Skocz do zawartości
Nerwica.com

betty

Użytkownik
  • Postów

    133
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez betty

  1. Krzysztof, przeczytaj sobie teraz ten drugi Twoj post...zupelnie inaczej brzmi, ciesze sie... po pierwsze nie mozna tlumic emocji... w takim stanie calkiem normalne, ze mozesz czuz zlosc, jak i inne emocje, i calkiem naturalnym jest uwalnianie emocji... znajdz sobie tylko sposob, np. idz pobiegaj, przekop ogrodek (jezeli masz), albo zajecia tym podobne... a kiedy zaczyna Ci sie cos ukladac, to nie mysl po co to, tylko zyj chwila i ciesz sie z danego momentu, pochwal samego siebie, ze Ci sie cos udalo, naprwde to jest lepsze niz pochwala ciotki... uwierz mi, ze to juz naprawde wiele skoro wiesz, ze informatyka Cie kreci... ze sie boisz to normalne, ale zacznij... jak siedzimy i rozmyslamy, to wszystko wydaje nam sie gorsze niz w rzeczywistosci, tylko rzucajac sie w wir wydarzen mozemy poczuc ze zyjemy... i kup sobie psa, jezeli go bardzo chcesz, on Ci tez pomoze, bo bedzie dla Ciebie kims waznym... jezeli rodzice go nie chca, to po rozpoczeciu pracy wynajmuj sobie pokoik i juz mozesz miec psa, a i bedzie Ci lepiej, bo bedziesz niezalezny... oczywiscie nie wszystko na raz...powoli, malymi kroczkami a wszystko sie ulozy, jak zawsze tutaj powtarzam, daj sobie czasu !!!!! i akceptuj pewnie niepowodzenia, bo te zawsze sie napotyka na drodze, a jak tylko Ci przyjdzie cos glupiego do glowy, to pisz do nas... :) :) :)
  2. Krzysztof, tak z moich wyliczen wynika, ze masz jakies 22 lata, w kazdym badz razie duzy chlopak jestes... po pierwsze radze isc do psychologa, bo masz wiele mu do powiedzienia, a mysle, ze i jakies antydepresyjne by sie przydaly jak na poczatek, ale ja lekarzem nie jestem, wiec nie bede decydowac na ten temat... co innego chce powiedziec: przeczytaj sobie uwaznie to wszystko co napisales, i sprobuj spojrzec na te wiadomosci z boku... piszesz tylko o swojej rodzinie, co oni mysla o Tobie, czy pamietaja o Tobie itd. a gdzie Ty jestes w tym wszystkim? gdzie jest Twoje zycie? na pewno nie mogles podjac pewnych decyzji wczesniej, bo niestety zaczalec cierpiec na nerwice w mlodym wieku, ale teraz jestes wystarczajaco duzy, zeby zrozumiec co jest dla Ciebie wazne... musisz wiediec, ze to co robisz w Twoim zyciu robisz to wylacznie dla siebie. Zastanow sie dla kogo skonczyles ta szkole? Czy zastanawiales sie kiedys nad tym kim chcesz byc w przyszlosci? moze szkola srednia do tego Ci nie byla potrzebna? a moze po prostu tak wiele robiles dla rodziny (jezeli nie wszystko), ze teraz nie wiesz juz nic? wiem, ze rodzina jest bardzo wazna, bo to nawet bardzo milo jak pamietaja o nas... tak samo z przyjaciolmi... ale nie mozemy oczekiwac nic od nich... zrozum, ze zyjesz dla siebie samego, to dla siebie samego powinienes byc szczesliwy, i nie miej oczekiwan, bo czesto sie zawodzimy i cierpimy niepotrzebnie, a jak juz nam cos milego sie przytrafi, to jest to podwojna radosc. Moja rada, poza leczeniem, jest wziecie sie ostro za swoje zycie... znalezienie pracy, ktora by Ci odpowiadala, zainteresowan, tym samym zdobedziesz przyjaciol i dziewczyne... a wtedy ciotka Ci nie bedzie potrzebna...prawdopodobnie to w niej widziales nadzije, bo jest psychiatra, i teoretycznie to ona powinna Ci pomoc... ale wiedz, ze jestes zdrowy, nic Ci nie dolega, i to Ty sam sobie mozesz pomoc... wiec glowa do gory, i nie poddawaj sie, jestemy z TOba :)
  3. Chica gratuluje i zycze dalszych postepow... ja tez niedlugo jade do Polski, i mam zamiar wszystko sobie poukladac w glowie, chociaz nie wiem czy dam rade... musze sie odizolowac od tego mojego zycia na troche zeby zrozumiec czego ja chce... pozdrawiam wszystkich
  4. ja mysle, ze w momencie niebezpieczensta realnego, atak paniki raczej nas nie dopada... mobilizujemy sie raczej i zaciskamy zeby... bo wtedy zamiast myslec o tym czy mdlejemy, czy mamy dreszcze, myslimy po prostu o czyms innym, zeby sie ratowac... nie wiem czy tak jest u wszystkich, ale u mnie tak... :) :) :)
  5. Moniczko czasami tez mysle sobie, ze lepiej by bylo byc takim jak pewne osoby, ktore znam, zyjacy powierzchownie, przechodzacy przez zycie bez odczucia niczego, bo takim nic nie dolega.... ale nie jestem taka, mam taki charakter jaki mam, mam ta wrazliwosc i tego nie zmienie... a po pierwsze musze to zaakceptowac, co jest chyba najtrudniejsze w tym wszystkim... a potem jedyne co moge zrobic to sprobowac zmienic cos z moim zyciu co mi nie odpowiada, i rowniez moje nastawienie do pewnych spraw czy wydarzen, po to aby nie cierpiec... to co napisala swiadczy o tym, ze probuje po prostu doszukac sie lepszych stron w tym cierpieniu, bo i tak to mam, z tym walcze, i wierze, ze wyjde z tego...czego wam wszystki zycze :) :) :)
  6. droga Chica, zachowanie Twojej "przyjaciolki" moze byc zrozumiane, biorac pod uwage jej zycie osobiste, ale nie wytlumaczalne w stosunku do Ciebie, tym bardziej, ze jej pomoglas i to bardzo...powinna byc Ci raczej wdzieczna za to co dla niej zrobilas, a nie wykorzystywac Cie nadal... sama piszesz, ze ona nie ma kolezanek i przyjaciol... z takim zachowaniem trudno zeby ktos przy niej zostal... to ona ma problem, i to ona powinna udac sie do psychologa, zeby zrozumiec pare rzeczy... a Ty kosztem swojego zdrowia chcialas jej pomoc.. i wlasnie dlatego powinnismy byc troche egoistami, bo takie postepowanie niestety nie ma sensu, ranimy samych siebie... ja nie jedna taka kolezanke odstawialam na bok, i jakos mnie nie szukala... wiec trzymaj sie i mysl o sobie a lepiej na tym wyjdziesz pozdrowionka :)
  7. z tego tematu robi sie cos co powoduje u mnie chec wymiotowania.... moze na takie tematy lepiej otworzyc nowe forum, bo w tym chyba nie o to chodzi... ja tam wole wypowiedzi pseudopsychologow, bo dla mnie wiara i nadzieja sie liczy i to jest sens zycia
  8. tez bylam na etapie zabijania... balam sie zrobic komus albo sobie krzywde, spogladalam na noze i juz mysl w glowie... ale Tomal nie przejmuj sie bo to tylko strach i lek jak kazdy inny, ktory nazezy do jednej wielkiej grupy lekow pod tytulem "utrata kontroli nad soba", ja to sie nawet balam samej mysli, ze dlaczego cos takiego mi do glowy przychodzi... ale przeszlo... bo jak kazda nasza schiza wczesniej czy pozniej sobie pojdzie i zastapi ja inna... sam napisales, ze mdlenie, choroby psychiczne Ci przeszly... i to Ci przejdzie... 3m sie
  9. Eva wlasnie tego probuje sie nauczyc, tylko czasami sie zawodze na sobie... no nic, na wszystko potrzeba czasu...
  10. to wlasnie mialam na mysli, tylko ze ja tak nie umiem, a bardzo bym chciala miec wszystko w dupce
  11. kurs niestety w Rzymie... bo tu mieszkam jak na razie.... ale moze jest jakis psychoterapeuta, ktory by sie tym zajmowal w Polsce?
  12. mnie sie wydaje, ze egoisci nie cierpia, bo potrafia pomyslec o sobie i robia co im sie podoba... a osoby wrazliwe cokolwiek zrobia to najpierw sie zastanowia czy nie robia krzywdy innym, a jak zrobia to i tak maja poczucie winy... dopiero jak choroba nas dopadnie, zaczynamy sie koncentrowac na sobie, na naszych lekach, emocjach, problemach, nie zdajac sobie sprawy, ze osoby nam bliskie maja swoich sporo, ale tego nie nazwalabym egoizmem... moze egoizmem wtornym... ja teraz mimo, ze cierpie i koncentruje sie tylko na moich objawach, to i tak w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji mam na wzgledzie wszystkich dookola, zamiast zastanowic sie czego ja chce i to zrobic nie zwracajac uwagi na innych... uwazam, ze sa to dwie rozne sprawy...
  13. moze wlasnie ta stabilizacja jest problemem??? zazwyczaj na pytanie czego nam brakuje odpowiadamy sobie: nie wiem... ale tak naprawde w glebi siebie mozemy znalezc odpowiedz. najwazniejsze, zeby probowac... mozemy przypomniec sobie z dziecinstwa co nam sie podobalo, co nam sprawialo radosc i powrocic do tego... uwazam, ze powinnismy w naszym zyciu odgrodzic jego kawalek dla nas samych, zadbac o nas... o nasze cialo... juz sama kapiel z muzyka i swiecami zapachowymi sa relaksem... sport... jakiekolwiek zainteresowania..... warto sprobowac, bo nic nie ryzykujemy :) :) :)
  14. wiesz Moniczko, dokladnie tak mysle, ze mamy trudniej przez ta wrazliwosc... bo cierpimy, bo jestemy nie rozumiani, bo ciezko nam z tego wyjsc...itd itd. ALE!!! po pierwsze zazdroszcze Ci tych przyjaciolek, bo to wazne miec kogos takiego i ciesz sie z tego faktu... NO I TERAZ TE PIEKNE SLOWA............. ja uwazam, ze w tym naszym cierpieniu jestesmy wybranymi ludzmi. Dzieki naszej wrazliwosci potrafimy naprawde CZUC. Wielu ludzi popelnia bledy w swoim zyciu, ale nie wielu je dostrzega, my mamy ten dar, ze nasze cialo sygnalizyje nam o naszych bledach. Inni tego nie czuja i podazaja dalej droga nie nalezaca do nich, zyja powierzchownie i moze im sie tylko wydawac, ze sa szczesliwi... My dzieki temu, ze szukamy przyczyn, mozemy zmienic nasze zycie, mozemy z tym wygrac, a wtedy poczujemy sie naprawde silni i szczesliwii juz twedy nikt nam nie podskoczy... to powoduje, ze my nie przejdziemy przez zycie ot tak...ale przezyjemy je doglebnie... i popatrzmy na to z tej strony.... (Moniczko napisze Ci cos prywatnie)
  15. co do lekow, to niestety nie zawsze dobrze trafiamy i niektore rzeczywiscie moga nam zaszkodzic, dlatego potrzebny jest dobry lekarz, moze zobacz czy jest tu ktos z Twojego miasta i zapytaj czy ktos zna kogos zaufanego... psycholog niestety tez musi byc dobry, ja mam do czynienia jak na razie z 4 psychologami, i 2 z nich po pierwszym spotkaniu wyslalam w cholere... a pozostale dwie panie sa super, a dwie dlatego ze jedna w Polsce, a druga we Wloszech, w zaleznosci gdzie jestem... tylko, ze napisalas rowniez, ze nie wierzysz w psychoterapie... takie nastawienie nie wiele Ci moze dac i psycholog rzeczywiscie Ci nie pomoze w takim ukladzie moze sprobuj innych zrodel... np. kurs oddychania, mi pomaga,,, na takiej sesji oddychania jestesmy w stanie wyrzucic z siebie emocje zalegajace w naszym ciele... a uczac sie oddychac poprawnie (dzieki przeponie), jestesmy w stanie stanac lekowi naprzeciw... zauwaz, ze w momencie leku blokujemy nasz oddech, staje sie plytki i w ten sposob blokuemy emocje, ktore pozniej w nas zalegaja, oddychajac odpowiednio jestesmy w stanie zwalczyc emocje juz w momencie ich powstania... poza tym zastanow sie czy Ci sie podoba Twoje zycie...nie wiem czy pracujesz, czy sie uczysz, ale zastanow sie czy to co robisz daje Ci satysfakcje... czy moze jednak warto zmienic to zycie... pomysl, co Ci sprawia przyjemnosc i zrob to, znajdz sobie jakies zainteresowania, ktore pozwola zapomniec chocby na chwile. Wazny jest poczatek, aby za cos sie zabrac, a potem juz bedzie latwiej... juz duzym krokiem jest to, ze tu napisalas... widzisz, nie chodzi o wielkie rzeczy, te przyjda z czasem... wierze, ze potrafisz
  16. no to Ci sie nawarstwilo MIlka tego calego dziadostwa... ja tez jak bylam mala to balam sie strasznie o moja mame... wystarczylo, ze pozniej wracala z pracy, a ja juz mialam mysli, ze pewnie cos jej sie stalo i mnie zostawila na tym swiecie.. nie potrafilam nawet normalnie zapytac taty gdzie jest mama, wytlumaczylby mi przeciez, a ja nie, siedzialam i sie zamartwialam cale moje dziecinstwo, a jak juz wracala to jej sie rzucalam na szyje i plakalam... poza tym migrena mojej mamy to tez juz bylo skazanie na smierc, dopiero teraz jak i ja cierpie na migrene, rozumiem ze od tego sie nie umiera... no ale wszystko to wczesniej czy pozniej wychodzi w praniu i nas dopada... piszesz, ze bylas u wielu lekarzy, ale czy leczysz sie? wydaje mi sie ze powinnas sobie zrobic kuracje kilko-miesieczna, i do tego psycholog... opowiesz mu wszystko co w Tobie siedzi i zobaczysz ze poczujesz sie lepiej... no a poza tym popracujecie nad lekami i nerwica... uwierz mi, to Ci pomoze... daj sobie tylko troche czasu, bo jak widzisz wiele lat minelo zanim Twoje cialo powiedzialo "stop, juz nie moge, zrob cos z tym"... teraz musisz o nie zadbac od strony fizycznej i psychicznej... przez cale zycie nagromadzilismy w sobie sterte emocji negatywnych, ktore siedza jedna w drugiej jak te babuszki ruskie, i teraz trzeba zdejmowac po kolei te babuszki uwalniajac sie w ten sposob od niemilych przezyc... i powiem Ci ze za kazda babuszka czujesz sie lepiej i latwiej Ci przychodzi siegniecie po kolejna... zrob pierwszy krok, a potem bedzie latwiej... ale nie zniechecaj sie jak Ci cos nie wyjdzie i poczujesz sie zle... to jest droga przez ktora powinnismy przejsc, i nie jest ona rozami uslana, sami musimy te roze wysypac... przytulam CIe mocno, i powodzenia zycze :)
  17. nie znam tych lekow... ale bralam bioxetin, ktory zawiera fluoxetyne, wiec na pewno to jest cos podobnego, jezeli nie to samo... mnie pomoglo, bralam tylko 3 miesiace, i ataki przeszly, humor sie pojawil.... bo to jest srodek przeciwdepresyjny, ale na efekty trzeba poczekac przynajmniej 3 tyg, miesiac... po kazdym nastepnym miesiacu bylo lepiej.... problem w tym ze jezeli nie rozwiazesz swoich problemow na tle psychologicznym, objawy powroca po dluzszym czasie odstawienia leku...
  18. trafny strzal Wojtek...no i ja wlasnie dotarlam do stwierdzenia w moim zyciu, ze TO NIE TO... a jak mowie rodzicom, ze w moim zyciu nic nie zrobilam dla siebie, to pytaja mnie sie jak to przeciez to ja tego wszystkiego chcialam.... nie dosc, ze mnie nie rozumieja, to ja nawet nie wiem czego chce... ale jestem na dobrej drodze, bo zaczelam rozumiec czego nie chce... :) :) :)
  19. Delvin, podpisuje sie pod Twoim listem... piszac moje posty wlasnie to mialam na mysli... ja wiecznie podwyzszalam sobie poprzeczke zeby dojsc ciagle i wyzej i wyzej po trupach, tylko ze to zrobilam po moim trupie... i po co mi to??? a na to pyt. nie umiem sobie nawet odpowiedziec, ale kurcze jestem "szczesliwa", ze w koncu to zrozumialam i teraz probuje nauczyc sie nowego zycia, spokojniejszego, pelnego piekna tego swiata, ktorego nawet nie dostrzegalam... i wiem ze to nie przyjdzie od razu... dalam sobie niezle w dupe, i walczylam z zyciem na piesci...wiec tak jak na chorobe zapracowalam sobie przez wiele lat, tak i wyjscie z niej nie bedzie krotkie... ale juz sama mysl, ze dotarlo to do mnie powoduje, ze wierze ze jeszcze nic straconego... :)
  20. ale przeciez wiesz, ze nic Ci nie jest, ze nie masz choroby smiertelnej itp. wiec Twoj rozsadek dziala calkiem dobrze... porozmawiaj ze swoim lekiem i powiedz mu, zeby sobie nie myslal...
  21. "życie płyń, jesteś piękne,a wokół nikt nie chce zrobic Ci krzywdy, Ty sam ją sobie teraz wyrządzasz tak myśląc. " Piekne slowa kropelka... jak tak wymyslilas, to znaczy ze taka mysl Ci przyszla do glowy, i samo to juz jest piekne, nie uwazasz???? a w zwiazku z tym ze lipiec jeszcze trwa, to nie msyl ze jest spalony, tylko wykozrystaj go na myslenie pozytywne... pomysl, ze jedziesz z dziecmi, ze ta praca Ci sie podoba, ze ich uczysz zycia, ze im pomagasz, ze Cie potrzebuje, i zobaczysz ze poczujesz sie lepiej... spokojnych wakacji zycze
  22. Tomo, nie masz sie czym przejmowac, bo nic Ci nie jest, teraz czeka Cie tylko praca nad soba, proponuje psychologa.... tak to jest z nerwica lekowa, ze jak dostaniesz ataku paniki, to potem pojawia sie tzw. lek poprzedzajacy, bo boimy sie zeby ten stan sie nie powtorzyl, a od tego zaczynaja sie kolejne leki o choroby, o zycie, i inne... z ktorymi musimy walczyc, nie dac sie, bo to sie tworzy tylko w naszej glowie...niestety mozg ma ogromna sile, potrafi nas omotac myslami wszelkiego rodzaju, ale my mam mamy nad nim przewage, i to my mamy nim kierowac, a nie on nami... poza tym zawsze jest przyczyna tych stanow, i najwazniejszym jest odkryc ta przyczyne i zmienic w naszym zyciu to co nam si enie podoba... bo lek to nic innego jak reakcja na krzywde jaka sobie wyrzadzamy, mowi nam ze w naszym zyciu jest cos co na sie nie zgadzamy, ale kontynuujemy nasza wegetacje... wiec uszy do gory, i milej pracy nad soba... to jest nawet interesujace, zapewniam. i pozdrawiam
  23. mnie tez sie nie spodobalo to co napisala Czarownica...nie mozna banalizowac problemow innych, tym bardziej, ze pisza tutaj proszac o pomoc spodobala mi sie natomiast reakcja Kali w stosunku do Czarownicy, naprawde widac Kali ze pracujesz nad soba, i idz w tym kierunku, a bedzie dobrze papatki
  24. betty

    nerwica mija!

    a ja mialam kroliczka i zastanawiam sie czy cos w tym jest, bo to przeciez symbol strachu... chyba nie kupie drugiego... ale psa owszem.. Deunia masz racje co do tego wszystkiego i ja wlasnie tak probuje papa
  25. Dmuchawiec, a ja Cie calkiem dobrze rozumiem... jestem na etapie bycia z chlopakiem, ktory sie mna dobrze opiekuje, ale czasami zastanawiam sie czy to dobre, bo znalazlam w nim oparcie, i jak mi go brakuje fizycznie (typu ja wyjezdzam, on wyjezdza), to tak jak bym miala sie przewrocic i juz nie wstac... dlatego caly czas sie zastanawiam czy ten zwiazek dobrze mi wrozy, a w ogole zastanawiam sie nad calkowita izolacja od ludzi mi bliskich, bo chyba tylko w ten sposob moge sama powstac i przestac sie bac... dlatego wlasnie kazdy nasz wyjazd, lub osob nam bliskich powoduje, ze tracimy na jakis czas nasz punkt odniesienia, do ktorego sie przywiazalismy i ktory jest dla nas niezlym oparciem... jezeli w trakcie terapii czulas sie dobrze przez 3 lata, a po zakonczeniu terapii poczulas sie gorzej, prawdopodobnie stworzylas sobie takie oparcie rowniez u psychoterapeuty...(zdarzaja sie przypadki, ze ludzie staja sie uzaleznieni od psychoterapeuty, ale to chyba nie Twoj przypadek)... co do wakacji i upalow, ja mysle, ze maja wplyw i duzy.... wakacje, bo jest to okres wyjazdow, urlopow, i juz sama mysl o nich wzbudza w nas lek... a upaly powoduja pocenie sie, dusznosci u ludzi zdrowych, a co dopiero u nas.... musimy sobie tylko przemowic do rozsadku, ze to tylko naturalna zmiana klimatu zachodzaca co roku i nic nam zlego nie zrobi... dlatego nie przejmuj sie, mozemy sobie pozwolic rowniez na okresy pewnej slabosci, tylko nie traktujmy ich jako powrot do tego co bylo, ale raczej jako kolejna przeszkoda do pokonania dla poczucia sie coraz lepiej,.. pozdrawiam i zycze spokoju
×