Skocz do zawartości
Nerwica.com

kretka

Użytkownik
  • Postów

    224
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kretka

  1. Ja korzystałam nieraz z konsultacji u lekarza rodzinnego, ale na pogotowiu nie byłam nigdy, choć też "umierałam" nie raz. Nie zamierzam dac się zwieść nerwicy. Wiem, że to ona, a nie serce czy wylew. Mam nadzieję, że w przypadku prawdziwej choroby uda mi się rozpoznać różnicę:-)
  2. Stawiam malutki kroczek, jak dziecko, które uczy sie chodzić. I kolejny, i kolejny... W moim nowym bloku też chodzę od czasu do czasu do śmietnika:-) I na przystanek, skąd razem z koleżanką jadę na uczelnię. I sporo jestem sama w domu- i jakoś udaje mi się to przetrwać. Tylko tyle?... Aż tyle:-) Nie chcę mówić entuzjastycznie, że zdrowieję. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze odważę się powiedzieć, że jestem zdrowa. Ale jakoś żyję, funkcjonuję. Teraz tylko to się liczy:-) Nie traćcie nadziei.
  3. Stawiam malutki kroczek, jak dziecko, które uczy sie chodzić. I kolejny, i kolejny... W moim nowym bloku też chodzę od czasu do czasu do śmietnika:-) I na przystanek, skąd razem z koleżanką jadę na uczelnię. I sporo jestem sama w domu- i jakoś udaje mi się to przetrwać. Tylko tyle?... Aż tyle:-) Nie chcę mówić entuzjastycznie, że zdrowieję. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze odważę się powiedzieć, że jestem zdrowa. Ale jakoś żyję, funkcjonuję. Teraz tylko to się liczy:-) Nie traćcie nadziei.
  4. Nie obawiałam się nowotworu. Raczej zawsze myśląc o swoim zdrowiu, boję się chorób ostrych, jak zawał, czy pęknięcie tętniaka... A jednak mnie dopadło to, co najczęściej dopada ludzi wsłuchujących się w swój organizm: strach przed rakiem. A dokładnie przed białaczką. Bo: te pękające naczynka niedobór masy ciała bladość osłabienie kołatania serca wyczuwalny węzeł chłonny na karku blade spojówki i język zawroty głowy... Niby wiem, że to wszystko da się jakoś ładnie wytłumaczyć, w większości- nerwicą. Ale jednak niepokój się we mnie zasiał i siedzi. Chyba jakieś badania prywatnie zrobię. Niech stracę te parędziesiąt złotych, ale chociaż będę spokojna... CHOLERNA NERWICA:-((( [ Dodano: Pią Paź 06, 2006 5:22 pm ] PS. I jeszcze ta temperatura, wiecznie podwyższona... Ale to chyba nic świeżego, bo od kilku lat ma między 37 a 37,4...
  5. Dzięki, Malcolmie, za profesjonapną odpowiedź:-) BUZIAL!
  6. Maszeruj do lekarza. Być może pomoże psychoterapia, jeśli konieczne będą leki, to jestem zdania, że trzeba wtedy przestać karmić i je brać. Ważniejsze niż naturalne karmienie jest dobre samopoczucie mamy, które udziela się dziecku i wpływa na jego rozwój. Oczywiście leki to ostateczność. A może pogorszenie wywołane jest burzą hormonalną po porodzie (depresja poporodowa)? Koniecznie poradź się lekarza i skonsultuj z psychologiem. Będzie dobrze, masz dla kogo walczyć:-*
  7. Słuchajcie, mam trochę dziwne pytanie... Miałam ostatnio ciężki okres- wyprowadzka od rodziców, trudna decyzja o powrocie do leków psychotropowych, powrót na studia... Generalnie lekko nie było... Zawsze miałam tendencję do tzw. pajączków- drobnych widocznych pod skórą naczynek, zwłaszcza na nogach i na policzkach... Jednak w ostatnich tygodniach zauważyłam, że sporo mi ich przybyło. Jest ich więcej i bardziej wyraźne tam, gdzie już były (łydki i policzki), a także pojawiły się w nowych miejscach- na skrzydełkach nosa, udach, wewnętrznych krawędziach stóp:-( Bardzo sie tym niepokoję. Czy ktoś sie z tym spotkał? Czy stres może osłabiać naczynia krwionośne i powodować zwiększone pękanie "pajączków"? Jeśli nie, to jaka inna moze być przyczyna?
  8. W ekstremalnych sytuacjach tabletka przeciwlekowa, ale jest to działanie trochę bez sensu, bo ona zaczyna działać po ok. 30 minutach, czyli w czasie, gdy normalny atak paniki zdąży juz przejść sam. Dlatego zdarza mi się łyknąć coś na uspokojenie zawczasu, np. pół godziny przed wyjściem, jak wiem, że będę mieć atak (zdarza mi sie to zawsze jak wychodzę sama). Mniej inwazyjne sposoby, to oddychanie przez torebke, ale znam je tylko z teorii, nie próbowałam tego robić. Koncentracja na czymkolwiek- liczenie samochodów czy własnych oddechów. Ustabilizowanie oddechu przez dyktowanie sobie "wdech- wydech". Tłumaczenie sobie, ze to tylko nerwy i nic w rzeczywistości mi nie grozi. Czytanie książki w tramwaju lub słuchanie muzyki. Pisanie smsów lub zadzwonienie do kogoś. Najważniejsze to spróbować skoncentrować się na czyms innym...
  9. Cierpisz podobnie jak ja. Wyjście samej z domu (w szczególności jazda środkami komunikacji miejskiej), przebywanie na uczelni, a nawet samej w domu to dla mnie koszmar. Ciągle towarzyszy mi lęk o własne zdrowie, o to, co sie dzieje z moim ciałem, i często przechodzi to w regularne ataki paniki. Robi mi sie gorąco, słabo, trzesą mi sie ręce i nogi, a serce wali jak oszalałe. Walczę z tym, z okresami lepszymi i gorszymi oczywiscie, od ponad 6 lat. Z doświadczenia powiem Ci, że leki to dobre rozwiązanie na początek. Warto je brać aby sie nie męczyć- przeciwdepresanty dzałają z opóźnieniem 9po 3-4 tygodniach brania), ale są mniej uzalezniające; przeciwlekowe raczej bierze się tylko doraźnie w sytuacjach kryzysowcyh (działaja szybko, ale stosunkowo krotko). Jednak konieczne jest równiez rozpoczęcie psychoterapii. Kiedy juz poznasz tę chorobę, jej przyczyny, będziesz w stanie lepiej radzić sobie z lekiem, odstawisz leki. Musi byc dobrze. Ciągle w to wierzę:-)
  10. Dzięki za ciepłe słowa:-) Moja muzyka kojąca to Kiljański i Katie Melua, zaraz sobie chyba zapuszczę:-) Ale najpierw pójdę pozmywać. Jakbym miała 15 lat i wolną chatę, to na pewno bym nie zmywała, ale jakoś mnie to uspokaja;-p
  11. Moi drodzy, mam dostęp do internetu, przynajmniej przez jakiś czas:-) Przeprowadzka poszła sprawnie, nawet dość przytulny ten nasz pokoik we współlokatorskim mieszkaniu. Siedze teraz w nim sama, bo zajęcia zaczynam dopiero jutro, współlokatorzy też i wyjechali, a mąż w pracy... Za ok. dwie godziny odwiedzi mnie tata, przywiezie parę zapomnianych w ferworze przeprowadzki rzeczy... Siedzę i staram się panować na lękiem. Jest średnio, ale radzę sobie. Napiszcie mi coś krzepiącego, jesli możecie:-*
  12. Nerwy... Wszystkie moje rzeczy w kartonach i smutek, że zostawiam mój kochany młodzieńczy pokoik. Już dziś wyprowadzam się z rodzinnego domu, w którym było mi naprawdę dobrze. Czeka na mnie nowe życie. Bardziej samodzielne. Lęki trzymają się mocno, ale wierzę, że dam sobie radę. Może wymuszona samodzielność pomoże mi? Jak nie to zawsze mam w kieszeni na wszelki wypadek Xanax i komórkę, żeby zadzwonić do męża:-) Ale mam też dużo wiary, że będzie dobrze. Odezwę się za jakiś czas, jak już się urządzę. Trzymajcie kciuki:-)
  13. Łażę do śmietnika, dookoła bloku i myślę pozytywnie. Cały czas wyobrażam sobie jak sobie pomyślnie radzę z podróżowaniem na uczelnię. No i wypróbowałam połóweczkę xanaxau, już wiem, że trochę mi po tym lepiej, więc w kryzysowej sytuacji zawsze mogę się tym poratować. Zwykle jednak staram się przezwyciężyć lęk sama...
  14. Mam od lat bardzo silne lęki przed wychodzeniem. Zaczęło się od ataku paniki w tramwaju i przez jakiś czas dotyczyło to tylko podróżowania. Potem rozszerzyło się, dostaję napadów paniki również na uczelni, a nawet gdy jestem sama w domu. Do dużego sklepu sama nie wejdę za nic. Sześcioletnia już przygoda z lękiem nauczyła mnie, że metoda małych kroków jest bardzo skuteczna. Jeśli uda Ci się cokolwiek osiągnąć (a małymi krokami o to łatwo), nabierasz pewności i stopniowo jest coraz łatwiej. ja przez kilka miesięcy po odstawieniu lekow nie wychodziłam NIGDZIE sama. Nie dałam rady sama tego zwalczyć. Znów jestem na Asentrze, po której czuję się wyraźnie lepiej. Nabieram powolutku optymizmu i myślę, że jakoś sobie będę radzić. Muszę, bo własnie wyprowadzam się z domu, a w przyszłym tygodniu wracam na studia. lekko nie będzie, ale powtarzam sobie, że dam radę. Od 6 lat jakoś daję sobie radę... Jeśli chodzi o doraźne metody, to bardzo sensowny jest pomysł zajęcia się czymś. Może to być cokolwiek, co odwróci twoją uwagę od lęku- poczytaj, słuchaj muzyki, zadzwoń do kogoś, licz samochody... Cokolwiek, ponieważ panikę najbardziej nakręca myślenie o niej. Jeśli zajmiesz myśli, ona przestanie dominować. Trzeba starać się wierzyć w siebie, choć wiem, jakie to trudne. ja po 6 latach, gdy wydaje mi się, że np. zemdleję, mówię sobie "tyle lat z tym się zmagasz, mialaś już setki napadów. I czy któryś skończył się omdleniem? Nie! Trzeba sobie uświadomić, że to tylko nasze emocje, nie zagrażająca życiu choroba. Przyjemnie nie jest, ale za każdym razem okazuje się, że da się to przeżyć. W ostateczności można sięgnąć po leki- łgodne ziołowe bez recepty, lub uspokajające, które musi przepisać lekarz. Jednak jestem za tym, by używac ich z wilekim umiarem, tylko w sytuacjach ekstremalnych, bo łatwo uzalezniają. No i na pewno warto odwiedzić psychologa! Wierze, że można sobie z tym poradzić. Inaczej już bym nie chodziła po tym świecie. Życzę wytrwałości- Tobie, sobie i wszystkim, zmagającym się z tym kłopotem:-)
  15. Teoretycznie może przepisać Asentrę. Mnie przedłuża recepty, jednak samo branie tego leku zalecił mi psychiatra. Jest to poważny lek psychotropowy i absolutnie nie wolno go stosować doraźnie jako leku uspakajającego, a tym bardziej dzielić się z koleżankami!!!!! To może skończyć się ŚMIERCIĄ!
  16. Dzięki, Gabi, za bardzo optymistyczne słowa:-) Twój przypadek dodaje mi nadziei.
  17. Na ulotce od Asentry rzeczywiście jest wyraźnie napisane, żeby nie popijać sokiem grejfrutowym. O serach i bobie nic nie ma, więc nie przejmowałabym się.
  18. Kurczę, najgorzej właśnie jest z tym, że ja się nie mogę przemóc żeby ćwiczyć:-( Wypieram to. Mówię sobie, że jak będę musiała iść na uczelnię, to po prostu pójdę, przecież chodziłam 4 lata, większość tego czasu chorowałam... Ale obawiam się, że to może nie być takie proste...
  19. Za 3 dni wyprowadzam się z domu. Za 5 muszę wrócić na uczelnię. Do przystanku z nowego mieszkania będę mieć bliżej niż teraz. I tramwajem też musze dużo krocej jechać. Ale generalnie nie wiem jak tego dokonam. Bezpiecznie czuję się tylko w domu z mężem, ewentualnie z mamą, od której się wyprowadzam. Od kilku miesięcy sama wyszłam najdalej do sąsiedniego bloku. Nie umiem sie przemóc, żeby gdziekolwiek sama pojechać, a już w poniedziałek będę musiała:-((( Jak sobie z tym poradzić??? POMOCY. Jestem PRZERAŻONA.
  20. Warto sprawdzić serce (EKG), ale jeśli masz nerwicę to ona na 99% jest przyczyną. Również miewam ucisk w klatce i bardzo nierówne bicie serca. Czasem czuję w piersi jakby szarpnięcie czy coś takiego, jakby serce kurczyło się bardziej niż zwykle... Jeśli chodzi o bóle to cierpię również na bóle głowy, lekarz twierdzi, że nerwowe, choć żadnego KT nigdy nie miałam...
  21. kretka

    witam

    Hej:-) Na pewno znajdziesz tu wiele wsparcia, wszyscy tu cierpimy podobnie... Bierzesz bardzo dużo leków, czy korzystasz też z pomocy psychologa?
  22. Nic się nie martw. Bedzie bosko. Brała ślub cztery miesiące temu, w bardzo dużym zaostrzeniu choroby po odstawieniu lekow. Bałam się bardzo, ale... pozytywne emocje tego dnia dały mi taki napęd, że nawet się tak bardzo nie denerwowałam:-) Masz dla kogog walczyć. Polecam wizytę u psychologa, na pewno nie zaszkodzi, a może pomoże:-) Trzymaj się! [ Dodano: Wto Wrz 26, 2006 12:15 pm ] PS. Brałam oczywiście, gdzieś mi się "m" zapodziało.
  23. Na Twoim miejscu poinformowałabym o tych obawach lekarza i zapytała, czy w razie pojawienia się lęków mogę dostać coś na uspokojenie...
  24. Wydaje mi się, że nie chodzi tu o uszkodzenie struktury mózgu, a jedynie o zaburzenia czynnościowe, np. wadliwe przekaźnictwo neurotransmiterów. Taka wersja wydaje mi się bardziej prawdopodobna i... bardziej optymistyczna:-) Uszkodzenie mózgu to poważna nieodwracalna sprawa... A przecież nerwicę z powodzeniem się leczy.
  25. Mogę napisać jedynie, że mój ginekolog pozytywnie wypowiedził się na ten temat. Mam 23 lata i bardzo marzę o dziecku, niestety musieliśmy to z mężem na razie odłożyć, ponieważ z powodu pogorszenia samopoczucia, wróciłam do leków. Jednak rozmawiałam już o tym z ginekolożką. Powiedziała, że nie powinno być żadnych problemów po odstawieniu lekow, jedynie należy z zajściem w ciążę poczekać ok. 3 miesiące od odstawienia, żeby organizm wrócił do własnej równowagi. Podobno są też leki, które można przyjmować w ciąży, ale ja nie zdecydowałabym się na takie ryzyko. Gdyby z dzieckiem było coś nie tak (nawet z innego powodu), nigdy bym sobie nie darowała. najpierw zakończę leczenie, zrobię psychoterapię, odstawię leki, a później dopiero dzidziuś. W końcu najważniejsze żeby był zdrowy:-)
×