Skocz do zawartości
Nerwica.com

soja

Użytkownik
  • Postów

    83
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez soja

  1. Nuits , nie mam nikogo bliskiego ( najbliższa mi osoba jest w zaawansowanym stadium raka ) i nikt się mną nie interesuje . Jestem wycofana ze świata żywych . A co do skutków łączenia wódki z psychotropami to doskonale je znam . Robię to co robię, z pełną świadomością tego co się może stać . Poczytaj moje wcześniejsze posty to dowiesz się co nieco o mojej historii . Dziękuję za zainteresowanie .
  2. Ja nie pije wódki bo lubię . Ja poprostu zagłuszam nią myśli i usiłuję wykończyć się przez tzw. niespodziewany wypadek . Nie piję jej dużo . Jak już wszyscy śpią to robię sobie taki koktajl mołotowa tzn. 10 mg relanium, 2 mg zomirenu, estazolam i popijam to wszystko szklaneczką wódki . Nigdy nie chodzę jakaś napruta . Owszem, mam ogromne wyrzuty sumienia ze względu na córeczkę, tym bardziej , że tylko ona trzyma mnie przy życiu . Gdyby nie dziecko, nie męczyłabym się już dawno , tylko palnęła sobie w łeb . A tak muszę żyć . Chociaż tej podłej egzystencji nie nazwałabym raczej życiem, a wegetacją . Na dodatek, jakby było mało, umiera na raka najbliższa i najukochańsza mi osoba . Codziennie patrzę jak gaśnie powoli . Jak odejdzie to nie wiem, czy nie przeleje się czara goryczy i czy będę w stanie nadal to wszystko ciągnąć . Wtedy poprostu usiądę z flaszką, wezmę wszystkie psychotropy jakie mam i dam się ponieść tam gdzie powinnam być już dawno . Pomimo przeogromnej miłości do mojego dziecka, pęd do samozagłady jest silniejszy . Pewnie mi ktoś zarzuci, że co za matka ze mnie . Nie potrafię i nie zamierzam się tłumaczyć, bo żeby mnie zrozumieć trzeba byłoby pobyć na chwilę w mojej skórze . Laima dobrze powiedziane - i zabawa trwa dalej.......................
  3. Nadal żyję . Jakimś cudem . Bawię się ciągle w tą samą grę . Dołączyłam tylko wódkę . Jak zakładałam ten wątek to wogóle nie piłam alkoholu . Jestem fizycznym i psychicznym wrakiem, ale jeszcze jestem...........
  4. Witam . Wieki mnie tu nie było . Niestety nadal żyję i męczę się na tym ziemskim padole . Ile to już lat ? Sama nie wiem . Przestałam liczyć . W mojej sytuacji zmieniło się tylko to, że do ZOK dołączyła depresja i że zapijam psychotropy wódką . No i natręctwa zmieniły kierunek . Ogólnie jest do d...y . Już się pogodziłam z faktem, że nigdy się z tym dziadostwem nie rozstanę . Bo co niby mam zrobić ??? Jestem za słaba, żeby żyć i za słaba żeby umrzeć . Może wkońcu zapijanie tropków wódzią pomoże mi przenieść się do krainy wiecznych łowów . Przepraszam, że nie napisze nic pozytywnego, ale nie miałabym o czym . Ciekawe, czy ktoś mnie tu na forum jeszcze pamięta ?
  5. Ja już się nie boję ani cierpienia, ani śmierci. Cierpienie jest dla mnie codziennością. Odczuwam je niemal bez przerwy. Nie mówię tu oczywiście o cierpieniu fizycznym, chociaż nabawiłam się kilku nieciekawych chorób, które powodują ból. Zazwyczaj nie zwracam na niego uwagi, bo faszeruje się róznym świnstwem, więc jest mi obojętny.
  6. Mam prawie 30 lat. Mam rodzinę, dziecko. Moje problemy z NN zaczęły się już nawet nie pamiętam kiedy. Chyba z 15 lat temu. Poprostu mam już dość. Za długo to trwa. A co do alkoholu to jestem zatwardziałą abstynentką i nie pije go wcale. Nie cierpię alkoholu.
  7. Witam. Mam do was takie oto pytanie - czy zależy wam na życiu (własnym) ? Czy boicie się śmierci ? Pytam, bo mnie od jakiegos czasu przestało zależeć. Samobójstwo nie wchodzi w grę, ale wcale bym się nie obraziła, gdyby się stało coś niezależnego ode mnie tzn. wypadek samochodowy lub coś podobnego. Już mi się nie chce żyć. Żyję, bo muszę. Nie widzę sensu w niczym. Napisałam w temacie o rosyjskiej ruletce, bo lubie igrać z własnym życiem. Na przykład robię sobie na noc taki mały koktajl psychotropkowy Czasem zwiększam dawkę, przekraczając dopuszczalną i kłade się do łóżka. Oczywiście w krótkim czasie nadchodzi fala ( pewnie wiecie co mam na myśli ) i zapomnienie. Zażywając takie dawki i mieszając ze sobą różne leki zdaje sobie sprawę z tego iż mogę się nie obudzić. To trochę takie testowanie ile mój organizm jest w stanie znieść. Rosyjska ruletka - jedna tabletka więcej, a może dwie ??? I co wtedy będzie Pewnie wielu z was pomyśli, że jestem zdrowo walnięta Przyznam szczerze, że mój umysł jest w stanie destrukcji i sama już nie wiem co ze mną będzie Jedno jest pewne - moja wątroba zamieni się niedługo w gąbke od ilości leków które zażywam. Ale co mi tam Najwyżej umrę. Po tylu latach bezsensownej walki z NN oficjalnie wywieszam białą flagę i poddaję się
  8. Na mnie relanium 5 mg działało krótko. Szybko przestałam odczuwać, że go wogóle zażywam. Nie uzależnił mnie, ale brałam tylko około 3 miesięcy.
  9. Biorę afobam już około roku czasu i mój psychiatra jak narazie nie zaleca odstawienia. Zdaję sobie sprawe z tego, że pewnie jestem uzależniona i to nie tylko od niego, bo biorę afobam razem z estazolamem, a one obydwa silnie uzależniają. Ale cóż jak lekarz każe i w dodatku to pomaga .......... Nie myśle co będzie kiedyś Skutków ubocznych nie odczuwam, może oprócz małych problemów z obudzeniem się rano. Aha, ostatnio przy wykupywaniu recepty wzięłam tańszy odpowiednik o nazwie zomiren.
  10. Biorę asertin od jakiegoś czasu tzn. około pół roku i jestem z niego bardzo zadowolona Postawił mnie na nogi na tyle, że mogę wmiare normalnie funkcjonować. Na początku miałam duzo objawów ubocznych, ale po 2 tygodniach przeszło.
  11. Hej laguna :) Ja robię dokładnie to samo z wycieraniem To obrzydliwe A co do robienia tego w miejscach publicznych to czasem nawet wtedy nie mogę się powstrzymać i dłubie ukradkiem To okropne, ale nie moge się od tego uwolnić. Jestem gorzej niż kret Bez przerwy mi się wydaje, że mam pełny nos glutków, nawet jak jest zdrapany do krwi. Teraz kiedy to piszę to oczywiście dłubie w nosie jedną ręką
  12. Mój psychiatra jest bardzo dziwnym człowiekiem Ostatnio mnie zapytał krzycząc : CZY PANI ZWARIOWAŁA ??? Normalnie mnie tym pytaniem zabił
  13. Ja pomimo, że jestem cały czas na lekach, które jako tako doprowadziły mnie do stanu nazwijmy to normalności , dostałam ostatnimi czasy obsesji dłubania w nosie Aż mi głupio o tym pisać Robiłam to właściwie bez przerwy. Teraz już nie mogę, bo mam spuchnięty i pokryty w środku strupami nos. Ale i tak zdrapuje te strupy. To silniejsze odemnie. Ból jest niemiłosierny nawet jak dotkne samego czubka nosa, ale to mnie nie powstrzymuje od wydrapywania. Czuję się jakbym dostała od kogos z pieści prosto w nochal Chyba zaniedługo dokopię się do mózgu
  14. Do psychologa musiałabym isc prywatnie, bo w moim miescie nie ma panstwowego. A niestety na prywatna terapie mnie nie stac
  15. Dzieki Alexandra :) Moja mama miała 6 lat temu raka piersi. Teraz wykryto u niej przerzuty do kosci.
  16. U mnie powikłaniami zoku są ciężkie nadcisnienie i arytmia serca. Juz od 1,5 roku zażywam na te schorzenia leki i podobno tak juz zostanie do konca zycia.
  17. Witam serdecznie. Dawno mnie tu nie było. Ale wracam, bo znowu nie daje rady. Jesli ktos pamieta moja historie to moje natrectwa dotyczyły głownie zazdrosci i domniemanych zdrad mojego meza. Kiedy zniknełam z forum z nadzieja, ze dam rade chorobie pojawiły sie natrectwa zwiazane głownie ze strachem o utrate bliskich. Tzn. ze ktos z nich zachoruje, bedzie miał wypadek i.t.p. Meczyło mnie to okrutnie. Znowu dół i cała kupa leków. To natrectwo zepchało na dalszy plan natrectwo zazdrosci. Meczyłam moich bliskich, zeby robili badania bóg wie jakie, kiedy ktos z nich wychodził z domu, miałam przerazajace wizje wypadków. Czasem nawet roiły mi sie w głowie mysli, ze to ja zrobie im cos złego. Obrzydzało mnie to strasznie. I tak sobie zyłam w tym strachu nafaszerowana lekami, kiedy dowiedziałam sie, ze moja mama ma po 6 latach nawrót raka. Przerzuty do kosci. Rozwaliło mnie to kompletnie. Jeszcze nigdy podczas choroby nie czułam sie tak potwornie. Spełniły sie moje najgorsze lęki i koszmary. To o czym bez ustanku tak myslałam urzeczywistniło się. Moze to troche moja wina, bo bez przerwy tłukłam sobie do głowy, ze cos sie złego stanie. Nawet wam nie potrafie opowiedziec co sie teraz ze mną dzieje. Nastąpiła u mnie kompletna degradacja psychiczna. Nie jestem w stanie normalnie funkcjonowac. Do tego dołączyły się urojenia, ze rak po mnie tez przyjdzie i ze mnie obserwuje z ciała mamy. Cały czas mam wrazenie, ze mnie obserwuje i sie ze mnie smieje. I ze mówi- zniszcze cie, zabije cie i wszystkich twoich bliskich. Mam nad wami władze absolutną. Od kilku tygodni przesladuje mnie mysl, zeby wyprac ziemniaki w pralce. Po co??? Dlaczego??? Co się ze mną dzieje??? Biore kupe psychotropów, a cały czas jestem bardzo pobudzona. Trzęsą mi się ręce i czuje się jakbym miała jakies delirium po narkotykach. Co mam robic? Czy ktos z was miał taka sytuacje, ze spełniły sie jego najgorsze lęki? Że to czego tak panicznie sie bał, okazało się rzeczywistoscia? Ja juz nie wiem co ze sobą zrobic. Chyba zwariuje. Wczoraj byłam u psychiatry. Dał następne leki i powiedział, ze pomóc nie potrafi. Jak nie psychiatra, to kto ma mi pomóc? Geriatra, albo ginekolog ??? Nie mam juz sił. Boje sie, ze jedynym wyjsciem jest leczenie szpitalne. Powiedzcie mi co robic???
  18. Zawsze gdy jestem w jakims miejscu publicznym, patrze na ludzi i wyobrazam ich sobie z czesciami cial zwierzat. Np jakas pani , ktora zamiast ludzkich nog, ma nogi kurczaka lub niedzwiedzia. Facet z pyskiem hieny i rekami tyranozaura. To okropne, bo powoduje, ze zazwyczaj smieje sie sama do siebie, jak glupi do sera. Jakos nie moge przestac tego robic. Ale moja kolezanka przeszla niedawno sama siebie. Ma natrectwa na temat wyimaginowanych chorob. Uwaza, ze jest chora na wszystko. Pracowalysmy razem w duzym centrum handlowym, gdzie na tylach budynku znajdowaly sie duze windy przemyslowe, sluzace do dowozenia towarow na pietra. Moja kolezanka twierdzi, ze absolutnie nie wolno wstrzymywac potrzeb fizjologicznych, bo grozi to roznymi groznymi konsekwencjami zdrowotnymi. Kiedy wiec czujemy zew natury, natychmiast musimy sie oproznic, chocby absolutnie nie bylo ku temu warunkow. Jechala wiec sobie na dol winda z towarem, kiedy poczula, ze musi zrobic kupe. Wziela jakies puste pudelko, sciagnela spodnie i narobila w to pudelko. Wyrzucila pudeleczko do smieci i wszystko pozostaloby tajemnica, gdyby nie fakt, ze w windzie byla kamera i na nastepny dzien wszyscy pracownicy centrum widzieli co zrobila. Biedaczka
  19. Asia, to nie jest choroba psychiczna. Nie mysl o sobie w ten sposób. Natrectwo to zaburzenie. Chociaż to nie pocieszajace, to zawsze mogłoby byc gorzej. Czasami jest mi wstyd jak widze ludzi bez nóg, rak, sparaliżowanych i z innymi nieszczesciami. Mysle sobie wtedy jak słaba psychicznie jestem, skoro nie radze sobie z nerwica, a ci ludzie musza sobie radzic z czyms znacznie gorszym. A co do tego plebsu to swięta racja! [ Dodano: Pią Gru 29, 2006 6:33 pm ] Hackthebrain, bardzo, bardzo, bardzo fajny poscik! Mysle, ze jest własnie tak jak piszesz! Pokrzepiajace!
  20. soja

    NERWICA NAS ZMIENIA

    Mnie nerwica zmienila i to bardzo. Mam teraz maly kontakt z ludzmi. Zazwyczaj wydaje mi sie, ze kazdy chce mnie oszukac, obgadac i ma wobec mnie jakies ukryte, zle intencje. Wogole wydaje mi sie, ze wszyscy sie ze mnie smieja. To okropne, bo kiedys lubilam ludzi, chodzilam na imprezy, a teraz jestem zamknietym w sobie odludkiem. Czuje jakas uogolniona nienawisc do swiata przez nn.
  21. To prawda z tym olewaniem. To najlepsze wyjscie. Ale czasem, az mnie skreca, zeby powiedziec cos do sluchu co niektorym prymitywom. I szkoda mi ludzi, ktorzy nie radza sobie z glupimi przytykami. Mysle, ze to zdecydowanie poglebia nerwice.
  22. Alusia ma racje. Czegos takiego jak nn nie da sie sobie tak poprostu wkrecic. To niezalezne od nas. Chcialabym moc sobie wkrecic, ze nie jestem chora, ale to niestety niemozliwe.
  23. Mam taka troszke malutka obsesje, na temat tego, ze kiedy my piszemy na tym forum o naszych uczuciach i natrectwach, sa ludzie ktorzy wchodza tu tylko po to, zeby sie posmiac i poszydzic z nas, czytajac nasze posty. Mam nadzieje, ze to tylko moje glupie mysli, ktore nie pokrywaja sie z rzeczywistoscia. Nienawidze osob, ktore wysmiewaja czyjas chorobe lub kalectwo. To ponizej pasa.
  24. Witam. Mam pytanie. Czy spotykacie sie z negatywnymi reakcjami ludzi na nn? Czy zdarzylo wam sie kiedys, ze ktos odwrócil sie od was z powodu nerwicy? Zauwazylam, ze niektórzy ludzie boja sie takich osób jak my. Nie rozumieja na czym to wlasciwie polega i maja nas za jakies niebezpieczne, nieobliczalne monstra w typie hanibala lektera. Niedawno podczas rozmowy z pewnymi ludzmi uslyszalam jak komentuja osoby, z tego typu zaburzeniami. Oczywiscie nie wiedzieli, ze ja tez je mam. Poprostu mnie kompletnie zatkalo. Oni mysla, ze kazde zaburzenie psychiczne nadaje sie do wariatkowa! Dlaczego ludzie sa tak ograniczeni? Moze to poprostu niewiedza, albo glupota? Czy zdarzyly sie wam jakies przykre sytuacje z tym zwiazane? Ja juz nie raz slyszalam szepty za plecami; o patrzcie, wariatka idzie! Smutne to, ale prawdziwe.
  25. soja

    Natręctwa myśli...

    Olewaj ich wszystkich równym sikiem! Pomysl sobie, że to własnie ty jestes wyjatkowy, a cala reszta to banda glupkow, ktorzy szydza, bo chca tym ukryc cala mase swoich kompleksow i wad. Jestesmy troszke inni , niz wiekszosc ludzi, ale wcale nie gorsi! Jestesmy wyjatkowi!!!!!!! Pamietaj o tym i daj sie dolowac komus, kto nie zasluguje na twoja przyjazn i uwage.
×