Skocz do zawartości
Nerwica.com

acetyloCoA

Użytkownik
  • Postów

    94
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez acetyloCoA

  1. Dokładnie. Jak jestem nabuzowana złą mocą idzie mi lepiej. Myślałam, że to tylko moje takie małe dziwactwo, ale tetris na prawdę mnie uspokaja - aż sama się z siebie śmieję, jak to czytam:) Pozdrawiam!!! buziaki!
  2. Anonimowa! Ja również byłam nazywana kujonem, ja również byłam perfekcjonistką, super ambitna, świetne oceny, olimpiady... Do psychologa chodziłam od podstawówki. Teraz wiem jedno - nie było warto tak się zadręczać! Liceum najlepsze w okolicy, szkoła muzyczna. Co z tego miałam? Klasa mnie nienawidziła, ja sama siebie nienawidziłam. Dziś jestem na medycynie i nawrót nerwicy... ale widzę światło! Trochę sobie odpuściłam, znalazłam mężczyznę moich marzeń , jest lepiej. W każdym razie wiem, że można wywalczyć lepsze życie! I nie warto się tak zadręczać nauką! Trzeba mieć oprócz książek...ŻYCIE. Pomyśl sobie, że potem, gdy będziesz się starać o pracę, nikt Cię nie zapyta jaką ocenę dostałaś ze sprawdzianu z dynamiki. Już to pisałam, ale jutro idę do psychiatry i jestem z siebie taka dumna, że w końcu się przed sobą przyznałam do tego, że moja ambicja jest chorobliwa i że potrzebuję.....żyć:) Ludzie, głowa do góry! Walczcie! Ja też zaczynam walkę i potrzebuję wsparcia Anonimowa, albo ktokolwiek z tym problemem, możecie popisać do mnie na priv. Jako weteranka chętnie pomogę, doradzę, albo po prostu porozmawiam. Buźka!!!
  3. Nie pierdziel, że grasz w takich momentach w tetrisa! Ja robię to samo!!!:D:D I doszłam do takiej wprawy, że klocki lecą tak szybko, że ich nie da się już ogarnąć:)) Przetyrałam niestety w ten sposób baterię w moim telefonie. heh Buźka!
  4. Witam Cię bardzo serdecznie! Czytam Twoje posty i i wydaje mi się, że to o mnie:) Ja bardzo późno zdałam sobie sprawę, że muszę walczyć z nerwicą. Po ponad 10 latach. I tak jak napisała betty_boo byłam przez ten czas zła dla siebie, nie dbałam o swoje zdrowie psychiczne i teraz po tych latach, objawy nie dość, że się nasiliły, to jeszcze pojawiły się nowe. Ale wierzę, że nawet teraz nie jest za późno i dam radę. Ty też musisz wierzyć!!! Jutro idę pierwszy raz do psychiatry, bo dopiero teraz przyznałam się sama sobie, że muszę. I również pytam się, dlaczego mnie to spotkało i dlaczego teraz, gdy wydawało mi się, że zacznę "nowe" lepsze życie i że jest już, po wielu problemach, dobrze. dało mi to do myślenia, bo też popełniam ten błąd - bardzo dziękuję!!! Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dziękuję za każde dobre, pomocne słowo buźka!
  5. Dzięki za radę! Zrobiłam sobie coś takiego i mam nadzieję, że rzeczywiście mnie to uspokoi. To już 3 dzień spędzony w łóżku, nie mam siły z niego wyjść i normalnie funkcjonować. Tak więc odliczam dni i godziny:) pozdrawiam [Dodane po edycji:] Przepraszam, że piszę kolejny post, ale nie umiem tego ostatniego edytować Byłam dziś u psychiatry i było... fantastycznie:) Pan doktor był bardzo miły, słuchał mnie uważnie, brał pod uwagę każde moje słowo i czułam do niego zaufanie. Oczywiście ryczałam jak bóbr , a on mi podał mi chusteczki (w pudełku z zielonym napisem schizofrenia lol). Za to w poczekalni horror. Jakiś młody mężczyzna siedział sobie spokojnie aż tu nagle podbiegł do ławki, na której siedziałam i zaczął kląć i wyzywać. Potem grzecznie siadał i powtórka. Tak się przestraszyłam, że się prawie tam rozpłakałam...Biedny facet, mam nadzieję, że jakoś mu pomogą... Wracając do meritum, dostałam atarax w syropie(LOL), fevarin(ale do g*** jest drogie!) i propranolol. Oprócz lęków p. doktor zdiagnozował mi zaburzenia depresyjne - zdziwiłam się... ale to wyłącznie wynik mojego zaniedbania własnej duszy... Tak więc nawołuję! Nie bójcie się wizyty u psychiatry!!! Oni są po to, by nam pomóc! czuję się dziś pełna nadziei i wiem w końcu, na czym tak naprawdę stoję. Walczcie, leczcie się!!! buziaki!!!
  6. 2 rok lekarskiego i to jest... koszmar... Gdy mam ataki nic nie wchodzi mi do głowy, a wiedzy ogrom i terminy gonią i takie błędne koło, bo wtedy jeszcze bardziej się nakręcam. Poza tym brak zrozumienia ze strony większości innych studentów. Wyścig szczurów. Może przez chorobę widzę to w taki pesymistyczny sposób, może, gdy będzie poprawa zacznie mi się tu podobać. W każdym razie nikogo nie obchodzi, dlaczego się nie nauczyłeś, albo czy jesteś na coś chory. Słabsi odpadają. Smutne, ale prawdziwe. W moim przypadku studia pogłębiły nerwicę. pozdrawiam
  7. Ja też z Bydgoszczy i baardzo chętnie poznam inne osoby dręczone przez nerwicę. A co ze spotkaniem?? Aktualne?? Są chętni??
  8. Muszę się pochwalić:) Zarejestrowałam się do psychiatry:D Idę w czwartek i nie mogę sie doczekać. Cieszę się jak małe dziecko. Obawiam się tylko, że mogę sie porządnie zawieść. Od prawie miesiąca, ataki mam praktycznie codziennie, chcę z tym już skończyć, bo przez nerwicę zaczynają się problemy na uczelni. A jako osoba o maksymalnie niskim poczuciu własnej wartości i baaaarrdzo nadambitna, wiem, że gdy wylecę ze studiów, załamię się na amen. Teraz zamartwiam się tylko, czy czegoś nie zapomnę powiedzieć lekarzowi, bo z pamięcią i koncentracją u mnie ostatnio kicha totalna... Jak narazie, gdzie się pytałam o psychologa, to kolejka do września(!!!). Tak jest przynajmniej w Bydgoszczy. Smutne. Buziaki kochani!!!
  9. Nie wiem, czy to już czasem gdzieś na forum było, jeżeli tak to przepraszam. Ale chciałabym nawiązać do innego aspektu samotności. Piszecie (przeglądając temat), że jest tylu ludzi wokół Was, a i tak czujecie się samotni. Ja mam coś innego. Przez nerwicę straciłam przyjaciół. Nie mogli wytrzymać z moimi objawami, użalaniem się nad sobą, egoizmem, hipochondrią, wiecznym smutkiem... Mieszkam sama, moi bliscy są w innym kraju, nie mam kontaktu z resztą rodziny, bo nie znajduję w nich zrozumienia. Marzę o przyjaciółce, z którą będę mogła pójść na zakupy, na ploty, pooglądać facetów, ale chyba najpierw muszę się uporać z nerwicą. Sama paradoksalnie również izoluję się od ludzi, bo wiem, że nie zostanę zrozumiana. Mam chłopaka, który próbuje mi pomóc, ale boję się, że w końcu mnie zostawi. Dlatego trzeba się wziąć za siebie i leczyć. Samo nie przejdzie, a próbowałam to sobie wmówić przez ponad 10 lat:) pozdrawiam acetyloCoA
  10. acetyloCoA

    Pamięć

    Ale mi ulżyło, jak przeczytałam Wasze posty:) Mi zaczęło się to w LO - szłam do pokoju nauczycielskiego zagadać z jakimś nauczycielem. Ktoś otwierał drzwi a ja nagle stanęłam i patrzyłam się, jak kretynka, bo zapominałam nazwiska. Potem już szłam z kimś i tuż przed opisywałam wygląd nauczyciela i koleżanka dyktowała mi nazwisko:) Potem zapominałam nazwy zwykłych przedmiotów - mydło, kran, chleb, długopis. Na początku śmieszyło to moich bliskich, ale teraz przeżywam horror idąc do sklepu, apteki, gdy zapomnę sobie zapisać, czego potrzebuję. Ale najgorzej jest z nauką. Czytam coś, po 5 min próbuję sobie opowiedzieć, co przeczytałam i dziura, a wtedy się zaczyna - jestem beznadziejna, będę złym lekarzem, zawiodłam siebie i rodziców - lawina złych myśli i się sama nakręcam. Muszę poświęcać więcej niż inni czasu na naukę i mam strasznie niskie poczucie własnej wartości. Ale jeżeli to przez nerwicę to jest możliwość, że da się to naprawić...dzięki Bogu. Kolejna szansa... Jak ja się cieszę, że jesteście:)dziękuję:)
  11. Mi osobiście bardzo pomogły regularne wizyty u psychologa szkolnego, a poza tym jak mawiała moja nauczycielka "Dobre przygotowanie obniża poziom stresu". Ale i tak najwięcej pomogła mi organizacja czasu, czyli wstaję rano, duuuużo zajęć, kładę się spać - nie miałam czasu na destrukcyjne myślenie typu nie fam rady, jestem beznadziejne, o matko a co będzie,jeżeli... Gdy jeszcze wtedy nie miałam objawów fobii społecznej, otaczałam się ludźmi, co chroniło mnie przed napadami lęków. Szczerze mówiąc, teraz widzę, że ta cała matura to trochę ściema. Nauczyciele, rodzina wmawiają, że to taaakie ważne, że od tego zależy całe życie, a to mija się z prawdą. Zawsze można poprawić maturę, bo przecież jesteśmy ludźmi, a wolny rok przeznaczyć na choćby zarobienie trochę kasy na studenckie życie. Jeżeli podejdzie się do tego w ten sposób, umysł wyluzuje i łatwiej będzie się skupić na nauce, a nie na myśli "rodzice mnie zabiją, jeżeli..., co za hańba,jak nie zdam". Poza tym miałam swoje hobby, w które uciekałam, gdy stres za bardzo mnie przytłaczał. Relaks, a potem do książek i jakoś poszło:) droga anonimowa, idź do psychologa, to naprawdę mi pomogło. Nie musisz podejmować decyzji już teraz!(no chyba, że przez ostatnie parę lat coś się zmieniło). Zrobisz to tuż przed maturą. Moim zdaniem, skup się na przedmiotach profilowych, które dają Ci w przyszłości duży wachlarz kierunków studiów! Przeglądaj informatory maturalne, oferty uczelni i poradź się kogoś - mi bardzo pomogła właśnie p. psycholog w wyborze studiów(i rodzina oczywiście). Zresztą, zawsze będziesz mogła zmienić kierunek, albo studiować nawet 2:) i zacznij leczyć nerwicę - ta cholera bardzo przeszkadza w normalnym życiu. Pozdrawiam acetyloCoA
  12. Droga anonimowa! Ja dopiero przed maturą zdecydowałam się na złożenie papierów do AM. Bałam się, że nie dam sobie psychicznie rady. Jednak rodzina i znajomi mnie przekonali, że to będzie dobry wybór. I wiesz co? Teraz wydaje mi się, że w końcu podjęłam dobrą decyzję, bo warto walczyć o marzenia nawet, jeżeli będzie to oznaczało walkę z tą cholerną nerwicą. U mnie niestety nasiliły się i pojawiły nowe objawy - właśnie z powodu studiów, ale zamierzam walczyć! Zastanawiam się porządnie nad zmianą uczelni, ale to chyba będzie po prostu ucieczka od problemów... Przemyśl jakie są Twoje marzenia i za nimi podążaj! Wtedy mierz siły na zamiary i walcz z nerwicą. Jesteś w trakcie leczenia? Nie pozwól, by choroba dyktowała Ci, co masz robić w przyszłości! A co do matury, o matko, jak ja świrowałam przed testami:) A po biologii płakałam pół nocy:) - tak już mamy - Nadwrażliwcy. A jeżeli nie wiesz jeszcze dokładnie co wybrać, u mnie w szkole robiono takie testy przydatności do zawodu, czy coś takiego - to zawsze jakaś podpowiedź. Napisz koniecznie, co sobie obmyśliłaś, w razie czego służę radą:) Sorrow - to już jedną znasz Buziaki! acetyloCoA
  13. acetyloCoA

    powitanie:)

    Razem będzie nam łatwiej! Ja męczę od jakichś 12 lat... i też wzięłam się teraz do pracy. Buziaki! acetyloCoA
  14. mam identycznie i niestety kompletnie nie potrafię sobie z tym radzić. Najpierw postanawiam sobie - pójdę do tego centrum handlowego, pospaceruję 30 min, dam radę a potem uciekam prawie z płaczem po 5 min i tachykardia, jakbym miała dostać ataku serca. Odczuwam permanentne zmęczenie, czuję się, jakbym była cały czas chora, nic mi się nie chce. Koleżanka wyciąga mnie na aerobik, ale szczerze mówiąc trochę stresuję się perspektywą tylu nieznanych mi ludzi ("na pewno wyjdę na kretynkę") A co do wysiłku, to pomaga w leczeniu m.in depresji, ułatwia koncentrację, poprawia pamięć, zwiększa samoakceptację i pewność siebie. - to teoria i fragment wiedzy zdobyty na fizjologii, szkoda że tej wiedzy nie wykorzystuję:) jeżeli miałby ktoś ochotę, to mogę podać tytuły dotyczące wysiłku, może to troszkę wyjaśni i nas zmobilizuje:) Może chociaż w ten sposób będę mogła pomóc. buziaki acetyloCoA
  15. Ja to wszystko biorę pod uwagę i dlatego jeszcze bardziej się przejmuję... Po prostu błędne koło. A co do psychologa, byłam u jednej Pani, która poradziła mi, bym zapisała się na... jogę :) Drugi raz już do niej nie poszłam. Jestem aktualnie na etapie szukania dobrego psychiatry. Pogodziłam się z tym, że nie będę chirurgiem, ale z zachowaniem niektórych studentów - nigdy. Bardzo mnie to boli. Wyścig szczurów na medycynie - potrzebny byłby osobny temat:) choć oczywiście nie twierdzę, że wszyscy biorą w tym udział, żeby nie było! Wmawiano mi kiedyś, że przyjaźnie znalezione na studiach, są na całe życie - niestety teraz w wątpię. Dzięki za wsparcie! Buziaki acetyloCoA
  16. Dziękuję za słowa otuchy!!! To takie dziwne, że w końcu ktoś patrzy na mnie przez pryzmat choroby, a nie po prostu egoistki, panikary... Bardzo za to dziękuję! A co do biochemii, ta cholera dokłada swoje 2 grosze do mojej nerwicy. Wczoraj znów dopadł mnie atak paniki, siedziałam cały dzień w domu i marzyłam, by zniknąć. Ktoś podsunął mi to forum i to był uśmiech losu:) trzymajmy się razem, to damy radę! O matko, skąd u mnie ten optymizm:)
  17. Witajcie! Główną pożywką dla mojej nerwicy jest szkoła. Choćby jedna niezdana wejściówka jest dla mnie powodem do żałoby(bo jestem beznadziejna, nie dam sobie rady w życiu, będę złym lekarzem), a do kół zaczynam się przygotowywać 2 tyg przed, bo tak bardzo paraliżuje mnie strach, że jestem za głupia, by to pojąć szybciej. Niestety, nie znalazłam zrozumienia w mojej grupie. Okrzyknęto mnie egoistką, panikarą, ktoś życzliwy nawet życzył mi śmierci i żebym "w przyszłości trafiła do psychiatryka i zdechła od psychotropów". Niby studiuję medycynę, ale ŻADEN z przyszłych lekarzy nie okazał zrozumienia! Po prostu słabszego (konkurencja?) trzeba zniszczyć - takie są realia. Najgorzej było na zajęciach anatomii, gdy dały o sobie znać moje cholernie trzęsące się ręce - nawet asystenci się z tego nabijali. A wtedy to już sprzęt sam wypadał mi z rąk. KOSZMAR Uff, nikomu jeszcze o tym nie mówiłam:) To takie dziwne uczucie, ale wiem że tutaj będę choć trochę zrozumiana. Buźka!
  18. Witam! Z nerwicą walczę od dzieciństwa. Teraz studiuję, ale obawiam się, że rzucę naukę, bo wykończę się psychicznie. Migreny, drżenie rąk, bezsenność, napady paniki, płaczu, lęk przed tłumem ludzi, bóle w klatce piersiowej, zimne dłonie, wymioty, permanentne wyczerpanie, trudności z koncentracją, ataki złości, brak poczucia własnej wartości, kompleksy to męczarnia moja i moich najbliższych. Ktoś namawia mnie, by się nie poddawać, tak więc zamierzam tu zaglądać i czerpać z Waszych doświadczeń, by w końcu choć trochę cieszyć się codziennością. Tak więc, życzę Wam, drodzy Forumowicze wytrwałości i odwagi do walki. Buziaki!!! acetyloCoA
×