Skocz do zawartości
Nerwica.com

betty

Użytkownik
  • Postów

    133
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez betty

  1. jjeeewa, zycze Ci powodzenia, wcale nie musi byc zle, bedzie tak jak Ty tego chcesz.... wiesz ja moze nie za bardzo pozytywnie napisalam, bo po pierwsze rzeczywiscie mam tu takie problemy jakie opisalam,,, w Wielkiej Brytanii mysle jest lepiej i z praca i z traktowaniem odmiennosci... wiec na pewno sie nie zawiedziesz... a druga sprawa ktora probuje zrozumiec jest fakt czy ja rzeczywiscie chcialam tu zostac na stale, bo teraz wydaje mi sie ze nie... jestem w trakcie powolnego rozumienia tego.... wiec jezeli rzeczywiscie tego bardzo chcesz, i zrobilas ten wybor tylko i wylacznie dla siebie to bedzie Ci dobrze, ja jestem tego pewna... wiec jeszcze raz powodzeniai trzymam kciuki
  2. dzieki Czarna, to mile ze moje slowa podobaja sie... od razu i ja sie lepiej poczulam...zauwazylam ze pomaganie innym pomaga rowniez nam... wszystko to co napisalam nauczylam sie od innych osob takich jak my, niektorzy juz z tego wyszli, niektorzy jeszcze nie... rowniez czytam troche ksiazek na te tematy, i wlasciwie wiekszosc pomocy uzyskalam z tych zrodel, niz na przyklad od psychologa... mysle ze tak naprawde mozemy sobie tylko my pomoc, bo sie wzajemnie rozumiemy, a psycholog jezeli tego nigdy nie poczul, to ile by ksiazek nie przeczytal, to posluguje sie tylko teoria...
  3. rozumiem o czym myslisz piszac atmosfera zbyt radosna itd. bo na poczatku rzeczywiscie tak bylo, przede wszystkim kiedy przyjezdzalam tutaj na wakacje, potem Erasmus, do tego sie zakochalam i to byly piekne dni... teraz niestety jest inaczej cierpie od 2 lat, a zaczelo sie kiedy zdalam sobie sprawe ze na dobre instaluje sie w Rzymie, i tak do konca nie wiedzialam czy tego chce... i dalej nie wiem czego chce... cala ta nerwica psuje nawet moja milosc do mojego chlopaka, juz nie wiem czy go kocham czy nie... i to mnie boli najbardziej, bo jeszcze 2 lata temu bylam pewna ze chce za niego wyjsc i miec z nim dzieci...pieprzone leki wszystko zepsuly, teraz niczego nie jestem pewna zastanawiam sie nad powrotem do Polski, i sprobowaniem wszystkiego od nowa w rodzinnym kraju... tym bardziej ze tu mam problemy z praca, chyba tu gorzej niz w polsce... byc moze nie mam racji i w Polsce poczuje sie gorzej... obawiam sie ze to tylko uzaleznienie emocjonalne od rodzicow i ze daleko od nich nie potrafie sobie dac rady... jeszcze mysle nad tym wszystkim... chyba w koncu zaryzykuje od wrzesnia, bo nie moge zyc w watpliwosciach...\czy ktos mial podobnie?/??
  4. wiesz Marcja, z Twoim wyjazdem troche Cie rozumiem, mieszkam w Rzymie, mam doczynienia z przemieszczaniem sie, z korkami, z duchota dochodzaca do 40 stopni, czasami wydaje mi sie ze tego nie wytrzymam... ale jeszcze zyje, i jeszcze nic mi sie nie stalo... jest to calkiem pocieszajacy fakt nawet dla samej mnie... ale wiesz, jest to rowniez niezle doswiadczenie dla nerwicowcow takich jak my, bo po fakcie bedziesz niezle umocniona, i problemy dotychczasowe stana sie latwiejsze do przejscia.... do autokaru wez sobie wiele rzeczy zebys sie mogla zawsze czyms zajac... ksiazke, krzyzowki, muzyke na uszy, karty, wiez sobie wode, cukierki, tabletki do torby (jezeli bierzesz), mnie cala taka walowka uspokaja... bo wiem ze mam wszystko i nie musze wysiadac zeby uciekac, wlasciwie nie wiadomo dokad... korki tez mi przeszkadzaja jak cholera, nie potrafie czekac musze byc zawsze w ruchu, ale wiesz kiedys jak autobus stal w korku, a mnie szlak zaczal trafiac, zaczelam wygladac przez szybe i obserwowalam jak ruszaja sie drzewa na wietrze, pomoglo niesamowicie, malo tego jak autobus ruszyl, to przykro mi bylo, ze nie moglam dalej podziwiac tego drzewa, slalo sie to calkiem ciekawe... dasz rade, zobaczysz, jeszcze bedziesz dumna z tej wycieczki... powodzonka i nie mysl juz teraz jak sie odnajdziesz na imprezach... zobaczysz ze bedzie super, wyluzujesz sie
  5. Smutna.... chcialabym Ci powiedziec wiele rzeczy, sama nie wiem od czego zaczafc... wiesz tak sobie mysle, moze najpierw zmien ksywke, jezeli masz ochote oczywiscie, moze na cos bardzioej optymistycznego, znajdz sobie fajna buzke i wklej pod spodem, ja jeszcze jej szukam, musi to byc cos co trafi we mnie... juz samo szukanie spowoduje ze sie zasmiejesz, zobaczysz, sprobuj... nie wiem ile masz lat, ale z tego co piszesz wnioskuje, ze jestes mloda, i kochana moja masz cale zycie przed soba.... mysle, ze cecha wszystkich z nas jest nadmierna wrazliwosci i to wlasnie powoduje ze tak bardzo cierpimy, bo chcielibysmy wszystko ulozone perfekcyjne, ale swiat nie jest taki... musimy go sobie sami wymyslec, zeby nam bylo dobrze... jezeli nie masz oparcia w rodzinie, to nie przejmuj sie, oni nie musza Cie zrozumiec, zauwaz, ze nie dla nich zyjesz, zyjesz dla siebie, i to dla siebie szukasz sposobu zeby poczuc sie szczesliwsza... sport moze Ci pomoc, ale jezeli jestes slaba fizycznie, to zacznij od czegos lekkiego i przyjemnego, na pewno jest cos co lubisz robic... siadz spokojnie i zastanow sie... co tak naprawde podoba Ci sie robic, zapewne odpowiesz "nie wiem", ale zapewniam Cie ze jest cos co Ci sie podoba, moze zastanow sie co Ci sie podobalo w przeszlosci i sprobuj do tego powrocic... lub tez sprobuj zaczac robic cokolwiec, co Ci do glowy przyjdzie, tak jak powiedzialas, ze pojezdzisz na rowerze, wsiadz i jedz...ale jadac nie mysl o sobie, tylko ogladaj piekno przyrody, jak zobaczysz ladnego kwiatka, zatrzymaj sie i przyjzyj mu sie z bliska, zobaczysz jak jest stworzony, ze nawet nie mialoas pojecia o tym... moze to byc trudne, ale sprobuj teraz zrobic jedno cwiczenie.... pomysl o czyms konkretnym, np. o Statule Wolnosci... masz ja przed oczami... a teraz nie przestajac myslec o Statule, sprobuj zobaczyc piekna lake z kwiatami... lake zobaczysz, ale Statuly juz nie bedzie... nie jest mozliwe dla czlowieka myslec o kilku rzeczach na raz... dlatego jak mamy brzydkie mysli, powinnismy zaczac myslec od razu o czyms innym, milszym, nie jest to latwe, bo te poprzednie mysli wracaja, ale i tu potrzeba cwiczen i czasu, tak jak dla wszystkiego... a jezeli rzeczywisccie bedziesz miala problemy na poczatku, to sprobuj zrobic cos neutralnego... jak Cie mecza mysli chore, to sprobuj popatrzec na nie z boku... powtarzaj sobie caly czas jedno slowo, np. coca-cola, albo Boze moj, cokolwiek co Ci sie podoba, i tak przez pol godziny... cwicz codziennie... a dzisiaj wieczorem zadzwon do kogos, zapytaj czy pojdzie z Toba do kina... a potem juz bedziesz miala o czym rozmawiac... wiesz, powinnismy probowac wszystkiego... i dac sobie czasu, bo tak jak zapracowalismy sobie cale zycie na ta nerwice, to teraz musimy sobie zapracowac na lepsze samopoczycie, ale nie poddawaj sie prosze... gorsze chwile moga powrocic, traktuj je tylko jako krotka chwila, ktora zaraz przejdzie... pozdrawiam Cie z serduszkiem i zycze powodzenia...
  6. po pierwsze Kali nie wymagaj tez od siebie zbyt wiele i bardzo szybko... do naszych problemow potrzebna jest cierpliwosc, daj sobie czasu przede wszystkim zeby zrozumiec co konkretnie jest problemem, i do tego przydalby sie psycholog, czas terapii jest inny u kazdego, nie mozna powiedziec, sprawa czysto subiektywna jezeli chodzi o tabletki to jestem za tym zeby decydowal lekarz a na razie probuj wlasnych sil, tak jak nam tu opowiadasz,,,powodzenia
  7. nie wiem czy w Polsce cos takiego jest, ja tu we Wloszech znalazlam stowarzyszenie osob cierpiacych na leki i ataki paniki, zorganizowani sa na caly kraj, grupy sa w kazdym miescie, wspolpracuja z psychologami i psychiatrami, ale ci w grupach nie biora udzialu... jest to cos calkiem fajnego
  8. w szpitalu nie wiem jak jest, bo to sa grupy zorganizowane przez osoby takie jak my i sa przewodzone przez osoby ktore z tego wyszly, wiec na pewno inaczej to wyglada jak w szpitalu powiedzmy, ze spotykamy sie w gronie przyjaciol, szpital pewnie daje troche inne wrazenie, ale nie moge sie wypowiedziec bo nie wiem...
  9. Olu, radzilabym Ci po pierwsze skontaktowac sie z kardiologiem, opowiedziec mu wszystko o arytmii i zawrotach glowy, porobic EKG i inne co oni tam robia... jezeli stwierdzi, ze nie ma nic, albo przynajmniej ze nie powinnas miec takich objawow, to obawiam sie ze to nerwica... bo zimne poty, dusznosci, i do tego derealizacja, to jest wlasnie to... potem to radze psychologa... a jezeli chodzi o wiek to roznie bywa, mam kolezanke co ma ataki od 15 roku zycia
  10. ja rozumiem Moniczke, ale wiem, ze obawia sie nie potrzebnie, tez sie balam... chodze na spotkania grup wsparcia...i balam sie isc, bionie chcialam slyszec jak inni cierpia, bo od razu mi gorzej... ale to nie tylko o spotkania chodzi...nawet tutaj jak ktos opowiada o swoich objawach, to od razu ja je czuje... ale to normalka... staram sie tego nie czytac. a w grupach wsparcia nie opowiadamy sobie o objawach, tylko o swoich doswiadczeniach zyciowych i tu ma racje czarna, to pomaga... otwieramy sie bardziej dla samych siebie, i zaczynamy powoli rozumiem o co w tym wszystkim chodzi... to ci ludzie mi dali do zrozumienia wiele rzeczy
  11. znam to Twoje uczucie Magdalenko, tez mam problemy z glowa... wiesz kazdy lokalizuje swoja panike w jakim slabym punkcie swojego ciala, zawsze to jednak jest to samo, panika i tyle... ja na przyklad cierpie na migreny i dlatego jestem przewrazliwiona na punkcie glowy, i w trakcie ataku paniki czulam wlasnie cos dziwnego w glowie, jak by sciskailamlo, jak by chcialo wybuchnac.... i w koncu zrobilam tomografie komputerowa... i nic ... znam osobe ktora zlokalizowala atak calkowicie na jelitach, nie rusza sie nigdzie jezeli nie ma tam ubikacji i takie inne
  12. Kali, jestemy tu po to zeby sobie pomagac, i nikt Ci tu nogi nie chce podkladac... tylko ze czasami Ci obok lepiej widza bledy inncyh niz swoje...tak to zazwyczaj jest... mi w zyciu nie jedna osoba powiedziala co zle zrobilam i co wedlug nich powinnam zrobic (w tym takze psycholog), i na poczatku wkur...lam sie co niemiara, ale po jakims czasie i dluzszym przemysleniu dawalam im racje... tak to jest ze jak ktos Ci rotknie wrazliwego punktu, zaczynasz widziec wrogow dookola, tylko ze to w tym wrazliwym punkcie kwitnie problem... wedlug mnie dyskoteka to jest tylko przykrywka jakies glebszego problemu i dlatego zgadzam sie z innymi ze psycholog by Ci sie przydal... oni naprawde pomagaja, (oczywiscie tylko ci dobrzy i znajacy sie na fachu)
  13. wiesz Kali, poswiecic to mozna jajka na Wielkanoc... a malzenstwo to jest zupelnie inna sprawa... i radze Ci zasanow sie dobrze, bo rozwody tez swoje przyczyny maja... nie mozesz jej puscic na dyskoteke???... przeczytaj sam siebie, mowisz jak rodzic o dziecku, ktorzy i tak mowiac w ten sposob robia duzy blad... dziewczyna jak na razie trawi Twoje problemy, bo Cie kocha, ale na dluzsza mete, to stanie sie nie do wytrzymania... i jak Cie nie zostawi to w koncu ona wpadnie w nerwice...
  14. ja bralam bioxetin (antydepresyjny) przez 3 miesiace, pomoglo, oczywiscie efekty zaczelam odczuwac po pierwszym miesiacu, a zamin przyszly to bralam tranxene na same stany lekowe mi pomoglo, ale to tez na recepte...nie mialam skutkow ubocznych, tylko pierwsze 4 dni mialam wieksze leki, ale to normalka na poczatku brania, dlatego na poczatku powinno sie brac razem z antylekowymi ogolnie rzecz biorac to co ma w sobie serotonine... a oprocz tabletek znajduje sie to w czekoladzie, truskawkach, bananach, ananasie
  15. takie badania moga stwierdzic tylko choroby fizyczne, nasza dolegliwosc widac i czuc od razu bez badan... ja robilam sobie tomografie komputerowa i nic nie wyszlo, zdrowa jak ryba, rezonans robia tylko jak widza cos podejrzanego w tomografii, zeby lepiej zdefiniowac.... a EEg nie ma sensu w ogole robic, bo tam wszyscy mamy zmiany, po pierwsze leki powoduja zmiany w zapisie, a po drugie stresy i nerwica tez na to wplywaja.... ale to wcale nie oznacza, ze jestemy nienormalni czy chorzy psychicznie...
  16. wiesz Eva, ciesze sie, ze jestes... mile to ze jest takie forum i wspieramy sie w cierpieniu... tylko ze czytam te posty i widze tylko licytacje kto jakie tabletki bierze... a najwazniejsze w tym wszystkim jest zrozumienie mechanizmu calej tej nerwicy i zastanowienie sie nad przyczyna a nie ubolewanie nad skutkiem... ja od 2 lat cierpie, a od roku pracuje nad soba w gronie grupy wsparcia...niektorym sie wydaje, ze takie grupy to tylko ubolewanie jeden przez drugiego...nie w moim przypadku, istnieje tutaj we Wloszech stowarzyszenie takich ludzi jak my ktorzy wspolpracuja z psychologami i psychiatrami, w kazdym miescie istnieja takie grupy, ktore sa przewodzone nie przez psychologow, ale przez osoby ktore cierpialy i ktore z tego wyszly, czyli osoby ktore zrozumialy... ja na poczatku nie wiedzialam o czym mam mowic, wydawalo mi sie ze mam opowiadac o moich objawach, ale nie oto tutaj chodzi... pytali mnie sie jakie emocje czuje, a ja nie potrafilam odpowiedziec, dopiero po dwoch miesiacach cos jak by sie ruszylo we mnie i powoli zaczelam rozumiec cale moje zycie... to ze jestem uzalezniona emocjonalnie od rodzicow, to ze na moje wybory wplywaly zawsze inne osoby, to ze zadowalam oczekiwania innych, zawsze, wszedzie i dla kazdego... a teraz w wieku 27 lat nie potrafie sobie odpowiedziec na pytanie czego ja tak naprawde chce od zycia... mimo, ze mam wiele jeszcze do zrobienia, to jestem szczesliwa, ze w miare szybko zareagowalam, i ja juz dziekuje mojej nerwicy lekowej za to ze jest i powoli mnie uwalnia z klatki, ktora sama sobie stworzylam...
  17. calkiem sie z Toba zgadzam Eva... same leki nie wystarcza, jak juz wczesniej pisalam leki sa tylko na objawy, a reszte to my musimy zmienic, czasami nawet nie wiadomo co, ale od czegos trzeba zaczac, i wiesz co Ci powiem nigdy nie jest za pozno, bo my caly czas zyjemy, i mozemy wszysto... ja wczesniej nie mialam pojecia ze cos takiego istnieje, owszem o nerwicach sie slyszalo, ale ze to az tak rujnuje zycie to czlowiek sobie nie wyobrazal, moze gdy by sie o tym wiecej mowilo, w tv, w szkole, wiecej uwagi zwracalo by sie na stresy aby ich w miare mozlowosci unikac, moze i rodzice mogliby zauwazyc juz cos w dziecinstiwe u dziecka, ze za bardzo sie przejmuje w zyciu....itd...a moze ja teraz za bardzo wyjezdzam w perfekcje, bo przeciez zycie pelne problemow jest....sama juz nic nie wiem
  18. jak ja Cie rozumiem Giovanna, wlasnie to siedzienie w domu samemu, kurcze czy nie da sie wylaczyc mozgu?
  19. nie, mrowka, teraz nie... probuje sama walczyc, bo czuje sie na silach. wczesniej bralam bioxetin 3 miesiace... potem nic nie zrobilam w moim zyciu, dalej zylam w stresie i po 6 miesiacach wrocilo, zrobilam sobie kolejna dawke 3 miesieczna i teraz znowu minelo 6 miesiecy jak nic nie biore i troche sie pogorszylo, ale nie tak jak za pierwszym razem,,,atak paniki nie wrocil...tylko mysli mi przeszkadzaja, bo jak nie mysle to dobrze sie czuje w miare mam troche problemow zyciowych i mysle, ze dopoki ich nie rozwiaze to z tego gowienka nie wyjde
  20. sluchajcie, znalazlam was tu calkiem niedawno, ale spodobaliscie mi sie :) ... mieszkam we Wloszech i tu tez znalazlam panikarzy...jest nas wielu, w kupie razniej ... od 2 lat sobie cierpie, ale jest juz jako tako, czasami gorzej czasami lepiej, radze sobie... to co mi nie daje spokoju, to fakt przebywania samej w domu, albo gdziekolwiek, ale samej, najczesniej jest to dom (moze dlatego ze pierwszy atak paniki mialam wlasnie w domu i nie bylo nikogo)... rano, wieczor, obojetne, a noc to chyba najgorzej. w dzien to moge zawsze wyjsc, a w nocy nie bardzo... zrobilam postep, bo zaufalam ludziom, wiec jak ich mam dookola, to czuje sie w miare dobrze, bo wiem ze jak mi sie cos stanie to ktos mi pomoze... a problem jest samej w domu, bo nie ma nikogo, i cala jestem pod moja kontrola... od pierwszej minuty mysli mnie atakuja, a co potem sie dzieje to juz sami wiecie, samo sie napedza... nawet jak sie czyms zajme, sprzataniem, cokolwiek, to te cholerne mysli nie chca odpuscic... mieszkam z moim chlopakiem, ktory na 10 i 11 lipca ma wyjechac, a ja juz mysle co to bedzie ... zawsze moge kogos zaprosic, ale to nie jest rozwiazanie, ja chcialabym poczuc sie tak jak kiedys... w koncu podobalo mi sie przebywac samej i odpoczywac od wszystkich i wszystkiego... teraz tak nie umiem.... co robic?
  21. alleluja !!!! w koncu madrze gadasz.... trzymaj tak dalej i zycze powodzenia w wytrwaniu.... zapisanie sie na sport czy cos takiego to byl tylko przyklad... jak Ci dobrze samemu, to nie mam problemu...chodzi tylko o to zebys mysli przeniosl z dziewczyny na cos innego... ale zaczynasz kumac. gratuluje
  22. Magdalenko, nie jestem psychologiem, ani nie znam Ciebie, ale skoro mowisz, ze zle Ci jest z Twoim chlopakiem, to po prostu zatrzymaj sie na chwile, i posluchaj siebie.... te leki skads nam przyszly, jest jakis powod i my go musimy znalezc zeby z tym skonczyc... ja tutaj we Wloszech chodze na spotkania grup wsparcia....nie opowiadamy sobie o naszych objawach, ale o emocjach, a to jest zupelnie cos innego, bo dzieki temu zaczynamy rozumiec czego my wlasciwie chcemy, ja po roku czasu na razie zaczelam rozumiec czego ja nie chce i przede mna chyba jeszcze dluga droga...ale dalo mi to bardzo wiele, bo zrozumialam, ze ja istnieje, i jak za razie tylko sie zaniedbywalam... myslac o wszystkich dookola
  23. prawde mowisz Moniczko, niestety z psychologami jak i z innymi ludzmi roznie bywa... ja mialam doczynienia w zyciu z 4-ema paniami psychologami i tylko z 2 bylam w stanie ciagnac dalej psychoterapie, bo czulam, ze cos mi moga dac.. pozostale 2 od razu po pierwszym spotkaniu potrafilam wyczuc, ze nie jedziemy tymi samymi torami, i nic z tego nie bede miec...po prostu nie wrocilam do nich i zapomnialam o tym fakcie trzeba uwazac, bo czasami moga nawet pogorszyc sytuacje... a do tych 20 paro letnich to niestety, ale lepiej nie ryzykowac, doswiadczenie w tym fachu jest bardzo wazne...
  24. a ile czasu bralas leki i od kiedy ich juz nie bierzesz??? ja bralam antydepresyjne przez 3 miesiace...czulam sie lepiej, ataki sobie poszly, ale jak skonczylam brac to pokolejnych 3 miesiacach poczulam sie gorzej a po szesciu wrocili ataki....polega to na tym, ze antydepresyjne nie zaczynaja dzialac od razu i to wszyscy wiemy....tak samo jak konczymy je brac, to poziom serotonimy utrzymuje sie przez dluzszy czas, i powoli opada... ja wiem, ze wszystko mi powrocilo, bo nic w zyciu nie zmienilam, dalej zyje tak jak mi sie nie podoba, ale probuje zrozumiec, co ja bym chciala od zycia... dlatego psycholog jest wazny, nie tylko tabletki....tabletkami tylko hamujemy objawy, ale problemu nie rozwiazuja, sami musimy sie o to postarac...powodzenia
×