Jakiś nieco ... średni ten dzień. Rano do pracy - oczywiście ledwo żywy i niewyspany bo weekendu jeszcze nie miałem czasu odespać przestałem te 9 h, potem z wielką radością na jazdę i skończyłem ją z mieszanymi uczuciami, bo byłem tak zmęczony że nie mogłem ogarnąć tego co się dookoła mnie dzieje (2 wymuszenia :/ nie zdarzało mi się to). Żeby się nie dołować to uznam że to wyłącznie zmęczenie. No i teraz siedzę i jak co wieczoru nie wiem co z sobą zrobić. Oczywiście pewnie załapię doła jak zwykle związanego z samotnością - czuję że ani na chwilę nie mogę zostać sam bo jak tak się stanie to od razu dół. Nie mogę sobie z tym poradzić.