Skocz do zawartości
Nerwica.com

kretka

Użytkownik
  • Postów

    224
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kretka

  1. Mój psycholog przede wszystkim zwraca uwagę na moje osiągnięcia. To, co ja umniejszam (np. że byłam w stanie zostać sama w domu na dwie godziny i nigdzie nie dzwonić po pomoc), on podkreśla jako sukces. Trzeba zauwać wszystkie osiągnięcia i o nich pamiętać. A po drugie podkreśla wartość małych kroków. Nic na siłę, powoli, w swoim rytmie. Wtedy łatwiej o pokrzepiający mały sukces, niż o dużą porażkę, która może bardzo zniechęcić.
  2. Malcolm, ja też tak mam. Czasem pierwsze jest kołatanie serca, czasem lęk. W obu przypadkach jednak powinno pomóc zdanie sobie sprawy, że to nic groźnego. Mój sposób, dosyć straszny, ale też dość skuteczny, to danie sobie kilku minut (zmuszenie się do przeczekania). Mówię sobie, że jesli to będzie coś groźnego, to w ciągu kilku minut mój stan się pogorszy. I nigdy tak się nie dzieje:-)
  3. Jesu, skąd ja to znam! Mam tak samo. Mąż już ma mnie dosyć i ignoruje moje narzekania, co stwarza ryzyko, że kiedy naprawdę coś mi będzie, on też to oleje. Staram się ignorować sygnały z ciała lub tłumaczyć je sobie racjonalnie. To bardzo trudne, ale czasem pomaga. Pomaga mi tez (może to trochę dziwne), gdy mąż mówi "no to idź do lekarza albo dzwonimy na pogotowie". Wtedy wyraźnie sobie uświadamiam, że nie ma takiej potrzeby. Współczuję Ci, bo wiem co przeżywasz. [ Dodano: Nie Sie 13, 2006 12:50 pm ] PS. Sposób w jaki o tym piszesz wskazuje na to, że doskonale zdajesz sobie sprawę, że to tylko w Twojej głwie. Kiedy będzie Ci źle, spróbuj sobie to przypomnieć (np. że piszesz, że "masz na topie sepsę").
  4. Jako żona chora na nerwicę, bardzo Ci współczuję. Mąż poznał mnie w czasie, gdy zaczynałam chorować, niecałe 7 lat temu. Były różne czasy, lepsze, gorsze. Był czas, że byłam prawie całkowicie zdrowa (trwało to ok. półtora roku), teraz jest bardzo zły okres, praktycznie nigdzie nie wychodzę sama. Mąż jest więc przede wszystkim moim opiekunem, prawie ojcem:-( Pobraliśmy się niedawno, trzy miesiące temu, po bardzo długiej znajomości. Mąż wiedział, w co się "pakuje" i mimo to zdecydował się na ślub z "panikarą", za co bardzo go podziwiam i jestem mu wdzięczna. Stara się mnie wspierać na różne sposoby, ale widze, jak go to wypala, jak czuję się już zmęczony. Często dochodzi też u nas do poważnych kłotni na ten temat. Czasem mówi "ty mnie chyba potrzebujesz tylko do opieki nad sobą". To smutne, ale wiem, że to czasem tak wygląda... Mam nadzieję, że uda mi się zaleczyć nerwice chociaż trochę. Planujemy przyszłość, chcemy mieć dzieci... Jeżeli mogłabym Ci coś poradzić, to powiedziałabym, żebyś znalazł koniecznie jakiś swój, tylko swój "teren", odskocznię. Jakieś hobby, w które nie będzie zaangażowana żona. Wiem, że to strasznie brzmi, ale od osby z nerwicą trzeba po prostu czasem odpocząć, zwłaszcza gdy się ją ma na codzień. Żona powinna to zrozumieć i zaakceptować. Sądzę, że Wam się uda, jeśli oboje angażujecie się w leczenie i ty ją wspierasz. Moje wielkie ukłony, bo każdy mężczyzna powinien być taki:-) Życze powodzenia!
  5. Szczera prawda. Ja mam w domu dwa koty, które wprawdzie nie zmuszają mnie do wychodzenia, ale baaardzo uspokajają. Niedługo wyprowadzam się z domu, z męzem, bardzo się tego boję. na początku będziemy mieć szczurka, a w przyszłości kota. Też jestem zdania, że posiadanie zwierzęcia bardzo nam, nerwicowcom, jest potrzebne i pomaga:-) Pozdrawiam, również pieska:-)
  6. Drogi Malcolmie! To jednak nie jest całkiem co innego, uwierz mi. Przyspieszony puls to tylko przyspieszony puls, mimo innych powodów, fizjologicznie to jest to samo. Łatwo mi gadać, podczas gdy od lat bezskutecznie zmagam się z paniką... Ale teorię znam;-) Chodzi o to, by uświadomić sobie, że od przyspieszonego tętna nic złego się nie stanie. Można powiedzieć sobie w trakcie ataku "jak się zmęczę też mam taki puls i co? I nic mi się nie dzieje od tego. Teraz też trochę to potrwa, a potem minie". Wiem jakie to trudne. Ale trzeba się starać szukać sposobów. Trzymam kciuki!
  7. Vertico:-) Jak tak ogolnie spojrzeć, to nie ma się raczej z czego cieszyć, ale z drugiej strony... Mnie bardzo pomaga świadomość, że nie jestem jedyna na świecie. Co ja mowię! Że są nas tysiące! Jakoś mnie to pokrzepia:-)
  8. Oj, też rozumiem, bardzo dobrze... Dla mnie również wysiłek jest trudnym doświadczeniem, bo zaraz się boję, że coś się z sercem dzieje złego. Kardiologicznie badana nie byłam, ale nic nie wskazuje na to, bym miała chore serce. A przyspieszony puls po wysiłku jest dla mnie torturą. Ostatnio postanowiłam się z tym zmierzyć i zaczęłam razem z moim mężem biegać (sama bym się nie odważyła pójść). Puls mi skacze strasznie i do tego mam zadyszkę, ale staram się tłumaczyć sobie, że to normalne. Po prostu zwlaniam tempo i zaraz jest z powrotem dobrze. W ten sposób przyzwyczajam się do tego uczucia. Nie rezygnuj ze sportu. On jest nam, nerwicowcom, bardzo potrzebny:-) Pozdrawiam!
  9. Nie czytałam dokładnie wszystkich odpowiedzi, ale napisze, co mi się nasuwa... Jeśli chodzi o dziewczynę, to namawiam na wizytę u seksuologa (najlepiej jakiegoś poleconego). Też miałam z moim mężem okres bardzo poważnych problemów z seksem (jeszcze nie byliśmy małżeństwem) i wiem, że to się źle odbija na całym związku:-( Nerwica zresztą też, ale to osobna kwestia. Studiuję psychologię i moim zdaniem masz zdecydowanie nerwicę z wyraźnymi objawami nerwicy natręctw. jeśli chodzi o depresję, to bardzo często towarzyszy ona nerwicom, lękom itp. Namawiałabym Cie do wizyty u psychiatry, a przede wszystkim u psychologa- znam wiele osób (w tym ja), ktorym to sporo dało. Powodzenia!
  10. Napięcie mięśni, czasem drżenie, wrażenie drętwienia lub sztywności... Skąd ja to znam... Ech... Chyba najskuteczniejszym sposobem (ale jakże trudnym dla nerwicowca, wiem!) jest nie myśleć o nich (o mięśniach). Jest też sposób doraźny, na napięte np. mięśnie przedramion lub nóg- naprężyć je specjalnie jeszcze mocniej, z całej siły, wytrzymać tak ile się da i puścić... Często pomaga. Nie wiem tylko czy da się to zrobić z plecami...
  11. Milko, walka z nerwicą lękową, to ciągły taniec- krok do przodu, krok do tyłu. Możliwe, że zawsze juz tak będzie, ale oczywiście niekoniecznie. Niektórym udaje się całkowicie wyleczyć raz na zawsze, inni przez całe życie, od czasu do czasu 9np. pod wpływem stresu) spotykają się z lękiem. Najważniejsze to zaakceptować to. Nie starać się wyzdrowieć od razu. MAŁE KROCZKI i cierpliwość dla samej siebie. Oto twoja broń.
  12. kretka

    Fobia szkolna

    Dobry temat... Dla mnie najgorsze zawsze były podróże na uczelnię (w sumie drugi koniec miasta), nie samo przebywanie na uczelni. Zdarzały mi się napady paniki na zajęciach, ale wtedy zawsze mówię sobie "to zaraz minie, a jakby coś, to możesz przecież wyjść, powiedzieć, że źle się czujesz, nawet poprosić kogoś o pomoc". To mnie uspokajało trochę. Poza tym staram się wtedy skupiać na słuchaniu wykładowcy, "olać" lęk. Nie zawsze to się udaje, ale często tak. Z nauką w domu na szczęście nie mam kłopotów, najgorzej w trakcie egzaminu. Wielokrotnie podczas pisemnego egz. przychodziła mi do głowy myśl "a co jeśli teraz dostanę napadu paniki i nie dam rady dokończyć pisania?!" i nawet czasem dostawałam ataku... Wtedy staram się myśleć tak: "masz mnóstwo czasu, ile zdążysz napisac , tyle zdążysz. Najwyżej będzie poprawka. Daj sobie chwilę, odetchnij, to nie wyścig, nie musisz napisac wszystkiego albo nawet nie musisz nic napisać". to mi pomaga niezawodnie, nigdy jeszcze poprawki nie było:-) Przede mną ostatni rok. Czuje się ostatnio bardzo źle, ale zamierzam skończyć studia w terminie. ONA mi nie przeszkodzi, tak sobie postanowiłam. Trzymaj się!
  13. jakież to optymistyczne:-) Też jestem obecnie w psychoterapii krotkoterminowej. Próbowałam już terapii analitycznej oraz brałam leki. Po odstawieniu Asentry lęki bardzo się naisliły, ale postanowiłam, że nie wrócę do psychotropów. Obecnie biorę tylko ziołowy Persen i staram się normalnie żyć. Mimo obaw, wyszłam za mąż, jesienią wyprowadzamy się od moich rodziców. Bardzo się boję, ale wiem, że muszę to przezwyciężyć. Dla siebie, dla męża, dla naszego związku, ktory cierpi przez moją chorobę. Bardzo pocieszający jest twój wpis, od razu lepiej się poczułam:-)
  14. kretka

    [Łódź]

    Jestem też z Łodzi. Bardzo proszę o kontakt osoby, ktorym udało się wyjść z nerwicy lękowej albo są na dobrej drodze.
  15. Milko, to bardzo duży sukces, wiem coś o tym. Nie forsuj się. Zrobiłaś duzy krok do przodu, zanim zrobisz kolejny, odpocznij chwilę. Powodzenia! Tak trzymaj! Jestem dopiero na początku tej drogi, na ktorą Ty już weszłaś (zresztą nie pierwszy raz tu jestem). Mam nadzieję, że dam radę iść za Tobą:-)
  16. Rzeczywiście zajęcie się czymś bardzo pomaga. Ale to jest dobry sposób, gdy jest się np. w domu. A co z podróżą autobusem? Nie mogę skoncentrować się na czytaniu, gdy gdzieś jadę... czym się zająć podczas drogi, aby nie myśleć?
  17. Z przełykaniem jako takim to nie, ale często czuję że mam ścisnięte gardło, taką jaby gulę. Często pomaga mi na to spokojne oddychanie NOSEM.
  18. Deunia, chyba masz dużo racji... U mnie większość znajomych wie i zmagam się też już 6 lat. Ale znam osoby, ktore nikomu nie mowiły i uporały się bardzo szybko...
  19. Jesu, ja mam chyba wszystkie możliwe lęki. Najbardziej boję się, że zemdleję i wszelkich chorób strasznych (udar, zawał, te sprawy...) Objawy fizyczne masakryczne: zawroty głowy, kołatanie serca, ucisk w żółądku, biegunki, mdłości, duszności... strasznie chudnę... Chciałabym już się tego pozbyć...
  20. Moi drodzy, jestem tu nowa i na razie jeszcze się nie zorientowałam, czy ktoś już o tym pisał... Mam nadzieję, że uda mi się tu znaleźć zrozumienie i porady. Od 6 lat zmagam się z napadami paniki, głównie w środkach komunikacji i miejscach publicznych. Ostatnio mój stan bardzo się pogorszył, lęk rozszerzył się prawie na całe moje życie:-( Brałam leki, obecnie nie biorę i wolałabym do nich nie wracać. Zakończyłam jedną terapię, ktora pomogła na jakiś czas, obecnie jestem w nowej i czekam co będzie się działo... Tymczasem, umęczona codziennością, proszę o Wasze sprawdzone rady na zwalczanie napadów paniki w momencie kiedy się one pojawiają. A może wiecie, jak w ogóle zapobiegać "nakręcaniu się"? Będę bardzo wdzięczna za każdą wskazówkę, bo moje życie to koszmar.
×