Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fermina

Użytkownik
  • Postów

    154
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Fermina

  1. U mnie najdłuższy atak trwał 5 dni Sad - chyba najgorsze w moim życiu. Nie mogłam myśleć, jeść, spać.... Tylko tysiące myśli przewijało mi się przez głowę + oczywiście okropne wrażenie tracenia zmysłów. To było prawie 2 m-ce temu i mam nadzieję, że już się nie powtórzy. Teraz przeważnie mam krótkotrwałe dolegliwości, od 2 godzin do góra 2 dni.
  2. Na samym początku brałam tabletki ziołowe, ale w moim przypadku nie dawały one żadnych rezultatów, więc przestałam je zażywać... No może troszkę pomagały ale w późniejszym okresie już w ogóle. Ale radzę Ci spróbować, bo może akurat Tobie pomogą :) Teraz biorę silniejsze leki ale tylko czekam na moją pierwszą wizytę u psychologa - wtedy rzucam wszystkie prochy, zakasuję rękawy i biorę się do zwalczania tego paskudztwa siłą woli :) Tabletki biorę tylko w tym "przejściowym " okresie - pomagają, to prawda i może nawet bym zaleczyła objawy ale nie chcę się tym faszerować bez przerwy. Bałabym się, że jak je w końcu odstawię to nerwica wróci... A jak zwalczę to sama to prawdopodobieństwo nawrotu (przynjmniej tak mi się wydaje) będzie mniejsze a nawet gdyby nastąpił to i tak będzie łatwiej go znieść. No i jeszcze jedna sprawa - ta OGROMNA satysfakcja, że uda mi się to pokonać (a na pewno się uda :) ), tak, to chyba będzie najprzyjemniejsze... ;D
  3. Kiedy czytam wasze posty, to dochodzę do wniosku, że naprawdę mam szczęście... Moja rodzina a zwłaszcza mama i siostra nieustannie mnie wspierają i wydają się starać mnie zrozumieć. Wiedzą, że czasami MUSZĘ wyjść z kościoła, że mam okropny nastrój, że często się czegoś boję.... Może pomaga im to, że moja mama też miała nerwicę, co prawda nie lękową, ale chyba lepiej jest jej się wczuć w moje stany, a co dziwniejsze odkąd zachorowałam o niebo lepiej się z nią dogaduję (wcześniej tylko kłótnie i kłótnie :) ). Teraz piszą do mnie codziennie, a kiedy tylko wspomnę, że mam złe samopoczucie od razu odzywa się sygnał mojej komórki - po prostu w okamgnieniu :) To naprawdę wielki skarb mieć tak wyrozumiałych bliskich!!!
  4. Hihi... a wiesz że mam podobnie - drętwieją mi 2 lub 3 palce u lewej ręki. Dobre co? :) Interesujący objaw, że drętwieją tak wybiórczo
  5. Jedynym (ale znaczącym) pozytywem jaki zuważyłam, jest to, że stałam się optymistką :), pewnie trudno w to uwierzyć, ale stało się to niejako z konieczności... Miałam do wyboru - zrezygnować, albo walczyć, a czym innym walczyć z tak pesymistyczną chorobą jak nie optymizmem.Wcześniej byłam, powiedzmy, realistką ale z weilkim ukłonem w stronę pesymizmu, a teraz proszę, sama sobie ten optymizm wymuszam i wiecie co? Naprawdę się sprawdza!!!! :)
  6. No to doszłyśmy do porozumienia Olu :)co prawda nad ścisłym schematem też bym troszkę podyskutowała, ale już się powstrzymam
  7. Wydaje mi się, że taki związek mógłby być nawet interesujący... :) No i oczywiście pomocny w walce z chorobą - może i na początku trzymaliby się na spacerze tych "drzewek i krzaczków" :) ale w końcu sami zaczeliby sobie tłumaczyć, że to TYLKO NERWICA i podtrzymywaliby siebie na duchu. Myślę, że wspólne doświadczenia tylko by pomagały...
  8. Olu, nie zgadzam się z Tobą do końca... O.K. może i nerwica ma fazy, przez które trzeba przejść, ale przecież nie u każdego trwają one tyle samo... Niektórzy męczą się z tą przypadłością powiedzmy parę lat i odczuwają bardzo małe natężenie dolegliwości, inni mają ją zaledwie kilka miesięcy, a czują jakby mieli ją od zawsze-tak bardzo wnika w ich życie. Nie można uogólniać, każdy przypadek jest inny, bo my się od siebie różnimy. Można powiedzieć, że mimo iż nas wszystkich łączy nerwica, to ona nas też dzieli, bo nigdy nie znajdzie się dwoje ludzi, którzy przeżywają i odczuwają ją tak samo, po prostu jesteśmy indywidualnościami...
  9. Zgadzam się Bibi!!! Ja mam nerwicę "dopiero" 7 m-cy ale wcale nie uważam że wiem o niej mniej niż ktoś kto męczył się latami, wiem to samo, tylko od krótszego czasu!!! A wiary w wyleczenie nie wolno niszczyć nikomu, bo to właśnie nadzieja jest podstawą powrotu do zdrowia, jedni dodają do tego leki, inni psychoterapię, ale bez nadziei, bez zakorzenionego gdzieś w środku obrazu nas jako ludzi wolnych od nerwicy nie pokonamy jej. Dlatego nam się uda, bo chyba nie ma tu osoby, która w to nie wierzy, prawda? :) :) :)
  10. Fermina

    Samotność...

    Ja pomyślę nad tym dopiero jak się wyleczę a przynajmniej będę już tego bliska. Narazie nie lubię, kiedy ktoś jest przy mnie kiedy się źle czuję, wolę zamknąć się w pokoju i czekać aż przejdzie. Zawsze starałam się wszystko robić sama, radzić sobie ze swoimi problemami, itd. ale jak już będzie o.k. to kto wie... :)
  11. Fermina

    Samotność...

    Ja obecnie jestem zupełnie sama z moją nerwicą (niedługo zacznę ją nazywać przyjaciółką ), moja rodzina jest na drugim końcu Polski, znajomi jeszcze zbyt nowi żeby ich wtajemniczać, mieszkam praktycznie sama. Wydaje mi się że byłoby mi o wiele łatwiej gdybym miała kogoś, kto by mnie rozumiał, jestem tego pewna bo nawet gdy jadę do domu czuję ulgę, bo wiem, że nie muszę niczego ukrywać. Tutaj jeszcze nikt się chyba nie domyśla jaki jest przawdziwy powód mojego częstego wychodzenia z uczelni. A ja mam czasami ochotę krzyczeć, że tak się boję, że nie mogę wytrzymać! Zwłaszcza teraz gdy jest coraz gorzej.... Ale jeszcze bardziej przeraża mnie na myśl o tym, że mogę się poddać, dlatego walczę, bez względu na to, że jestem sama, po prostu mobilizuję się i idę dalej, nawet gdy upadki są coraz boleśniejsze... Z góry przepraszam za taki pełen pesymizmu post, ale nie jest łatwo, naprawdę...ale kiedyś WYGRAM, nie dam nerwicy tej satysfakcji!!!!
  12. Ja jestem zdecydowanie za :) Nie można lekceważyć żadnej szansy na wyleczenie. Zawsze jest lepiej kiedy wie się, że w każdej chwili można liczyć na drugą osobę - a w końcu na tym taka internetowa grupa wsparcia polega. Tylko że nie za bardzo wiem jak się do tworzenia zabrać...ale jeżeli będę mogła pomóc, to jestem do usług :)
  13. Pestko, nie poddawaj się!!!! Dla mnie życie traci sens za każdym razem kiedy mam "atak" ale to nie znaczy że tego sensu nie ma!!! Ja odnajduję go w walce o "normalność", życie bez nerwicy. A wiara w to, że nowu będę się tak naprawdę uśmiechać dodaje mi sił! Pozdrawiam. ps: staraj się nie myśleć o tym co było złe, pomyśl raczej co dobrego może się wydarzyć
  14. Hmm... Zgadzam się, że niektóre wypowiedzi mogą być dołujące, bo gdy czytamy o czyichś lękach możemy zacząć je odbierać jak swoje własne. Ale niektóre rady są naprawde (przynajmniej dla mnie) bardzo pomocne. Nikt nie zrozumie lepiej człowieka z nerwicą jak drugi z tym problemem. Np. dzisiaj udało mi się nie dopuścić do ataku bo tłumaczyłam sobie że to wszystko dzieje się tylko w mojej wyobraźni, że nie jest realne (tak w ogóle to rada z twojego postu DarkAngel-DZIĘKI OGROMNE) i mi przeszło!!! Cieszyłam się strasznie, prawie w euforię wpadłam na ćwiczeniach(chociaż były nudne) :) Trzeba po prostu rozpowszechnić tutaj zwyczaj pisania o pozytywach, zwycięstwach a nie tylko o objawach-bo przecież je każdy z nas zna aż za dobrze!!! :-* Naprawione (dop. Lith)
  15. Napisz proszę - jak? Jak doszłaś do tego stanu. Pomógł Ci psycholog, czy może leki?
  16. I tak trzymać! To pierwszy i najważniejszy krok do sukcesu! W końcu MUSI nam się udać, jestem tego pewna! Też czekam na wizytę u psychologa, ale to dopiero za 2 tygodnie
  17. Miałam dzisiaj cudowny dzień, prawie :) zero stresu. Odczuwałam tylko takie leciutkie podenerowanie, ale to dla mnie i tak powód do świętowania, zwłaszcza, że cały dzień spędziłam wśród ludzi, na uczelni. Takie moje kolejne małe zwycięswo... Poza tym zrobiłam rzecz przy mojej nerwicy prawie szaloną - zapisałam się na karate :) Nie wiem czy pójdę, to dopiero za tydzień, boję się strasznie, ale wmawiam sobie, że będzie o.k., może 7 dni konsekwentnej autosugestii pomoże :) Praktyka czyni mistrza :) - moja mama i siostra przygotowały mi krótki tekścik w stylu "jestem wspaniała. wszystko mi się uda etc." - taka swego rodzaju mantra do powtarzania codziennie :) widać też wierzą w to że wiele można zdziałać przez samą tylko wiarę i silną wolę... Wracając do dzisiejszego dnia-wiem, że jutro może być o wiele gorzej, ale skoro zdarzają się takie dni jak ten warto chyba walczyć aby na zawsze już podobne chwile wypełniały nam życie. Jeszcze jedna rada(sprawdzona) kiedy czujecie się w miarę dobrze starajcie się nie myśleć o tym, kiedy będzie gorzej tylko cieszcie się, bawcie i śmiejcie z całych sił, kiedyś w końcu trzeba "naładować akumulatory" i zebrać siły do obrony przed chorobą. [/b] z mojego doświadczenia wynika, że rezygnacja i zobojętnienie wynika z pesymizmu, z tego, że nie wyobrażamy już sobie jak mogłoby być bez nerwicy, tak dalece wkroczyła ona w naszą codzienność. Za bardzo boimy się jej, żeby uwierzyć, że może zniknąć na zawsze.Nawet mając nerwicę nie można tracić wiary i chęci do życia, po prostu trzeba UWIERZYĆ że można żyć bez niej - nie zapominajcie o tym i nigdy nie poddawajcie się choćby nie wiem jak było źle.
  18. To wyżej to byłam ja :) Znowu zapomniałam się zalogować, widać wkraczam w etap kłopotów z pamięcią :)
  19. Dzięki Angel(chyba wcale nie taki Dark) :) Może dlatego, że to dopiero początki mam ogromną wolę walki i nie zamierzam się poddawać, pomimo, że zaledwie 5 h temu znów miałam atak. Fakt, dużo na tym forum pesymizmu, ale nawet kilka postów o "zwycięstwach" dodaje otuchy, nie mówiąc już o tym jak dobrze jest mieć kogoś (choćby i wirtualnie) kto cię rozumie. Czasami jest naprawdę źle, ale od października jeszcze nigdy nie postanowiłam nie wychodzić z domu, chociaż czasami nogi miałam jak z waty, wtedy często wracałam po 0,5 godziny. Ale wyszłam i to już jest zwycieęstwo prawda? :) Z nadzieją czekam na wizytę u psychologa, mam nadzieję, że pomoże mi przezwyciężyć to co zabiło dawną mnie a w jej miejsce wkleiło to coś czym teraz jestem. Bardzo chcę wrócić do tego co było, kiedy nie bałam się co będzie gdy wsiądę do tramwaju...
  20. Hej! Moje problemy zaczęły się 0,5 roku temu a dopiero dzisiaj dowiedziałam się co było ich przyczyną. Nareszcie koniec zamartwiania się, że mam schizofrenię, tętniaka, białaczkę, czy jekieś inne paskudztwo. Chociaż diagnoza też nie jest zadowalająca... Lęki na każdym kroku utrudniają mi życie, dodatkowo wyprowadziłam się 700 km od domu(zaczęłam studia) i jest jeszcze gorzej. Chwilami wydaje mi się, że to już koniec, że więcej nie zniosę tej paniki, gonitwy myśli, ale to mija. Mam nadzieję, że kiedyś minie na zawsze, bo narazie każdego dnia muszę zmagać się z większym lub mniejszym atakiem. Moja autosugestia chyba jeszcze nigdy nie była tak dobrze rozwinięta :) począwszy od rana wmawiam sobie że wszystko jest O.K. pomaga średnio, ale lepsze to niż gdybym miała załamać się i płakać. Moim priorytetem jest utrzymać się na studiach, wiem, że będzie trudno, ale przynajmniej już wiem,że nie ja jedna mam taki kłopot, że są też inni i mimo wszystko funkcjonują...
  21. Idę do psychologa, ale dopiero za 2 tyg. a w tym czasie muszę jakoś funkcjonować, mam studia-wymarzone, a przez to cholerstwo boję się że będę musiała zrezygnować. Staram się walczyć, naprawdę, ale czasami to mnie przerasta.
  22. Ja mam nerwicę jakieś pół roku, za 2 tyg. pierwszą wizytę u psychologa, już się zastanawiam jak ja wytrzymam te czternaście dni, na początku moja nerwica to było nic, lekki stres. Teraz mam pełnoobjawową nerwicę lękową, zrozumiałam to niedawno, przedtem podejrzewałam poważną chorobę psychiczną. Czasami rano boję się otworzyć oczy i wstać z łóżka, ataki mnie przerażają, najgorsze jest to że właśnie zaczęłam studia w mieście oddalonym o 700 km. od mojego - to dopiero wyzwanie dla człowieka z nerwicą, co? Boje się że mi się nie uda, ale nie przestanę walczyć.
  23. Ja miałam już taki okres na samym początku że przez tydzień zawsze wieczorem miałam gorączkę-nie stan podgorączkowy, tylko 38 st. Myślałam że jestem na coś chora nie wiedziałam co się dzieje, dopiero potem skojarzyłam to z tym wszechogarniającym lękiem.
  24. JA czuję się źle niemalże wszędzie, w kościele, na wykładach, ćwiczeniach, na ulicy, ale z uporem maniaka tam chodzę, za każdym razem wydaje mi się, że umrę, ale tak się nie dzieje, w sytuacjach ekstremalnych po prostu uciekam.
  25. Ja czuję kołatanie serca, w głowie kłębi mi się tysiące myśli, jest mi duszno, wydaje mi się że zemdleję, lub eksploduję. Boję się tego.
×