Ja w sumie nie mam juz czegos co moglabym nazwac marzeniami - to wielkie slowo.
Sa rzeczy, ktorych bym chciala - jedne na wyciagniecie reki, nad drugimi trzeba popracowac, inne niezalezne ode mnie, jeszcze inne nierealne - ale raczej nie na taka skale, zeby byly to marzenia.
Wyzbylam sie "marzen" o wroceniu do przeszlosci, tylko ze szczesliwym dziecinstwem. Do szczescia potrzebna mi tylko jedna osoba i nic wiecej. Nie wiem czy to dobre, ale na swoje uczucia nie mam wplywu.
Ja mam wiele,marzeń niektóre nie podam.Bo się wstydzę