Yyy... szczęka mi opadła... DAREK!!! Ty na głowę upadłeś? Czy pod wpływem alkoholu to pisałeś? Człowieku, takim ludziom nie można inaczej życzyć niż życzyłeś. Szczerze mówiąc - na męczenników popyt minął. Dla takich jak oni nie powinno być litości
pewnie że będzie lepiej
A u mnie tak jak nic się nie dzieje to dziś się trochę działo. Najpierw na 8:15 na egzamin z angielskiego, postękałem przed egzaminatorką, z tego co koledzy mówią (o wynikach) to chyba dobrze mi poszło, potem jazda na Wrocław z rodzicami, obejrzałem stancję, o jakiej dowiedziałem się od kuzyna (położenie wyśmienite, 10 min pieszo do uczelni, obok park, cicho, spokojnie, zero zgiełku ulicznego, życzliwa właścicielka, ale jedna wada - stara kamienica i mieszkanie z post-PRLowskim wiekowym wyposażeniem, a raczej jego brakiem - w pokoju na dwie osoby 2 łóżka, biurko, stół, komoda i niewielka szafa), na razie więc się nie decyduję i szukam dalej, potem odwiedziliśmy ciocię, która aktualnie jest w szpitalu na radioterapii, Makro, Auchan, no i wychodzimy, a tu na niebie coś mniej więcej takie jak pokazują na National Geographic i rura do domu... dookoła wyładowania których Discovery by się nie powstydziło, a my wracaliśmy z sercem w gardle i duszą na ramieniu, bo co prawda tam pioruny nic (w końcu samochód to klatka Faradaya, czyli jedno z bezpieczniejszych miejsc podczas burzy), ale jechaliśmy prosto w centrum burzy i potencjalnie mogliśmy zamiast samochodem to dojechać do domu rzeźbą z giętego metalu i tłuczonego szkła (bo zanosiło się na gradobicie), ale na szczęście dojechaliśmy w jednym kawałku i to tyle, teraz siedzę w domciu i się relaksuję bo padam ze zmęczenia Pozdrawiam wszystkich!