Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fermina

Użytkownik
  • Postów

    154
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Fermina

  1. Duże litery miały być wyrazem tego, że w końcu dotarło do mnie jak to się pisze tak więc reirei pozdrawiam... I już kończę, bo faktycznie "trochę" nam się temat zagubił :)
  2. No, ja też raczej miałabym na Twoim miejscu nadzieję, że to NIE jest nerwica. :) Chociaż z drugiej strony wiadomość o tym że mam akutat ją a nie np. chorobę psychiczną, raka itp. na mnie jednak podziałała kojąco :) Tym niemniej witaj!!!
  3. Nie wiem REIREI czy niewybudzenie się jest możliwe... Ale hipnoza nie jest do końca zbadana, nie wszystkie jej skutki są poznane, czasami jakiś niedoświadczony hipnotyzer może narobić więcej szkód niż pożytku... Nie można tak się bawić ludzką podświadomością, bo nigdy nie wiadomo co z tego wyniknie...
  4. okazuję swoją nieograniczoną skruchę REIREI za nieumyślne (powtarzam, nieumyślne) przekręcenie Twojego nicku
  5. Wiem, że tak się powinno robić, ale ja jeszcze nie jestem chyba zbyt silna Jak narazie kiedy zbliża się to paskudztwo to robię wszystko tak jakby go nie było-nauczyłam się odwracać od tego moje myśli, wtedy po jakimś tam czasie samo mija...
  6. Fermina

    Fobia szkolna

    Bibi, moja mama zrobiła studia w wieku 46 lat :) więc jeszcze dużo czasu przed Tobą Moja siostra robiła wtedy licencjat i moja mama po prostu też się tam zapisała fajnie co? Taki mały dopisek - kiedy była w moim wieku przerwała naukę też m.in. ze względu na nerwicę... Ach te geny... :)
  7. Dla mnie hipnoza niestety odpada.... Z bardzo prozicznego powodu - bałabym się panicznie, że już się nie wybudzę. Na samą myśl o tym czuję strach a co dopiero by było gdybym to wprowadziła w czyn :) Chociaż, kto wie może kiedyś w ramach przełamywania lęków, nad czym usilnie pracuję, kiedyś zawitam do gabinetu jakiegoś hipnotyzera
  8. No to nie rozumiem czemu się tak wściekasz, Reiri, bo sens tego co napisałam był mniej więcej taki sam jak twojej wypowiedzi acha i wcale nie popadłam w żadną skrajność, wręcz przeciwnie starałam się, że się tak wyrażę "wypośrodkować" :) cóż, widocznie nawzajem nie zrozumieliśmy się najlepiej pozdrawiam. Ps: (Jednak to zdecydowanie nerwica , na etap rozdwojenia jaźni jeszcze się na całe szczęście nie przemieściłam)
  9. Hmm... Reiri, wydaje mi się, że nie można tak stawiać sprawy, że wszystkie kobiety psychoterapeutki są fatalne a mężczyźni w tej roli wspaniale się odnajdują i odwrotnie. Ja akurat trafiłam na świetną kobietę, naprawdę czuję, że chce mi pomóc (mogę do niej dzwonić o każdej porze dnia i nocy jeżeli akurat źle się poczuję) i ogólnie dobrze mi się z nią rozmawia. Myślę,że ważna jest nie płeć psychoterapeuty a jego umiejętności i poziom empatii :)
  10. Ja na począku wmawiałam sobie guza mózgu. Dzisiaj, podobnie jak Ty Marlow boję się schizofrenii, ale jakoś coraz mniej. Schizofrenia i nerwica to dwa zupełnie odmienne przypadki... Cały czas to sobie powtarzam i może w końcu wbiję to sobie na stałe do tej mojej głowy
  11. Zgadzam się powinieneś jak najszybciej pójść do psychologa... Mi pomógł, chociaż narazie byłam tylko raz. W ogóle to witam po dłuższej przerwie. Ostatnie 2 tygodnie spędziłam w domu, stchórzyłam i uciekłam z uczelni z mocnym postanowieniem, że już tam nie wrócę bo to dla mnie za trudne. Mój psycholog kazał mi wracać na studia, wytłumaczył mi wszystko i troszkę podbuował a właściwie to mi wjechał na ambicję :) I teraz właśnie siedzę sobie zupełnie sama w wynajętym mieszkaniu, jestem po 7-mio godzinnej podróży pociągiem... Bałam się tak strasznie, że aż to trudno opisać, ale JESTEM, nie umarłam, nie zwariowałam.... Pokonałam ten strach... nie do końca, bo cały czas się boję, ale wierzę, że już będzie tylko lepiej. Terapia przede wszystkim-takie jest moje zdanie.
  12. Cieszę się, że Ci tak dobrze poszło Cicha Wodo. Teraz już pójdzie coraz lepiej, jestem tego pewna, będę trzymała za Ciebie kciuki :) Mam nadzieję że mój opis pierwszej wizyty będzie równie optymistyczny :)
  13. Zaburzenia widzenia także mogą być skutkiem nerwicy, podobnie jak pogorszenie słuchu... Nie przemuj się Marlow, będzie o.k. :)
  14. Zgadzam się Magdo!! Łyżwy są super, sama ostatnio poszłam na lodowisko i założyłam łyżwy po raz drugi w życiu (pierwszy raz miał miejsce kiedy miałam 7 lat i skończył się raczej niefortunnie bo złamałam nogę :) ) Teraz kiedy jeździłam ( a raczej starałam się to robić :) ) to po prostu nie miałam czasu skupiać się na niczym innym jak na próbach utrzymania równowagi :) sama nie wiem kiedy minęła godzina. Teraz chodzę na lodowisko co tydzień :) Muzyka też mnie uspokaja. Praktycznie cały czas czegoś słucham... to bardzo pomaga, wycisza i sprawia, że przestaje myśleć o chorobie :)
  15. Ja czekam od 18 listopada - wtedy się umówiłam. Do 7-go też są prawie trzy tygodnie. Zdecydowanie za długo dla człowieka, który szuka pomocy czyli dla mnie :) No ale sama świadomość, że kiedyś wreszcie ten 7 nadejdzie też mnie trochę podnosi na duchu, jeszcze "tylko" 10 dni :) Jakoś wytrzymam :) z pomocą forum oczywiście
  16. Tak jak już pisałam myślę, że Kościół to po prostu miejsce "zwiększonego ryzyka" :) jak uczelnia, czy supermarket. Tylko my częściej zastanawiamy się nad powodem ataków w tym miejscu, bo otacza je aura świętości i wydaje się, że tam powinniśmy być zupełnie bezpieczni. Jak widać nerwica na to nie zważa...
  17. Cicha Wodo, napisz koniecznie jak było... I nie wstydź się płakać, to może tylko pomóc Ci się odblokować a psychiatra to zrozumie, podejrzewam nawet, że będzie na to przygotowany :) Życzę powodzenia !!! :) Ja niestety mam wizytę dopiero 7 grudnia (ach ta nasza polska służba zdrowia :) ). Już odliczam dni...
  18. Kościół faktycznie wywołuje u mnie niezbyt przyjemne doznania, ale nie jestem pewna, czy powinniśmy to łączyć z jakimś religijnym podtekstem... Po prostu zamknięte pomieszczenie, czasami jest duszno, dużo ludzi - to w przypadku nerwicy wystarczy...
  19. Kasiu, "samo" Ci niestety nie przejdzie. To nerwica, nie przeziębienie :) Skoro piszesz, że jeszcze nie walczyłaś, to radzę Ci nie czekać tylko zacząć przeciwstawiać się chorobie. Wiem, że to wcale nie jest łatwe ale lepsze niż bierne poddawanie się. Hmm, czy korzystałaś z pomocy psychologa? Bo jak już uwierzysz się uda, to radzę Ci się do niego zwrócić, naprawdę może pomóc. Ale najpierw sama musisz chcieć to pokonać i do tego dążyć!!! Nie jest łatwo ale się opłaca, spróbuj... Życzę powodzenia!!! :)
  20. Mi ostatnoi zwiększyła się częstotliwość płaczu :) Gdybyście 2 m-ce temu zapytali mnie kiedy ostatnio płakałam odpowiedziałabym, że nie pamiętam. Teraz zdarza to mi się co najmniej raz w tygodniu ale nawet lubię sobie popłakać, bo naprawdę czuję się po tym o wiele lepiej. U psychologa(to już niedługo) też pewnie zmoczę niejedną chusteczkę :)
  21. Marlow, nie ty jeden to masz :) Ja też czasami chciałabym z tym wszystkim "skończyć" bo nie widzę już sensu... wtedy przeważnie przypominam sobie, że nie chciałam dać tej okropnej nerwicy wygrać, a to byłby ewidentny znak jej wyższości, więc ciągnę to dalej... Teraz czekam na wizytę u psychologa i mam nadzieję, że to mi choć trochę pomoże. Czasami jest dobrze nie umieć przegrywać:)
  22. Fermina

    :(

    Nie przejmuj się Milko... Każdemu z nas czasami (a nawet o wiele częściej) jest smutno, ale to mija prędzej czy później. Może nawet już Ci przeszło :) Najważniejsze aby się na tym smutku nie skupiać (wiem, wiem, że to trudne) starać się na siłę odciągnąć od niego myśli a zacznie powoli znikać i znowu będzie o.k.-czego Ci życzę. Poza tym polecam duże ilości czekolady, dobrej muzyki i życzliwych osób. :) No i przecież zawsze możesz zajrzeć na forum, tu zawsze znajdzie się ktoś, kto Ci pomoże, albo chociaż się postara :) Trzymaj się i głowa do góry!!!
  23. Atak o którym wcześniej pisałam zdarzył mi się na samym początku choroby. Przez 5 dni po prostu nie mogłam się na niczym skoncentrować ani konkretnie się wypowiedzieć, miałam trudności z oddychaniem i kołatanie serca, i ciągłe przeświadczenie że zemdleję. W ogóle byłam wtedy do niczego. Nie robiłam nic tylko siedziałam w pokoju i próbowałam zapanować nad myślami, do tego dołączały się wysoka temperatura i "uścisk w głowie". To był mój pierwszy atak, potem objawy ustąpiły, został tylko lęk, czasami to wszystko wraca ale już nie na tak długo.
  24. Gdybym myliła te pojęcia to musiałabym napisać, że mam permanentny atak :) bo nieokreślone poczucie lęku niestety się ze mną nie rozstaje ani na chwilę...
  25. Marlow, narazie biorę tabletki, a za 12 :) dni mam wizytę u psychologa i wtedy przestaję brać leki i zdam się na samą terapię
×