pięciokrotnego" ważenia każdego słowa przed jego wypowiedzeniem. To lepsze wyjście, niż pozwolić tym obawom narastać aż do sytuacji, w której waży się pięć razy każde słowo, a i tak z powodu strachu, nie wypowie się nic. Tak pesymistyczne nastawienie chyba wprost prowadzi do opcji natychmiastowego ułożenia się w trumnie... w końcu i tak kiedyś wszyscy umrzemy A nie o to przecież chodzi Lepszym nastawieniem będzie: "prędzej czy później ktoś nas mile zaskoczy, takie jest życie."
  2. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że tylko Ty postrzegasz swoje odzywanie się w towarzystwie, jako "mówienie czegoś głupiego". Podobnie z oczekiwaniem tej rzekomej "najgorszej prawdy" w przypadku poznania tego chłopaka. Myślę, że większość (jeśli nie wszystkie) takich negatywnych oczekiwań ma uzasadnienie jedynie w tym, jak oceniasz sama siebie, a nie w tym, co rzeczywiście dzieje się lub mogłoby się wydarzyć Obojętna raczej nie jesteś, skoro tak bardzo i często myślisz o nim, o tym czy on pojedzie na studia tam, gdzie jego dziewczyna, o tym czy rzekomo nie mówisz "czegoś głupiego" w jego towarzystwie... Jeśli jeszcze nie masz obsesji na jego punkcie (co sugeruje człowiek nerwica), to możliwe, że zmierzasz w tym kierunku, skoro nie potrafisz ani przemóc się, ani przestać o nim myśleć. Postaraj się o pomoc specjalistów.
  3. Skoro już mamy wyjaśnioną kwestię Twoich uczuć... Możliwe, że Twój chłopak chce rozstania, z obawy przed tym, byś nie uznała go za "słabego, mało wartego", "bo nie radzi sobie z problemami". Albo też uważa, ze "nie zasługuje na Ciebie", bo nie jest "twardzielem" radzącym sobie z problemami. W tym wypadku mogłabyś ze swojej strony udzielać mu wsparcia, zapewniać, że łatwiej będzie Wam razem pokonać trudności, że nie postrzegasz go wyłącznie przez pryzmat tego, jak on sobie radzi lub nie. Powtórz również jemu, że nie chciałabyś tego rozstania, jak wiele dla Ciebie znaczy, nawet jeśli on uważa inaczej. Myślę, że unikanie rozmowy (nawet w trosce o nie zamęczanie go) nie jest dobrym wyjściem - może przez to Twój chłopak nie jest pewny tego Twoich uczuć, może czuje się osamotniony ze swoimi uczuciami, skoro nie poruszasz tego tematu ? Owszem, z drugiej strony wałkowanie tego tematu dzień, w dzień, również nie jest dobrym wyjściem. Tu przydatne jest duże wyczucie z Twojej strony. Kolejną sprawą jest to, byś całkiem nie zaniedbywała swoich potrzeb (w trosce o siebie, ale i o Was), swoich uczuć w tym związku. Warto mówić również o tym, czego Ty oczekujesz od niego.
  4. Wiem, obecnie nie jest łatwo zmieniać pracę. jednak trudno mi uwierzyć, by było to zupełnie niemożliwe, tym bardziej, że ta praca wpływa niekorzystnie na Twojego chłopaka. Wiadomo, ze nie chodziłoby o rzucenia pracy w ogóle, tylko o zmianę jednej pracy na drugą, więc pewna ciągłość dochodów byłaby. Podobnie z lekarzami, skoro rozkładają bezradnie ręce, warto poszukać lepszych. Wybacz, że to piszę, ale uważam to za istotne. Większość osób nie byłaby w stanie rozstać się w imię miłości. Odbieram (na ile słusznie ?) Twoją postawę, jako wahanie się w uczuciach. Tym bardziej, że napisałaś w tym temacie: ...a to brzmi dla mnie (może niesłusznie), jak pozostawienie decyzji odnośnie Waszego związku, forumowiczom. I jeśli faktycznie wahasz się we własnych uczuciach, to może i owe "drażnienie" odbierasz zupełnie przeciwnie do rzeczywistych źródeł jego rozdrażnienia ? Jak jest w istocie z Twoimi uczuciami ?
  5. I to właśnie jest największa wada budowania poczucia własnej wartości na innych osobach - wyjeżdżają, odchodzą na krócej bądź dłużej.Dlatego najlepszą osobą, o którą warto, byś "oparła" własne poczucie wartości, jesteś Ty sama. Nawet, gdyby w tym momencie trudno byłoby Ci to przyznać, to jednak jesteś wartościową osobą, masz wiele zalet (Ty wiesz jakie), oczywiście i wady. Ale najlepiej gdy wady są "w cieniu" zalet, nie odwrotnie Postaraj się odbudować własną wartość na podstawie tego, co świetnie Ci wychodzi, na podstawie wartościowych relacji z innymi... to najtrwalsze "budulce" Wtedy też łatwiej będzie Ci przełamać się i rozmawiać z chłopakami. A odnośnie tego konkretnego, może najzwyczajniej w świecie zakochałaś się ? I w związku ze swoją nieśmiałością chcesz czekać, aż wróci po ukończeniu studiów ? Co będzie z Tobą przez ten czas ? Zamęczysz się myśleniem o nim, na dobrą sprawę nie wiedząc, czy po studiach będzie możliwe, byście poznali się bardziej. Nie wiem, jak zdopingować Cię do przełamania się lub do udania się do psychologa. Natomiast uważam, że czekanie, które sobie wyznaczyłaś, jest nie najlepszym wyjściem
  6. Trochę to dziwne, że lubi pracę, która powoduje takie zmęczenie. Wszyscy psychiatrzy, u których był, są zgodni co do tego, że powinien brać lek na noc, który najwyraźniej nie pomaga ? Nie jestem farmaceutą, ani psychiatrą by bardziej wypowiadać się co do tych konkretnych leków. W jaki sposób go drażnisz ? I kto tak uważa: on czy Ty ? I w ogóle dlaczego chciałabyś się poświęcać dla niego, nawet gdyby to miało oznaczać rozstanie ? Sama nie jesteś pewna swoich uczuć, swojej wartości ?
  7. Witaj, A26 Co w tej pracy jest źródłem tak wielkiego stresu ? Konkretny rodzaj pracy (wśród ludzi, w silnym stresie), może otoczenie (współpracownicy, szefostwo), brak satysfakcji z tej pracy, nie radzenie sobie z zadaniami w pracy ? A może jeszcze coś innego ? Jeśli tym źródłem jest coś, co trudno byłoby pokonać, byłoby możliwe zmienienie pracy na mniej stresującą ? Po drugie, może lepiej uda się dobrać inny lek na noc ? Po trzecie, czy chłopak rozpoczął terapię, by uporać się z depresją ? Najprawdopodobniej wahania jego emocji wynikają ze stresu jaki towarzyszy mu w związku z pracą. Może uważa, że nie powinien Cie "ciągnąć na dno", skoro sam nie radzi sobie z tym stresem...
  8. Obawiam się, że licząc na działanie wyłącznie z jego strony (w kierunku Waszej znajomości), możesz się zawieść. I to bynajmniej nie z powodu braku jego zainteresowania, ale dlatego, że prawdopodobnie nawet nie wysyłasz mu sygnałów czy chciałabyś takiej znajomości. Tak więc Twoja niska samoocena powodując opory przed przełamaniem się, najprawdopodobniej odebrała (i nadal odbiera) Ci okazje na nowe znajomości, doświadczenia. Warto to wszystko tracić z powodu czegoś, z czym jak najbardziej możesz wygrać dzięki pomocy np. psychologa ?
  9. Jadis, najpierw postawiłaś pytanie, a później znalazłaś na nie odpowiedź... jak to naukowiec pffi, co to jest doktorat co druga osoba na tym forum ma habilitację Skoro tytuly tak szkodzą, to ja może się wypiszę ze studiów i zacznę paść owce na hali. popieram Coraz bardziej zmierzamy w kierunku społeczeństwa, w którym "zarobki nie są kwestia zasług, tylko negocjacji" "Zasługi" w tym wypadku oznaczają m.in. poziom wykształcenia.
  10. Ten fragment wskazywałby, jak bardzo swoją atrakcyjność (samoocenę) uzależniasz od tego, czy ktoś o Tobie powie. Byłoby znacznie łatwiej, gdybyś jednak zdecydowała się na pomoc specjalisty. Przecież nie jest żadną hańbą, wstydem poszukiwanie pomocy, gdy się jej potrzebuje. Gdy jesteś zaziębiona, czekasz aż "samo przejdzie", czy idziesz do lekarza po leki i zwolnienie lekarskie, by się "wyleżeć" ? Dobrze, że możesz liczyć na siostrę. Bardzo ważne mieć kogoś, na kim można polegać. Z Twojego opisu wynika, że ten chłopak jest całkiem w porządku. Spróbujesz przełamać się i nawiązać z nim bliższą znajomość ? I to może nie tylko po to, by dzięki niemu bardziej uwierzyć w siebie, ale przede wszystkim, dla ciekawej znajomości ?
  11. Ciekawi mnie, czy oprócz edukowania w jaki sposób kobiety są dyskryminowane w społeczeństwie, również edukują w jaki sposób mężczyźni są dyskryminowani ? Właściwie palenie staników, chyba bardziej miało miejsce w czasie rewolucji seksualnej Ale jak widać, co stulecie, to inny obyczaj Czy przyjemność, to chyba bardziej zależy od tego, "po której stronie stanika" się jest i czy się go zakłada, czy zdejmuje. ehhh Gdyby Lublin nie rozparcelował się tak daleko, to kto wie Wszystko zależałoby od tego z jakim wdziękiem Pominę kwestię tego, jak w Polsce jest z egzekwowaniem wszelkich praw, bo od razu moglibyśmy uznać temat za zamknięty i nierealny. Natomiast tym razem ja rozczaruję Ciebie Jak pokazuje przykład Szwecji, droga nadawania "specjalnych" praw czy przywilejów, nie jest najlepszą drogą. W Szwecji przyznano mężczyznom prawo do urlopu "ojcowskiego" (to określenie wolę bardziej niż "tacierzyński") w wymiarze czasowym bardzo zbliżonym (albo takim samym ?) do długości urlopu macierzyńskiego. Efekt był zaskakujący - spadła liczba rozwodów... bo nie dochodziło już do kłótni między małżonkami, jakoby "siedzenie" w domu i opiekowanie się dzieckiem "nie było" pracą tak ciężką, jak praca zawodowa, nie było niedoceniania takiej pracy. A po drugie, dzięki temu prawu pracownik przestał być postrzegany przez pracodawcę przez pryzmat płci i roli biologicznej - wszystkim pracownikom (niezależnie od płci) należy się urlop w związku z narodzinami dziecka. I osobiście uważam, że to zdecydowanie lepsza droga. Podobnie nie uważam, by jedynie kobieta miała mieć prawo do decydowania o tym, czy urodzić. W pewnym stopniu (może niekoniecznie w dokładnie takim samym, jak kobieta) ojciec dziecka powinien mieć możliwość decydowania - takie jest moje zdanie. Tyle tylko, że niestety nie spodziewam się, by w kraju, w którym tak instrumentalnie wykorzystuje się w polityce Katolicyzm, było możliwe wprowadzenie takiego prawa. Obym się mylił... Co do kwestii Twojego postrzegania siebie jako matki. Żadne dziecko na świecie po urodzeniu nie umie czytać, więc nie będzie w stanie sprawdzić czy mama i tata ukończyli "oxfordzką szkołę rodzenia", czy też "mniej renomowaną" Na poważniej: "dziecko to taki mały człowiek" - potrzebuje prawie tego wszystkiego, co duży, tylko w dostosowanej dla niego formie. Czyli potrzebuje uwagi, czułości, delikatności, zainteresowania, zrozumienia, poczucia tego, że jest kochane. Właśnie to decyduje o tym, czy dziecko ma "dobrą matkę", "dobrego ojca", a nie to jakiej firmy ma pieluchy, oliwkę, czy zabawki Co do świata: świata nie zmienisz. Możesz natomiast wychować dziecko na człowieka, który będzie w stanie poradzić sobie z większością trudności życiowych, a z tymi, z którymi sobie nie poradzi, będzie w stanie żyć, bez "dożywotnich" wyrzutów sumienia
  12. Gdy chciałem rozdawać buziaki, to kobiety pouciekały. A gdy pouciekały kobiety i zostali faceci, wtedy ja zwiałem A na poważnie: Drogie Panie, życzę Wam zdrówka, spełnienia marzeń, zrozumienia, wsparcia, satysfakcji z każdej sfery życia i jak najwspanialszych partnerów (lub partnerek, jeśli taka potrzeba) Dzięki, że jesteście :)
  13. Po doświadczeniu tej przemocy, poszukiwałaś pomocy ? Rozmawiałaś z psychologiem szkolnym ? Z kimkolwiek ? Jak sama widzisz, te wydarzenia bardzo wpłynęły na Ciebie i do dziś wpływają. Warto byłoby "rozpracować" je, "rozliczyć się z przeszłością" przy udziale specjalisty. Jest różnica między osobami pewnymi siebie, a osobami, które chcą uchodzić za pewne siebie. Te pierwsze niespecjalnie zabiegają o poklask, o uznanie. Natomiast te drugie często próbują pokazać innym, w czym są "lepsze od innych". Niestety, nierzadko robią to poprzez gnębienie osób, które nie mają dość sił i odwagi, by się obronić. Najprawdopodobniej doświadczyłaś przemocy właśnie ze strony osób (lub osoby), które chciały uchodzić za pewne siebie. Czy ten chłopak, który wzbudza Twoje zainteresowanie, istotnie jest pewny siebie, czy też stara się za takiego uchodzić ? Widziałaś np. jak reaguje na żarty z niego ? Czy potrafi żartować sam z siebie ? Jak wyglądają jego relacje z innymi osobami, jaki jest wobec nauczycieli (czy np. próbuje bezczelnością wobec nich zyskać poklask w klasie) ? W ogóle dlaczego uważasz, że pewność siebie zyskasz tylko dzięki komuś (od kogoś), a nie dzięki samej sobie, dzięki pracy nad własnym charakterem ?
  14. To prawdopodobnie jest źródłem Twoich trudności w definitywnym zerwaniu z nałogiem. W grze "jesteś kimś", znajdujesz tam substytuty akceptacji i zrozumienia (dlatego substytuty, że jednak w grze nikt nie zna Cię pełniej) i towarzystwo ludzi, z którymi łączą Cię zainteresowania (gra), wspólne cele (jakieś zadania do wykonania i związane z nimi "trudności"). Dlaczego nie znajdujesz tego wszystkiego w "realnym życiu" ? Imprezowanie i siłownia również pochłaniały Cię bez reszty ? Jeśli tak, to możliwe, że masz tendencje do wpadania w nałogi... bo dostarczają przyjemności, której nie czerpiesz z "życia realnego". Gdzie w związku z tym może tkwić przyczyna tych nałogów ? W relacjach z rodziną, przyjaciółmi ? Bez względu na to, czy trafnie to opisałem, czy też nie - niezbędna będzie dla Ciebie pomoc specjalistów. Dzięki zakończonej sukcesem terapii, uda Ci się odzyskać własne życie :)
  15. Najprawdopodobniej przyczyna tego strachu jest taka sama jak przyczyna nerwicy. Może ktoś kiedyś zdruzgotał Twoje poczucie własnej wartości, przez co trudniej Ci zaufać ? I prewencyjnie doszukujesz się sygnałów, które mogłyby świadczyć o powtórzeniu się takiej sytuacji, tym razem ze strony tego chłopaka ?
  16. Jeśli dobrze zrozumiałem, obawiasz się złego potraktowania przez niego, mimo, że niczego takiego nie doświadczyłaś z jego strony ?Może tak bardzo "spodziewasz się najgorszego", że nawet całkiem niewinne gesty, czy spojrzenia (postrzegane przez Ciebie jako "zimne") odbierasz jako złowrogie, często wbrew intencjom "nadawcy" ? I może właśnie tu jest ta granica, między Twoimi wyobrażeniami, a prawdą: tam gdzie zaczynają się Twoje złowrogie podejrzenia, tam kończy się prawda, a zaczynają się Twoje wyobrażenia ? Oczywiście nie można z całą pewnością wykluczyć, że ten chłopak ma dobre intencje, ale też zakładanie na każdym kroku złych intencji powoduje, że żyjesz w paraliżującym strachu. A przez ten strach, każdy drobiazg (niesłusznie) postrzegasz jako złowrogi. Nie lepiej byłoby uwierzyć w szczere intencje innych ludzi, nawet za cenę zawiedzenia się w pojedynczych przypadkach, niż nieustannie obawiać się zawodu, nawet tam, gdzie tego zawodu nie ma i nigdy nie było ? soulfly89, kogo lub czego się wstydzisz ?
  17. Źródłem nałogu Twojego męża nie jest fakt pojawiania się w życiu trudności/problemów, tylko to, że mąż ucieka przed tymi problemami, bo nie potrafi/nie umie stawić im czoła. A w nauczeniu się stawiania czoła problemom ma mu pomóc terapia. Przy czym terapeuta nic nie załatwi "za" męża, większość wysiłku i tak będzie należało do niego. Dlatego, by nie "odwodzić" go od podjęcia tego wysiłku, bądź konsekwentna. Ustępstwo z Twojej strony (zezwolenie na powrót do domu bez leczenia) mógłby potraktować jako "łatwiejszą" alternatywę dla "trudnej" terapii. Twoje bieganie wokół męża na paluszkach nie dość, że nie pomaga w terapii, to jeszcze powoduje Twoje ogromne zmęczenie, odbiera Tobie chęci do życia, a jego utwierdza w przekonaniu, że nie musi stawiać czoła trudnościom... bo Ty to robisz "za niego" Wsparcie najbardziej zaowocuje, gdy ma miejsce z obu stron (mąż wspiera Ciebie, a Ty jego) i gdy polega na pomocy w zmaganiu się z problemami jakie niesie życie, a nie w unikaniu ich
  18. Trudno powiedzieć, czy po prostu ten chłopak jest dla Ciebie interesujący, czy też interesująca dla Ciebie jest jego śmiałość, a więc cecha, której najwyraźniej bardzo byś chciała się od niego "nauczyć". W każdym razie sama zauważyłaś: inni uważają Cię za ładną, atrakcyjną dziewczynę. Może warto się tego trzymać w momentach, gdy pojawią się myśli (lub czyjeś słowa) niesłusznie oceniające Cię negatywnie ? Bo najprawdopodobniej tak bardzo paraliżuje Cię obawa, by nie być źle ocenioną przez innych... wg tego scenariusza, który podsuwa Ci nl I może lepiej byłoby porozmawiać z tym chłopakiem, by przekonać się jak jest naprawdę, zamiast coraz bardziej gubić się w domysłach ? Szukasz, a może znalazłaś pomoc specjalistyczną w leczeniu nerwicy ?
  19. Gods Top 10

    Przeciwieństwa

    uczciwość - politycy
  20. kasja, może warto byłoby skorzystać z tej sytuacji, gdy mąż jest u teściowej do postawienia mu warunku - ponownie wpuścisz go do domu dopiero wtedy, gdy rozpocznie terapię ? Myślę, że Ty i dzieci znosiliście o wiele za długo dramat związany z jego alkoholizmem, dlatego czas najwyższy, by teraz on poczuł tego konsekwencje, choćby tylko tak łagodne, jak konieczność mieszkania u matki. Wspieranie go nie ma sensu tak długo, jak długo nie podejmuje prób walki z nałogiem. Wspierałaś go już dość długo, a mimo to nie zaczął leczenia. Dlatego bądź konsekwentna (m.in. wymiana zamków u drzwi) i nie ustępuj... dopóki nie zacznie leczenia. Nie zaniedbuj przy tym poszukiwania pomocy dla siebie, gdyż najprawdopodobniej jesteś osobą współuzależnioną. Pomoc specjalisty będzie pomocna w otrząśnięciu się z tego.
  21. I pewnie wiarygodności temu stwierdzeniu ma dodać Twoja ocena (na poprzedniej stronie tego tematu) ludzi uzależnionych jako "dziecinnych" ? Pewnie, ależ skąd.. oczywiście "brak" na to przykładów brak na poprzedniej stronie tematu. Jakoś Twoje stwierdzenie "nie znasz mnie", jednocześnie nie przeszkadza Ci oceniać mnie, jako osobę utożsamiającą się z avatarem, albo oceniać uzależnionych, czy ogółu mężczyzn. I to napisała osoba dowodząca swoich racji tak pisząc o swoim mężu: "wbrew pozorom jest bardzo inteligentny i sprytny, więc trudno mi nad nim całkowicie zapanować"; "Nie mam pojecia jaki wynalezc sposob niego." Nie przypisuj mi swoich cech Wbrew pozorom dajesz się poznać, poprzez to, co tutaj piszesz. A w jaki sposób dałaś się poznać do tej pory, przeczytaj sobie swoje wpisy... Sama sobie dopowiedz jak nazwać Twoją postawę, w której wymagasz ode mnie tego, czego sama nie spełniasz. I gdyby nawet uznać, że "życie jest pokręcone i nielogiczne", to najwyraźniej w Twoim zawsze jest winny wszystkiemu ktoś inny, tylko nie Ty. Mąż jest "zły", bo nie chce spędzać z Tobą czasu, ja jestem "zły", bo "śmiem" mieć poglądy różne od Twoich Jeśli faktycznie Twój mąż jest taki zły, to miej odwagę odejść od niego. Ale wtedy nie zdziw się, gdy Twoje problemy nie znikną, a braknie wokół Ciebie osób, które mogłabyś obciążyć własnymi niepowodzeniami.
  22. Cześć Wyciąganie wszystkich pozytywów danego zadania nie jest o tyle dobrą formą motywowania, że zaraz za tymi myślami najprawdopodobniej czai się Twój strach przed porażką tego przedsięwzięcia. Jak chcesz pogodzić wolność z wymaganiami wobec siebie i innych ? Kto w tej sytuacji miałby mieć wolność wyboru, brak granic i otwarty umysł, skoro wszyscy powinni podporządkowywać się wymaganiom ? Nie chcę Cię rozczarować, ale jesteś bardzo podobny do tych wszystkich ludzi, od których tak bardzo chcesz się odróżniać. Jesteś podobny w tym, że podobnie jak oni, nie masz odwagi do dokonania zmian. Możliwe, że tak jak oni boją się (a może po prostu nie odczuwają takiej potrzeby) zmienić swoje życie na lepsze, tak Ty jesteś paraliżowany strachem przed porażką. Nie widziałem tego filmu, o którym napisałeś, ale domyślam się, że ta mrówka zaryzykowała i podjęła zmianę swojego dotychczasowego trybu życia. Nawet w bajkach, baśniach prawie zawsze pojawia się motyw działania samych bohaterów ku zmianom. A nawet, gdy w jakimś kluczowym momencie uzyskują pomoc, to jest to pomoc, na którą wcześniej sobie "zapracowali" czy to przez uratowanie mrówki przed rozdeptaniem, czy uratowanie muchy zaplątanej w pajęczą sieć przed zjedzeniem przez pająka. Cuda nie następują same z siebie, trzeba im dopomóc Z resztą, nie trzeba szukać w baśniach takich motywów. Na forum znajdziesz wiele budujących przykładów osób, które skutecznie pokonują swoje choroby. A pokonują je dzięki lekom, dzięki terapiom obficie podlanymi łzami - łączy ich odwaga działania, ku własnemu szczęściu, by nie cierpieć. I również dla Ciebie w tym tkwi nadzieja - w odwadze, by udać się po pomoc do specjalisty. I takiej odwagi Ci życzę :)
  23. Nikt Cię nie zmusza do "tłumaczenia się z Twoich poglądów", to zależy od Twojej wolnej woli Na prawdę ? Znasz jakieś "full feministki" ? Poznasz mnie z nimi ? Nigdy nie widziałem zbiorowego palenia staników... "Helołłł" ? Film tylko z trzema (właściwie z czterema, a ale ten czwarty na koniec robi striptease ) facetami wśród mnóstwa kobiet, uroczy ? Na pewno jesteś "lekką feministką" ? Jak dotąd byłem tylko przy jednym porodzie, własnym. Dlatego trudno mi powiedzieć, czy to dobry pomysł, by rodzić dzieci... W każdym razie "coś", co zaczyna się taaaaaaaak przyjemnie (mówię o ciąży z męskiego punktu widzenia ), nie powinno prowadzić do czegoś złego Jako facet chyba powinienem się zbuntować: kto wymyślił tę całą konieczność mdlenia mężczyzn przy porodach ? Rozumiem, że wtedy kobieta oczekuje wsparcia i że lepiej z porodu pamiętać miłe chwile (np. omdlenie partnera), niż ból, ale bez przesady A tak już na poważniej: czyżbyś ulegała presjom typu "jaka powinna być idealna mama/kobieta/partnerka/żona" (albo jeszcze jakieś inne... etykietki) ? Czy może martwisz się tym, jaki ten świat jest ? Świat jest taki, jakim się go widzi, czyli niekoniecznie "dobry" lub "zły"
  24. Co kryje się za okresleniem "lekko feministyczne" ? I czym takie poglądy różniłyby się od "full feministycznych" ? A ku przestrodze, jak może skończyć się feminizm, widziałaś "Seksmisję" ? Skąd w Tobie takie obawy przed planami zakładania własnej rodziny ? Błędy popełnione przez Twoich rodziców nie muszą w przyszłości stać się Twoimi błędami, zwłaszcza, gdy wyciągniesz z tych błędów wnioski.
  25. isabella_28, jak na ironię, swoją reakcją bardziej potwierdzasz (niż jej zaprzeczasz) mojej tezie. Ale co ja tam wiem, w końcu jestem "tylko" facetem... który Ci nie przyklaskuje. Tak więc wybacz, że swoim nierozważnym postępowaniem popsułem Twój misterny i jakże "arcydojrzały" plan dowartościowywania się poprzez próby dowalania innym. Zanim zaczniesz życzyć mi samokrytyki, również nie odmawiaj jej sobie. Bardzo Ci się przyda.
×